Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
3 Odbiór Sny

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Świadomość. Umysł.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:20, 08 Lis 2009    Temat postu: 3 Odbiór Sny

Świadomość to odbiór. Sny

Świadomość to odbiór i możliwość różnych reakcji – im większa ich różnorodność i większy odbiór tych różnorodności, oraz im większe odniesienie do odbioru sytuacji zewnętrznej z odbiorem najwłaściwszego lub wielu właściwych rozwiązań (wyboru reakcji) dla danego czasu i danej przestrzeni, jak i najwłaściwszego okresu czasu i najwłaściwszego obszaru przestrzeni – tym większy rozwój świadomości.


Świadomość sama w sobie, w swoim przejawie i działaniu, jest reakcją /gdyby nie było reakcji nie wiedzielibyśmy nic o istnieniu potencjału świadomości – zatem potencjał posiada naturę reakcji i potrzebuje warunków do jej przejawienia, a jeśli sam je stwarza to tym bardziej jest reakcją na własną naturę/. Reaguje na to, z czym ma kontakt i przez co przepływa. Przepływając przez osobowość reaguje na nią. Dlatego dalsza jej reakcja na świat zewnętrzny pozostaje w związku z tą reakcją na osobowość. Bowiem ostateczna reakcja jest sumą reakcji na osobowość i na świat.
Jeśli porównamy świadomość do skupionego światła, to jego centrum będzie posiadało swoje obrzeża. Zaś w naszej uwadze znajdzie się tylko to centrum będące wypadkową wszelkich aktualnych reakcji całej świadomości. My zaś za świadomość będziemy postrzegać jedynie tą naszą uwagę.


Każda tożsamość, indywidualność i ciągłość bytu każdej jednostki jest iluzoryczna. Tożsamość wynika z odniesienia do ciała i jego potrzeb, także z odniesienia do uczuć i emocji, myśli i pamięci – które gdy giną lub się zmieniają, to pozostaje ciało, także przemijające.
Indywidualność wynika z niepowtarzalności zbioru jako całości, zbioru cech /przemijalnych/, jakim to zbiorem jest człowiek.
Ciągłość bytu jednostki jest niemożliwa. Taka ciągłość musiałaby wiązać się z oderwaniem jednostki od wszystkiego zewnętrznego, czyli ze śmiercią. Zaś związek jednostki z resztą przekształca ją, czyli powoduje ciągłe umieranie.jakiejś jej części i rodzenia się innej – nowej. Tak, że po pewnym czasie będzie to całkiem inna indywidualność.
Żyjemy zatem wśród wiecznych przepływów cech, których zbiory (np. ludzie) są chwilowe /w sensie wieczności/ jako niepowtarzalne tożsamości.
Owa chwilowa tożsamość istnieje dzięki różno-magnetycznej pamięci. Pamięć zaś, jak i magnetyzm z czasem podlegają zmianom, aż do zaniku „pierwotnych” cech, w miejsce których pojawiają się inne. Wtedy ginie indywidualność!
Tożsamość istnieje jako czyste (bezechowe) pole, które potrafi przyjmować cechy i tworzyć „fałszywe ego” – fałszywą tożsamość.
Prawdziwa tożsamość jest bezechowa. Czy wtedy jednak należy mówić o jakiejś tożsamości? Tak, bo jest nią czysta zdolność przyjmowania cech.
/Ową czystą tożsamość możemy uznać za ducha. Zaś powstający rdzeń zbióru cech za duszę. Rdzeń w zbiorze choć także powstaje z cech jest tym głównym elementem w zbiorze, który najsilniej determinuje kolejne powstające w nim cechy.
Duch, czyli czysta tożsamość nabywająca cechy, na wskutek nabywania cech stawała się duchem dobrym lub złym w sensie zbioru jakim się „stawała”. Dlatego mówi się o duchach dobrych lub złych. W rzeczywistości duch w samej swej istocie jest bezosobowy, a jedynie dusza jako rdzeń zbioru cech może stawać się dobra lub zła./
Dlatego wszystkie prawdziwe tożsamości są sobie równe i są identyczne. Przyjęły tylko chwilowo inne wibracje magnetyczne i dlatego wydają się różnić czymś.
W sumie wszystko, co jest nawet „sprzeczne” wokół nas należy do transzzbioru (zbioru wszelkości) cech z którego wszyscy czerpiemy.
Jeśli więc ktoś wydaje się nam inny, to przyjął on tylko inne wibracje z transzzbioru, a owo przyjmowanie jest nie w pełni zależne od niego i od nas. Wynika bowiem z czasu, miejsca i Ruchu /dla ułatwienia: Boga/.

Świadomość to zetknięcie przeszłości i teraźniejszości: zetknięcie określonego wycinka przeszłości (wycinka z przeszłości czasu tego świata, który to wycinek jest przeszłością jednostki), będącego ciągiem, z określonym miejscem i teraźniejszością. To byt, który postrzega teraźniejszość, zapamiętuje ją jako przeszłość, a w oparciu o to, że teraźniejszość stała się przeszłością, zaś sama teraźniejszość przyszła z „niebytu” – choć jako produkt przeszłości – ów niebyt jest postrzegany przez byt jako to, co stanie się kiedyś teraźniejszością, a co teraz jest przyszłością. W ten sposób już staje się bytem, choć w niematerialnej formie. I takie byty wraz z przeszłością tworzą byty materialne.
W świecie czasu przyszłość jest w pełni produktem przeszłości i teraźniejszości. Człowiek jednak nie jest w stanie przewidzieć całej przyszłości. Jest ona przecież także produktem samego postrzegania tego, co niematerialne, a co jest jedynie w samym umyśle, a czego jest tak wiele, jak wiele jest dusz tworzących ów specyficzny byt niebędący jeszcze bytem materialnym. Przyszłość jest także produktem takich bytów. Dlatego często nawet wizjonerzy i jasnowidzowie mogą „mylić się” w prognozowaniu przyszłości. Szczególnie dalszej przyszłości – do zaistnienia której wystąpi większa złożoność oddziałujących czynników, do tego czynników powstających w samych duszach. Czynników będących bytami bardziej duchowymi, niż materialnymi.
Dlatego jasnowidz, czy prorok, w zasadzie może nie mylić się. Może opowiadać o tej przyszłości, jaka jest już wypisana bytami materialnie zaistniałymi. Dusze także podlegają tym wpływom, dlatego trudno im uciec od tej przyszłości. Jednak skoro dusze mogą tworzyć własne byty wewnętrzne – mentalno emocjonalne – które wywierają wpływ na „wszelki” byt, to w ten sposób dusze mogą wpływać na „krystalizującą” się przyszłość postrzeganą przez jasnowidza i mogą ją zmienić.
Pełna świadomość jest świadomością ogarniającą całą teraźniejszość i znającą całą przeszłość, widząca wszelkie zjawiska tam zachodzące, oraz widząca przyszłość jaka z nich wyniknie: przyszłość bliższą i przyszłość dalszą będącą już wynikiem tej bliższej. Jest tam też zdolność widzenia wolnych decyzji, jakie zapadną w przyszłości, gdyż są one wynikiem bodźców postrzeganych przez pełną świadomość. /O ludziach potrafiących widzieć więcej, niż inni, którzy nawet potrafią przewidzieć niektóre decyzje innych osób, mówi się, iż są mądrzy – ludzie ci mają większą świadomość./
Ten, kto nie zna całej przeszłości, całej teraźniejszości i całej przyszłości, nie posiada pełnej świadomości! /Pełną świadomość posiada Bóg. Mędrcy o Bogu uczyli, iż wie o wszystkim, o tym, co było, co jest i co będzie./
Człowiek posiada tylko drobny przejaw świadomości.
Zmysły za pomocą których człowiek postrzega i rejestruje teraźniejszość nie są w stanie dać mu pełnego odbioru wszystkiego w teraźniejszości. Pamięć nie jest w stanie wszystkiego, co jest w zasięgu zmysłów, zarejestrować, zaś z zarejestrowanego większa część ginie w różny sposób. Co nawet wynika z samej natury obecnej ludzkiej świadomości.
Człowiek utożsamiający się z ciałem fizycznym i mający koncentrację swej świadomości w sferze zmysłowej jest w zasadzie nieświadomy i można powiedzieć, że jego pełniejsza świadomość śpi lub jest jakby umarła i musi zmartwychwstać. /Umarli dla żywych ludzi nie istnieją, choć istnieją. Żywi nie mają do nich dostępu, ani nie mają kontaktu z nimi. Jeśli zaś ten kontakt rzadko się przejawi, to tak samo rzadko przejawia się kontakt świadomości ze sferą działającą poza świadomością./
Jak tego dokonać?
Wiadomo przecież, że zmysły i cielesność nie są w stanie ogarnąć wszystkiego. Jednak percepcja niefizyczna, percepcja energetyczna, jest w stanie ogarnąć wszystko – przed nią nic się nie ukryje. /Nic - w granicach obecnego zasięgu ludzkiego pojmowania. Przyjmując koncepcję, iż wszystko jest jakąś energią. I nie każda percepcja energetyczna ogarnia wszystko. to, co ogarniają inne energetyczne percepcje./
Zatem człowiek swój potencjał świadomości powinien przenieść z wymiaru fizycznego w wymiar energetyczny.
Czy można jednak przenieść się w wymiar energetyczny nie porzucając wymiaru fizycznego? Oczywiście, że nie można. Niektórzy jednak błędnie to rozumieli, bo wydawało im się, że fizyczne porzucenie ciała fizycznego przeniesie ich w pełną świadomość. Gdyby tak było, to śmierć by przenosiła każdego w pełną świadomość i świat nie potrzebowałby żadnej religii.
Religie jednak zwracają uwagę człowieka na to, aby w sposób energetyczny („psychiczny”) uwolnił się od swojego ciała fizycznego na którym opiera się istnienie jego fałszywego ego, oraz jego niewiedza i nieświadomość.
Jak długo zajmujemy się sobą, swoim ciałem fizycznym i tym, co jemu służy, źle, czy „dobrze”, tak długo istnieć będzie fałszywe ego przybierające coraz to nowe ciała fizyczne. Każdemu jednak fizycznemu ciału towarzyszy mniejsze lub większe ograniczenie.
Dopiero energetyczne uwolnienie od fałszywego ego pozwoli na przejście bytu w wymiar energetyczny i na pełniejszą percepcję, oraz pełniejszą wiedzę i pełniejszą świadomość. /Energia jednak też z natury jest dualna i jako taka nie zapewni dostępu do pełnej percepcji./

Jeśli świadomość jest produktem czasu, to czy może istnieć poza czasem? Byłaby to właśnie pełna świadomość!
Czas więc tworzy świadomość, czy ogranicza pełną świadomość?
Ani jej nie tworzy, ani ogranicza. Jest tylko podłożem powstania („oderwania”) cząstkowych świadomości od pełnej. Owo oderwanie istnieje tylko z punktu widzenia tych cząstkowych świadomości.
____________________________________________


Jak śpię – to jestem świadomy tego, co mi się śni, We śnie nie pamiętam jawy – nie jestem jej świadom. Nie zachowuję kontinuum ciągłości zdarzeń. Sny są zupełnie odrębnymi ciągami nie mającymi liniowych związków z ciągami zdarzeń z jawy. Jedyne związki ich z jawą polegają na tym samym odbierającym, na tej samej świadomości odbierającej, lecz innej świadomości pamięciowej, oraz na związkach nieliniowych, lecz związkach co do przedmiotów z jawy – bowiem obrazy ze snu korzystają z obrazów - przedmiotów, z jawy. Mimo, że trudno w snach odnaleźć związki liniowe z jawą, albo zjawiają się one rzadko, lub zależą od indywidualnego rodzaju śnienia, to sny bardzo często ukazują związki przestrzenne z jawą – nie są one jednak ogarniane przez zwykłą świadomość. Dlatego mało kto potrafi właściwie objaśnić właściwe znaczenie snu dla jawy i nazywa się to darem. Owe przestrzenne związki są różnego rodzaju i niektóre z nich wykraczając poza czas ukazują przyszłe wydarzenia. Wskazuje to na jakiś szczególny związek świadomości śnienia i zdarzające się jego przejawienia z pełną świadomością. Inna jednak świadomość ogląda sen, czy uczestniczy w nim, a inna go kreuje. I to owa kreująca świadomość ma związek z pełną świadomością. Jednak nie każda go ma! Nie jedna świadomość kreuje bowiem ludzkie sny.
Świadomość obserwująca sama może przejąć kontrolę nad kreacją snów. Wówczas ma nad nimi pełną kontrolę. Sny jednak wtedy zostają odcięte od świadomości przestrzennej i stają się podobnie liniowe jak jawa. Dlatego tak zwane świadome śnienie nie do końca jest tak pożyteczne jak to się może początkowo wydawać. Jest z pewnością miłą zabawą. Odcina jednak sny od związku z wyższymi świadomościami.
Na jawie często nie jestem świadomy snów.
Świadomość jednego snu nie jest świadoma nie tylko jawy, ale nie jest świadoma innych snów. Jawa i sen są jakby odrębnymi świadomościami. Każdy sen ma jakby odrębną własną świadomość. Do świadomości jawy jednak wracamy zawsze w czasie ludzkiego życia jako określonego liniowego kontinuum. Owe kontinuum właśnie tworzy to życie. Osobiście jednak parę razy wracałem do tego samego snu i doświadczałem jego kontinuum. Nawet wychodząc z niego nie tylko do jawy, ale i do innego snu.
Możemy tu mówić o świadomości mającej związek z pamięcią i o tym, że jawa jak i poszczególne sny mają takie świadomości odrębne.
Istnieje jednak zupełnie inna świadomość. Ta, która odbiera jawę jak i każdy odrębny sen. Ona też może przenosić pamięć pomiędzy świadomościami pamięciowymi.
O ile inny zapis pamięci z jawy, a pamięci ze snu, można wytłumaczyć koncepcją innej częstotliwości, to czy tak samo tą koncepcją wyjaśnimy inną pamięć każdego snu oraz wynikającą z niego ich odrębność?
Każdy człowiek ma tak wiele odrębnych snów – mimo, że śni je on sam!
Wiele też jest odrębnych jednostek ludzkich – czy są śnione przez jedną istotę?
Nie chcę tu nic sugerować. Pragnę jedynie pobudzić intuicję czytającego lub słuchającego. I bardziej otworzyć jego umysł, niż poddawać jakąkolwiek myśl, czy rozwiązanie. Rozwiązania są jedynie jak szczeble drabiny – stań na nie i idź dalej zostawiając je za sobą. Uznasz szczebel za prawdę, to staniesz w miejscu. Zatrzymasz swój rozwój. Jednak na szczeblach należy się opierać – kto je lekceważy, ten spada.

W stanie jawy też mamy sny. Są one jednak daleko poza świadomością obserwującą.
Ludzka świadomość obserwująca jest powiązana za życia z fizycznym mózgiem. Na nim w jakiś sposób opiera się. Dlatego mózg, aby mieć dostęp do określonego stanu musi odpowiednio się dostrajać. Takie przestrojenie mózgu jest przejściem w inny rodzaj świadomej percepcji.
Gdy zatem jesteśmy w odbiorze jawy nie odbieramy tego, że śnimy – bo jest to poza naszym mózgiem. Gdy mózg przestroi się do śnienia, wtedy odbiera sny, lecz nie odbiera już jawy.
Istnieją jednak przypadki, gdy mózg z różnych przyczyn może reagować na odmienne poziomy wibracyjne. Np. pewne zróżnicowanie tego odbioru powoduje, że mózg odbiera sny na równi z jawą, i nie dokonuje odróżnienia pomiędzy nimi. Ludzie w takim stanie zachowują się nieliniowo względem jawy, co przez ludzi liniowych w jawie jest widziane jako nienormalne, jako chore.
Są jednak osoby, które na wskutek poszerzenia i naturalnego rozwoju świadomości, mogą odbierać jednocześnie, bardziej lub niezwykle delikatnie, odmienne stany. Jedni będą widzieć już swoje sny przed zaśnięciem, zatem będąc jeszcze w stanie jawy. Inni dostrzegą ich subtelny cień w czasie czynności dnia. Jeszcze inni doświadczą wizji przyszłych wydarzeń będąc w pełnej świadomości jawy. Jednak ci wszyscy ludzie z łatwością i naturalnie oddzielają te stany i one u nich nie zlewają się w jeden nawet, jeśli pomiędzy nimi dostrzegają jakieś związki.
Na jawie też mam sny – coś we mnie śni jakby poza świadomością jawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:29, 08 Lis 2009    Temat postu: Sny masz częściej niż mniemasz

Także na jawie, zdarzyło mi się dotrzeć świadomością do sfer śnienia. Były to momenty, gdy pojawiały się sny. Nawet kilka odrębnych w tym samym czasie. Ale to nie powinno dziwić tych, którzy postrzegają czas jako jedne TERAZ, bo wg tej koncepcji w TERAZ są już wszystkie nasze sny. Smile
Zaś nie uwzględniając tej koncepcji można postawić tezę, iż w naszym umyśle ciągle odbywają się sny. Poza świadomością. Zaś śnią poszczególne obszary mózgu.

Śnię zatem także sny, których nie uświadamiam teraz. One jednak są. Gdy świadomość odchodzi od koncentracji na świecie zmysłów, czyli gdy człowiek zasypia, wówczas świadomość wchodzi w któryś ze snów umysłu. Możliwe jest jednak wchodzenie w któryś ze snów będąc nawet w przytomności zmysłowej. Może to się najszybciej zdarzyć przed zasypianiem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Śro 7:44, 08 Wrz 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agemen




Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:23, 27 Gru 2010    Temat postu:

Cytat:

...można to potwierdzić poprzez introspekcję jak również poddając analizie wiele opublikowanych relacji - "że w godzinach naszego czuwania trwa ciągły sen, a niekiedy udaje nam się dostrzec mały jego fragment... Wskazuje to, że możemy żyć w dwóch światach naraz i czasami rzeczywiście tak robimy

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 9:34, 27 Gru 2010    Temat postu: Super-sny

JJW111000662

A co to są owe światy, w których możemy żyć naraz – w jednych będąc tą świadomością, a w innych nie?
Np. ten świat definiuję jako Twój i jako mój, bo mogę widzieć Ciebie, a Ty widzieć to samo jabłko, co ja Smile
Jednak jeśli widziane jabłko jest snem, Ty jesteś snem – to i Twoje potwierdzenie istnienia jabłka należy do snu.

Powiedzmy, że istnieją super-sny, jak np. to, co Ty postrzegasz jako ten świat.
Czym się różni super-sen od snu?
Tym, że wracasz do niego i masz w nim silniejsze relacje /silniejsze wibracje/ z śnionymi istotami, które mają silny kontakt z Twoim super-snem. Co nadaje mu realizmu. Np. będą Cię szczypać, to się nie obudzisz. Dopiero jak spadniesz ze skały, to się zbudzisz.
I czym jest jeszcze super-sen?
To, co napiszę nie jest do końca prawdą (z punktu widzenia tego, co napisałem powyżej), lecz jest prawdą na ludzkim poziomie i może pomóc w częściowym rozumieniu doświadczania zjawiska życia jak i wielu innych zjawisk w nim czasem się pojawiających.
A więc mamy super-sny, z których jednym jest to życie.
Czym zatem będą inne super-sny względem tego super-snu?
Będą innymi rzeczywistościami, innymi wymiarami, dziwnymi istotami, jakie niespodziewanie pojawiają się w naszej tutaj rzeczywistości – naszym super-śnie, w którym najbardziej tkwimy.
Np. takim innym super-snem są określonego rodzaju wzięcia, czy spotkania z UFO.
Jest tych rodzajów wiele i każdy rodzaj jest swoistym super-snem.
Nawet epidemia grypy jest swoistym mini super-snem, który „rodzi się” i „umiera” w danym super-śnie.

Np. istnieje dany rodzaj super-snu typowy dla Szaraków.
Dlaczego w moim życiu nie ma Szaraków? Dlaczego mnie nie porywają? Nie zostałem „wzięty”?
Dlatego, że nie wytwarzam wibracji tego rodzaju super-snu.
Zatem go nie śnię.
Tu warto zwrócić uwagę, że nie tylko nasze wnętrze kreuje nasze wibracje. Poza tym każdy posiada większe lub mniejsze odpowiedniki dla danych wibracji – antenki Wink
Budując je nieświadomie wszystkim, co czyni.
Inaczej – tworzy karmę.
Jeszcze inaczej – tworzy samego siebie.
Tworzy swoje super-sny.
I niekoniecznie są tylko jego…
Dlatego ktoś inny z nastawieniem na dane wibracje doświadczy np. identycznego wzięcia przez np. Szaraki…

Wibracje można przekazywać wielorako.
Różdżkarz bierze rozwidloną różdżkę i wskazuje mu ona miejsce na kopanie studni.
Ty bierzesz i … dajmy na to, że nic Ci różdżka nie wskazuje.
Jednak, gdy różdżkarz weźmie Cię za rękę, a w druga da Ci jeden koniec różdżki, to poczujesz działanie różdżki. Różdżkarz przekazał Ci coś – podłączył Cię do swojej anteny.
Może się zdarzyć, że te zdolności już u Ciebie pozostaną. To zależy od „bagażu” karmy jaki masz.

Znam przypadek, gdy mały chłopiec zobaczył zmorę idąca wieczorem do jego ciotki. Widział jak zmora przeniknęła przez drzwi.
Po całym wydarzeniu ciotka zapytała go czy on coś widział.

Dlaczego widział ów inny super-sen mieszający się z ziemskim super-snem?
Widział, gdyż posiadał zadatki do tego rodzaju wibracji – do owego rodzaju zbioru archetypowego super-snu. Wibracja ciotki wzmocniła je i zobaczył… kogoś z innego super-snu, z innego świata, z innej rzeczywistości.
To jednak się tak nie skończyło.
Wibracje chłopca obudziły się na tyle, że od tej pory co wieczór ta zmora zaczęła przychodzić do niego i wysysać z niego energię życia tak, że się dusił…
Aż opowiedział o wszystkim swojej matce. Ta była akurat kimś w rodzaju polskiej kahunki.
Przychodzili do niej ludzie z jej wioski i okolic, gdy pojawiały się w ich życiu lub życiu ich dzieci, jakieś nierealne historie, jak lęki, czy niektóre nieuleczalne choroby.
Ona coś odcinała, przeganiała, czy blokowała… i wszystko znikało. Znikały lęki, znikały elementy super-snów nie pasujące do naszego super-snu.
Gdy się dowiedziała udała się natychmiast do ciotki i od tamtej pory zmora u chłopca już się nie pojawiła.
Tajemnicę tego, co zrobiła zabrała do grobu. Z pewnością zastosowała metodę odcinającą wibrację danego super-snu od swojego syna.

Interesujące jest to, że ów świat zmory żyje gdzieś swoim życiem jako sen, przepraszam: jako super-sen.
I zjawia się u tych, którzy nastawią się nieświadomie na jego wibracje.
A że jest to ten sam super-sen, to relacje tych osób są opisami tego samego zjawiska.
Co właśnie sugeruje dla wielu, że jest to prawda.
Bo w sumie jest. Tak samo jak prawdziwe jest nasze życie tutaj Wink
Albo tak samo nie jest czymś prawdziwym.

Zmora jest pojęciem w zasadzie pospolitym.
Podobnie jak wampir.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agemen




Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:54, 27 Gru 2010    Temat postu: Zmory

Wampir w językach i wyobrażeniach różnych kultur /wybrane fragmenty/

Cytat:

Adze - Afryka. Wampir – duch /…/ Żywi się na dzieciach, szczególnie tych ładniejszych.

Alghul - Azja. Inna forma nazwy Ghula. /…/ Były to w wierzeniach ludów arabskich dżiny bądź duchy zamieszkujące cmentarze i pożerające ciała niedawno zmarłych niemowląt.

Alp - Rodzaj wampira występujący w wierzeniach ludności niemieckiej, zwany również zmorą. Zazwyczaj żeruje pod postacią ludzką, jego ofiarami są zwykle śpiące kobiety. /.../

Bajang - Malezja. Przybiera formę ogromnej jaszczurki. Mógł być niewolnikiem czarownika i na jego polecenie zabijać. Niektóre rodziny były prześladowane przez Bajangi z pokolenia na pokolenie.
/…/
Eretica (Eretick, Eretnik, Eretnica, Erestun) - Pochodzący z Rosji gatunek wampira, kobieta, która zaprzedała duszę diabłu. Zazwyczaj przedstawiano ją jako staruchę w łachmanach. Każdy kto spojrzy w jej oczy jest skazany na długą, bolesną śmierć. /…/

Ghul (Ghulah, Ghoul) - Pojawiają się one w tradycji arabskiej, zakwalifikowano je do kategorii dżinów (zawsze żeńskich). Według tradycji muzułmańskiej powstały z aniołów, które zbuntowały się przeciwko Allachowi. Za karę zostały porażone spadającymi gwiazdami i strącone na ziemię. Inna forma tego mitu mówi nam, iż istoty te narodziły się ze związku szatana i „kobiety stworzonej z ognia”, bądź zostały stworzone z „bezdymnego płomienia”. /…/

Jarama - Australia. Równie wysoki co Baital. Stworzenie o ogromnej głowie, gardzieli i brzuchu. Pokryty łuskowatą skórą czerwoną i zieloną, na palcach mają tzw. przylgi. Czyhają na swoje ofiary na drzewach, następnie skaczą i przyssawszy się za pomocą przylg wysysają krew. Według Aborygenów jest to bardzo mściwy stwór, którego ofiary również noszą piętno przeistoczenia się w Jaramę.

/…/
Lamia - Antyczna Grecja i Rzym. Lamie to przede wszystkim wampiry żeńskie. /…./

Langsuir - Malezja. Niezwykle piękna kobieta, która potrafi latać i przesiaduje na drzewach. Charakterystycznymi atutami są: długa, zielona suknia, ogromne paznokcie, hebanowy warkocz, skrywający żarłoczne usta na karku, którymi wysysa krew dzieciom.

Loogaro - Zachodnie Indie. Wyglądają jak stare kobiety i podróżują nocą w formie kul świetlnych.
/…/
Nawia - Środkowa i Wschodnia Europa. To dusze zmarłych przebywające w krainie podziemnej. Jeśli ktoś zmarł gwałtowną śmiercią, Nawie pojawiały się czasem na ziemi jako ptaki, motyle, owady, lub wilkołaki, czy upiory. Wysysały krew położnic i sprowadzały zarazy. Tzw. kość Nawii używana była w magii śmierci.

Pennagelan - Malezja. Poszukuje matek i noworodków, by ssać ich krew. Ma postać ludzkiej głowy ze zwisającymi z niej wnętrznościami.

/…/
Rakshasa - Indie. Rakshasa jest potężnym wampirem, który zwykle występuje w ludzkiej formie z niektórymi atrybutami zwierzęcymi (np. kły, pazury, oczy węża), lub odwrotnie: w formie zwierzęcej z atrybutami ludzkimi (np. ręce). Bardzo często przybierają postać tygrysa. W każdej formie są bardzo niebezpiecznymi czarownikami. Można je zniszczyć ogniem, światłem słonecznym lub egzorcyzmami.

Strzyga - Wschodnia Europa. "Nosicielki złych wieści", żeńskie demony atakujące ludzi nocą.
/…/

Upiór - Europa. Stawali się nim zmarli samobójcy lub czarownicy obdarzeni dwiema duszami. Unieszkodliwić można go za pomocą osinowego kołka, przebijając mu serce, odcinając głowę i układając ją między nogami lub przebijając żelaznym gwoździem. Innym sposobem jest odwrócenie trupa w trumnie twarzą do ziemi. Ofiary Upiora również stawały się owymi stworzeniami, zaś a rozpoznać to można było po zębach, które ma od urodzenia, czy sercu umiejscowionym po prawej stronie. Po śmierci jego ciało nie rozkłada się. Pierwsze słowo opisujące wampira pochodzi z rosyjskiego i jest nim "upir".

/…/
Vrykolakas - Średniowieczna Grecja. Opisywany jako "spuchnięte" i "rozdęty", może spacerować w słońcu bez obawy o swój byt. Vrykolakas może być wpuszczony do konkretnego domu tylko raz w nocy, prócz picia krwi powoduje jeszcze koszmary senne.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:44, 27 Gru 2010    Temat postu: Zmora

JJW111000665

Jak wyglądała zmora przychodząca do chłopca, o którym napisałem wyżej?

Była to starsza nadzwyczaj gruba kobieta
Przenikała przez drzwi najpierw w postaci jakby pary-obłoku.
Gdy ta para przesunęła się obok chłopca, ten odczuł przejmujące zimno, a jedzenie stanęło mu w gardle.
Przed następnymi drzwiami, zanim je przeniknęła, już się zmaterializowała. (Tak, jakby bliskość „ofiary-dawcy” dostarczyła jej jakiejś ku temu energii.)
Była tak wielka i szeroka jak drzwi.

To pierwsze spotkanie u ciotki /siostry matki/ choć było wieczorem, to jednak w trakcie kolacji chłopca, a spać poszła ciotka, która była ofiarą.
Ciotka na drugi dzień zapytała siostrzeńca, czy coś widział poprzedniego wieczoru. Kiwnął głową, że tak i to była cała rozmowa.
Także później ciotka nigdy o tym nie chciała mówić.

Chłopiec wrócił do domu.
Dalej nic się nie działo. Do czasu przyjazdu jego ojca z Niemiec, gdzie przed paru laty Niemcy go wywieźli na roboty.
Jest to dość istotny szczegół, że dopiero obecność ojca otworzyła jakąś furtkę do innego wymiaru.
Bo właśnie po przyjeździe ojca zjawiać się zaczęła zmora u chłopca w domu i czynić z niego swoją ofiarę.
Do tego stopnia, że bał się chodzić spać.
Zamykał też wszystkie drzwi jak tylko mógł.
Jednak, gdy się kładł słyszał w sobie głos i śmiech zmory mówiącej:
„ Patrz, pozamykałeś wszystkie drzwi, a ja i tak przyjdę.”
Po czym zjawiała się i kładła całą sobą na chłopcu przygniatając go takim ciężarem i w taki sposób, że chrobotał, dusił się i krzyczał.
Następowało to tak szybko i nagle, że jego ojciec często mówił:
- „Czego on krzyczy tak? Przecież przed chwilą tu był, więc jeszcze nic mu nie zdążyło się przyśnić.”

I było tak w owe wieczory.
Zawsze przed snem.
Zmora-kobieta unosiła się w powietrzu nad ziemią, nie szła krokami, gdy ją już widział. Wówczas, gdy była zmaterializowana, nie odczuwał zimna.

Warto zwrócić tu uwagę na to, że zmora kładła się na swojej ofierze. I w tej pozycji pobierała energię życiową, co chłopiec odczuwał jako duszenie. Było to jednak dziwne duszenie się, któremu towarzyszyło charczenie.
Takie samo, które słyszał u ciotki.

Oczywiście oprócz rodziców chłopca nikt mu nie wierzył. Nawet brat chłopca.
Śmiał się z niego przez dużą część życia.
Dopiero po bardzo wielu latach, gdy byli z żonami u owej ciotki i poruszyli tę kwestię, rzekł do ciotki:
- Powiedz im ciociu, jak było…
- Wszystko, co on mówi, to prawda – odparła ciotka zamykając temat zmory swoim tonem.

Leżąca pozycja, gdy jedno ciało jest przy drugim ciele, jest dobra zarówno do brania, jak i do dawania energii życiowej.

2 Król. 4:32-35
32. A gdy Elizeusz wszedł do domu, oto chłopiec leżał martwy na jego łożu.
33. Wszedł więc tam, zamknął drzwi przed nimi obojgiem i zaczął się modlić do Pana.
34. Potem wszedł na łóżko i położył się na dziecku, przykładając swoje usta do jego ust, swoje oczy do jego oczu i swoje dłonie do jego dłoni, i przytulał się do niego tak, iż rozgrzało się ciało dziecka.
35. Potem cofnął się i chodził po domu tam i z powrotem, następnie wszedł znów na łóżko i przytulał się do niego; wtem chłopiec kichnął siedem razy i otworzył oczy.
(BW)

Jej obecność czuł już z daleka.
(Jakby miała związek z jakiś rodzajem wibracji chłopca, która pojawiała się zaraz przed zaśnięciem.)
Zawsze wiedział, kiedy zmora się zbliżała. Z dala słyszał, co mówiła do niego – jakby mówiła w nim. Co też jest istotnym szczegółem.
Mamy tu, bowiem częściowe zatarcie różnicy, między tym, co jest zewnętrzne, a własnym wnętrzem.
Równie dobrze można powiedzieć odwrotnie, że to część wnętrza chłopca wychodziła na zewnątrz.
Dlaczego zatem widziała to ciotka? I nawet ciotka była też ofiarą?
Bo ciotka również była wynikiem wnętrza chłopca…
Podobnie jak jest z całą naszą rzeczywistością.
Przemieniajmy ją na Królestwo Boże.
Ono jest w nas.
Tylko skupmy się na nim.
Stańmy się Nim.
Koniecznym jest, aby ono wyszło z nas.
Nie ma innej drogi.
Póki nie powstanie najpierw w nas, to i na zewnątrz nie powstanie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Agemen




Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:55, 27 Gru 2010    Temat postu: Wzięcia

Wybrane fragmenty z:Wzięcia - groza, która nadchodzi... - Ralph Notes

Przełożył Mirosław Kościuk
Cytat:

Znaczna część literatury poświęconej wzięciom przez UFO, jak je na razie będę nazywać, koncentruje się na rozważaniach, czy zjawiska te są "prawdziwe", czy "wyimaginowane". /…/
Druga część tytułu została zaczerpnięta z wybitnej, choć mało znanej pracy Davida Hufforda, profesora nauk społecznych na Uniwersytecie Stanowym w Pennsylwanii Groza, która nadchodzi nocą - badania tradycji oddziaływania sił nadprzyrodzonych 11. Ci, którzy ją czytali, z łatwością poznają, że dalsza część tego opracowania została oparta na przemyśleniach oraz metodach badawczych Hufforda dotyczących tych strasznych odwiedzin, którym towarzyszą występujące po przebudzeniu paraliż i przerażenie. Stan ten znany jest w Nowej Fundlandii pod nazwą "Stara Wiedźma" i występuje we wszystkich dotychczas zbadanych społecznościach, lecz pod innymi nazwami.
WZIĘCIA PRZEZ UFO - CZY SĄ JEDNAKOWE?
Czymkolwiek by one nie były, wzięcia przez UFO są przedstawiane w relacjach świadków jako kontakty ludzi z istotami innego rodzaju. Pomocne tutaj może okazać się odniesienie tych relacji do opisów podobnych kontaktów z zamierzchłej przeszłości. /…/
Myślę, że do tych porównań należy przystąpić w sposób bardziej naukowy, niż miało to miejsce dotychczas. Uważam również, że krąg istot, którym powinniśmy się przyjrzeć, z pewnością nie ogranicza się do Małych Ludzików. Poniżej przedstawiam szkicowo, jak możemy poszerzyć to pole badań, a same badania uczynić dokładniejszymi.

Kontakty ludzi z niezwykłymi istotami
Na przestrzeni dziejów we wszystkich społeczeństwach znających słowo pisane natknąć się możemy na mnóstwo wzmianek o ludziach utrzymujących, że zetknęli się z dziwnymi istotami. Poświęcona temu zagadnieniu literatura jest doprawdy rozległa, lecz na szczególną uwagę, przynajmniej w zakresie dotyczącym naszych humanoidalnych gości, zasługują dwie książki Hilary'ego Evansa Visions, Apparitions, Alien Visitors14 i Gods, Spirits, Cosmic Guardians15. Sporządzoną przez niego długą listę "po ludzku" wyglądających intruzów chciałbym uzupełnić o nie mniej obszerny wykaz niezwykłych istot o zupełnie odmiennym wyglądzie: czarne psy z podań ludowych, kryptozoologiczne pumy z Surrey, potwory zamieszkujące jeziora, węże morskie, ludzie-zwierzęta, ludzie-ptaki, pokryte łuską monstra z czarnych lagun, złe duchy, dżiny, demony, anioły, wampiry, wilkołaki, upiory, żywioły... /…/
"Dziwne" również wymaga definicji. Dziobak musiał wydawać się niezwykle dziwnym zwierzęciem pierwszym Europejczykom, którzy się z nim zetknęli. Później mieli oni sporo kłopotów z przekonaniem pozostałych na starym kontynencie zoologów o prawdziwości swoich relacji.
/…/
Jednakże w kontekście niniejszego artykułu pod pojęciem "dziwny" rozumiem nie tylko coś po prostu "niezwykłego" czy "nieznanego" (przedstawiani w relacjach świadków nasi goście tacy właśnie są), lecz również takie rzeczy jak naruszanie znanych nam praw natury, zachowywanie się w sposób mogący wyprowadzić z równowagi poczciwych fizyków, działania wskazujące, że te istoty są mniej materialne niż otaczające nas przedmioty, krótkie okresy ich obecności i bardzo rzadkie ślady potwierdzające ich odwiedziny.
Wiele kontaktów między ludźmi (zarówno kobietami, jak i mężczyznami) i tymi dziwnymi istotami przyjmuje w relacjach formę całkowicie "wewnętrzną". Ich uczestnik opowiada, że bogowie albo potwory przyszły do niego (rodzaju męskiego używam tylko dla łatwości wypowiedzi) w śnie bądź też coś zawładnęło jego wyobraźnią w stanie świadomości, albo "usłyszał w głowie" jakieś głosy. /…/
Te "wewnętrzne" przeżycia są często bardzo interesujące. Niektóre relacje na ich temat są z pewnością warte naukowego zbadania przez psychologów - jak choćby te, które dotyczą przepowiadania przyszłości, opowiadania o zdarzeniach świadkowi zupełnie nieznanych, czy też porozumiewania się ze zmarłymi albo "innymi światami". Wymieniam je tutaj przede wszystkim po to, aby odróżnić je od tego, co jest przedmiotem moich rozważań, czyli popartych raportami badań spotkań z dziwnymi istotami.
SPOTKANIA
Niejako w kontraście do snów, wyobrażeń oraz wewnętrznych wizji pozostają przeżycia zrelacjonowane nam jako zdarzenia, które miały miejsce poza granicami ciała ich uczestnika. Dana osoba staje się zgodnie z własną relacją nie tylko uczestnikiem, ale również świadkiem, który zostaje niekiedy wciągnięty zgodnie, a niekiedy wbrew swojej woli, w "zewnętrzne" zajścia. Opowiada nam, że stanął twarzą w twarz z dziwną istotą, że ją słyszał, dotykał, a niekiedy czuł nawet jej zapach lub smak. A w bardziej dramatycznych przypadkach atakował ją lub był przez nią atakowany.
Jest całkiem możliwe, że istnieje bliski związek między tymi "zewnętrznymi", często bardzo realnymi spotkaniami, a wspomnianymi powyżej przeżyciami "wewnętrznymi". Zdarzenia jednej i drugiej kategorii stają się niejednokrotnie udziałem tych samych osób, a i przedmiot obu rodzajów doświadczeń jest często taki sam bądź zbliżony: ludzie, którzy widzieli NOLe lub spotkali dziwne istoty, nierzadko także o nich śnią albo otrzymują od nich wiadomości rozbrzmiewające "bezpośrednio w ich głowach". (Czasami sen lub wiadomość może poprzedzać spotkanie). Jednak bez względu na charakter takiego związku, w opinii uczestnika oba zjawiska są zupełnie różne.
/…/ zadając dociekliwe pytania badacz dojdzie do wniosku, że relacje dzielą się na dwie grupy: historie przeżyć "wewnętrznych" oraz opowiadania o tym, co świadomość uczestnika zanotowała jako spotkania "zewnętrzne".
/…/
Czy spotkania z dziwnymi istotami są prawdziwe?
/…/ nie była nam dana szansa oceny, jak wiele z bogatego (choć przerażającego) materiału uznanego przez badaczy za zapis marzeń sennych stanowi prawdziwe odzwierciedlenie "zewnętrznych spotkań" z przedstawicielami rasy innej niż ludzka.
/…/ Każde przeżycie "zewnętrzne", które wymyka się prawom newtonowskiej fizyki, zostaje okrzyknięte "wewnętrznym" doświadczeniem uczestnika, a on sam bardziej traktowany jest jak pacjent niż świadek. Uważa się, że uczestnikowi wszystko się przyśniło i że nie potrafi on odróżnić jawy od snu. Jeśli będzie uparcie obstawać przy swoim, to może zostać posądzony o halucynacje. Podejmowane są nawet poważne wysiłki określenia medycznych warunków odpowiedzialnych za ten nieszczęsny stan.
/…/
Kiedy słyszymy o kontakcie uczestnika z jakąś dziwną istotą (używając określenia "dziwna" zgodnie z tym, co proponowałem wcześniej), zadajmy dwa pytania:
1. Czy zdaniem uczestnika przeżycie miało charakter "wewnętrzny" czy "zewnętrzny" (jeżeli możemy być w miarę pewni, że jest on zdrowy i nie kłamie - w przeciwnym razie rozsądne wydaje się zastosowanie testów obiektywizujących)?
2. Jeżeli przeżycie było "zewnętrzne", to czy należy uznać je za "bardziej materialne" czy "mniej materialne", oceniając wszelkie niezależne materiały dowodowe, do których możemy dotrzeć, na przykład ślady na ziemi bądź inne zniszczenia w okolicy? (To pytanie o "materialność" wymaga komentarza i wrócę do niego później).
/…/
Pytanie: "Czy to było prawdziwe?" - niesie oczywiście ze sobą bardziej niepokojące znaczenie. Kiedy ktoś opowiada nam o szczególnie dziwacznym przeżyciu - w chwili obecnej za najlepszy przykład może służyć wzięcie - zdrowy rozsądek oraz instynkt sprawiają, że na usta ciśnie się nam pytanie: "Ale czy to zdarzyło się naprawdę? Czy ofiara naprawdę została zabrana do tamtej sali w kształcie kopuły, gdzie poniżono ją w zatrważający sposób? Co naprawdę się zdarzyło w 'prawdziwym' świecie?"
Dyskusja, do jakiej wówczas dochodzi, rodzi najczęściej zamęt. Z jednej strony mamy zwolenników przekonanych, że zajście nie rozegrało się "wyłącznie w wyobraźni", którzy bardzo często nie potrafią znaleźć rozstrzygającego dowodu, że w "prawdziwym" świecie coś się rzeczywiście wydarzyło. Zaczynają się wtedy rozmowy o różnych poziomach "rzeczywistości", spośród których jedne są bardziej "prawdziwe" od innych, (i tym podobnych lingwistycznych nonsensach), podczas gdy ich sceptyczni oponenci przyjmują je drwinami i odmawiają prawa do "prawdziwości" wszystkiemu, co nie zostawia po sobie trwałych śladów materialnych bardzo przyziemnej natury (często zresztą starając się takich dowodów, nawet dobrze udokumentowanych, nie zauważać).
/…/
Groza, która nadchodzi nocą
Badając folklor Nowej Fundlandii, Hufford natknął się na tradycyjny przekaz, zgodnie z którym ludzie są czasami odwiedzani, zwykle gdy są sami w łóżku, przez niepokojącą istotę. Jeden z pierwszych informatorów opisał ją bardzo krótko: "Śpisz i nagle czujesz, że coś cię przygniata. Nie możesz się poruszyć, ale możesz krzyczeć. Ludzie wierzą, że jeśli się wówczas nie obudzi, to się umrze". Nowofundlandczycy nazywają to przeżycie "Starą Wiedźmą".
/…/ Hufford … Zaczął kolekcjonować relacje z pierwszej ręki, a następnie przystąpił do wyszukiwania w nich cech wspólnych. /…/ przez kilka lat prowadził najbardziej owocne w ostatnim czasie prace w dziedzinie zjawisk często określanych mianem "nadprzyrodzonych" /…/ analizując materiały otrzymane z innych krajów, trafił na szeroko rozpowszechnione zjawisko.
/…/ przytaczam garść krótkich wyjątków z nagranych przez Hufforda relacji z pierwszej ręki.
1) "...Próbowałem krzyczeć... ale nie mogłem wydobyć z siebie żadnego głosu... zupełnie jakby [ktoś] zgniatał mi pierś... widziałem tylko tę... białą maskę... była na niej śmieszna twarz z czarnymi plamami i czerwonymi, wykrzywionymi ustami... pomyślałem: 'O Boże, to musi być Marsjanin albo coś takiego!' "
2) "...Trzasnęły drzwi i otworzyłem oczy. Obudziłem się... nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu... tam była jakaś mroczna postać... była zła... podeszła do łóżka... nie mogłem dostrzec twarzy... ale widziałem dwie dziury... chyba oczy".
3) "...Usłyszałem coś jakby sapanie... pierś przygniótł mi niewiarygodny ciężar... czyjaś dłoń dotknęła mojego gardła... pamiętam, że patrzyłem na coś przypominającego małpę... to coś było ciemne i miało czerwone oczy... świecące oczy..."
4) "...W końcu obudziłem się [po serii krótkich, dziwacznych snów podczas popołudniowej drzemki w uniwersyteckiej bibliotece]. Wydawało mi się, że słyszę czyjeś kroki... [Potem] usłyszałem kobiecy głos... Głos powiedział: 'Wiedziałeś, że przyjdę' ... [Następuje opis uczucia ucisku i paraliżu] Próbowałem się poruszyć... krzyczeć... otworzyłem oczy... ale widziałem tylko bibliotekę - książki, regały... to dlatego wiedziałem, że nie śpię... ucisk wciąż nie ustępował. Powiedziałem sobie: 'Boże, przecież to zmora' ... Zdumiało mnie, że potraktowałem to jako coś naturalnego".
5 "...Obudził mnie ten śmiech... ten naprawdę histeryczny, rechoczący śmiech... Usłyszałem szelest na schodach. A potem poczułem ten naprawdę paskudny zapach". [Dalsza część zajścia miała znany już nam przebieg.]
6) "...Zupełnie nieoczekiwanie zobaczyłam, jak tamta osoba wchodzi przez drzwi [zamknięte drzwi sypialni] i idzie w moją stronę... zbliżała się z jakiegoś odległego punktu w przestrzeni... tak jakbyś widział kogoś w końcu długiego korytarza. Początkowo taki człowiek wydaje się mały, a w miarę jak podchodzi bliżej, robi się coraz większy..." [Tylko że opowiadająca swoje przeżycia kobieta jest pewna, iż drzwi były zamknięte, więc nie mogła widzieć korytarza. Zdecydowanie twierdzi również, że nie spała w momencie tego zdarzenia.]
Po przeanalizowaniu bogatego materiału Hufford wyodrębnił zasadnicze zjawisko, które charakteryzowało się czterema podstawowymi cechami. Jeśli którejś z nich brakowało, uznawał, że świadek przeżył coś innego, być może nie mniej ważnego, ale z pewnością odmiennej natury. Owe cechy to (1) przebudzenie, (2) otoczenie wyglądające tak samo jak zwykle, (3) uczucie strachu, często przechodzące w przerażenie, (4) paraliż (aczkolwiek często dochodzi tutaj do niejasności, czy uczestnik rzeczywiście był niezdolny do wykonania ruchu, czy tylko za bardzo się bał, żeby spróbować). Gdy występowały wszystkie cztery cechy Hufford stwierdzał, że w takim przypadku zamanifestowało się zasadnicze zjawisko, które nazwał "Starą Wiedźmą", nawiązując do swoich początkowych badań w Nowej Fundlandii. Zaznaczył jednak przy tym, że przy doborze nazwy kierował się wyłącznie wygodą i nie należy z niej wyciągać głębszych wniosków.
Hufford wyodrębnił również szereg cech drugorzędnych, które ujawniają się w wielu, ale nie we wszystkich przypadkach, i które w związku z tym nie mają zasadniczego znaczenia przy ustalaniu, czy wystąpiło zjawisko "Starej Wiedźmy". Niekiedy na przykład świadek widział jakąś istotę, ale nie odczuwał jej obecności w żaden inny sposób; kiedy indziej czuł jej dotyk, woń, a nawet smak, ale niczego nie widział. Zdarzało się również, że odbierał jedynie "czyjąś obecność" (zawsze nieprzyjemną, a często "złą"). Wielu uczestników meldowało o "wewnętrznym" mrowieniu albo o silnych "zewnętrznych" wibracjach, na przykład łóżka (przyjmując terminy "wewnętrzny" i "zewnętrzny" w rozumieniu proponowanym przeze mnie wcześniej w tym artykule). Często pojawia się również uczucie silnego ucisku na ciało uczestnika, który jest niekiedy bliski uduszenia. Nie należą do rzadkości przypadki występowania odgłosów zbliżania się poprzedzających samo zjawisko: głośnych kroków (nawet w zasłanych dywanami pokojach), szurania, jak gdyby ktoś powłóczył stopami po miękkiej powierzchni (nawet w pomieszczeniach o twardej posadzce), bądź nieprzyjemnego sapania. Od czasu do czasu pojawiają się też silne, zawsze nieprzyjemne zapachy. Książka Hufforda zawiera wiele innych szczegółów. /…/
Rozszerzając badania na obszar Stanów Zjednoczonych, a także studiując folklor innych krajów, Hufford odkrył, że "Stara Wiedźma" jest rozpowszechnionym na całym świecie i od dawna znanym człowiekowi zjawiskiem, które w różnych miejscach i czasach posiadało różne nazwy. Był również w stanie wykazać ponad wszelką wątpliwość, że zasadnicze zjawisko (określone czterema podstawowymi cechami) przytrafia się ludziom nie mającym pojęcia o jakichkolwiek "oddziaływaniach nadprzyrodzonych", których wiedza w tym zakresie jest bardziej niż powierzchowna (na przykład uzyskana poprzez lekturę popularnych powieści o "duchach").
W przeciwieństwie do większości socjologów uznających informacje o zdarzeniach "nadprzyrodzonych" za sny, halucynacje lub zasłyszane opowieści o treści zdeterminowanej przez tradycje lokalnego folkloru, operujący pracochłonnymi metodami Hufford wykazał, że istnieje co najmniej jedna forma spotkań z dziwnymi istotami. Zjawisko "Starej Wiedźmy", które z pewnością nie jest snem (wszyscy dobrze wiemy, co to znaczy śnić), nie jest podsycaną przesądami wizją i, co można przyjąć z dużym prawdopodobieństwem, raczej samo tworzy tradycję "nadprzyrodzonych" kontaktów, niż jest przez nią tworzone.
/…/
Czym jest "Stara Wiedźma"?
Dokonawszy starannej analizy tej odrobiny wiedzy, jaką obecnie dysponujemy na temat snu, stanu czuwania, marzeń sennych, wizji hipnotycznych oraz stanów pośrednich, Hufford skłania się nieco w kierunku poszukiwania czynnika fizjologicznego pełniącego rolę co najmniej wyzwalacza zjawiska "Starej Wiedźmy" (choć na postawie dowodów podkreśla zarazem, że w grę nie wchodzi tutaj nic patologicznego). Snuje też rozważania na temat krótkotrwałego przenikania do stanu pełnej świadomości materiału, który normalnie pozostaje ukryty bądź pojawia się w snach. Ten interesujący pomysł, występujący tak w literaturze poświęconej badaniom psychicznym, jak i w konwencjonalnej psychologii, może moim zdaniem okazać się wielce owocny i powrócę jeszcze do niego we wnioskach końcowych. W tym miejscu pozwolę sobie tylko zauważyć, że Hufford daleki jest od twierdzenia, że jego spekulacje wyjaśniają do końca "Starą Wiedźmę". Wyraża wręcz przekonanie, że czynniki psychologiczne nie wystarczą, aby wytłumaczyć to wszystko, co zawiera się w omawianym zjawisku, i pozostaje otwarty na naturę tego, co dzieje się z rozbudzoną świadomością zaatakowaną przez coś niezwykłego. Warto tutaj przytoczyć fragment jego pracy:
"Wielu czytelników tej książki... odbierze moją relację pod kątem jej przydatności w sprowadzeniu zjawisk nadprzyrodzonych do wymiaru fizycznych [fizjologicznych] wyjaśnień. Innych będzie przede wszystkim interesować, czy moje ustalenia dadzą się wykorzystać w sporze o istnienie innej rzeczywistości. Spoglądając na zgromadzony materiał odnoszę wrażenie, że istnieją pewne argumenty przemawiające za każdym z tych stanowisk... Z drugiej strony, wyjaśnienie tego stanu ["Starej Wiedźmy"] wydaje się trudniejsze w chwili obecnej, niż w chwili gdy rozpoczynałem swoją pracę".
/…/
… w kilku analizowanych przez Hufforda przypadkach osoby inne niż uczestnik dobrowolnie ujawniły (przez nikogo nie pytane), że one także, przebywając w innej części domu, słyszały odgłosy opisane przez świadka - kroki, sapanie, energiczną "wibrację" łóżka świadka, a także inne niezwykłe dźwięki. Na korzyść Hufforda należy zapisać to, że odnotował te relacje w swojej książce. Musiał przecież odczuwać ogromną pokusę, aby je zataić, zważywszy, że początkowo pisał ją dla sceptycznie nastawionych kolegów ze społeczności naukowej i nic nie zmuszało go do wykraczania poza program rejestrowania przeżyć bezpośrednich uczestników.
Drugim ważnym momentem jest odkrycie, że w kilku badanych przypadkach wystąpili niezależni świadkowie ataku "Starej Wiedźmy". Obserwatorzy ci zgodnie twierdzą, że ofiara miała szeroko otwarte oczy, a na jej twarzy malował się wyraz straszliwego przerażenia - poza tym nie widzieli nic więcej.
CZY "STARA WIEDŹMA" JEST PORYWACZEM Z UFO?
/…/ wyraźne różnice (wymieniam tylko kilka z nich):
STARA WIEDŹMA WZIĘCIA
Zawsze tylko jedna istota Prawie zawsze kilka istot
Istota często niewidzialna Istoty zawsze widzialne
Atak zawsze w pomieszczeniu Atak zwykle na wolnej przestrzeni
Ofiara zupełnie sparaliżowana Paraliż tylko przez jakiś czas
Ofiara zawsze przerażona Ofiara często "uspokojona"
Ofiara nie poddawana żadnym "operacjom" Ofiara przechodzi "operację"
Jednak te oczywiste różnice nie mogą przesłonić nam kilku uderzających podobieństw. W wielu przypadkach wzięć, tak jak w zjawisku "Starej Wiedźmy", mamy niezależnych obserwatorów, którzy przyglądali się ofierze i niczego nie widzieli. Oba zjawiska posiadają też ograniczony okres trwania. (Chociaż na przykład Travis Walton, został rzekomo wzięty na pięć dni, a pierwsze chwile jego spotkania obserwowało sześciu świadków). W obu brakuje nam pewnych, trwałych dowodów: w przypadku "Starej Wiedźmy" mamy sapanie oraz tupot kroków, a w przypadku wzięć ślady pozostawione przez rzekomo lądujący obiekt lub źle działający sprzęt elektryczny. Wciąż jednak brakuje fotografii tamtych istot, trwałego dowodu rzeczowego albo wyraźnych uszkodzeń ciał ofiar, których nie dałoby się przypisać symptomom klasycznej "histerii". W obu zjawiskach świadkowie podają opisy całego szeregu różnych istot.
Chociaż w dziedzinie wzięć dominują w ostatnich latach szare karły (tzw. Szaraki), to specjalistyczna literatura przytacza charakterystyki całego mnóstwa stworzeń. Zainteresowanym tą sprawą polecam książkę The Development of UFO Occupants Petera Hougha17 oraz Extra-Terrestials on Earth Josha Stricklanda18. Obie prace wymieniają tak długie listy dziwnych istot spotkanych przez świadków obserwacji NOLi, że jest całkiem możliwe, iż "stoimy" - jak to określa Peter Hough - "w obliczu oszustwa na ogromną skalę". Polecam równieżThe UFO Anthropoid Catalogue Marka Moraveca19, która poświęcona jest w całości tym bliskim spotkaniom, w których występują istoty o wyglądzie gigantycznych "małpoludów" w rodzaju Yeti albo Bigfoota związane w jakiś sposób z obecnością NOLi. Dla porównania przypomnijmy sobie wielką, bezgłową postać z błoniastymi skrzydłami, jaka wyłoniła się z lasu niedaleko Hythe w Kent, gdzie w listopadzie 1963 roku wylądował NOL. Zauważyło ją wówczas co najmniej czterech przerażonych świadków. Natomiast "Stara Wiedźma", gdy przybiera widzialną postać, wygląda jak włochata małpa ze świecącymi oczami albo pseudo-Marsjanin w masce klauna. Znana jest również w kilku innych, rzadziej spotykanych formach, spośród których najbardziej zaskakująca przypomina "małego, spłaszczonego słonia" (jej absurdalność w niczym nie umniejsza potężnego uczucia strachu).
Uważam, że wskazane podobieństwa zdecydowanie plasują "Starą Wiedźmę" i wzięcia w tej samej kategorii spotkań z dziwnymi istotami /…/
Zarówno "Stara Wiedźma", jak i wzięcia wydają się należeć do rodzaju określanego przez wierzenia ludowe jako "siły nadprzyrodzone". Dzięki Huffordowi możemy teraz stwierdzić, że "siły nadprzyrodzone" są czymś, co rzeczywiście występuje /…/
Zaliczając "Starą Wiedźmę" oraz wzięcia do tego samego rodzaju, mam świadomość, że należą one do różnych gatunków, podobnie jak rodzaj Brassica obejmuje tak różne gatunki jak kapusta i rzepak. Kilka zasadniczych różnic wskazałem powyżej. Właściwie to sami ufolodzy przyczyniają się do wrzucania obu zjawisk do jednego kotła! Obecnie co rusz natknąć się można w literaturze ufologicznej na relacje mówiące o "nocnych gościach" ("bedroom visitors") utożsamianych z załogantami NOLi. Tymczasem wielu owych wędrujących po domach intruzów dałoby się prawdopodobnie zaliczyć do gatunku "Stara Wiedźma", gdyby tylko badacze zjawiska UFO przedstawili raport równie drobiazgowy, jak ten opracowany przez Hufforda. Próbujmy być dobrymi przyrodnikami, wówczas nigdy nie pomylimy kapusty z rzepakiem.
CZYM SĄ WIĘC "SIŁY NADPRZYRODZONE"?
Co jakiś czas ludzie spotykają dziwne istoty - i to nie tylko w śnie. Niekiedy są one życzliwe (Matka Boska, podobne do ludzi jasnowłose istoty opisywane przez pierwszych łączników, "święci" służący radą Joannie d'Arc), a niekiedy sprawiają wrażenie "złych" ("Stara Wiedźma", istoty dokonujące wzięć, cuchnący czerwonoocy "ludzie-zwierzęta"). Zawsze zachowują się dziwacznie jak na ludzkie standardy (a jakich innych mielibyśmy używać?). Rzadko pojawiają się na dłużej i tylko niekiedy osiągają pewien stopień materialności. /…/
Na początek odrzucam hipotezę, w myśl której istoty z NOLi - bez względu na to, czy dokonują wzięć, czy nie - należą do zupełnie innej klasy niż potężna armia dziwnych istot. Modne ostatnio dokonujące wzięć szare karły z pewnością posiadają własne, wyróżniające cechy, lecz to samo można powiedzieć o każdym innym przedstawicielu owej licznej grupy. Ponadto, niektórzy z nich lubią także co jakiś czas wyłonić się z NOLa. Wspólne dla nich wszystkich są natomiast krótkotrwałość, niezwykłość, względna niematerialność oraz nieregularność występowania. Biorąc pod uwagę te istotne aspekty, nie potrafię odróżnić naszych gości z NOLi od wielu innych przelotnych zjawisk niepokojących nasz gatunek. Może uda się to wam, drodzy Czytelnicy... Jeżeli nie, to chyba podzielicie mój pogląd, że potrzebujemy jednej hipotezy, która upora się z trollami, duchami, "ludźmi-zwierzętami", "Starymi Wiedźmami", upiorami, dżinami, demonami oraz całą resztą, na równi z karłami lubującymi się w przeprowadzaniu zabiegów chirurgicznych na kuchennym stole i obdarzonymi zdolnością błyskawicznego znikania.
Taka hipoteza mogłaby zakładać, że wszystkie te istoty są gośćmi z innych systemów planetarnych (zwykłe rozszerzenie hipotezy o istotach pozaziemskich). Gdyby okazała się prawdziwa, nie pozostałoby nam nic innego, jak tylko podziwiać różnorodność form życia, zdumiewać się ich niezwykłym zachowaniem oraz zdolnością materializacji i dematerializacji w dowolnym momencie.
Chodzi mi jednak po głowie hipoteza bardziej owocna, choćby z tego względu, że oferuje program metodycznych badań. Przyjmuję w niej, że wokół naszej planety występują formy energii niedostrzegalnej przez zmysły człowieka i nierejestrowalnej przez obecnie istniejące przyrządy, które od czasu do czasu manifestują swoją obecność w warunkach, których nie rozumiemy. Ostatnie lata przyniosły cały szereg podobnych przypuszczeń. Pisze o tym, na przykład, Paul Devereux w Earth Lights Revelation20 i Hilary Evans w swojej hipotezie na temat BOLi (Balls of Light - Kule Światła)21,22. Te pomysłowe opracowania oferują dwa różne podejścia. Devereux poszukuje razem z kolegami formy energii (prawdopodobnie generowanej bądź związanej z czynnikami geologicznymi, takimi jak naprężenia tektoniczne) zupełnie "bezrozumnej", ale zdolnej do kreowania wizji w umyśle człowieka, jak również efektów materialnych w jego otoczeniu. Evans z kolei, o ile dobrze go zrozumiałem, rozważa możliwość istnienia "energetycznej istoty" posiadającej pewien zasób inteligencji, zdolnej do przybierania różnych form i niekiedy oddziałującej na ludzi.
Obie /…/ hipotezy można w pewnym stopniu połączyć z interesującym spostrzeżeniem wynikającym z badań psychicznych i oczywistym dla każdego, kto posiada otwarty umysł - mam tu na myśli występującą wśród ludzi (a być może także wśród innych zwierząt) zdolność wytwarzania w otoczeniu efektów fizycznych za pomocą niekonwencjonalnych środków (psychokineza). Być może człowiek - uczestnik zjawiska - oddziaływuje w jakiś sposób na BOLe Evansa czy też bezrozumne formy energii Devereux, nadając im określony "kształt" oraz sterując ich zachowaniem. Z takiego założenia można z kolei łatwo wysnuć wniosek, że "wewnętrzne" uprzedzenia uczestnika, a także folklor jego społeczności odegrają wielką rolę w owym procesie "kształtowania".
/…/
Czy nasi niezwykli goście pochodzą z "poziomu astralnego", "równoległych rzeczywistości", "innych poziomów bytu" /…/
W godnym odnotowania artykule z roku 1966 "Survival and the Idea of 'Another World' "24 profesor H.H. Price /…/ tworzy świetną koncepcję "Innego Świata". /…/ Price wykazuje, że całkiem rozsądne wydaje się przypuszczenie, iż możemy zamieszkiwać w dwóch światach równocześnie: w świecie znanym nam na co dzień, gdzie rządzą prawa fizyki, oraz w innej przestrzeni (która jest równie "realna") przejawiającej odmienne właściwości i podlegającej innym prawom. Price twierdzi - a ja uważam, iż można to potwierdzić poprzez introspekcję jak również poddając analizie wiele opublikowanych relacji - "że w godzinach naszego czuwania trwa ciągły sen, a niekiedy udaje nam się dostrzec mały jego fragment... Wskazuje to, że możemy żyć w dwóch światach naraz i czasami rzeczywiście tak robimy". Występuje tutaj oczywiste podobieństwo do przypuszczenia Davida Hufforda, że zjawisko "Starej Wiedźmy" może być przejawem wtargnięcia naszego życia sennego do stanu świadomości, z tą różnicą, że koncepcja Price'a przyznaje tyle samo "realności" snom, co jawie.
Podobne poglądy zostały ostatnio znacznie rozwinięte przez dra Johna Smythiesa. W artykule opublikowanym w roku 1988 "Minds and Higher Dimensions"25 Smythies przedstawia ciekawy model oparty na współczesnej wiedzy fizycznej, sugerując w spójny sposób, że możemy mieszkać w dwóch światach równocześnie /…/
Nie trzeba szczegółowo zgłębiać modelu Smythiesa, aby stwierdzić, że pasują do niego drobne przeskoki między "dwoma światami" prowadzące w rezultacie do wtargnięcia wydarzeń z "drugiego świata" do dobrze nam znanej przestrzeni newtonowskiej. Niekiedy mogą one nawet osiągnąć poziom materialności. I zawsze będą uwarunkowane przez ludzkiego uczestnika (z definicji stojącego na skrzyżowaniu "dwóch światów"). /…/
Czym wobec tego są "zjawiska nadprzyrodzone"? Spróbowałem wyodrębnić trzy rodzaje odpowiedzi. Po pierwsze, jesteśmy bezradnymi gospodarzami przyjmującymi wizyty całej menażerii dziwnych gości z innych systemów planetarnych. Po drugie, naszą planetę otacza jakaś forma energii (bądź szereg form energii), która może być inteligentna lub nie i która może lub nie być "kształtowana" przez ludzką psychokinezę. Po trzecie, żyjemy w dwóch światach jednocześnie, które niekiedy przenikają się nawzajem.
/…/
JAK MOŻEMY WSPOMÓC ŚWIADKÓW?
/…/
Dziwne istoty, bez względu na to, czy kontaktują się z nami "wewnętrznie", czy też przybywają "z zewnątrz", przybierają mnóstwo najróżniejszych form oraz nazw. Nie możemy dać się im zwariować.
/…/
Wzięcia mają z pewnością miejsce. Pytanie, czy są one "realne", czy nie, prowadzi jedynie do semantycznego zamieszania. Dla uczestnika są to przeżycia "zewnętrzne", które niekiedy oddziaływują nawet na otoczenie. Wygląda jednak na to, że są one zaledwie jednym z przejawów "zjawisk nadprzyrodzonych" - szczególnie sensacyjnym i rozpowszechnionym. Odrzucając termin "nadprzyrodzony", wolałbym tymczasowo zakwalifikować je do neutralnej kategorii STROBE (skrót stworzonego bardziej z nadzieją niż wiarą terminu Strange Transient Outward Biomorphic Entities - Dziwne Nieuchwytne Zewnętrzne Biomorficzne Jednostki). Jeśli ktoś ma na nie bardziej atrakcyjne określenie, chętnie je przyjmę, o ile obejmować będzie ono cały zakres tego wielkiego Legionu, z którym w istocie mamy do czynienia.

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Świadomość. Umysł. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island