Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 19:58, 05 Lip 2008 Temat postu: 26. ZERWANE PRZYMIERZE. SYMBOLIKA OBRZEZKI I KRWI. |
|
|
ZERWANE PRZYMIERZE. SYMBOLIKA OBRZEZKI I KRWI.
NIEWIERZĄCY WIERZĄCYMI. DUCH /SŁOWO/ STAJE SIĘ CIAŁEM. WZBUDZENIE Z UMARŁYCH.
Czytamy w 1 Moj. 17:1-14, iż Bóg Abrahamowi przykazał obrzezkę jako znak przymierza dotyczącego śmiertelnego ciała, że wyda z niego tak liczne potomstwo, iż powstaną z niego odrębne narody /”Oto przymierze moje z tobą jest takie: Staniesz się ojcem wielu narodów. (1 Moj. 17:4, BW)/ i da im dobra tego świata /”Ziemię, na której przebywasz jako przychodzień, całą ziemię kananejską dam tobie i potomstwu twemu po tobie na wieczne posiadanie i będę Bogiem ich.( 1 Moj. 17:8, BW)/ pod warunkiem życia wg woli Bożej: „Jam jest Bóg Wszechmogący, trwaj w społeczności ze mną i bądź doskonały!( 1 Moj. 17:1, BW)
To przymierze zostało jednak zerwane, o czym napisał już Izajasz: „Ziemia jest splugawiona pod swoimi mieszkańcami, gdyż przestąpili prawa, wykroczyli przeciwko przykazaniom, zerwali odwieczne przymierze.” (Izaj. 24:5, BW)
Także w Ps. 89:39-40 czytamy: „Lecz oto Ty odrzuciłeś i wzgardziłeś nim, rozgniewałeś się na pomazańca swego, zerwałeś przymierze ze sługą swym, zdeptałeś na ziemi koronę jego.”
Dziś po przymierzu został tylko jego symbol, czyli obrzezanie. I nawet głoszenie przykazań Bożych nie zmienia tego, gdyż należy ich przestrzegać, nie zaś tylko głosić.
„Lecz do bezbożnego rzecze Bóg: Po co wyliczasz ustawy moje i masz na ustach przymierze moje? Wszak nienawidzisz karności i lekceważysz słowa moje.” (Ps. 50:16-17).
„Biada przekornym synom, mówi Pan, którzy wykonują plan, lecz nie mój, i zawierają przymierze, lecz nie w moim duchu, aby dodawać grzech do grzechu.” (Izaj. 30:1)
Choć przymierze nie zostało spełnione przez narody wywodzące się z Abrahama i je zerwali, więc i Bóg je zerwał, ale że nie chciał cofnąć swojego słowa to najpierw obiecał, a potem dał, nowe przymierze.
„Oto idą dni mówi Pan - że zawrę z domem izraelskim i z domem judzkim nowe przymierze.” (Jer. 31:31)
Nowe przymierze przyniósł Chrystus: „Podobnie i kielich, gdy było po wieczerzy, mówiąc: Ten kielich, to nowe przymierze we krwi mojej, która się za was wylewa.” (Łuk. 22:20)
Chrystus w miejsce obrzezania przykazał spożywanie chleba na Jego pamiątkę /wg Łuk. 22:19/ jako ciała Pańskiego i wina jako Jego krwi, gdyż tak jak chleb żywi nasze śmiertelne ciało, tak naśladowanie Chrystusa, czyli życie zgodnie z Jego naukami, żywi to, co w nas będzie nieśmiertelne. Albowiem z miłości do nas, przelana krew Jego, jest symbolem tej miłości, symbolem wody ożywiającej, a ofiarowane ciało symbolem życia wiecznego, bo ofiara ta jest przyjęciem Woli Bożej, to jest mądrości i doskonałości. Kto szczerze pije tę krew i szczerze spożywa ciało Pańskie, to jest w duchu łączności z postawą Chrystusa, ten niech szczerze przyjmuje Słowo Boże i dobre pouczenia, bo one są tym wiecznym nieprzemijającym pokarmem. I tylko ten, kto je spożywa i pije w taki sposób, ten nabywa życie wieczne, aby móc żyć.
Każdy zaś w swoim czasie dostanie to, co spożywa; kto spożywa życie, otrzyma życie, a kto spożywa grzech, otrzyma śmierć.
Obrzezanie było dane Żydom, a spożywanie ciała i krwi Pańskiej uczniom Chrystusa, to jest chrześcijanom. Lecz co napisano o obrzezaniu i o Żydach?
Napisano: „Nie ten jest Żydem, który jest nim na zewnątrz, i nie to jest obrzezane, które jest widoczne na ciele.” /Rzym. 2,28/
Wiedzcie więc, że i nie ten jest chrześcijaninem, który jest nim z nazwy i przynależności ludzkiej, i nie to jest spożywanie ciała i krwi Pańskiej, które jest widoczne jako chleb i wino.
Gdyż to jest jedynie pamiątką.
Bo skoro napisano, że „ten jest Żydem, który jest nim wewnętrznie, i to jest obrzezanie, które jest obrzezaniem serca, w duchu, a nie według litery” /Rzym.2,29/; tak też ten jest chrześcijaninem, który jest nim wewnętrznie poprzez żywą dążność naśladowania Chrystusa, i to jest właściwe spożywanie ciała i krwi Chrystusa. To spożywanie jest stopniową przemianą ciała i krwi grzechu na ciało i krew Chrystusa; jest odmianą serca i ducha, a nie zwykłym jedzeniem chleba i piciem wina - i wmawianiem sobie, że poprzez te symbole spożywa się ciało i krew Pańską.
Kto bowiem prawdziwie spożywa ciało i krew Pańską, włącznie z Jego doskonałością, tego krew przemienia się w krew Chrystusową, a ciało w ciało Chrystusa i staje się tak częścią żywego Chrystusa. Uczynki zaś jego przejawiają tę doskonałość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 20:25, 05 Lip 2008 Temat postu: NIEWIERZĄCY WIERZĄCYMI. DUCH /SŁOWO/ STAJE SIĘ CIAŁEM. |
|
|
NIEWIERZĄCY WIERZĄCYMI. DUCH /SŁOWO/ STAJE SIĘ CIAŁEM. WZBUDZENIE Z UMARŁYCH.
Oto jest dwóch ludzi. Do jednego z nich mówią: Uwierz w Chrystusa.
A on, odpowiadając, rzecze: Tak, wierzę! Jest moim Panem! Ale nie naśladuje Chrystusa.
Do drugiego mówią to samo. A on, odpowiadając, rzecze: Nie chcę. Po co mi to? Ale żyjąc stara się żyć dobrze i życie jego naśladuje życie Chrystusa.
Który z tych dwóch wypełnił wolę Chrystusa? Zaprawdę powiadam wam, że niektórzy niewierzący wyprzedzają do Królestwa Bożego wielu wierzących. /patrz: Mat. 21.28-31/ Albowiem wielu uważa się za wierzących, a nie pełnią woli Ojca. Czym więc jest ich wiara?
Są jednak tacy, którzy uważają się za niewierzących, lecz życie ich jest bliskie zgodności z wolą Ojca, i zaprawdę mało im brakuje.
„Ktokolwiek czyni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten jest moim bratem i siostrą, i matką.” /Mat.12,50/ Nie zaś ten, kto jedynie mówi: „Panie, Panie” i tylko naucza w imieniu Chrystusa, czy nawet prorokuje, albo i cuda czyni włącznie z wypędzaniem demonów. Po owocach poznawajcie wierzących, a nie po ich modlitwach, wołaniach i zapewnieniach. /patrz: Mat.7,20/
„Dlaczego mówicie do mnie: Panie, Panie, a nie czynicie tego, co mówię?” (Łuk. 6:46, BW)
„Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie.
W owym dniu wielu mi powie: Panie, Panie, czyż nie prorokowaliśmy w imieniu twoim i w imieniu twoim nie wypędzaliśmy demonów, i w imieniu twoim nie czyniliśmy wielu cudów?” (Mat. 7:21-22, BW)
Już wielu dzisiaj mówi o Izraelu duchowym, lecz zważcie na słowa:
„... u nikogo w Izraelu tak wielkiej wiary nie znalazłem. A powiadam wam, że wielu przybędzie ze wschodu i zachodu, i zasiądą do stołu z Abrahamem i z Izaakiem, i z Jakubem w Królestwie Niebios. Synowie Królestwa zaś będą wyrzuceni do ciemności na zewnątrz...” /Mat.8,10-12/
Masz się zatem za Syna Królestwa, albo za wyznawcę właściwej religii? Pamiętaj, że nic Ci nie pomoże, jeśli uczynki Twoje są złe.
„Lecz dom izraelski nie będzie chciał cię usłuchać, bo oni nie chcą mnie słuchać, gdyż cały dom izraelski ma czoło zuchwałe i serce nieczułe.” (Ezech. 3:7, BW)
„Tak mówi Wszechmocny Pan: Tak jest z Jeruzalemem. Umieściłem je pośród narodów, a dokoła niego kraje.
Lecz ono sprzeciwiło się moim prawom, gorzej niż narody, i moim przykazaniom bardziej niż kraje sąsiednie, gdyż wzgardzili moimi prawami i według moich przykazań nie postępowali.” (Ezech. 5:5-6, BW)
Cóż więc komu z tego, że jest żydem, czy ma się za żyda duchowego? Także nic nikomu z samego tego, że ma się za wyznawcę jakiejś religii. Ba! Ma się nawet za wierzącego! W rzeczywistości wmawia sobie, że wierzy, a życiem swoim zaprzecza tej wierze! Ma się za wyznawcę, a nie stosuje się do tego, co uważa, iż wyznaje. Nie można nawet o nim powiedzieć, że przynależy do danej religii. Bo jak może przynależeć jeśli nie żyje zgodnie z nią?
Jeśli przynależy, to tylko formalnie. Nie przynależy duchem. Nie jest więc ani wyznawcą, ani tym bardziej wierzącym.
A co do innych wyznań, to Bóg Izraela nie potępiał dobrych nauk innych narodów. W Jego oczach to, co szlachetne, było szlachetnym.
„Dlatego tak mówi Wszechmocny Pan: Ponieważ sprzeciwialiście się bardziej niż narody dokoła was, nie postępowaliście według moich przykazań i nie wykonywaliście moich praw, nie wykonywaliście nawet praw narodów sąsiednich,
Dlatego tak mówi Wszechmocny Pan: Oto również Ja wystąpię przeciwko tobie i na oczach narodów dokonam moich sądów pośród ciebie.” (Ezech. 5:7-8, BW)
Niektórzy myślą, że Bóg miał coś przeciw słusznym prawom innych narodów, bo odnoszą się do innych słów Boga:
„I poznacie, że Ja jestem Pan, według którego przepisów nie chodziliście i którego praw nie pełniliście, a raczej postępowaliście według praw ludów sąsiednich.” (Ezech. 11:12, BW)
Tymczasem lud jest „grupą etniczną różniącą się od narodu brakiem okrzepłej tradycji państwowej”. /Mały słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1993/ Ludy „dały początek nowym państwom średniowiecznym”. /tamże/ Ludy były więc często grupami, plemionami, szczepami, czy innymi zbiorowiskami ludzi, które kierowały się barbarzyńskimi prawami. Takie prawa nie mogły na długo służyć większym społecznościom, gdyż zniszczyłyby je od środka. Dlatego tylko ludy ewoluujące w stroną większej kultury moralnej i lepszych praw mogły przetrwać i stawały się narodami. Tylko takie prawa, służące dobru ogólnospołecznemu, mogły okrzepnąć jako tradycja i pozwolić, by lud mógł stać się narodem.
Nie należy więc dziwić się, że Bóg potępia barbarzyńskie prawa innych ludów, a nie ma nic przeciwko, a nawet akceptuje, prawa innych narodów. Nie ma w tym względzie żadnej sprzeczności.
A czym jest przynależność formalna? Czym jest takie – chrześcijaństwo formalne, czy też takie – formalne wyznawanie innej religii?
Czy religia sama w sobie może być uczynkiem?
Religia sama w sobie może być tylko wiedzą i nauką - gdyż jest to wiedza o właściwym życiu, którą można głosić.
Czy religia sama siebie może zastosować?
To człowiek ma ją zastosować i sprawić, iż jej nauka stanie się uczynkiem.
Samo głoszenie tych nauk jest łatwe. Głoszenie, owszem, jest dobre. Dlatego każdy ma prawo je głosić, a nawet powinien. Dlaczego miałoby to przeszkadzać Bogu? Bóg nie ma nic przeciwko samemu głoszeniu. Jeśli jednak, ktoś świadomie źle czyni, a głosi, by zwieść innych, to głoszenie nic mu nie pomoże, a wręcz przeciwnie.
„Wszystko więc, cokolwiek by wam powiedzieli, czyńcie i zachowujcie, ale według uczynków ich nie postępujcie; mówią bowiem, ale nie czynią.” (Mat. 23:3, BW)
...
Nic złego nie ma w samym głoszeniu dobrych nauk, będących w zgodzie ze Słowem Bożym. Może to być nawet pożyteczne wtedy, gdy głoszą je ci, którzy źle czynią. W ten sposób wielu z tych, których umysły są na rozdrożu, może poznać to, co jest dobre dla wszystkich ludzi, a nie to, co jest dobre tylko dla jednego. Ci głoszący a źle czyniący niech się jednak wystrzegają, aby nikogo nie zgorszyli. Bo gdy upadnie z ich powodu i zacznie źle postępować, to będą temu współwinni.
Dlatego chrześcijaństwo formalne jest pożyteczne dla Twojej duszy tylko wtedy, gdy naśladujesz Chrystusa.
Nie jest zaś pożyteczne, jeśli zaczyna być gorszące. A staje się takie, gdy ujawnia się obłuda. Zaś zło popełniane przez głoszących jest podwójnym złem.
„Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami.” (Mat. 23:15, BW)
Niech uważają zatem wszyscy głoszący, bo jeśli najpierw słowem doprowadzają do wiary, a później uczynkami przeczą temu słowu, to tak jakby wyśmiewali się z tego słowa, w ten sposób gorsząc ludzi.
„Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego, aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza.” (Mat. 18:6, BW)
Twoje chrześcijaństwo formalne jest pożyteczne dla Ciebie, jeśli naśladujesz Chrystusa; skoro jednak działasz wbrew woli Syna Bożego, to jesteś przestępcą woli Bożej, a chrześcijaństwo Twoje stało się niechrześcijaństwem. /patrz Rzym. 2,25 /
„I mówił w nauczaniu swoim: Wystrzegajcie się uczonych w Piśmie, którzy chętnie chodzą w długich szatach i lubią pozdrowienia na rynkach
I pierwsze krzesła w synagogach, i pierwsze miejsca na ucztach;
Którzy pożerają domy wdów i dla pozoru długo się modlą; tych spotka szczególnie surowy wyrok.” (Mar. 12:38-40, BW)
Podobni im chętnie stroją swoje ciała i lubią jak inni im schlebiają, i chcą być wszędzie kimś ważnym - przy tym żyjąc ponad przeciętny stan kosztem tych, którzy żyją poniżej tego stanu - dla pozoru oszukują innych lub siebie sprytną mową, oraz udają dobroć trochę jej przejawiając, chcąc tak przykryć wielość zła jakie czynią; przed społeczeństwem gotowi udać: wiarę w Boga, gorliwość religijną, czy wiarę w dobro społeczne... podczas gdy każdego członka tego społeczeństwa gotowi są bezwzględnie wykorzystać dla swoich egoistycznych i próżnych celów.
A kto ponosi tego winę? Czyż nie same owo społeczeństwo, gdzie bardziej się szanuje takich, którzy lepiej są ubrani, oraz im są bogatsi i im wyższą pozycję zajmują? Dlatego większość takiego społeczeństwa dąży do władzy i do bogactwa, oraz do chytrości służącej ich egoizmowi i wszelkiego występku je dające, nie zaś do dobroci i mądrości przynoszącej dobro ogólne.
Czy złe społeczeństwo może mieć dobrą władzę?
Czyż ci, którzy podają się za wyznawców Chrystusa, nie widzą, iż nie przyszedł jako król, ani w żadnej innej chwale, w żadnym bogactwie, ani władzy, ale przyszedł jako syn cieśli, siebie nigdy nie wywyższał, okazał nawet służbę swoim uczniom, służył niektórym grzesznikom uzdrawiając ich – tym o których wiedział, że mają szansę się nawrócić, bo widział ich wiarę.
„I nie mógł tam dokonać żadnego cudu, tylko niektórych chorych uzdrowił, wkładając na nich ręce. I dziwił się ich niedowiarstwu. I obchodził okoliczne osiedla, i nauczał.” (Mar. 6:5-6, BW)
„A Jezus, odezwawszy się, rzekł mu; Co chcesz, abym ci uczynił? A ślepy odrzekł mu: Mistrzu, abym przejrzał. Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok, i szedł za nim drogą.” (Mar. 10:51-52, BW)
Co znaczy, że wiara uzdrowiła?
Znaczy to, iż ktoś widzi w Chrystusie swego Mistrza i jest gotów na przyjęcie Ducha Bożego: „A jeśli Ja wyganiam demony Duchem Bożym, tedy nadeszło do was Królestwo Boże." (Mat. 12:28, BW)
Kto nie wierzył, nie przyjmował Chrystusa, był zamknięty na Ducha Bożego, ten nie był uzdrawiany. Gdyż później stałby się kimś gorszym.
„Kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie, a kto nie gromadzi ze mną, rozprasza.
Gdy duch nieczysty wyjdzie z człowieka, wędruje po miejscach bezwodnych, szukając ukojenia, a gdy nie znajdzie, mówi: Wrócę do domu swego, skąd wyszedłem.
I przyszedłszy, zastaje go wymiecionym i przyozdobionym.
Wówczas idzie i zabiera z sobą siedem innych duchów, gorszych niż on, i wchodzą, i mieszkają tam. I bywa końcowy stan człowieka tego gorszy niż pierwotny.” (Łuk. 11:23-26, BW)
Dlatego Chrystus nie wszystkich uzdrawiał ale tylko tych, którym to miało dobrze służyć.
„Później spotkał go Jezus w świątyni i rzekł do niego: Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz, aby ci się coś gorszego nie stało.” (Jan. 5:14, BW)
Na koniec swej służby Jezus pozwolił nawet się ukrzyżować. Powiedział też, że kto takim najmniejszym będzie służył, to tak jakby Jemu samemu służył. W ten sposób pouczył nas, byśmy nie osądzali człowieka po jego majętności, czy odzieniu, lecz po jego postępowaniu i dobrej woli.
„Kto was przyjmuje, mnie przyjmuje, a kto mnie przyjmuje, przyjmuje tego, który mnie posłał.” (Mat. 10:40, BW)
„Błogosławieni cisi, albowiem oni posiądą ziemię.” (Mat. 5:5, BW)
„Wtedy powie król tym po swojej prawicy: Pójdźcie, błogosławieni Ojca mego, odziedziczcie Królestwo, przygotowane dla was od założenia świata.
Albowiem łaknąłem, a daliście mi jeść, pragnąłem, a daliście mi pić, byłem przychodniem, a przyjęliście mnie.” (Mat. 25:34-35, BW)
„Wtedy powie i tym po lewicy: Idźcie precz ode mnie, przeklęci, w ogień wieczny, zgotowany diabłu i jego aniołom.
Albowiem łaknąłem, a nie daliście mi jeść, pragnąłem, a nie daliście mi pić.
Byłem przychodniem, a nie przyjęliście mnie, nagim, a nie przyodzialiście mnie, chorym i w więzieniu i nie odwiedziliście mnie.
Wtedy i oni mu odpowiedzą, mówiąc: Panie! Kiedy widzieliśmy cię łaknącym albo pragnącym, albo przychodniem, albo nagim, albo chorym, albo w więzieniu i nie usłużyliśmy ci?
Wtedy im odpowie tymi słowy: Zaprawdę powiadam wam, czegokolwiek nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, i mnie nie uczyniliście.” (Mat. 25:41-45, BW)
Kto jest przywiązany do mód tego świata zaprzecza Królestwu Bożemu, które jest w nim. Nauka o innym postępowaniu wydaje mu się trudna. Zaprzepaścił bowiem już samego siebie stając się niewolnikiem mamony. Nie wie już kim jest i wydaje mu się, że jest kimś innym. Jest jak narkoman, który aby odzyskać siebie musi wypowiedzieć walkę samemu sobie, to jest swemu uzależnieniu, które nim tak włada jakby było nim samym.
„Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną.
Bo kto by chciał życie swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie swoje dla mnie, odnajdzie je.
Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją?” (Mat. 16:24-26, BW)
Większość bowiem uważa, że najistotniejsze jest to, co świat uważa za słuszne, czyli władza i bogactwo. Lecz Chrystus własnym przykładem ukazał jak się osiąga zbawienie, że nie poprzez pogoń za dobrami tego świata, ani też poprzez ich pochwałę. A wręcz przeciwnie, ci którzy tak postępują zatracają samych siebie i stają się jedynie marionetkami bogactwa i tej władzy, a władzą tego świata jest szatan.
„A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.” (Rzym. 12:2, BW)
„Aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej.
My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną.” (1 Kor. 2:5-6, BW)
Zaiste będąc w tym świecie i żyjąc wśród goniących i podziwiających mamonę trudno jest trzymać się innego życia, to jest skromnego i pokornego, wtedy bowiem za nic nas tamci mają. My zaś obecnie żyjemy pośród nich i chcemy być akceptowani przez tych, którzy nas otaczają. Powinniśmy jednak pamiętać, że teraz właśnie dokonujemy wyboru pomiędzy Bogiem, a niedoskonałymi ludźmi, czy też pomiędzy mądrością bożą, a głupotą tego świata. Bo jeśliby ten świat był mądry, to nie liczyłoby się najwięcej w nim to, co najmniej powinno się liczyć.
„Albowiem mądrość tego świata jest u Boga głupstwem. Napisano bowiem: On chwyta mądrych w ich własnej chytrości.” (1 Kor. 3:19, BW)
Ci wszyscy, którzy się za mądrych mają, a są sługami spraw tego świata, są jedynie niedojrzali duchem, inaczej można rzec, iż są tymi, którzy utraciwszy z nim łączność jeszcze jej nie odzyskali, dlatego są jak dzieci, które muszą jeść i wzrastać, oraz nabywać właściwej wiedzy, aby dojść do mądrości.
„Dopóki dziedzic jest dziecięciem, niczym się nie różni od niewolnika, chociaż jest panem wszystkiego,
Ale jest pod nadzorem opiekunów i rządców aż do czasu wyznaczonego przez ojca.
Podobnie i my, gdy byliśmy dziećmi, byliśmy poddani w niewolę żywiołów tego świata.” (Gal. 4:1-3, BW)
Czy jednak może to być usprawiedliwieniem każdego? Co bowiem przystoi dziecku w jego zachowaniu, nie przystoi osobie dorosłej. Podobnie kto już wie, jak należy postępować, a tak nie postępuje, zostanie odpowiednio osądzony. Nic mu nie pomoże to, że wiedział, ani to, że się uważał za wyznawcę dobrej religii, na przykład za chrześcijanina.
Jeśli więc ten, który nie podaje się za chrześcijanina, zachowuje wolę Bożą, czyż jego niechrześcijaństwo nie będzie poczytane za chrześcijaństwo? /patrz Rzym. 2,26/
„Skoro bowiem poganie, którzy nie mają zakonu, z natury czynią to, co zakon nakazuje, są sami dla siebie zakonem, chociaż zakonu nie mają; dowodzą też oni, że treść zakonu jest zapisana w ich sercach; wszak świadczy o tym sumienie ich oraz myśli...” /Rzym. 2.14-15/
„Przeto ten, który... wypełnia zakon, będzie sądził ciebie, który...”/Rzym,2,27/ „... chlubisz się Bogiem, i znasz wolę Jego... i uważasz siebie samego za wodza ślepych... Ty więc, który uczysz drugiego, siebie samego nie pouczasz?”/Rzym.2,17-21/
Zważ więc, że nic nikomu nie pomoże wyznawanie ani Chrystusa, ani jakiejkolwiek nauki, jeśli życie jego jest zaprzeczeniem miłości.
Ci natomiast, którzy miłość mają, choćby nie głosili Boga albo Chrystusa, czy szlachetnych nauk, ani ich nie słuchali, tacy zbawieni będą, bo miłość ich jest najlepszym wyznaniem Boga.
„Bo co z tego, ze niektórzy nie uwierzyli? Czyż niewierność ich zniweczy wierność Bożą?”/Rzym. 3,3/
„Gdyż nie ci, którzy zakonu słuchają, są sprawiedliwi u Boga, lecz ci, którzy zakon wypełniają, usprawiedliwieni będą.”/Rzym.2,13/
Tak też nie ci, którzy miłość jedynie słowem ogłaszają, mają ją, lecz ci, którzy swoją postawą świadczą o niej będą nazwani miłującymi.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Czw 12:14, 11 Wrz 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 14:41, 11 Wrz 2008 Temat postu: DUCH /SŁOWO/ STAJE SIĘ CIAŁEM. WZBUDZENIE Z UMARŁYCH. |
|
|
Czy chrześcijanin może być sługą swego ciała jedynie i pomijać przy tym sprawy ducha? Czy może postępować tylko według ciała przedkładając jego potrzeby ponad potrzeby ducha? Przenigdy.
Kto bowiem narodzi się z Ducha, ten dba o sprawy duchowe i nie zaniedbuje ich na rzecz spraw ciała.
„Odpowiedział Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest.” (Jan. 3:5-6, BW)
Ciało zaś wtedy jest mieszkaniem tego ducha. Troska o ciało musi zatem odnosić się do troski o ducha, by ciało mogło mu służyć jak najlepiej. Odnosi się to zatem także do troski o zdrowie ciała, lecz nigdy kosztem ducha. Wszystko ma bowiem być służbą duchowi. W tym wszelkie potrzeby ciała.
„Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe, albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój.” (Rzym. 8:4-6, BW)
Skoro zaś śmierć jest wrogiem ciała, te zaś ma służyć duchowi, zatem życie i zdrowie ciała są ważne dla ducha.
„Świecą ciała jest oko twoje. Jeśli oko twoje jest zdrowe, i całe ciało twoje jest jasne. A jeśli jest chore, i ciało twoje jest ciemne.
Bacz więc, by światło, które jest w tobie, nie było ciemnością.
Jeśli więc całe ciało twoje jest jasne i nie ma w nim cząstki ciemnej, będzie całe jasne, jak gdyby świeca oświeciła cię swym blaskiem.” (Łuk. 11:34-36, BW)
Ciało ludzkie jest ważną światynią – dlatego należy odpowiednio o nie dbać. Tak jak się dba o świątynie.
„Ale On mówił o świątyni ciała swego.” (Jan. 2:21, BW)
Troska o ciało jest czymś innym niż służenie mu kosztem ducha. Troszczyć się o nie należy. Nie należy jednak spełniać wszelkich zachcianek ciała.
Służenie ciału kosztem ducha, czyni z ducha niewolnika ciała. Bóg nie ma nic przeciwko takiej służbie jak służba matki wobec noworodka – ciało ma służyć bowiem duchowi, duch zaś ciału na tyle tylko, by mogło zachowywać pełną sprawność i zdrowie.
Przede wszystkim zachowując troskę o ciało należy wystrzegać się chciwości. Chciwość bowiem najpierw szkodzi duszy, później zaś obraca się też przeciw ciału.
Ciało ma służyć duchowi ludzkiemu, a nie duch ciału.
I na tym polega bycie chrześcijaninem.
Kto postępuje inaczej, to jego chrześcijaństwo jest dla niego tylko teorią umysłu. Nie zaś praktycznym i cielesnym wyznaniem wiary. Nie wystarczy, bowiem umysłowe chrześcijaństwo, lecz ma być cielesne, czyli chrześcijaństwo takie, które wyrażamy swoim życiem, a nie obecnością w świątyniach i samymi poglądami. Co swoimi uczynkami, a szczególnie tym ostatnim, poświadczył Jezus. Ciało bowiem ma być naszym sługą. Umysłowy był zakon. A chrześcijaństwo umysłowe jest tylko pozorem chrześcijaństwa.
Jeśli chrześcijaństwo miałoby być umysłowe to, po co zostało dane, skoro już zakon był umysłowy?
Gdy był zakon, świątynie też były i ludzie do nich chodzili. Łatwo jest w świątyni być dobrym, gdy jedynie się stoi przed Bogiem, czy przed ołtarzem.
Kto jednak po wyjściu ze świątyni nie pamięta i nie myśli, że wszędzie, gdzie by nie poszedł, znajduje się przed Bogiem, ten nie jest mądry. A skoro wszędzie jesteśmy przed Bogiem to bądźmy wszędzie dobrzy.
Sztuka polega na tym, by być dobrym też tam, gdzie towarzyszą nam inne sprawy, które zostawiamy wchodząc do świątyni.
Co zaś znaczy być przed Bogiem? To znaczy być przed doskonałością, która jest. Która jest bliżej niż ręce i nogi, bo jest w nas. Bądźmy zatem doskonali w postępowaniu naszym. Sami stańmy się świątynią Boga. I niech każdy pilnuje tego w sobie. Co bowiem komu z tego, gdyby zbawił nawet cały świat, a sam zatracił własnego ducha?
Pilnujmy zatem przede wszystkim samych siebie. Badajmy i poznawajmy słabości własnego postępowania. Skupiajmy się najbardziej na tym, gdyż własne grzechy najtrudniej jest dojrzeć.
Kto zatem nam w tym pomaga okażmy mu wdzięczność, zamiast się burzyć, czy walczyć. Czy też uciekać od tego.
My zaś, choć każdy ma za zadanie zadbać o własną duszę, to przecież znamy przykazanie, by miłować bliźniego jak siebie samego. Dlatego czytamy:
„A jeśliby zgrzeszył brat twój, idź, upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego.
Jeśliby zaś nie usłuchał, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa.
A jeśliby ich nie usłuchał, powiedz zborowi; a jeśliby zboru nie usłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik.” (Mat. 18:15-17, BW)
(Jeśli ktoś tu się zastanawia, dlaczego celnik jest przedstawiany jako strona grzechu wyjaśniam: Celnicy są tą stroną grzesznych sił, które ograniczają naturalną swobodę ludzką, podczas gdy sam Bóg obdarzył człowieka wolną wolą. Wolna wola winna się liczyć z podstawowym prawem wymaganym przez Boga, jakim jest niekrzywdzenie innych ludzi. Wolny handel zaś ma służyć ludziom, by im się lepiej żyło, celnicy zaś nie tylko ograniczają wolną wolę, ale przy tym blokują rozwój. Celem zaś ich jest powodowanie bogacenia się wybranych jednostek i grup – kosztem całych społeczeństw.)
Nie jest zatem tak, że widząc niewłaściwe działanie drugiego człowieka, mamy milczeć.
Gdy zaś napominamy kogoś pamiętajmy przy tym, że sami też popełniamy takie lub inne błędy.
„Zaiste, nie ma na ziemi człowieka sprawiedliwego, który by tylko dobrze czynił i nie grzeszył.” (Kazn. 7:20, BW)
Dlatego napominajmy się wzajemnie i bez obrazy, jak i bez wynoszenia się – a wszystko ku naszemu dobru wspólnemu.
Gdy zaś kogoś napominamy, wiedzmy że Bóg i nasi bliźni tego samego i od nas będą wymagać.
Jeśli zatem chcemy kogoś osądzić przygotujmy się zawczasu na to, że nas tak samo będą sądzić.
Wyjmijmy zatem najpierw to, co jest w naszym oku, aby nikt nie nazwał nas obłudnikami. Jeśli zaś nie jesteśmy obłudnikami, to okażemy się ludźmi nie znającymi samych siebie. Nie widzącymi u siebie tego, co widzimy u innych.
Ten, kto jest pod zakonem, umysłem służy zakonowi, lecz ciałem służy grzechowi. /Nie chodzi tu o naturalne potrzeby ciała, gdyż te wynikają z samej natury ciała, którą stworzył Bóg, i służą zdrowiu ciała. Realizacja tych potrzeb wymaga jednak umiaru z powodu samego ciała, gdyż w nadmiarze szkodzą ciału i duchowi./ Ponieważ co innego myśli i mówi, a co innego czyni. To bowiem, co jest widzialne, ciałem jest. Zamiary zaś i poglądy są jedynie umysłem. Uczynki człowieka są czynione ciałem, a gdy są grzeszne, wtedy ciałem służy się grzechowi.
Na początku było inaczej z człowiekiem. Myśl jego i zamiary były jednością z jego działaniem. Biblijny Adam i Ewa nie byli wewnętrznie rozdwojeni. Wszystko w nich było w harmonii ze sobą, ciało w zgodzie z umysłem, oni zaś żyli w harmonii z Bogiem i w doskonałości.
Wszystko było tak bardzo dobre, jak stworzył Bóg i dlatego mogli żyć jako nieśmiertelni.
Dopiero szatan rzucił do umysłów ludzi myśl, która będąc przeciwieństwem wszystkiego, czym byli, dokonała rozłamu w samym umyśle. Najpierw jako zwątpienie, później już jako niemądre działanie.
W ten sposób niedoskonała i zwodnicza myśl zaczęła stawać się ciałem: najpierw jako uczynek, a później stopniowo zaczęła wpisywać się w ciało ludzkie jako grzech. Ludzie zaś stopniowo zaczynali żyć krócej.
Tak już jest, iż myśl wywiera wpływ na nasze ciała, zapisuje się w nich, a one później wywierają wpływ na nasz umysł. W ten sposób stajemy się zależni od własnej przeszłości. I nie tylko od własnej, gdyż dziedzicząc ciało dziedziczymy jego naturę i skłonności do wielu grzechów. Tę naturę i te grzechy, które wytworzyły przeszłe pokolenia.
Myśl szatana miała siłę by wedrzeć się do umysłów ludzi. Od tamtego momentu w ludzkich umysłach odbył się cały proces, który nie tylko je przeobraził, ale który nawet wypisał swoje piętno na ich ciałach. Dlatego nawet ci, którzy dążą do odrodzenia swego umysłu i tak odziedziczyli grzech w ciele, gdzie tkwi on z całą swoją siłą... utrwaloną i wzmocnioną przez tyle pokoleń. Czy jeden człowiek może to pokonać? Czy sam może tego dokonać? To tak jakby jeden pokonał miliony ludzi!
Jeśli zatem napominamy kogoś, czyńmy to z miłością. Jeśli zaś z powodu naszego obciążenia grzechem pierworodnym nie potrafimy z miłością, to napominając chociaż pamiętajmy, że człowiek ten jest w takiej samej zależności od grzechów wpisanych w ciało jak my.
Bóg jednak nie zostawił człowieka samemu sobie. Ratunek także przyszedł ze strony mentalnej. Ludzie otrzymali nauki o wyzwoleniu w różnych religiach. Ich umysły zostały zalane mądrymi pouczeniami. W ten sposób w umyśle zaistniało rozdwojenie, polegające na tym, iż człowiek wiedział, co jest dobre, lecz nie mógł postępować zgodnie z tym, gdyż postępował według tego, co w nim już tkwiło, a co było jakby jego umysłowym ciałem, oraz co pozostawało pod wpływem ciała fizycznego.
Można zatem powiedzieć, że do Chrystusa człowiek miał tylko podwójną naturę, jedną starą, czyli ciała, bo opartą na dziedzictwie grzechu, drugą zaś nowszą, którą można nazwać naturą odnawianego umysłu, opartą na nauce i zakonie, która też z czasem staje się dziedzictwem, choć jeszcze nie cielesnym w czasach apostolskich.
Mamy jednak obietnicę od Boga, a raczej zapowiedź, że każda dobra nauka zostanie wypisana w naszych ciałach.
„Wtedy Ja dam im nowe serce i nowego ducha włożę do ich wnętrza; usunę z ich ciała serce kamienne i dam im serce mięsiste,
Aby postępowali według moich przepisów, przestrzegali moich praw i wykonywali je. Wtedy będą mi ludem, a Ja będę im Bogiem.” (Ezech. 11:19-20, BW)
Nie to jest grzechem ciała, że mąż pragnie żony, a żona męża. Bo gdyby to było grzechem, to po cóż Bóg by stwarzał człowieka jako mężczyznę i niewiastę?
I potrzeba ta nie wypływa tylko z ciała, bo i bezcieleśni aniołowie, gdy ujrzeli kobiety, to brali je sobie za żony.
„ A kiedy ludzie zaczęli rozmnażać się na ziemi i rodziły im się córki,
Ujrzeli synowie boży, że córki ludzkie były piękne. Wzięli więc sobie za żony te wszystkie, które sobie upatrzyli.” (1 Moj. 6:1-2, BW)
„A w owych czasach, również i potem, gdy synowie boży obcowali z córkami ludzkimi, byli na ziemi olbrzymi, których im one rodziły. To są mocarze, którzy z dawien dawna byli sławni.” (1 Moj. 6:4, BW)
Należy zatem wiedzieć, na czym polega grzech ciała, że jest on tym wszystkim, co w nas pozostaje nieczułe, co egoistycznie krzywdzi innego człowieka i co jest złe.
Takie dziedzictwo w ciele mieliśmy w czasach apostolskich. Dlatego zostało napisane:
„Wiemy bowiem, że zakon jest duchowy, ja zaś jestem cielesny, zaprzedany grzechowi. Albowiem nie rozeznaję się w tym, co czynię; gdyż nie to czynię, co chcę, ale czego nienawidzę, to czynię.
A jeśli to czynię, czego nie chcę, zgadzam się z tym, że zakon jest dobry. Ale wtedy czynię to już nie ja, lecz grzech, który mieszka we mnie. Wiem tedy, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro; mam bowiem zawsze dobrą wolę, ale wykonania tego, co dobre, brak; albowiem nie czynię dobrego, które chcę, tylko złe, którego nie chcę, to czynię.
A jeśli czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który mieszka we mnie.
Znajduję tedy w sobie zakon, że gdy chcę czynić dobrze, trzyma się mnie złe: bo według człowieka wewnętrznego mam upodobanie w zakonie Bożym. A w członkach swoich dostrzegam inny zakon, który walczy przeciwko zakonowi, uznanemu przez mój rozum i bierze mnie w niewolę zakonu grzechu, który jest w członkach moich. Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” /Rzym.7,14-24/
Nie wystarczyło więc człowiekowi uznać rozumem zakon, ciało bowiem upominało się o „swoje” stare przyzwyczajenia oparte na lęku o siebie i skłaniało do grzechu. Człowiek zaś wiązał się z ciałem bardziej niż z umysłem, więc ciału służył bez mądrości. Kosztem ducha, co w końcu obracało się przeciw ciału. Zamiast służbą ciału okazywało się słuzbą przeciw ciału. Służąc w taki sposób człowiek był bardziej istotą cielesną, a nie intelektualną. Istotą bardziej odruchową i wytresowaną, niż rozumową. Tresurą zaś było naśladowanie - powielanie uczynków przodków. Był więc człowiek powieleniem odruchów przeciwnych zakonowi i wytresowany w grzechu. Przeciwnych mądrości i ostatecznie przeciwnych ciału.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:21, 11 Wrz 2008 Temat postu: WZBUDZENIE Z UMARŁYCH /Wyrzeczenie/ |
|
|
Chrystus zaś po to przyszedł, aby to zmienić i dać przykład, że można to uczynić.
Jako Syn Boży nie był cielesny i był więcej niż intelektualny, był duchowy: „A Jezus zaraz poznał w duchu swoim, że tak myślą w sobie, i rzekł im: „Czemuż tak myślicie w sercach swoich.”/Marka 2,8/
To zaś, co w nim było duchowym dobrem, takim samym uczyniło też cielesne, aż Jego cielesność stała się także dobra.
Dlatego przyszedł Syn Boży i pokazał ludziom, że jest coś mocniejszego od ciała.
Przyjął grzeszne ciało ludzkie i pokonał je mocą Ducha swego.
To właśnie na Niego zstąpił Duch Boży, a przez Niego zstąpił do ludzi.
„A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim.” (Mat. 3:16, BW)
Kto Chrystusa przyjmuje, ten przyjmuje tego Ducha. Chrystusa zaś przyjmują Ci, którzy Go naśladują. By zaś kogoś móc naśladować, należy żyć obok niego, albo codziennie czytać o jego życiu.
„Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele.” /Rzym.8,3/
Co znaczy „z powodu ciała”? Oznacza to ciało grzechu, którym jesteśmy dziedzicznie obciążeni. To, że rodząc się przyjmujemy słabości naszych przodków, te fizyczne i te umysłowe.
Zakon nie mógł w nas tego zmienić, mimo że podawał właściwe ku temu wskazówki. Ucząc nas jak należy postępować. Nasze ciało grzechu, jego zatwardziałość, nasze kamienne serca, czyli mało czułe na innych i niepodatne na korzystne zmiany, nie przyjmowały do siebie dobrych nauk zakonu, a jedynie poznawszy je usiłowały wykorzystać je dodatkowo do swoich egoistycznych celów.
I Jezus przyjął to grzeszne ciało, wraz z jego wszystkimi złymi skłonnościami. Ciało takie samo, jakie my otrzymaliśmy, obciążone grzechem i niezdrową historią przodków. Powinniśmy zwrócić uwagę na życie Jezusa przed zstąpieniem nań ducha i przed rozpoczęciem działalności misyjnej. Uczył się odrzucać złe, a wybierać dobre. Możemy być pewni, że otrzymał dobre wychowanie od rodziców, oraz przykład właściwego życia. To jednak nie wystarczyło, gdyż osiągnięcie doskonałości i tak wymagało ze strony Jezusa określonej pracy ze sobą.
„Dlatego sam Pan da wam znak: Oto panna pocznie i porodzi syna, i nazwie go imieniem Immanuel. Mlekiem zsiadłym i miodem żywić się będzie do czasu, gdy nauczy się odrzucać złe, a wybierać dobre.”/Izaj. 7.14-15/
(Tu pojawia się pytanie: Jakim sposobem zaczęto głosić, iż matka Jezusa była niepokalanie poczęta? Skoro sam Jezus według Biblii nie był tak poczęty. Został bowiem zesłany „w postaci grzesznego ciała”, nie niepokalanego, i musiał nauczyć „się odrzucać złe”. Tym samym dając nam przykład do pracy nad sobą. Głoszenie czegoś innego jest głoszeniem, że nie zapanujemy nad naszą grzesznością. Jest też usprawiedliwianiem naszego trwania w niej i w ten sposób nawoływaniem do tego.)
Tak oto przyszedł Syn Boży, aby wskazać drogę triumfu ducha i mądrości nad ciałem i niewiedzą.
Doprowadził ciało pod służbę duchowi, co wyraził najpierw usługiwaniem bliźnim poprzez ich uzdrawianie i pouczanie, a później nawet przez ofiarowanie ciała na śmierć. W ten sposób zniweczony został grzech w ciele przez zniweczenie egoizmu aż do zniweczenia samego ciała; i nie było to tylko zniweczenie samego ciała, ale i wszystkich słabości, jakie w nim były, poprzez drogę męki krzyżowej. Samo bowiem zabicie ciała nic by nie pomogło. Należało zabić wszystkie grzechy, to jest cały zakon ciała - zakon grzechu i słabości.
Od nas nie wymaga się, abyśmy szukali śmierci. Wymaga się zaś, byśmy szukali tego, co nazywa się służeniem bliźnim.
Dlaczego od nas się nie wymaga takiej męki, albo śmierci?
Dlatego, że ona już zaistniała i działanie jej rozciąga się na całą ludzkość. Podłączajmy się do tego działania poprzez służbę.
Służmy więc zawsze, jeśli ta służba czyni innych lepszymi i niech to będzie naszą ofiarą Bogu, oraz skromnym naśladownictwem Chrystusa, dzięki czemu potwierdzimy nasze chrześcijaństwo.
Jeśli zaś komuś zostanie posłane doświadczenie śmierci w taki sposób, że nie będzie mógł jej uniknąć, niech przyjmie to dobrowolnie jako kolejne wzniesienie się ponad to doczesne ciało.
Tak jak Chrystus się wzniósł okazując tym moc swego Ducha.
Ta sama zaś moc Ducha wzbudziła Jego ciało do żywota, lecz nie było to już ciało grzechu i śmierci, ale ciało doskonałości i świętości, i ciało życia. Dlatego napisane jest o Nim: „wstał z martwych” /Marka l6,6/ a o żywych, że są umarli: „niech umarli grzebią umarłych swoich”. /Mat. 8.22/
On sam zaś już po zmartwychwstaniu powiedział o sobie: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i ziemi”/Mat.28,18/, co znaczyło wszelką moc w duchu i w ziemskim ciele, bo jeśliby chodziło nie o ciało ziemskie, lecz o planetę Ziemię, to czyż na Ziemi działoby się dziś tyle zła?
Oficjalnie szatan nadal pozostaje księciem tego świata. Choć Chrystus ma moc, aby go usunąć – co ukazał wypędzaniem demonów. Nie czyni tego jednak do pewnego czasu. Gdy zaś taki czas nastanie, szatan zostanie usunięty i powstanie nie tylko nowa Ziemia, ale i nowe niebo.
Tak więc w Chrystusie niebo i ziemia, to jest duch i ciało, uległy zjednoczeniu w doskonałości. A mowa tu o nowym ciele i nowym duchu. Nowej ziemi i nowym niebie. Albowiem nowym duchem jest Duch Chrystusowy, przed Nim pierzcha duch grzeszny i ciało grzeszne, i morza grzechu już nie ma. /zobacz Obj. 20,11 i 21,1/ Pozostaje zaś świętość i doskonałość /patrz Obj. 21,2/ jako nowy duch i nowe ciało. On uczynił je jednią tak, że pokój w nich zapanował i nie było tam już walki, a wola Ducha stała się wolą ciała. /czytaj 0bj.21,3-7/
Jak było wiemy: napisał o tym apostoł Paweł w Liście do Rzymian, iż byliśmy cali w grzechu i bezsilni wobec niego. Jak będzie wiemy: mamy opis tego w Objawieniu Jana, że wszystko stanie się nowym, każde ciało, włącznie z niebem i ziemią.
Jak zaś jest dzisiaj?
Dzisiaj dalej mamy różne religie i zakony, nakazy i zakazy, i choć one nam pomagają abyśmy z powodu swej skłonności do grzechu nie pozabijali się aż do samozagłady, to nadal nie są w stanie uczynić nas doskonałymi.
Chrystus jednak zostawił nam nowe dziedzictwo!
Miał już je, co prawda i Paweł, oraz inni wraz z apostołami. Lecz my je mamy jeszcze bardziej! I im więcej lat upływa od przyjścia Chrystusa, tym bardziej to dziedzictwo rośnie!
Albowiem dobre rzeczy akumulują się i rosną w siłę, mimo że zło istnieje nadal i od czasu do czasu wybucha z całą swoją siłą. Królestwo Boże jednak jest już pośród nas! To jest ta wesoła nowina, którą pierwszy ogłosił Jezus. To Królestwo rośnie w ludzkości jako nowe ciało, a choć wydaje się najmniejsze, tak że niektórzy nie mogą Go dojrzeć, to przyjdzie czas, iż będzie największym.
„I mówił: Do czego przyrównamy Królestwo Boże albo jakim podobieństwem je wyrazimy?
Jest jak ziarno gorczyczne, które, gdy zostanie zasiane do ziemi, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi.
Ale gdy zostaje zasiane, wyrasta i staje się większe od wszystkich jarzyn, i wypuszcza tak wielkie gałęzie, że w jego cieniu mogą się gnieździć ptaki niebieskie.” (Mar. 4:30-32, BW)
Dzisiaj zatem to ziarno nie jest już takie małe, jak niegdyś, ono bowiem rosło, stało się zatem już dziedzictwem ludzkości, obecnie będąc nawet częściowo dziedzictwem cielesnym. Co oznacza, iż rodzimy się mając nie tylko złe cechy, ale i dobre, które są początkiem Królestwa. Co zaś my z siebie dla Tego Królestwa dodamy? Idąc drogą samowyrzeczenia i pracy nad sobą.
I po to przyszedł Chrystus, aby pociągnąć za sobą wszystkich ludzi. „A zatem jak przez upadek jednego człowieka przyszło potępienie na wszystkich ludzi, tak też przez dzieło usprawiedliwienia jednego przyszło dla wszystkich ludzi usprawiedliwienie ku żywotowi.” /Rzym.5,18/
Bo tak jak szatan pokazał przez Ewę moc pragnienia, grzechu i egoizmu, a przez Adama uległość grzechowi i egoizmowi, tak Bóg pokazał przez Jezusa moc doskonałości i miłości, a Jezus ofiarując to śmiertelne ciało ukazał, iż jest coś ważniejszego niż ono i że tak jak egoizm prowadzi nie do życia, lecz do śmierci, tak miłość prowadzi do prawdziwego życia.
„Dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele.” /Rzym.8,3/
Tak jak cieleśnie przyjęliśmy grzech Ewy, tak duchowo mamy przyjąć doskonałość Jezusa. Cieleśnie przyjęliśmy bez wyboru. Ciało bowiem nie ma wolnej woli. Duchowo możemy przyjąć jedynie sami, bo duch wolną wolę ma. Dlatego tylko Ci skorzystają z ofiary Chrystusa, którzy przyjmą Go naśladując Jego służbę.
Albowiem pokazana została możliwość życia według Ducha Bożego, oraz wskazana droga odrzucenia takiego życia według ciała, które było życiem według ducha nieprawości.
„Ci bowiem, którzy postępują według ciała, Bogu, to jest doskonałości i mądrości, podobać się nie mogą.” /Rzym.8,3/
Bóg jest bowiem doskonały i ma pełnię mądrości, dlatego to, co się Jemu nie podoba, jest dalekie od tych rzeczy.
Ciało, czyli stare dziedzictwo grzechu, które rozrosło się przez wieki, stając się zbiorem społecznych nawyków i przyzwyczajeń, które mogły nieść lub niosły szkodę innym w imię interesu jakiejś jednostki, czy grupy jednostek; interesu służącego jedynie rzeczom przemijającym, a zatem przynależnym do ciała, z niego wynikających i w nim mające główny punkt zaczepienia. Takie ciało nie powinno kierować człowiekiem, albowiem człowiek należy do ducha doskonałego, który go stworzył z przeznaczeniem ku doskonałości, a nie do nieprawości.
Sprawy tego świata, w które umysł ludzki został wpisany poprzez grzech pierworodny, zawładnęły człowiekiem do tego stopnia, że obecnie silnie lęka się o nie i przez to jeszcze bardziej stał się od nich zależny. Wszystko to wpisane zostało w ciałach ludzkich i jest przekazywane jako dziedzictwo upadku. A przez to nadal sprawy tego świata kształtują i jeszcze bardziej wzmacniają owe ciało uwarunkowania, czyli ciało fizyczne i to, co w nim jest.
Czy jednak sprawy ducha nie miały wpływu na owe ciało i nie kształtowały go? Wszak były religie i zakony.
Należy mieć na uwadze, iż duch ludzki będąc w związku z ciałem, oraz z winy tego, iż człowiek uwagę swą skupia na ciele i na sprawach tego świata, traci kontakt z czystą sferą ducha i Boga, a jego duchowość staje się nieczysta i staje się tą cielesnością, która jest w związku z duchem nieprawości.
Dlatego wszystkie religie nauczały wyrzeczenia i wstrzemięźliwości do rzeczy tego świata, albowiem duch angażując się w rzeczy przemijające poprzez służenie im, zabija sam siebie i staje się tak samo śmiertelny jak te rzeczy. Jeśli zaś ktoś zabija swą duszę, to dlaczego Bóg miałby ją ocalać? Kto jednak będzie dbał o swą duszę ten będzie mógł prosić Boga o życie wieczne.
„Siła moja wyschła jak skorupa, a język mój przylgnął do podniebienia mego
I położyłeś mnie w prochu śmierci. Oto psy otoczyły mnie,
Osaczyła mnie gromada złośników, przebodli ręce i nogi moje.
...
Ty zaś, Panie, nie oddalaj się! Mocy moja, pośpiesz mi z pomocą!
Ocal duszę moją od miecza, z psich łap, jedyne dobro moje!
Wybaw mnie z paszczy lwa i od rogów bawołów...
Ty odpowiedziałeś mi!” (Ps. 22:16-17,20-22, BW)
Żyć jedynie według ciała to właśnie znaczy dążyć do śmierci, gdyż rzeczy tego świata przemijają jak ciało.
„Bo ci, którzy żyją według ciała, myślą o tym, co cielesne; ci zaś, którzy żyją według Ducha, o tym, co duchowe. Albowiem zamysł ciała, to śmierć, a zamysł Ducha, to życie i pokój. Dlatego zamysł ciała jest wrogi Bogu; nie poddaje się bowiem zakonowi Bożemu, bo też nie może.” / Rzym. 8,5-7 /
Kto jednak nie według ciała postępuje, lecz według Ducha, ten wykonuje słuszne żądania zakonu.
„Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha.” (Rzym. 8:4, BW)
Taki nie jest już w ciele świadomością swoją, czy raczej zaczątkiem świadomości, lecz jest w Duchu. /patrz niżej: Rzym.8,9/ Z Duchem związał świadomość swoją i zgodnie z Nim działa. Choć działa w ciele i poprzez ciało, to świadomość jego nie jest w ciele i nie służy ciału, lecz Duchowi.
Duch Boży, Duch Chrystusowy, mieszka w nim, a kto nie ma tego Ducha, znaczy że nie jest Jego i jest jeszcze cielesny, to jest należy do swego ciała i do tego świata, który przeminie jak ono.
„Ale wy nie jesteście w ciele, lecz w Duchu, jeśli tylko Duch Boży mieszka w was. Jeśli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest jego.” (Rzym. 8:9, BW)
Niech nie myśli ten, kto przyjął Ducha Chrystusowego, że już ciało ma wolne od grzechu.
Ciało bowiem tak jak wcześniej czasami walczyło przeciwko Duchowi, tak i nadal będzie to jeszcze czynić.
I „chociaż ciało jest martwe z powodu grzechu, jednak duch jest żywy przez usprawiedliwienie.”/Rzym. 8,10/
cdn.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:45, 26 Paź 2008 Temat postu: |
|
|
Lecz i ciało nie musi być martwe, gdyż to tylko grzech prowadzi do śmierci, ciało bez grzechu jest nieśmiertelne jak duch boży. Staje się bowiem innym ciałem.
Co nam się teraz wydaje niemożliwe, gdyż żyjemy w śmierci i badamy tylko to ciało, które jest śmiertelne. Podobnie niemożliwa wydaje się nam doskonałość.
Czy zatem tak ma pozostać, aby ciało było martwe? My zaś byśmy byli niedoskonali?
Chrystus rzekł, byśmy byli doskonali. Obiecał też nieśmiertelność tym, którzy wszystko będą czynić w duchu miłości.
Obecne ciała są śmiertelne. Odpowiednie do obecnej natury człowieka. Splamionej grzechem.
Znakiem tego, że może być inaczej, są niektóre martwe ciała, które po śmierci nie uległy rozkładowi, jak ulegają inne ciała martwe. Zjawisko to ukazuje, że w naturze są inne możliwości.
Bo „jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, który Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was.” / Rzym. 8,11 /
Duch Święty ma jednak mieszkać, aby to się stało. On zaś na siłę do nikogo nie przychodzi.
Miłość zaś jest tym, co ożywia i co ma moc przemieniać. Ona jest ciałem Chrystusa.
Co inaczej znaczy ożywienie ciała? Znaczy to, że ciało nie będzie służyć już grzechowi, lecz zacznie służyć Duchowi, który jest życiem.
Duch zatem ciało musi umartwiać, aby stopniowo umarły w nim grzeszne pożądliwości, wola niewiedzy i złe zamysły, czyli to wszystko, co prowadziło nas do gniewu i krzywdzenia innych ludzi. /patrz Efez. 2,3/ Umartwiajmy się przechodząc w duchu całą mękę Pańską aż do krzyża, by wyzwolić się z niegodziwości.
Wiem, że nauka o doskonałości poprzez umartwianie niektórym się nie podoba. Są oni przeciwni umartwianiu. Bo go się boją. Uważają też, iż doskonałość można zdobyć poprzez wiedzę.
I mają rację w tym, że do doskonałości prowadzi wiedza. Częścią zaś wiedzy jest miłość. Wielu ludzi nie w każdym stanie szuka wiedzy. Poprzestają na tym, co mają – jeśli chodzi o właściwą wiedzę – a gonią jedynie za wzmożeniem własnych wygód.
Jedynym źródłem nowej wiedzy dla tych ludzi jest cierpienie, które zewnętrznie się pojawi, jeśli sami nie wybiorą wcześniej wyrzeczenia dla własnych wygód i nie podejmą prób poszerzenia swojej duchowej wiedzy.
Kto może przemienić samego siebie, to jest własną duszę, bez umartwiania, poprzez same przyjęcie nowych myśli, uczuć i nowego życia – niech tak czyni. Jest to jeszcze lepsze, niż czynienie tego poprzez cierpienie.
Najlepiej jest przemienić siebie poprzez miłość.
Kto jednak tak nie potrafi musi zmienić siebie idąc drogą umartwiania.
„Jeśli bowiem według ciała żyjecie, umrzecie; ale jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie.” (Rzym. 8:13, BW)
Nie chodzi tu bowiem o naturalne potrzeby ciała ale o te grzechy, które po przodkach dziedziczymy i do których skłonna jest nasza dusza. Pisma Święte są zaś pokarmem dla nowego ciała, które ma w nas wzrastać, aby zniwelować i przemieniać to stare ciało.
Pokarmem, którym należy się żywić codziennie, i to parę razy.
Niektórym się wydaje, że czytanie nauk to strata czasu. Są w wielkim błędzie. Inni myślą: Wimy o tym. Znamy to – to po cóz nam o tym znowu czytać?
Oni także popełniają błąd.
Niech wszyscy oni zapamiętają: Najpierw jest niewidzialne. Potem staje się widzialnym.
Tym bardziej ze słowa rodzi się nowe. Im kto częściej obcuje z właściwym słowem, z właściwą myślą – ten szybciej ulegnie przemianie ku doskonałości.
Nie wystarczy pamiętać, że się coś raz usłyszało. Nie wystarczy takie pamiętanie uznać za wiedzę.
Właściwa wiedza daje użytek, a gdy nie ma użytku to i nie ma wiedzy.
Kto zaś obcuje z dobrym słowem pism, ten buduje w sobie prawdziwą wiedzę, która będzie użyteczna.
Kto w duchu z Chrystusem poniesie śmierć tego co stare i co nas obciąża, wyrzekając się swoich słabości, takich jak choćby zawiść, gniew czy pożądanie rzeczy bliźniego, i przez tę śmierć umrze grzech w ciele jego, ten z Chrystusem zmartwychwstanie w nowym ciele, to jest ciało jego będzie wolne od władzy grzechu i będzie trwało w doskonałości Bożej. Albowiem ciało umrze jako stare, a zmartwychwstanie jako nowe.
Bo jeśli razem z Chrystusem cierpimy, także razem z Nim uwielbieni będziemy. /patrz Rzym. 8.17/
Kto zaś ma nawet cząstkę miłości, a widzi ten świat i jego sprawy, ten już cierpi z powodu własnej niedoskonałości i z powodu niedoskonałości świata.
"Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza." /Rzym. 12,1/
Nasza niedoskonałość przejawia się codziennie. Dlatego codziennie musimy składać na ofiarę to, co stare w naszych ciałach poprzez wyrzekanie się własnych słabości.
„A to czyńcie, wiedząc, że już czas, że już nadeszła pora, abyście się ze snu obudzili, albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedy uwierzyliśmy. Moc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmy tedy uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości.
Postępujmy przystojnie jak za dnia, nie w biesiadach i pijaństwach, nie w rozpustach i rozwiązłości, nie w swarach i zazdrości; ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości.” /Rzym. 13,11-14 /
Czy ktoś myśli, że jest to nawoływanie do smutnego życia? Bynajmniej. Bóg stworzył rzeczy dobre. I życie jest dobre. Ewangelia zaś jest głoszeniem radości – głoszeniem Królestwa Bożego. W Nim zaś nie ma cierpienia, ani umartwiania.
Nie bierzcie zatem rzeczy jednokierunkowo. Poszerzcie swoje umysły i patrzcie co do czego się odnosi.
Bo jeśli czyjeś pragnienia i radości, powodują iż zapomina o innych, to jest to rozpusta jego egoizmu, rozwiązłość jego duszy nie licząca się z innymi – i wszystko to u takiej osoby daje efekt zazdrości i kłótni. Efekt wyłącznej koncentracji na ciele.
Co jest stratą życia u takiej osoby, gdyż nie posiądzie ona nic poza tym, co cielesne.
Tymczasem pożądliwości tego świata przeminą, ciało zaś zestarzeje się i legnie w grobie.
Nie bądźcie zatem cieleśni. Bądźcie duchowi. Odrzućcie zazdrość i kłótnie, i inne cielesne rzeczy do nich prowadzące, oraz ludzkie niedoskonałe postępowanie. "Jeszcze bowiem cieleśni jesteście. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie?” (1 Kor. 3:3, BW)
Samo ciało nie jest niczym złym. Wszak to w nim żyjemy, uczymy się najpierw małych rzeczy, a później większych. Najpierw śmiertelnych, aby później uczyć się nieśmiertelnych.
Gdy jednak dziecko pozostaje ciągle dziecięciem, to czy to jest normalne?
Dlatego powinniśmy się zmieniać i pracować nad sobą, aby rosła nasza doskonałość aż do pełni.
„Gdy byłem dziecięciem, mówiłem jak dziecię, myślałem jak dziecię, rozumowałem jak dziecię; lecz gdy na męża wyrosłem, zaniechałem tego, co dziecięce.” (1 Kor. 13:11, BW)
Nikt jednak od razu nie staje się dorosły. Każda jednak dorosłość zaczyna się od tego, by więcej czasu poświęcać sprawom ducha bożego, niż temu, co w nas niedoskonałe.
W dziecięctwie, każdy więcej robi dla ciała. Żyje jakby dla niego kosztem wszystkiego i wszystkich wokół. Przychodzi jednak czas, kiedy należy zacząć żyć dla ducha.
Kiedy zatem ciało służy grzechowi? Czym jest grzech w ciele? – Wtedy, gdy z powodu ciała krzywdzimy innych i wtedy, gdy będąc dojrzali w doświadczeniach tego świata i dojrzali do tego, by pójść wyżej, trwamy uparcie w tym, co dla nas jest już stare i nie rozwijające, a do czego przywykliśmy i czego trudno nam się wyrzec. Przez co nie możemy pójść dalej.
Kiedy duchem ciało umartwiamy? – Gdy porzucimy stare słabości, wtedy tęsknota za nimi będzie umartwieniem. My jednak, gdy uwolnimy się od nich, będziemy wolni do poznania nowych spraw, przy których te „cielesne” wydadzą się czymś nieważnym.
Nie każde umartwienie jednak jest pożyteczne. Gdy bowiem trwa ono długo jako tęsknota – wtedy zamiast prowadzić ku nowemu, trzyma silniej przy starym.
Wówczas lepiej wycofać się z takiego wyrzeczenia, gdyż zaostrza ono tylko ludzkie pożądania. Osoba taka bowiem potrzebuje innych realizacji w danym czasie.
Dotyczy to wielu rzeczy, gdy one nie krzywdzą nikogo. Także i wstrzemięźliwości od seksu.
„Jeśli jednak nie mogą zachować wstrzemięźliwości, niechaj wstępują w stan małżeński; albowiem lepiej jest wstąpić w stan małżeński, niż gorzeć.” (1 Kor. 7:9, BW)
Mowa tu zatem o seksie, który nikogo nie krzywdzi.
Nie należy nic czynić na siłę, ani na siłę namawiać, ani na siłę zalecać – ani sobie, ani nikomu. Wszystko co się czyni należy czynić w harmonii.
Kiedy ciało służy duchowi, czyli życiu? – Gdy przestaje walczyć przeciwko duchowi; przestaje zaś walczyć wtedy, gdy duch wiele czasu poświęca wyższym sprawom i Bogu. Podobnie jak dziecko będąc jeszcze dzieckiem przez wiele lat musi pilnie obserwować dorosłych, aby kiedyś umiało stać się społecznie dojrzałym człowiekiem.
Co znaczy śmierć ciała w pożądliwościach ciała i zmysłów? – To oznacza takie stopniowe doprowadzenie ciała umysłu do wyższych spraw, że wszelkie żądze zmysłowe zaczną być tak nieistotne jak lekkie wspomnienie czegoś, co było kiedyś, a co przeminęło i jest teraz nieistotne. To tak jakby ktoś z chatki przeprowadził się do pałacu i nie potrzebował już tej chatki.
Jednak chatki mogą stać w pięknych miejscach, które niosą też jakieś pożytki dla ducha. I to należy cenić.
Te wszystkie sprawy widzi jednak Bóg. Ludzie zaś wszystkiego nie widzą. Dlatego lepiej zachować ostrożność w ocenach i w myśleniu o tym, co i kiedy, oraz dla kogo jakie jest: właściwe, czy niewłaściwe – jeśli chodzi o sprawy rozwoju ducha.
Dlatego do pewnego czasu nie ma też nic złego w samych pragnieniach i w przyjemnościach, których one dostarczają bez niczyjej krzywdy. Do pewnego czasu są to rzeczy potrzebne, albowiem na nich wiele ludzie się uczą.
Każdemu jednak przyjdzie czas, że aby pójść dalej porzuci to, co dziecięce. Co jednak dziecięce jest dla aniołów, jest poważnym zadaniem i doświadczeniem dla człowieka.
A kto kiedykolwiek żądał od swego brata mówiąc mu: Masz stać się aniołem!?
Nie żąda się tego od człowieka, gdyż jest człowiekiem, a nie aniołem.
Tylko każdy sam sobie może stawiać tak wysokie wymagania.
Pamiętając przy tym, że i niektórzy aniołowie ulegli określonym aspektom pożądania, gdyż człowiek jest piękny na podobieństwo Boga. Miłość Boga zaś jest zjawiskiem naturalnym. Któż oprze się bożemu pięknu? Czy jego manifestacji w świecie?
Tylko ten nie ulegnie jego manifestacji cielesnej – kto będzie bezgranicznie pochłonięty w samej istocie Boga. W Jego osobistym pięknie.
Czym jest wola ciała i zmysłów, a czym natura gniewu? (patrz Efez.2:3) – Wola ciała i zmysłów są przede wszystkim ograniczonym spojrzeniem. Dlatego często prowadzi do realizacji swego celu bez liczenia się z kimkolwiek i z czymkolwiek. Ograniczenie to powoduje też, że wszystko, co się temu celowi przeciwstawia, wyzwala gniew. Zatem wola ta i gniew są jedynie niewiedzą.
„Teraz bowiem widzimy jakby przez zwierciadło i niby w zagadce, ale wówczas twarzą w twarz. Teraz poznanie moje jest cząstkowe, ale wówczas poznam tak, jak jestem poznany.” (1 Kor. 13:12, BW)
„Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni.” (Efez. 2:3, BW)
Czym jest rozpusta i rozwiązłość?
– Rozpusta to nadużywanie tego, co dobre. Dlatego jest też wtedy, gdy duch i ciało mogą już obejść się bez pewnych rzeczy, gdyż dojrzały do tego by zająć się wyższymi sprawami, lecz tego nie czynią w ogóle i zajmują się jedynie tym, co dawniej, a co przecież czyniły, gdy nie były tak dojrzałe.
Szczęście i zadowolenie są dobre i potrzebne każdej istocie, także człowiekowi. I mają służyć człowiekowi, nie zaś przeszkadzać, gdy jednak stają się tym, co przeszkadza człowiekowi w jego rozwoju, co go zatrzymuje, a w końcu nawet cofa – wtedy są rozpustą.
– Rozwiązłość jest wtedy, gdy przekracza się pewne granice, czyli wtedy, jeśli mogąc znaleźć realizowanie swoich potrzeb emocjonalno-uczuciowych w formach czystych, pięknych i szlachetnych, szuka się wrażeń poza tym... w rzeczach skrajnych, gdzie doznania tracą już swoje piękno i szlachetność, a do których wstyd się przyznać nawet czasem przed sobą, gdy utraciły już nawet czystość. Dalej nawet zaczynają już nieść szkodę innym i stają się degeneracją i samym złem.
Rozpustą jest też nadmierne dogadzanie sobie i sprawianie sobie wielu przyjemności na pokaz przed innymi, już nie z potrzeby ciała, lecz bardziej z potrzeby okazania swego stopnia wielkości, chwały, czy sukcesu. Podczas gdy wielu innych nie jest w stanie zaspokoić nawet podstawowych potrzeb swego ciała. Ten pęd do zabłyśnięcia nie ma nic wspólnego z Chrystusem, ani z doskonałością, ani z wielkością, a jest naśladowaniem natury szatana, który tak samo pragnął się wywyższyć. A czynią tak wszyscy, którzy w rzeczywistości są mali i którym się wydaje, że w ten sposób staną się wielcy. W rzeczywistości umniejszają się jeszcze bardziej. Prawdziwą wielkość ma taka osoba, która nie musi dążyć do wielkości, ani myśleć o tym, i którą w duchu stać na to, by pomagać innym w zaspokajaniu ich podstawowych potrzeb, a nie popisywać się przed nimi nadmiernym bogactwem i rozpustnym spełnianiem swoich egoistycznych potrzeb.
Ten, kto jest prawdziwie wielki, sam w istocie mało potrzebuje dla siebie, jeśli chodzi o dobra materialne. Równie dobrze może ich nie posiadać jak i posiadać je, gdyż między jednym a drugim stanem posiadania przy wielkości swego ducha nie postrzega róznicy.
Co znaczy „cielesne rzeczy”? – Nie to jest dziecinne, co dziecko czyni; lecz gdy dorosły zachowuje się jak dziecko, to jest dziecinne. /Nie wszystko jednak, co dzieci czynią, jest dziecinne. Czynią też wiele rzeczy pożytecznych./
Podobnie nie to jest cielesne, iż ludzie pożądają się wzajemnie i kochają się. Albo że sprawiają sobie nikomu nie szkodzące przyjemności.
Cielesne jest to, co zaczyna dominować nad dobrem innych, gdy przyczynia się do czyjejś krzywdy. Także to, co krzywdzi nas samych. W świetle tego cielesne są: rozpusta i rozwiązłość.
Ciało bowiem ma wyrażać ducha. Nie wszystko zatem, co ciało czyni, jest cielesne. Póki duch kontroluje ciało, wszystko, co ono czyni, jest duchowe. A mam tu na myśli ducha prawdziwego, czyli bardzo dobrego.
Co oznacza żyć według ciała i według ducha nieprawości? – To oznacza nie żyć wg doskonałości i mądrości. (patrz Rzym. 8:8 ) Oznacza postępować źle, a złem jest czynienie tego, co prowadzi do takiego cielesnego życia, które czyni to ciało ziemskie ciałem śmiertelnym. (patrz Rzym. 7:24)
Ciało ma służyć Duchowi, a nie Duch ciału. Duch zaś powinien dążyć do rozwoju i doskonałości.
„Bo cząstkowa jest nasza wiedza i cząstkowe nasze prorokowanie;
Lecz gdy nastanie doskonałość, to, co cząstkowe, przeminie.” (1 Kor. 13:9-10, BW)
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Nie 17:59, 26 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|