Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Jak żyć dobrze i mądrze
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Wybrane i przeniesione
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:10, 21 Kwi 2008    Temat postu:

ptak napisał:
Jerzy Karma napisał:
Witaj Ptaku.
Wybacz, że dopiero teraz odpiszę na Twój post z dnia 13 Kwi 2008


Witaj Jerzy Karma. Very Happy

Dziś trochę nie na temat.
Miło, że odpisujesz, choć nie musisz. Ktoś prywatnie niedawno mi powiedział; cyt. „Zostaw tego biednego Karmę„. Oczywiście, było to wypowiedziane w trosce o Ciebie, że za dużo tracisz energii na dyskusje i odpowiedzi. Że niejako Cię zmuszam do rozmowy, jednocześnie pozbawiając sił życiowych. Na moją odpowiedź, że przecież, gdybyś nie chciał nie odpowiadał byś, padło stwierdzenie, że mężczyźni mają większy problem z ego itp., więc na mnie (kobiecie) spoczywa obowiązek podjęcia decyzji.

Dlatego, mam prośbę do Ciebie. Jeżeli faktycznie czujesz przymus lub jakikolwiek dyskomfort, nie musisz mi odpowiadać. Zrozumiem to i nie będę miała najmniejszego żalu. Zastanawiałam się nawet, czy faktycznie nie ingeruję w Twoją wolną wolę, ale doszłam do wniosku, że jesteś na tyle światłą i silną energią, że jakakolwiek ingerencja nie wchodzi w rachubę. Jeżeli mylę się, sprostuj.
Poza tym, Twoje pisanie odbieram, nie jako rozmowę stricte z ptakiem, lecz jako dzielenie się mądrością swojej duszy, jako szczególny dar dla wszystkich. Także dla mnie, przy okazji. I tu może kryć się moje „nadużycie”, faktycznie lubię z Tobą rozmawiać, bo daje mi to wiele wymiernych korzyści duchowych. Czy to egoizm? Może, w jakimś sensie, patrząc z perspektywy ego.
Jednak, ważna jest dla mnie nieingerencja w kogoś, bo poznałam na sobie jej skutki, gdy pozwalałam na zbytnie ingerowanie we mnie. Nie było miłe późniejsze odcinanie się od dalszych prób wywierania presji. Ale doświadczenie to miało też swoje plusy. Dało większe zrozumienie. I poszerzyło pole wolności, nie tylko osobistej.

Inna sprawa, na którą też zwrócono mi uwagę, to nadużywanie intelektu. Że powinno się go zostawić i skupić na gromadzeniu energii. Że najwięcej energii traci się poprzez dociekania intelektualne. Także kontakt z ludźmi niżej wibrującymi i o mniejszych zasobach energetycznych gwałtownie obniża potencjał drugiej osoby. Może posłużę się w tym miejscu cytatem (mam nadzieję, że wybaczy mi autor przytoczonego cytatu, ale sądzę, że jest to zbyt ważne dla wszystkich, aby pozwolić na nie rozwijanie tego wątku). Otóż,

Cyt. „Dlaczego takie ważne teraz uzupełnienie zbiornika. Limit dla wielu się kończy.
Giną całe gatunki roślin i zwierząt, oraz mnóstwo ludzi. Im
człowiek bardziej świadomy, tym większy zbiornik, ale tym szybciej
utraci energię, w pobliżu osoby o niższych częstotliwościach i
mniejszej ilości energii. Działa tu zasada naczyń połączonych. Energia
wycieka natychmiast z pełnego w puste. Wiedział o tym Jezus,( wie o
tym Karma), który stwierdził po dotknięciou go przez jedną z kobiet,
że "uszła ze mnie całą moc" po czym oddalił się na odosobnienie do
ogrodu oliwnego. Stąd praktyki mnichów takie nie inne.”


Wiele mądrości jest w tych słowach, ale zastanawia mnie czy do końca tak to jest. Czy faktycznie musimy izolować się od świata (czytaj, ludzi o niższych częstotliwościach) by zachować status quo energetyczne. Przecież w takiej sytuacji, osobiste wypracowywanie danego poziomu mijałoby się z celem, gdybyśmy mieli go automatycznie tracić, tylko poprzez zwykły kontakt. Myślę, że taka utrata związana jest z wchodzeniem emocjonalnym w więzi, z dawaniem się wciągać w gry tego świata, z własną odpowiedzią złem na zło.
Uważam, że jeżeli człowiek na tyle wypracował już w sobie dobra, to potrafi nie obniżać swoich wibracji w odpowiedzi na "atak" zewnętrzny. I to go chroni przed utratą własnej energii. Z drugiej strony, wszystko jest całością. Faktycznie, Wszechświat jest naczyniem połączonym, gdzie jest wieczny ruch, płynięcie, wymiana. Czy można coś zatrzymać tylko dla siebie? Gdzie kończę się ja?

Wzbogacanie siebie, niejako wzbogaca całość, ale przy założeniu automatycznego oddawania swojego „dorobku”, nie można by przecież wyjść poza średnią. A przykłady świadczą, że jednak jest zróżnicowanie i to znaczne. I że utrzymuje się ono nie tylko poprzez odosobnienie jednostek o większym potencjale. Być może odosobnienie ułatwia wzrost i jego utrzymanie, ale, czy to warunek konieczny? Czy nie jest to łatwiejsza ścieżka? Czyż nie chodzi o to, aby w procesie pełnej aktywności życiowej potrafić jednocześnie być w „odosobnieniu”, przy całkowitej jedności ze wszystkim?
Ta świadoma jedność, miłosne otwarcie się na świat, pozwala na czerpanie pełnymi garściami z jedności i na pozostawanie wciąż pełnym, a nie pustym naczyniem. Przy jednoczesnym dzieleniu się własnym dorobkiem.
Izolacja najczęściej jest ze strachu. Jedność z miłości. Im bardziej będziesz obawiał się coś utracić, tym prędzej to stracisz. Im bardziej, będziesz chciał się czymś podzielić, tym więcej do Ciebie wróci. Tak widzę działanie naczyń połączonych, jakim jest Wszechświat. Czy się mylę?
Co do używania intelektu, wiele już na ten temat napisałeś, więc nie będę rozwijać.

I tyle na dziś. Wybacz, że na razie nie odniosę się do treści z dwu ostatnich Twoich postów, ale są one na tyle ważkie, że …

Pozdrawiam serdecznie i do spotkania w przestrzeni. Very Happy



PS1. Jeśli chodzi o niemożność edycji postu pod postem, to Administrator ograniczył nie tylko Ciebie. Od jakiegoś czasu wszyscy podlegamy tej restrykcji, choć były perswazje, jak widać, nieskuteczne. Może zrozumienie Twoich nauk coś zmieni? A może i nie? Rolling Eyes
Pomysł z własnym forum, bardzo dobry, daje niezależność, ale też pewne obciążenie. Niech zaistnieje najlepsze rozwiązanie. Smile

PS2. DZIĘKUJĘ. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:34, 21 Kwi 2008    Temat postu: Odpowiedź na post Ptaka

och.......
...i wreszcie tutaj nie kopiowany post Very Happy Smile

Witaj Ptaku na nowym forum Smile
Jestem biedny, bo zamiast być w lesie siedzę przy kompie Wink
Czy tracę energię?
Energie ludzkie to kij o dwóch końcach: Cokolwiek robisz to tracisz i jednocześnie zyskujesz inną. Jeśli jesteś zdrowy.
Nie jest mi ciężko pisać. Piszę jakbym nie pisał. Choć tracę czas dni, to jednak, kto mi powie, że on nie traci robiąc coś innego?
Ego? Ego to najchętniej tez byłoby w lesie Smile
A dyskusja?
Czy Ty też uważasz, że my dyskutujemy?
Nie musisz odpowiadać - pisaliśmy już o tym kiedyś przecież.
Dlatego nie ingerujesz w moją wolną wolę. Zresztą ona dla mnie nie jest ważna.
Ty pomagasz mi w tym, co jest ważniejsze od wolnej woli.
I to to jest światłe i silne, a nie ja.
Ja się tym rzeczywiście dzielę, a jeśli mam z kimś, to jestem szczęśliwy - i tylko wtedy, gdy ci, z którymi sie dzielę,
chcą tego z własnej woli.
Jeśli to, co przekazałem, przynosi komuś pożytek - to jedynie zasługa w tym tej duszy, a w moim przypadku spełnienie obowiązku.

Napisałaś tak ważną rzecz, że pozwól, iż za Tobą ją zacytuję - powtarzanie mądrości należy, bowiem do elementów
rozwoju. Samo bowiem intelektualne posiadanie wiedzy, to za mało. Należy powtarzać taką wiedzę, by stała się tym,
co nazywam WIEDZĄ EGZYSTENCJALNĄ.

ptak napisał:
nadużywanie intelektu... powinno się go zostawić i skupić na gromadzeniu energii. Że najwięcej energii traci się
poprzez dociekania intelektualne. Także kontakt z ludźmi niżej wibrującymi i o mniejszych zasobach energetycznych
gwałtownie obniża potencjał drugiej osoby


Dlatego ważne jest, by świadomość utrzymywać poza intelektem.
Dzięki temu można być głupim - w sensie wolności intelektualnej i "wiedzy" intelektualnej, zaś sam intelekt staje się narzędziem pozbawionym świadomości, z którego korzysta się jak z ubrania.

Co do Jezusa i mocy było tak:
Kod:
Łuk. 8:46: Jezus zaś rzekł: Dotknął się mnie ktoś; poczułem bowiem, że moc wyszła ze mnie
Po czym nauczał i miał tyle mocy, że wskrzesił umarłą:
Łuk. 8:54-55
On zaś, ująwszy ją za rękę, zawołał głośno: Dziewczynko, wstań.
 I powrócił duch jej, i zaraz wstała, a On polecił, aby jej dano jeść.


Czy po tym oddalił się na odosobnienie? Nie.
Kod:
Łuk. 9:1:  I zwoławszy dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi demonami i moc uzdrawiania chorób.


Czytajcie Ewangelie, a wiele poznacie.

Zastanawiasz się nad kwestią izolacji od świata, nad tematem odosobnienia.
I chcesz jednoznacznej odpowiedzi.
A takiej nie ma w niektórych sprawach.
Gdyby Bóg chciał odizolować ludzi od tych rzeczy, to uczyniłby z ludzi robotów.
Ludzie są dla ludzi. Odosobnienie też jest dla ludzi.
Cóż w tym dziwnego?
Czy ludzie nie udają się w odosobnienie na spoczynek, a później nie powracają do dnia codziennego?
A co Jezus robił na osobności? I z kim tam był?

Kod:
 Łuk. 9:28: ...zabrał z sobą Piotra i Jana, i Jakuba i wszedł na górę, aby się modlić.

A my jak często sie modlimy?

Kod:
Mat. 17:19-21:
Wtedy przystąpili uczniowie do Jezusa na osobności i powiedzieli: Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?
A On im mówi: Dla niedowiarstwa waszego. Bo zaprawdę powiadam wam, gdybyście mieli wiarę jak ziarnko
gorczycy, to powiedzielibyście tej górze: Przenieś się stąd tam, a przeniesie się, i nic niemożliwego dla was nie będzie.
Ale ten rodzaj nie wychodzi inaczej, jak tylko przez modlitwę i post.


I czy wiecie, czym jest modlitwa? I czym jest post?
_____________________________________________

Co znaczy izolować się od świata?

Kod:
Mat. 9:11-12:
Co widząc faryzeusze, mówili do uczniów jego: Dlaczego Nauczyciel wasz jada z celnikami i grzesznikami?
A gdy [Jezus] to usłyszał, rzekł: Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają.


Czy jednak Jezus jednoczył się z grzesznikami?
Nie!
On sprawiał, że to oni sie jednoczyli z Nim.

______________________________________________

... izolować się od świata (czytaj, ludzi o niższych częstotliwościach) by zachować status quo energetyczne?

Cóż możemy zachować?
Za kogo się mamy?
Czyż sami uczniowie Jezusa nie potrafili raz wypędzić demona?
I dlaczego?
Módlmy się zatem, aby w modlitwie odrywać się od częstotliwości tego świata i by wznosić sie do wyższych wibracji.
Dlaczego zwierzęta wolą jadać z ręki człowieka, a te, które tak jadają to dłużej żyją?
One już poszukują wyższych częstotliwości, niż te, które mają.
Nie bądźmy głupsi od zwierząt w dążeniu do rozwoju.
Więcej o tym napisałem w pracy pt. "Przypomnienie".

ptak napisał:
Myślę, że taka utrata związana jest z wchodzeniem emocjonalnym w więzi, z dawaniem się wciągać w gry tego
świata, z własną odpowiedzią złem na zło.


Dobrze myślisz. Źródłem tego wchodzenia jest ego pragnieniowe.

ptak napisał:
Uważam, że jeżeli człowiek na tyle wypracował już w sobie dobra, to potrafi nie obniżać swoich wibracji w
odpowiedzi na "atak" zewnętrzny. I to go chroni przed utratą własnej energii.

Dużo w tym racji, ale to nie wszystko - niestety.
To jest ważne, ale to nie wszystko.

ptak napisał:
Wszechświat jest naczyniem połączonym, gdzie jest wieczny ruch, płynięcie, wymiana. Czy można coś zatrzymać tylko dla siebie?


Dlatego uwolnieniem jest CISZA - ona jest wolnością od ego.
Komu zatrzymać? Gdy nie ma ego.

Ale uważajcie. Teraz macie ciała i macie ega.
I dbajcie o nie jak o narzędzia, ale nie poddawajcie się ich władzy.

ptak napisał:
Gdzie kończę się ja?


Tam, gdzie się zaczynasz Smile
Ja kończy się w ciszy.
Miejsca odosobnione są jej wyrazem w tym świecie.
One są jej mandalami.
Inaczej: Są portalami do niej.

Istnieją też portale wewnątrz człowieka.
___________________________________________________

Co nazywasz odosobnieniem?
Jakie istnieją poziomy i metody wymiany informacji?
I czy ta wymiana nie zależy też od zdolności odbierających?
A czy zdolności nie zależą od koncentracji na nich?

Dlatego nie możne nic zarzucić żyjącym w odosobnieniu.
Działają inaczej.
Werbalne nauczanie tez jest przydatne. Dlatego też ma miejsce.

ptak napisał:
Być może odosobnienie ułatwia wzrost i jego utrzymanie, ale, czy to warunek konieczny? Czy nie jest to łatwiejsza
ścieżka? Czyż nie chodzi o to, aby w procesie pełnej aktywności życiowej potrafić jednocześnie być w „odosobnieniu”, przy całkowitej jedności ze wszystkim?


Na ten temat już pisałem w temacie na forum:.Przebudzenie. Z czasem tu przerzucę

ptak napisał:
Ta świadoma jedność, miłosne otwarcie się na świat, pozwala na czerpanie pełnymi garściami z jedności i na pozostawanie wciąż pełnym, a nie pustym naczyniem. Przy jednoczesnym dzieleniu się własnym dorobkiem.


Życzę powodzenia,
Ilu w tym wytrwa?
Zresztą zależy jaką miłość masz na myśli.
Jeśli ona płynie ze świata, to upadnie pod jego ciężarem...
Jeśli jej podstawą jest cisza, to nie ma w niej czerpania.
Pełne nie musi czerpać.
Ale to tylko słowa.

ptak napisał:
Izolacja najczęściej jest ze strachu. Jedność z miłości.


Nie mam strachu. Nie mam odwagi.
Nie łączę się. Nie izoluję się.
Uważaj - to tylko słowa... Kto wie, jakie znaczenie w nich ukryłem?
A jeśli jest JEDNOŚĆ to, co do robienia ma miłość?

Niech Bóg będzie z nami


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Czw 21:09, 24 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:53, 27 Kwi 2008    Temat postu:

Witaj Jerzy,
już w nowym miejscu. W miejscu szczególnym, gdzie tyle treści, ku pożytkowi innych. Dla chcących w nie wnikać. Smile

Trudno na raz odnieść się całej Twojej odpowiedzi na mój post, dlatego czynić to będę fragmentarycznie. Bo i czasu mam niewiele na pisanie. Więcej go na myślenie, gdyż zachodzi ono podczas pełnienia innych powinności. A jeszcze więcej na odczuwanie świata, bo to dzieje się poza moją zewnętrznością.

Jerzy Karma napisał:

ptak napisał:

Izolacja najczęściej jest ze strachu. Jedność z miłości.

Nie mam strachu. Nie mam odwagi.
Nie łączę się. Nie izoluję się.
Uważaj - to tylko słowa... Kto wie, jakie znaczenie w nich ukryłem?
A jeśli jest JEDNOŚĆ to, co do robienia ma miłość?


Słowa, słowa, a za słowami całe światy wewnętrzne, morze uczuć, emocji, myśli. I coś, co trwa, co JEST. I słowa, przez które próbuje się to wszystko przepuścić, w miarę zrozumiale dla innych. Ale czy to w ogóle możliwe? Czy słowo nie jest filtrem, którzy przepuszcza zaledwie jakąś znikomą cząstkę tego, co jest po drugiej stronie słowa? Są to zupełnie inne „materie”, a jednak przenikające się.
Czy coś, co włożyłeś w określone słowa zostanie tak samo odebrane przez czytającego? Uważam, że zależy to od „parametrów” kontaktujących się. Od ich świadomości, wiedzy, wibracji. Wyższa świadomość, wibracja bez trudu odbierze treści zakodowane w słowach przez wibrację niższą. Bo nie tylko czyta się literalnie. Czyta się całą swoją istotą. Czytelnym zatem, staje się dla wyższego niższe. Odwrotnie już nie. Dlatego, mówi się o kodach w danych treściach pisanych, czy mówionych. Aby je złamać, trzeba się „wznieść”. Ale człowiek wciąż się wznosi, zatem dorasta się do coraz szerszego rozumienia tych samych treści. Stąd, czytając jakąś książkę, przekaz, czy biblię, wciąż odkrywa się coś nowego.

Pytasz, kto wie, jakie znaczenie ukryłeś w swoim przekazie słownym. Pewnie każdy wie, ale każdy wie inaczej. Na swoją miarę. I nic na to nie poradzisz. Choćbyś starał się nie wiem jak „czytelnie” napisać, nie dla wszystkich będzie to czytelne. Bo jesteśmy na różnych poziomach. I odczytamy sobie tylko właściwy poziom znaczeniowy.

Dlatego, słusznie piszesz, uważaj, to tylko słowa. Można znaleźć się w pułapce, przywiązując się do słów. Czy telepatia rozwiązałaby problem? Myślę, że tu też zachodziłaby większa lub mniejsza „czytelność” myśli, obrazów, które zastąpiłyby słowa. Też ograniczeniem byłby własny poziom.
Jest JEDNOŚĆ, a jednocześnie zawarta w niej różnorodność. Jest możliwość korzystania z jednego POLA, a przecież wciąż są ograniczenia tego odbioru.
Dlatego nie pytaj, drogi Jerzy, bo dostaniesz różne odpowiedzi. A i one nie będą tym, co chciał piszący wyrazić. Z drugiej strony, warto stawiać pytania. Zmuszają one do poszukiwań. A kto szuka, ten znajduje przecież. Nawet, jeżeli znajduje coś, czego nie szukał. Very Happy

Co ma do robienia miłość w JEDNOŚCI?
Bardzo wiele. Ma być spoiwem utrzymującym tę JEDNOŚĆ. Przecież, bez miłości, nikt nie chciałby być razem. To miłość przerzuca mosty nad wszelkim niezrozumieniem, innością, itd.
Popatrz na Ziemię. Dlaczego taka kondycja ludzkości? Bo brakuje tego najważniejszego uczucia. Ludzie usychają bez pokarmu miłości. Nie chcą żyć. I obserwuję to wokół siebie. Nie zaprzeczysz temu. Bez względu na poziom miłości (on będzie się wciąż zmieniał), miłość jest niezbędna. Jest podstawą. Tak sądzę. Czy się mylę? Na razie nie mam dowodów na nieprawdziwość tego twierdzenia.

Piszesz, że nie łączysz się i nie izolujesz. Czyli jesteś poza działaniem zmysłów, narzędzi. Po prostu JESTEŚ. Ale jest tu też jakaś „cząstka” Ciebie, która łączy się i izoluje. Która kocha i przejawia obojętność. I nie możesz temu zaprzeczyć. Ale, to też tylko słowa. Smile

Piszesz też:

Jerzy Karma napisał:
Czy jednak Jezus jednoczył się z grzesznikami?
Nie!
On sprawiał, że to oni sie jednoczyli z Nim.


On sprawiał, czyli On obdarzał, promieniował miłością. To wibracja miłości powodowała jednoczenie się grzeszników z nim. On nie musiał, On był już zjednoczony ze wszystkim, bo miał miłość w sobie.


Pozdrawiam słowem ciepłym. Very Happy
Ptak


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Igmana (ptak) dnia Nie 13:58, 27 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:04, 27 Kwi 2008    Temat postu: Ile miłości? Kogo miłować?

Witaj tutaj Ptaku
Witam Cię szczególnie - z wielu względów.
Ty może je znasz bardziej niż ja.

To co piszesz jest bardzo cenne i będzie niosło światło i pomoc wielu szczerym duszom poszukującym mądrości.
Oboje jesteśmy ludźmi, to jest, działamy poprzez umysły i słowa, i to właśnie jest utrudnieniem, bo wyrażenie w słowach prawd o Bogu, światach i ludziach - jest skazane albo na błędy, albo na nierozumienie u innych. Bo np. piszący przez słowa rozumie jedno przez nie, a czytający rozumie co innego.
Jeśli zatem ja napiszę coś mało czytelnie, albo popełnię błąd, to proszę Cię o zwrócenie mi uwagi na to. I z góry za to dziękuję.
I oczywiście znając już mnie z moich postów Smile wiesz, że ja tez tak będę czynił.

Ja - bo idąc po DRODZE idę jako jakieś ja - potrzebuję takich ludzi - pomocników.
Samemu jest trudniej osiągnąć CEL.

Napisałem trudniej. Choć jeśli chodzi o mnie, to uważam, iż sam GO nie osiągnę.
Wierzę, że osiągnę dzięki innym.
Nie chodzi o to, że inni coś będą robić za mnie. Dzieło musi być moje - jednak czynione dzięki innym.
Inni nas mobilizują - składamy się z nich.
Działając na ich rzecz - z czasem praktycznie doznamy TEGO.
Wiedziało o tym 84-ch MAHASIDDHÓW, z których wielu osiągnęło oświecenie poprzez służenie innym.

Po napisaniu powyższego, przeczytałem Twój post.
Wiele rzeczy wyjątkowo mądrze i pięknie opisałaś.

Cóż mogę dodać?

Na pytanie: Co ma do robienia miłość w JEDNOŚCI? - odpowiadasz, że: "Ma być spoiwem utrzymującym tę JEDNOŚĆ."

Ale skoro jest JEDNO, to co mogłoby być RAZEM?
RAZEM zakłada istnienie oddzielności.
Jeśli coś potrzebuje spoiwa - to nie jest JEDNEM.

Zgadzam się, że miłość jest spoiwem - ale spoiwo spaja to, co było oddzielone.

I znowu słowa!
Bo w innym sensie możesz mieć rację:
Wielość w jedności! Gdzie wszystko staje się jednem przez miłość. I choć ona czyni jednością to nie jest to spajanie typu: spoiwo Wink
To jest jedność całkowita - bez spoiw pośredniczących, lecz rozpuszczone w miłości tak, jak cukier rozpuszcza się w wodzie.
Ale i te porównanie nie jest do końca właściwe.


Zgadzam się, że ludzie potrzebują miłości.
Ba!
Potrzebują jej szczególnie ci, którzy nie cierpią miłości...

Wyobraź sobie, że wczoraj postanowiłem, iz dziś na forum napiszę o miłości Smile
Stało sie to na ślubie w kościele, gdzie byłem zaproszonym gościem. Potem oczywiście wesele Smile
W kościele jestem gościem rzadkim. Raz na parę lat.
Księży prawie wszystkich postrzegam jako osobników mających specyficzny sposób bycia.
Oczywiście nie odpowiada mi ich styl.
Jednak wśród 4-ch księży zwróciłem od razu uwagę na twarz jednego. To była inna wyraz twarzy. To była twarz prawdziwego kapłana. Wcześniej tylko raz w życiu spotkałem takiego księdza!
Na tej twarzy widziałem godziny spędzone w medytacji.
Za jakiś czas właśnie ten ksiądz zaczął mówić "kazanie" - ale on nikomu nic nie kazał. Powiedział wręcz, że ludzie mają wolną wolę Smile
W tym co mówił padło słowo... medytacja...
Ale miałem pisać o miłości, bo ten kapłan przeczytał pewne słynne słowa i potem coś powiedział.
Ale zanim napiszę co - postawię pytania:
Kto z ludzi jest cierpliwy, dobrotliwy, nie zazdrości, nie jest chełpliwy, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi?
Czy jest ktoś pośród ludzi, kto spełnia te wszystkie rzeczy?
A w powyższych słowach jest opis miłości.
Kto z ludzi tak miłuje?

Jeśli nikt, to cóż pomoże pisanie o miłości?
Możemy powiedzieć, że nasza miłość jest niedoskonała i że nawet taka niedoskonała, też jest pożyteczna.
I z pewnością nieraz tak jest.

Ale jest jeszcze inne pytanie - kogo jesteśmy w stanie kochać taką doskonałą miłością?

Napisałaś o miłości:
"Przecież, bez miłości, nikt nie chciałby być razem. To miłość przerzuca mosty nad wszelkim niezrozumieniem, innością."

Może masz rację... może w tym, że człowiek jest z natury istotą społeczną, lubi towarzystwo innych, np. chce zamienić parę zdań typu: "co u ciebie słychać?", albo dziecko chce bawić się z innym dzieckiem na placu zabaw - już jest miłość, choć ludzie sobie tego nie uświadamiają...? Może to taka faza miłości jeszcze zbyt mało rozwinięta?
Może z czasem ewoluujemy wyżej?
I może na to Bóg czeka, aż zechcemy być twórcami samych siebie - czyli że będziemy współtworzyć siebie wespół z Bogiem? Kiedyś gdzieś napisałem, że tak.

Miłość przerzuca mosty, ale nie tylko ona.
A może te wszystkie inne rzeczy, co też przerzucają mosty, wypływają z miłości?
Nie pytam Ciebie, ani siebie... tylko napisałem pytanie.

ptak napisał:
... miłość jest niezbędna. Jest podstawą. Tak sądzę. Czy się mylę?


Wg słów apostoła Pawła tak.
I któż dziś ośmieli się twierdzić inaczej?

Ja za podstawę wybrałem jednak CISZĘ.
Jednak doszedłem do niej drogą miłości.

ptak napisał:

Jerzy Karma napisał:
...Jezus... sprawiał, że to oni sie jednoczyli z Nim.

To wibracja miłości powodowała jednoczenie się grzeszników z nim. On nie musiał, On był już zjednoczony ze wszystkim, bo miał miłość w sobie.


Oboje wiemy, że nie wszyscy się z Nim jednoczyli.
Ani On w określonym i powszechnym sensie nie był zjednoczony ze wszystkim. Np. ze złymi, czy z demonami.

Co zatem miałem na myśli pisząc "sprawiał"?
On nikogo jeśli chodzi o duszę nie czarował!
Jedynie nauczał i dawał dobry przykład. Dawał ludziom słowo, naukę. Uczył dobrych rzeczy.
Dobrzy, którzy zbłądzili, go słuchali. Źli nie.
Nie było w tym żadnej magii.
Gdyby miał to robić wibracją, to wystarczyłoby, żeby tylko był na ziemi, a my byśmy nawet do dziś tego nie wiedzieli, bo nie chodziłby i nie nauczał, nie uzdrawiał. Działałby samą wibracją.
Jednak nauczał jako coś mający. Nazywali to mocą.
Można myśleć, że w mocy tej była miłość, albo że w miłości była moc.
Mniejsza o to. Za dużo słów Very Happy

Istotne było to, że nie chodził do grzeszników aby stać sie grzesznikiem jak oni. Ale chodził, aby ich przyciągnąć do tego w czym sam był.

Jeszcze raz WITAM na tym forum.
Szczególnie cieszę się, że to właśnie Ty jesteś Pierwszą zarejestrowaną osobą /założyciela nie liczę Wink/
To wręcz niezwykłe.

Dziękuję za ciepłe słowo i łączę dużo serdeczności
Jerzy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Nie 18:04, 27 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:56, 27 Kwi 2008    Temat postu:

Jerzy Karma napisał:
Witaj tutaj Ptaku
Witam Cię szczególnie - z wielu względów.
Ty może je znasz bardziej niż ja.

Dziękuję za powitanie tak serdeczne, ale względów nie znam. No może poza jednym, że służę wg Ciebie pomocą. Jeżeli w ogóle można mówić o pomocy. Może bardziej mieszam, niż pomagam? Bo przecież wyrażam tylko siebie i to, co przeleci mi czasami przez głowę. No i zmienia mi się ciągle moje widzenie świata. Ty też masz w tym udział. Very Happy

Ale cieszę się, że w jakiś sposób Cię mobilizuję, skoro potrzebujesz mobilizacji. Choć pewnie jej nie potrzebujesz, lecz wybrałeś DROGĘ, i łatwiej nie zasnąć idąc, gdy się ma z kim pogadać. Ale nie ma się wtedy ciszy, chociaż można być w CISZY.
Piszesz, że Cisza jest ponad miłością. Być może, nie wiem tego. Ale prosiłabym Cię w takim razie o napisanie, czym jest CISZA. Co daje, czemu służy? Dlaczego stawiasz ją ponad miłość? Jak osiągnąć trwałą CISZĘ?
Wg mnie ciszę można mieć nawet w największym harmiderze. Można mieć pokój w sobie, w największym zgiełku walki. Cisza nie oznacza bezruchu ani braku dźwięków. Cisza jest stanem wewnętrznym, i tam też śpiewają ptaki … Very Happy

Piszesz:
Jerzy Karma napisał:
Oboje jesteśmy ludźmi, to jest, działamy poprzez umysły i słowa, i to właśnie jest utrudnieniem, bo wyrażenie w słowach prawd o Bogu, światach i ludziach - jest skazane albo na błędy, albo na nierozumienie u innych. Bo np. piszący przez słowa rozumie jedno przez nie, a czytający rozumie co innego.
Jeśli zatem ja napiszę coś mało czytelnie, albo popełnię błąd, to proszę Cię o zwrócenie mi uwagi na to. I z góry za to dziękuję.
I oczywiście znając już mnie z moich postów wiesz, że ja tez tak będę czynił.”

Zdradzę Ci drogi Jerzy, ja nie wiem nic o Bogu, więc nie mogę wyrażać o nim prawd. Nie śmiem. Kiedyś to czyniłam i było to głupie. O światach i ludziach też niewiele mi wiadomo. Mogę jedynie opisywać moje ich postrzeganie i moje działanie w związku z tym. Oraz moje uczucia i emocje, które rodzą się z tego. Ale to mój świat. Innych mogę się jedynie domyślać obserwując własny. I rozwijając empatię.

Jerzy Karma napisał:
Ja - bo idąc po DRODZE idę jako jakieś ja - potrzebuję takich ludzi - pomocników.
Samemu jest trudniej osiągnąć CEL.

A dokąd zmierzasz Jerzy i jaki CEL masz na uwadze? Nie mi odpowiadaj, ja domyślam się. Czy Ci potrafię służyć pomocą? Nie wiem. Bardziej Ty mi służysz, choć zostałeś na Cheopsie „wyklęty” przez Egzorcystę za tę służbę. Ja Cię zaś błogosławię i życzę oświecenia na tej, czy też innej drodze. Smile

Piszesz też:
Jerzy Karma napisał:
Zgadzam się, że ludzie potrzebują miłości.
Ba!
Potrzebują jej szczególnie ci, którzy nie cierpią miłości...


I stawiasz pytanie:
Jerzy Karma napisał:
Kto z ludzi jest cierpliwy, dobrotliwy, nie zazdrości, nie jest chełpliwy, nie nadyma się, nie postępuje nieprzystojnie, nie szuka swego, nie unosi się, nie myśli nic złego, wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi?
Czy jest ktoś pośród ludzi, kto spełnia te wszystkie rzeczy?
A w powyższych słowach jest opis miłości.
Kto z ludzi tak miłuje?

Wierzę, że są ludzie tak miłujący. Może niezbyt wielu takich jest, ale świecą przykładem. A słowa o miłości? To też jakiś kierunkowskaz. Chociaż dojść do niej trzeba samemu. Nawet do tej niedoskonałej, która często rodzi ból.

Wczoraj, widząc dramatyczny opis jednego z użytkowników na gg, jakiś impuls nakazał mi odezwać się do niego, choć wcześniej wiele „złego” spotkało mnie z jego strony. I przegadaliśmy ponad 2 godziny. Osoba, o której piszę wpadła we własne sidła. Gigantycznym kłamstwem, tworząc w sieci fikcyjną postać jako siebie, próbowała zrekompensować to, czego w życiu zabrakło. A zabrakło przede wszystkim miłości. Kochając niedoskonale, bo inaczej nie potrafił, został po raz kolejny odrzucony i zraniony. Depresja dopełniła dzieła. Dziwił się bardzo, ten młody człowiek, że chcę z nim rozmawiać, gdy wyjawił mi swoje, powtarzane i rozwijane przez lata kłamstwo. Czuł wielkie obrzydzenie do siebie. A jednocześnie pragnął zrozumienia i akceptacji. Mam nadzieję, że potrafi wyjść na prostą drogę, bo czułam w nim jakąś szlachetność, mimo zbłądzenia. I któż z nas nie błądzi?

Przebaczanie i kochanie bez względu na to, jakim ktoś przejawia się w danej „chwili” jest najlepszym lekarstwem na poranione dusze. One łakną miłości, bez niej karleją. I nawet zwykłe słowa otuchy, nie potępienia, zwykłe rady, mogą być niezwykle pomocne. Czasami ratujące życie.

Pytasz,
Jerzy Karma napisał:
... cóż pomoże pisanie o miłości?
Możemy powiedzieć, że nasza miłość jest niedoskonała i że nawet taka niedoskonała, też jest pożyteczna.
I z pewnością nieraz tak jest.

Ale jest jeszcze inne pytanie - kogo jesteśmy w stanie kochać taką doskonałą miłością?

Myślę, że jeżeli osiągniemy miłość doskonałą, to nie potrafimy już kochać niedoskonale. I tą doskonałą miłością obdarzymy wszystkich, nawet tych niedoskonałych. Sądzę, że tak kocha Bóg. I pewnie nie tylko ON. A czy my kochamy tak Boga? Ale to na inny temat.

Piszesz o Jezusie:
Jerzy Karma napisał:
Istotne było to, że nie chodził do grzeszników aby stać sie grzesznikiem jak oni. Ale chodził, aby ich przyciągnąć do tego w czym sam był.

A my „grzeszni”, do kogo chodzimy? Kto nas przyciąga? I kogo my przyciągamy?

Póki co, założyciel tego forum /który sam siebie nie liczy/ przyciągnął ptaka, by sobie pofruwał w przestrzeni czystej.
I dzięki mu za to. Very Happy
Czekam na następnych tu wstępujących, aby raźniej było.


Pozdrawiam serdecznie Wszystkich wędrujących, a szczególnie Administratora. Smile
Ptak


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Igmana (ptak) dnia Nie 22:03, 27 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:38, 28 Kwi 2008    Temat postu:

Spotykam u Ciebie mądrość.
To bardzo miłe spotkanie.
Ono daje ciszę.

Tak, bo cisza płynie z mądrości.
Bowiem mądrość zawiera prawdziwą miłość.
Miłość prawdziwa zaś zawsze chodzi z mądrością.
Dlatego cisza pojawia się w ich obu.

Czyż Jezus nie mówił: "Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię."? Mat. 5:5 (BW)
Cisza jest ponad miłością, bo w ciszy jest miłość - cicha miłość, taka, która nie zazdrości.
Oczywiście można ją nazwać miłością prawdziwą lub doskonałą, albo... taką jak ja nazwał ów kapłan o którym pisałem post wyżej, gdy przeczytał słowa Pawła opisujące, czym jest miłość.
Zatem słowa, słowa... ale czasem celowo używam innych słów. Pozwalają one bowiem na tę samą rzecz spojrzeć szerzej. Choć początkowo moze się wydawać, że czemuś zaprzeczają, albo że to negują.

Pytasz czym jest cisza. Ale przecież słusznie napisałaś o niej, że może być w największym harmiderze i że jest stanem wewnętrznym. Słusznie, bo te opisy są drogowskazami do ciszy, choć jej nie ograniczają swoim opisem. Bo i prawdę napisze ktoś pisząc, że cisza emanuje też na zewnątrz - stając się stanem już zewnętrznym.
Wiem, że to wiesz.
Nie sposób jednak zawsze napisac o wszystkim.

Jesli chodzi o Boga, to Twoje słowa: "Nie wiem nic o Bogu" - powinny być sztandarem każdego wierzącego.
Bo nawet jeśli wiele o Bogu mówimy, to nigdy nie zdołamy powiedzieć o Nim całosci. I zawsze powiemy mniej, niż to - co jest do powiedzenia. A co z tym - co nie jest do powiedzenia?
Zatem to - co mówimy - jest niczym w porównaniu z tym, kim jest Bóg.
I zawsze najbliższe prawdy jest stwierdzenie, że "nic nie wiemy o Bogu".
Co jednak nie znaczy, że zupełnie nic.
I znowu słowa...ale tu chodzi nie o słowa, ale o nasz stan umysłu.

Kto jest w ciszy z Bogiem, czy potrzebuje coś mówić o Bogu?
W ciszy nie mówi się. W niej się JEST.

Słusznie napisałaś, że każdy widzi jakiś świat, który moze być tylko jego światem.
Dlatego jeśli ten "nasz świat" został już opisany przez innych przed nami, to możemy ufać, iż nie jest on taki zupełnie nasz. Smile

Zapytałaś mnie o CEl?
Wiem, że słusznie sie GO domyślasz.
Jednak coś napomknę o NIM.
Tym celem są komórki mojego ciała.

Dziękuję Ci za Twoje błogosławieństwo. Jest ono dla mnie bardzo ważne, bo dając je byłaś w OKREŚLONYM MIEJSCU. I jest też błogosławieństwem człowieka. Odczułem je i przyjąłem. Więcej nie piszę, bo słowa mają zbyt wiele znaczeń.

Wierzysz, że są ludzie tacy jak w opisie Pawła dotyczącym miłości.
Dobrze, że wierzysz, bo w to trzeba wierzyć.
Ale czy my takich spotkaliśmy?
Ale i to nie jest dla nas az takie ważne...
Dla nas jest ważniejsze: Czy my tacy jesteśmy?
Nas powinien interesować nasz rozwój. Najbardziej nasz. Bo nikt inny za nas się nie urodził. I nikt za nas nie zrobi tego, byśmy byli doskonali.

Ja taki nie jestem. Nie spotkałem takich też ludzi. Nie spotkał ich nawet ten kapłan. Nie spotkał ich nawet wśród świętych. Dlatego powiedział: To nie jest opis miłości ludzkiej!
To jest opis miłości BOGA.

Ty jednak stwierdziłaś, iż wierzysz. I dobrze.
Ja też wierzę, iż możliwe jest spełnienie słów Jezusa:
"Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest." Mat. 5:48 (BW)

I masz rację, że teraz jest to dla nas drogowskaz. By zaś cel osiągnąć należy do niego najpierw zmierzać.
Wszyscy ludzie - możemy sobie w tym pomagać, ale każdy musi zrobić to osobiście..

To co napisałaś o człowieku z gg i o nieprzekreślaniu nikogo znajdujemy też w słowach Chrystusa:
"A Ja wam powiadam, że każdy... kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny." Mat. 5:22 (BW)
Znaczą one bowiem, że o ile każdy z nas popełnia błędy, czy nawet nieraz głupio postępuje, to nikt nie jest głupcem. I nikogo za głupca nie możemy uważać, a jeśli juz, to jedynie samego siebie. Wink
Nie potępiajmy zatem ludzi, a jedynie ich złe uczynki.
Czego zresztą mogę uczyć się od Ciebie.
Lubię uczyć się od ludzi, tego, co jest dobre.
Pisałem jaka jest miłość ludzka, czy raczej jaka nie jest.
Ty napisałaś jaka może być. I to, co napisałaś, jest bardzo cenne. Dlatego warto to zacytować:

ptak napisał:

Myślę, że jeżeli osiągniemy miłość doskonałą, to nie potrafimy już kochać niedoskonale. I tą doskonałą miłością obdarzymy wszystkich, nawet tych niedoskonałych. Sądzę, że tak kocha Bóg. I pewnie nie tylko ON.


To jest dobra myśl.Dobrze jest jednak wiedzieć, że ta doskonała miłość nie jest miłością głupią. Ona jest mądra.
Nie osiągniemy jednak miłości doskonałej bez osobistego rozwoju, bez pracy nad tym i pracy nad sobą, nad swoimi niedoskonałościami. By zaś pracować nad nim, należy je w sobie dostrzegać. A ile każdy z nas zna w sobie wad? Ile nieprawidłowych zachowań?
Zwykle akceptując siebie akceptujemy też własne nieprawidłowości. To poprawia nam nasze puste /tu prózne/ samopoczucie.

Bardzo cieszę się, że to Ty właśnie jesteś teraz na tym forum poświęconym Bogu.
Mi to wystarcza.
Zawsze wiedziałem, że nawet jeden człowiek jest wart tego wszystkiego.
I szczególnie w okresie "wrzucania" książek na forum większa ilość obecnych osób nie jest konieczna.
Bo dzięki temu skończę to szybciej.
Chyba, że ktoś chce napisać coś dobrego co bedzie budować innych i przyśpieszać ich i mój wzrost.
Wtedy serdecznie zapraszam takie osoby.

A Bóg jest i to forum o Nim świadczyć ma za zadanie.
I nie piszę tego z powodu wiary w istnienie Boga, bo nigdy nie wierzyłem w żadne informacje - oprócz jednej - w którą wierzy każdy.. Bóg zaś jest - bez względu na wierzących w Jego istnienie i bez względu na wierzących w Jego nieistnienie.

Łączę wiele serdeczności
Jerzy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:23, 22 Cze 2008    Temat postu: Czy mozna zabić miłość prawdziwą?

Nie wiem, czy w dobrym miejscu to zamieszczam, ale mniejsza o to.
Najwyżej przeniesiesz. Very Happy
,,,,,,,,,,,,,,,,,


Jerzy, napisałeś w innym miejscu Very Happy że „Umysł jest zabójcą miłości – każdej”.
Zastanówmy się, prawda to czy fałsz?
Może zależy to od zawartości umysłu i od tego, czym aktualnie umysł się posługuje?
Czyżby umysł miał moce działające tylko jednokierunkowo? Niszcząco?
Jeżeli wszystko jest energią, to określone myśli generowane przez umysł zarówno mogą wpływać niszcząco jak i wzmacniająco na uczucie.
Mogę przecież umysłem także pielęgnować miłość.
A rozmowy? Czym one są i za pomocą czego się przejawiają? Czy to nie nasze umysły wytyczają im ścieżki? Czy możliwa byłaby w ogóle rozmowa bez umysłu? Chodzi o rozmowę za pomocą słów. Bo są także rozmowy bezpośrednie istota – istota.
Słowa, to określona energia. Piękne słowa, wysoka energia współgrająca z miłością. Więc wzmacnia ją, a przynajmniej nie zaburza.

Ale są i inne słowa. I tu masz rację. Umysł, korzystając z nich staje się niszczycielem, zabójcą.
Przed słowami są myśli. Skąd one? Dlaczego takie, a nie inne? Co je przyciąga w danej chwili? Czyż nie skierowanie uwagi umysłu na jakiś fragment naszego usytuowania w rzeczywistości, społeczeństwie? Czyż nie rozważamy naszego funkcjonowania w społeczeństwie, a nawet we Wszechświecie pod kątem skutków?
Korzystamy przy tym ze zgromadzonej w polach wiedzy. Próbujemy siebie osądzać, by iść w określonym kierunku i osiągnąć zamierzony cel.

Stąd jednostkowa moralność. Czy ona zabija, czy wzmacnia?
Zależy, jaka jest. . Jeżeli żyje się na co dzień empatią, uczciwością, współczuciem, prowadzi to do rozwijania miłości.
Trudno jest nie zauważyć wpływu umysłu na sferę uczuciowości człowieka.
Dlatego tak ważna jest samoobserwacja i droga. Droga, to wybory, marsz po niej, to świadome korzystanie z narzędzi, w tym umysłu.

Zawsze jest jakaś przestrzeń. Niektórzy nawet twierdzą, że to umysł jest przestrzenią. W niej przejawiają się nasze projekcje, tzn. projekcje umysłu.
W przestrzeni tej jest także miejsce na boginię, bogina. Jest miejsce na miłość, czystą i świętą.
Czy można ją zabić? Nie sądzę. Można jedynie chwilowo zwiedzać inne rejony przestrzeni. I zawsze można wrócić w dowolne miejsce, do bogini, bogina. W każdej chwili. Można też zwiedzać w zjednoczeniu.

Osobowość na Ziemi też coś tam przejawia, wg praw ziemskich. I dzieje się w przestrzeni ziemskiej wg wyborów ego, psychiki, osobowości. Ale, czy to MY prawdziwi? To jedynie jeden z naszych przejawów. Czy może zaszkodzić to przestrzeniom wyższym? Miłości tam usytuowanej?
Czy prawdziwe, zatem jest twierdzenie, że umysł jest zabójcą każdej miłości?

Miłości ziemskiej – tak. Można zniszczyć lub zgubić uczucie do kobiety, mężczyzny.
Ale, czy można zniszczyć uczucie do bogini, bogina? Gdy Ci są poza jurysdykcją ego?
Nie sądzę. Najwyżej ego straci na poznaniu czegoś pięknego i czystego. Gdy zechce siebie ograniczać. Ale przecież ono wie swoje.
Czy potrafi zatem dotknąć miłości prawdziwej? I zostać uzdrowione?

Pozdrowienia dla ega mojego, Twojego i wszystkich czytających.. Very Happy

Ptak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:49, 29 Cze 2008    Temat postu: Czuwanie nad stanem

Miejsce jest dobre, gdyż choć pisałaś o miłości, to swój post umieściłaś w głównym temacie, którego tytuł brzmi: Jak żyć dobrze i mądrze.
Wygląda na to, że zrobiłaś to nieświadomie, jednak zupełnie odpowiednio.

Zwrot mój bowiem bardziej odnosił się do życia ludzkiego, niż do samej miłości.
Nasze życie pozostaje w ścisłym związku z naszym umysłem, nie tylko w sensie aktualnego działania wolnej woli, lecz także wszelkich uwarunkowań umysłowych, jak i karmy z nich wynikającej. Wolna wola zaś jako twórczy czynnik jest tym elementem,
którym umysł może zmieniać sam siebie. Jednak umysł jest ogromem nad którym pracować ma dłuto wolnej woli. Choć czasem niektórzy myślą, że przejawy uwarunkowań umysłu są wolną wolą.
Zastany umysł - zastany przez naszą aktualną świadomość, bo w rzeczywistości nasza własna przeszłość jest twórcą owego zastanego - jest tym, co miałem na myśli pisząc: Umysł jest zabójcą miłości – każdej.

Ty wiesz, że pisałem to do określonej sytuacji i określonego kontekstu. Chodziło o każdą miłość opartą wyłącznie na odniesieniu do drugiego człowieka.
Doskonale bowiem zdajesz sobie sprawę, że nie mogło chodzić o każdą miłość w sensie ogólnym, czy absolutnym.
Zdajesz sobie sprawę, że nie chodziło o czysty przejaw miłości.
Taka miłość jest bowiem niezalezna od ludzi - jak więc ktoś z ludzi mógłby ją zabić?
Człowiek może jedynie doświadczać tej miłości lub jej nie doświadczać.

Niedoświadczanie wypływać zaś może z dwóch rzeczy.
Niedoświadczania z powodu umysłu.
Niedoświadczania z powodu doświadczania ludzkiej miłości - także z powodu umysłu. Wtedy osoba taka mniema, iż doświadcza miłości, choć w rzeczywistości nie jest to prawdziwa miłość, a jedynie jej nieudolna próba przejawienia, której towarzyszy pragnieniowość, czyli ego. W prawdziwej miłości nie ma ego.
Czy moze być osoba bez ego? Może. Ego rozpływa się w miłości jak i w mądrości.
Osoba zaś może być bezosobowa.

Ego, osobowość, indywidualność, bardzo łatwo mogą zabić każdą miłość ludzką opartą na pragnieniach. Taką, której podstawą ma być nie sama miłość, ale drugi obiekt. Już samo odróżnianie obiektu jest odłączaniem, czyli początkiem utraty miłości. A jeśli ją tracisz, to nie znaczy że miłość ginie. Miłość jest niezależna od ludzi. Tak jak słońce. My możemy utracić
słońce albo miłość, choć one nadal będą.
__________________________

Kto dotknie prawdziwej miłości, ten doświadczy, że nie ma nikogo, kto mógłby coś dodać do miłości!
Miłość już JEST.
Doskonała, stała i niezmienna.

Jedynie to, co człowiek tworzy w oparciu o swoją pragnieniowość, i co nazywa miłością, a co jest jedynie ludzką miłością, może być osłabiane lub - jak zauważyłaś - wzmacniane.
Jak napisałaś: "myśli generowane przez umysł zarówno mogą wpływać niszcząco jak i wzmacniająco na uczucie"
Słusznie to nazwałaś uczuciem, a uczucia są zmienne.

Jeśli jednak ktoś wejdzie w stan prawdziwej miłości, wtedy kieruje ją na wszystko.
Początkowo ego blokuje nas przed takim objawieniem miłości. Nie potrafi w niej trwać, a jeśli już, to początkowo wobec jednej
wybranej osoby
, co w sobie jest niebezpieczeństwem pojawienia sie pragnieniowości - czyli co powoduje niezauważalne odłączenie od stanu miłości absolutnej i zastąpienie go miłością tworzoną przez umysł i jego pragnieniowość.
W świetle tego bardziej czytelne stają się słowa:
"Lecz ci, którzy zostają uznani za godnych dostąpienia tamtego świata i zmartwychwstania, ani się nie żenią, ani za mąż nie wychodzą." (Łuk. 20:35, BW)
Dlatego słusznie dalej napisałaś:
"Mogę przecież umysłem także pielęgnować miłość."
Choć miałaś na myśli pielęgnowanie ludzkiej miłości, to podobnie istotne jest pielęgnowanie trwania w stanie miłości Boga.
Jezus mówił tu o czuwaniu. Stan ten bowiem należy utrzymywać będąc na ziemi, gdyz ziemskie stany za wszelką cenę usiłują bezustannie przejąć nasze umysły.

Czuwajmy zatem wznosząc się ponad uczucia ludzkie, które w umyśle czyhają.

Czy jednak będąc w stanie czuwania i miłości można ja okazywać każdemu?
Bo jeśli ktoś nie chce jej, albo nawet jest wrogi jej przekazowi - manifestacji wobec niego - czy będziesz przekazywać miłość na siłę? Miłość nic nie wchodzi na siłę. Bo jest miłością.
A czy ci, którzy nie chcą, czyż nie sami zabijają przed sobą przejawu miłości? Jak mogą jej wtedy doświadczyć? Czyż nie jest tak, że zabijają sami wobec siebie miłość? Nie zabiją oczywiście źródła miłości, lecz zabijają jej osobiste doświadczanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Wybrane i przeniesione Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island