Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Abba...
Dołączył: 24 Gru 2015
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kkkkkkkkkkkkkk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 2:40, 23 Lip 2016 Temat postu: Konstrukt gnostyczny, |
|
|
Można stworzyć ciąg rozumienia, że nas stworzyli kosmici, a tych, jeszcze wyższy od nich byt cywilizacyjny. Lecz kto jest czynnikiem z którego wynikać by miał fakt istnienia tego bytu? Zawsze napotkamy, na sferę niepoznania- i tę właśnie sferę, można zastąpić określeniem Bóg.
A jeśli już wkroczymy na te terytoria, to nadal pozostaje pytanie: kto stworzył Boga? Jeśli nad Bóg, to nadal pozostaje pytanie kto stworzył nad Boga. Zadowalająca odpowiedź, to ta która mówi że Bóg jest osobą samo stwórczą, i to tłumaczyłoby cel dokonanego przezeń stworzenia, oraz oddzielenia go od istoty samego Boga.
Bowiem dla jego świadomości, potrzebny jest bezstronny arbiter, nie podlegający jego mocy przejawiania się, który będzie zdolnym wygenerować dla Boga pewność, że jego istnienie, nie jest jedynie wytworem iluzji, jego samo tworzącej wyobraźni, czyli złudzeniem.
Sensownym więc, /tłumaczącym przyczynę stworzenia/ zdaje się wniosek o interakcji, w której to Bóg tworzy człowieka, po to, by ten mógł stworzyć jego samego, w celu potwierdzenia że nie wziął się On z niczego....
To finalnie tłumaczy, dlaczego człowiek jest ulubieńcem stwórcy, i dlaczego: "błogosławieni ci, którzy nie widzieli a uwierzyli", bo ten kto zobaczył, bezstronnym arbitrem istnienia stwórcy, z uwagi na swe doświadczenie, być nie może.
Inną kwestią jest, że wedle Boskiego oka, on sam wyobraża sobie kanon swego wyglądu. Zainicjował więc religie, które nie maja z nim związku, ale są nośnikiem przykazań, mających za cel, naprowadzanie człowieka tak, by w swym tworzeniu Boga, nie odbiegał zanadto, od Boskiego wyobrażenia na swój temat, tak by obaj wzajem się płodzący "ojcowie", byli na tyle podobni do siebie, by nie było wątpliwości co do pokrewieństwa, i szukania ojca w transcendentnym do obu niebycie...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 18:44, 25 Sie 2018 Temat postu: Re: Konstrukt gnostyczny |
|
|
JJW111001041
Która kobieta bardziej pociąga większość mężczyzn: Czy młodziutka dopiero, co poznająca życie, czasem mówiąca głupstwa i ciekawa świata? Czy dojrzała, mądra, mówiąca sensownie oraz znająca życie?
Ta młoda kokietuje swoją niewiedzą, uwodzi niepoważnymi minami – nawet nie wiedząc o tym.
Jest przy tym pełna wdzięku – wdzięczną i przemiłą niedoskonałością.
Zaś ta starsza, godna partnerka do rozmowy, lecz rozmowa z nią jak mężczyzny z mężczyzną.
Kto wie, co bardziej podoba się Bogu…
Czy dojrzały mędrzec?
Czy też człowiek nie umiejący myśleć logicznie? Za to wdzięcznie poszukujący prawdy.
Nawet jeśli swoje błędy bierze za prawdę.
Bo czyż małe dziecko nawet gdy czasem powie głupstwo przekonane, że ma rację, nie jest zachwycające?
Teraz odniosę się do treści powyższego postu.
Nic nowego w przedstawionym „ciągu rozumienia.”
Istnienie ziemskiego ojca, jak i matki, nie wyklucza istnienia Boga.
Tak samo istnienie kosmitów tworzących ludzi nie wyklucza istnienia Boga.
Niejeden człowiek uroił sobie, że jest Bogiem.
A czy pies?
Może i tak się czuje niejeden pies?
Jednak im bardziej rozwiniętego gatunku istota uważa się za Boga, tym jest to urojenie bardziej złożone.
Człowiek jest w stanie bardziej uroić sobie własną boskość.
Lecz o wiele bardziej od człowieka może to zrobić istota wyższego gatunku, niż ludzki. Np. jakiś kosmita.
Pomijając urojenia (inaczej: omyłkę umysłu tego, który uraja). Zdarza się, że jeden człowiek bierze drugiego człowieka za Boga. Mogą to być np. dzieci zauroczone czyjąś wiedzą. Albo osoba bardzo religijna zaskoczona czyjąś mądrością albo wiedzą.
Czy z powyższych powodów można postawić tezę, że Boga nie ma?
Albo z powodu przyjmowania za Boga czegoś (lub kogoś), co (kto) Bogiem nie jest?
Pojęcie Boga oznacza przyczynę pierwszą powstania nie tylko domów, zwierząt, ludzi, czy kosmitów. Także planet, gwiazd i kosmosu.
Nazwałeś to napotkaniem sfery niepoznania.
A w rzeczywistości nawet nie jesteśmy w stanie napotkać owej sfery (boskiej) w znaczeniu takim, w jakim na ogół tego oczekujemy – będąc przywiązani do naszej obecnej percepcji, za pomocą której pospolicie odbieramy zjawiska tego świata.
Przecież nasze cielesne zmysły są z tego świata i tylko do niego mogą się odnosić!
Póki swoją uwagę i wiedzę pragniemy na ich opierać to, dlaczego chcielibyśmy nimi sięgnąć też do sfery i świata Boga?
Czyż to nie jest naiwność?
Za pomocą tych zmysłów ziemskich możemy, co najwyżej poznać obłąkańca, który poda się za Boga.
Owszem. Byli mistycy, którzy czuli siebie jako Boga.
Niektórych z nich za to właśnie zabito.
Jednak oni nie byli idiotami, lecz wyzbyli się własnego ego i stopili się z boskością, w której tkwi każdy z nas.
W Bogu, bowiem żyjemy.
W Nim jesteśmy.
On nas przenika.
Mamy możliwość odczuwania Go. Tak jak płód odczuwa matkę będąc w jej łonie.
Nie może jej jednak ujrzeć.
Do czasu.
Kto stworzył Boga?
Ech… było już o tym na tym forum.
Czy nie lepiej poczytać, a dopiero wtedy napisać coś?
Pytanie o stworzenie i początek wynika z percepcji czasu i stwarzania.
A kto udowodnił, że wszystko musi być stworzone?
Kto udowodnił, że wszystko musi mieć swój początek?
Bo na ziemi tak to się dzieje i tak to widzimy, odbieramy?
Np. początek dnia… lecz, który już z kolei.
Początek epoki … kolejnej.
Rok… kolejny.
Już Salomon napisał do Sulamitki, że wszystko powtarza się.
Np. dziś widziałem motyla… i takiego samego widziałem kilkadziesiąt lat temu.
Nie był ten sam? Owszem, lecz taki sam. Co dla danego gatunku nie miało znaczenia, że to nie ten sam.
Gatunek ciągle trwa.
Niektóre wyginęły? Owszem. Kiedyś jednak pojawią się znowu.
Choćby za miliony lat, albo na kolejnej Ziemi.
Dalej rzucasz pogląd, że jakby to Bóg oddzielił nas od siebie. Bo niby my mielibyśmy sądzić Boga, oceniając to, że on istnieje – gdyż bez nas tego niby nie wie, mimo że nas stworzył…
Czy sam widzisz w tych Twoich poglądach jakiś sens?
Czy Ty jak tworzysz zamek w piasku, to nie wiesz czy istniejesz, bo ów zamek tego Ci jeszcze nie powiedział?
Ech… ludzkie „myślenie ”…
Czy naprawdę jesteś pewien, że Ty jesteś jedynie wytworem swojej iluzji?
To, kto zatem wytwarza ową iluzję? Czyż nie Ty sam?
Zatem tak czy siak nie potrzebujesz innego świadka ponad własną iluzję.
Podsumowując Twój wniosek nie ma żadnego sensu. Choć nazwałeś go sensownym.
I skąd wziąłeś przekonanie, że człowiek jest ulubieńcem Boga?
Dalej: uważasz, że owym arbitrem –sędzią – trzeba i można tylko być nie poprzez wiedzę, ale przez wiarę.
Wybacz, ale ja nie chciałbym być sądzony przez sędziego, który pominąłby fakty, i oparłby się jedynie na swoim widzimisię. I nazwał to swoją wiarą.
Cytat o wierze, który podałeś błędnie interpretujesz.
Następnie insynuujesz, że Bóg zainicjował religie, które nie mają z Nim związku…
Bo… mają naprowadzić człowieka do … „Boskiego wyobrażenia na swój temat”…
Hmmm… skoro mają prowadzić do takiego wyobrażenia, jakie ma Bóg, to istnieje tu jednak logiczny związek religii z Bogiem.
O ile zgodzimy się, że właśnie takie religie zainicjował Bóg.
Dalej sugerujesz, że człowiek z Bogiem są na tyle podobni, że są sobie pokrewni.
„Krew nie woda” – mówią.
Tylko, czy Bóg ma ciało i krew jak ludzie – skoro dalej napisałeś o transcendencji, a nawet o niebycie?
Już przez samo to, że Boga postrzegasz jako transcendencję (przedmiot poznania poza umysłem poznającym; byt absolutny poza rzeczywistością poznającego) powinno być dla Ciebie wystarczające, by nie stawiać pytania tak ziemskiego, czy materialnego, jak: „Kto stworzył Boga?”
Użyłeś wielu sformułowań, mieszając jedne z drugimi. Tworząc grę słów. I to wszystko.
Wiedzy w tym nie było.
A mądrość?
Mądrość jest tam, gdzie wszystko jest przemyślane do końca.
Nie zaś w pochopnym wnioskowaniu.
Ba! Lecz gdyby to było tylko wnioskowanie.
Nie zaś usiłowanie oznajmienia jako wiedzy tego, co wiedzą nie jest.
Nie był to nawet konstrukt, gdyż ten wymaga logicznej całości.
I z gnozą to nie miało też wiele wspólnego.
Raczej nic.
Jerzy Karma
P.s.
Nie chciałbym pisać niczego o powyższej treści.
By przeciwstawiać się czyjejś umiłowanej przezeń myśli.
Prawdę jednak postawiłem ponad własne chęci.
Ta zaś wymaga, by nieprawdę ujawniać.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abba...
Dołączył: 24 Gru 2015
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kkkkkkkkkkkkkk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 3:17, 28 Sie 2018 Temat postu: Kto szuka ten i znajduje... |
|
|
Jak zwykle, nie interesuje pana odpowiedź na pytanie:
co autor miał na myśli (?) ,
a jedynie: dlaczego się myli ?
Jest to oczywiście zasadne podejście, jako że autor nie może mieć nic do powiedzenia, co wykraczałoby poza pański horyzont rozumowy, a więc wnosiło cokolwiek w intelektualny dorobek "światowego forum boga", a że nie jet panem, to wystarczający dowód na to że się myli, i wystarczy ten dowód tylko ubrać w słowa.
Pozostaję z szacunkiem, i życzę dalszych sukcesów w gloryfikacji własnej nieomylności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 7:37, 29 Sie 2018 Temat postu: Re: Kto szuka ten i znajduje... |
|
|
JJW111001045
No to dostało mi się.
Nie myśli moje zostały obalone, lecz osoba sponiewierana. Za myśli.
Sponiewierana z tzw. szacunkiem (Fałszywym, bo kto szanuje, ten nie poniewiera.)
A do tego ze mną sponiewierano nawet całe forum.
Nie uważam się za nieomylnego.
A już tym bardziej nie potrzebuję by ktokolwiek coś takiego gloryfikował.
Ani ja, ani nikt inny.
Czyjś odbiór jest jego sprawą.
Dlatego nawet nie lubię odnosić się do kogoś pod względem jego osoby.
Co najwyżej do wyrażanych przez osobę myśli i poglądów.
Zastanawia mnie, dlaczego ktoś w przypadku spotkania próby wykazania mu jego niepełnej diagnostyki jakichś zjawisk – zamiast objaśnić szerzej swoje racje (jeśli nadal przy nich trwa) stawia kolejną tezę, że drugiego interlokutora nie interesuje – „co autor miał na myśli.”
Wg takiego podejścia, to po każdym poście na forach, zamiast odpisywać rozmówcy, każda kolejna odpowiedź powinna być jedynie pytaniem:
- Autorze. Co miałeś na myśli?
Wydaje mi się, że piszący na forach to wiedzą i dlatego od razu – nie czekając na takie pytanie – piszą tak, aby każdy wiedział, co maja na myśli.
Bo inaczej ich pisanie nie miałoby żadnego sensu.
Chyba że … chcą napisać coś właśnie bezsensu.
Poza tym, gdyby mnie nie interesowało co autor miał na myśli – to czy bym tak jak w moim poprzednim poście analizował jego wypowiedź?
Czy bym odnosił się do jego wypowiedzi?
Zatem zainteresowały mnie jego wypowiedzi – na tyle, że poświęciłem im tyle czasu.
Aż dostrzegając w nich masę błędów –co postarałem się wykazać.
I nie ważne dla mnie jest, kto popełnia błędy i kto je obala.
Chodzi tylko o błędy i o to, by je likwidować.
Chodzi o świat.
Tak samo – jeśli ktokolwiek uważa, iż ma coś do powiedzenia, co wykracza poza horyzont rozumowy kogokolwiek – to któż mu broni?
Jeśli potrafi powiedzieć (napisać) i faktycznie ma coś do powiedzenia.
Abba... napisał: | ..."a więc wnosiło cokolwiek w intelektualny dorobek "światowego forum boga" |
Nie wiem w jakim celu użyto tu słowa „światowego” – skoro użyto go w cudzysłowiu.
Ktoś chciał ironizować? Ponabijać się?
Cóż… skoro tak lubi, bo taką ma naturę…
Zamiast wyrażać coś pożytecznego, czyli napisać coś mądrze, woli…. Atakować, obrażać…
Wbrew takim stwierdzeniom, że moja osoba nie chce, aby autorzy postów wypowiadający się na tym forum, nie mogą wnosić wkładu w intelektualny dorobek tego forum – istnieje to właśnie forum, i to właśnie obala takie stwierdzenia. Bo pisać tu każdy może.
Choć nie takie posty jak powyższy – bo nadaje się on tylko do usunięcia.
Jest plamą na kulturze tego forum.
Jednak zostawiam go, by każdy mógł zobaczyć farsę „kultury” i „szacunku”.
Także zarzut, że jęśli ktoś się myli, to myli się dlatego, że nie jest mną jest bezpodstawny.
Taka teza bez dowodu.
Jestem autorem jak każdy, kto coś napisał, i jako autor mam prawo wyrażać odmienne zdanie odpowiednio je uzasadniając.
Jeśli ktoś nie dysponuje argumentami przeciwnymi do tych uzasadnień, to najwyraźniej „zostają mu” ataki na osobę autora.
W powyższym przypadku akurat na moją.
Jeśli zaś ktoś uważa, że moje uzasadnienia są tylko „ubranym w słowa moim ja” - to stawiając taki zarzut, niech to wykaże.
Jeśli zaś nie wykazuje, lecz tylko rzuca gołe obelgi – to jak kogoś takiego można by było ocenić?
W świetle wypowiedzi Bhaktiwedanty Swami Prabhupady, że „nazwanie złodzieja złodziejem nie jest grzechem”?
Oczywiście nie o złodziejstwo w tym wypadku chodzi, lecz o prawdę o tym, kto kim jest. Choć tu raczej: jaki jest.
Jeśli coś ubrałem w słowa – czyli wg autora: mój horyzont rozumowy – to przecież wystarczy to rozebrać.
By wykazać nagość racji.
Oczywiście w podobnych razach padają odpowiedzi: nie warto, nie mam ochoty itp. – czyli taki unik, z przekonaniem, że się wypadło dobrze.
Życzę dystansu do swoich „racji”, oraz wnikliwości.
Także przestudiowania tego, co napisałem w poprzednim poście.
Zamiast skupienia na sobie.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Śro 7:42, 29 Sie 2018, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|