Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:11, 14 Sty 2013 Temat postu: Twoja zakopana natura - Twój skarb |
|
|
JJW111000815
To Ty potrzebujesz kochać, ale czy o tym już wiesz?
Bo jak można to odkryć w świecie, w którym od urodzenia musisz gonić za przetrwaniem?
Co zradzało w Tobie rozpacze, obawy, a nawet lęki.
Nawet jeśli później pojawiała się w Tobie odwaga, czy męstwo.
To czy nie było już żadnych obaw albo pragnień?
Pragnienia, oczekiwania, prędzej czy później zradzają obawę albo lęk.
Jako istota masz jednak swoją naturę.
I Twoją rdzenną naturą jest kochanie.
Można to nazwać Twoją potrzebą.
Bo to jest potrzeba, lecz potrzeba natury.
Potrzeba natury jest zupełnie czymś innym, niż potrzeba posiadania np. samochodu, czy bogactwa.
To zupełnie inny wymiar potrzeby.
Potrzeba natury jest naturą.
Potrzeba posiadania np. samochodu nie jest naturą.
Naturalnie możesz chodzić pieszo
Potrzebujesz kochać, lecz ten świat pociągnął Twoją uwagę ku zupełnie czemuś innemu. I to ten świat zbudował Twoją obecną świadomość w sensie Twoich oczekiwań, poglądów, nastawień.
A czy osobowość?
Tylko częściowo, bo w twojej osobowości nadal jest też potrzeba kochania.
Powiedziano Ci jednak (lub słyszałeś, że takie nauki zalecenia istnieją): " Miłuj."
Tak jakby w Tobie tej potrzeby nie było.
Jakby nie była Twoją naturą…
Jakby nie była częścią Ciebie.
Bo oto ktoś z zewnątrz nakazuje Ci to, czy nakazuje ludziom. A przecież czujesz się człowiekiem.
Odbierasz to tak, że człowiek ma nauczyć się, a nawet zmusić, do kochania innych, do bycia w stanie miłości. Do przeżywania miłości.
I od dzieciństwa ktoś zaspokajał Twoje potrzeby. W takiej lub innej mierze. Może wtedy swoje zadowolenie i zaspokojenie odebrałaś istoto jako miłość?
Może w okresie późniejszym Twoje zadowolenie zmysłów zostało przez Ciebie odebrane jako miłość?
W każdym razie zaczęłaś jako człowiek odbierać miłość jako rezultat na coś co musi zaistnieć na zewnątrz Ciebie!
A taki odbiór automatycznie wyparł głęboko Twoją naturalną zdolność do bezwarunkowej miłości…
Tak… dlatego wielu osobom… prawie każdemu człowiekowi… wydaje się, że albo bezwarunkowa miłość jest niemożliwa, albo są nawet przekonani, że jej nie ma!
Bo przecież to, co w swoim ziemskim życiu poznali i czego doświadczali jako miłości było uwarunkowane tym – co na zewnątrz!
Owszem – oni postrzegali to jako miłość. Niektórzy jednak obserwując takie zjawiska – procesy twierdzili, że miłości nie ma.
I w zasadzie to oni mieli częściowo rację, bo jeśli takie coś większość nazywała miłością, to w rzeczywistości to nie była miłość prawdziwa.
Miłość warunkowa nie jest miłością prawdziwą. Dlatego nie jest to miłość w swojej czystej postaci. To jest miłość niedoskonała – dlatego słusznie wielu uznało ją za na tyle nieprawdziwą, że znając tylko taką jej postać, stwierdzili, że prawdziwej miłości nie ma.
"Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście byli synami Ojca waszego, który jest w niebie, bo słońce jego wschodzi nad złymi i dobrymi i deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.
Bo jeślibyście miłowali tylko tych, którzy was miłują, jakąż macie zapłatę? /…/
A jeślibyście pozdrawiali tylko braci waszych, cóż osobliwego czynicie? /…/
Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest."
(Mat. 5:44-48, BW)
A jednak istnieje prawdziwa miłość.
Prawie niemożliwe jest znalezienie jej (doświadczenie) pod wpływem nakazów, czy nauk. Bowiem te rzeczy idą z zewnątrz.
Tak samo zatem, jak warunkowa miłość.
Zaś Twoja prawdziwa miłość mieszka w Tobie i tęskni. Wygląda za Tobą, byś ją znalazł/znalazła. Tęskni by istnieć rosnąc wraz z Tobą – bo przynależy do Ciebie. Jest Twoją naturą – bez której nigdy nie poczujesz prawdziwego istnienia.
Zanim tego nie odkryjesz w sobie nic Cię nie zadowoli. A co zadowoli, to przeminie. Bo wszystkie te zadowolenia nie są tą zapłatą jakiej potrzebujesz w swojej prawdziwej istocie – której sam/sama może jeszcze nie znasz.
Gdy zaś odkryjesz, że miłość jest Tobą.
I odkryjesz, że to jest stan.
Wtedy będzie to Twoją zapłatą.
Bo będziesz wreszcie sobą prawdziwym.
I pamiętaj, że nic innego nie uszczęśliwi Cię na długo.
Wszystko inne przeminie.
"Miłujcie nieprzyjaciół waszych i dobrze czyńcie, i pożyczajcie, nie spodziewając się zwrotu, a będzie obfita nagroda wasza, i synami Najwyższego będziecie, gdyż On dobrotliwy jest i dla niewdzięcznych, i dla złych.
Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz."
(Łuk. 6:35-36, BW)
Stan miłości jest tylko jeden.
"Nie masz ucznia nad mistrza, ale należycie będzie przygotowany każdy, gdy będzie jak jego mistrz."
(Łuk. 6:40, BW)
A po czym poznasz, czy osiągnęłaś/osiągnąłeś STAN MIŁOSCI?
Odpowiedź jest bardzo prosta:
"Nie ma bowiem drzewa dobrego, które by rodziło owoc zły, ani też drzewa złego, które by rodziło owoc dobry.
Każde bowiem drzewo poznaje się po jego owocu, bo nie zbierają z cierni fig ani winogron z głogu.
Człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło; albowiem z obfitości serca mówią usta jego."
(Łuk. 6:43-45, BW)
Czy okazujemy szacunek każdemu?
Czy nie bywamy przykrzy dla drugiego człowieka?
Czy zachowujemy pokój także w rozmowach?
Czy kierujemy się bardziej sercem, niż poglądem mówiącym: "Należy mu/jej się nauczka"?
Czy Twój stan miłości jest niezależny od rzeczy tego świata? Czy jest od nich wolny?
Kogo miłość jest niezależna od świata – ma miłość Boga.
Bo nie chodzi o to, aby miłować coś, albo jakieś rzeczy, lecz aby być w stanie miłości.
Twoja prawdziwa miłość nie pochodzi ani ze świata, ani z jego rzeczy, lecz z Ojca i z Ciebie – jako Jego dziecka.
Miłość ta jest Jego naturą i jest tak samo Twoją prawdziwą i jedyną naturą.
A tylko w swojej prawdziwe naturze możesz być szczęśliwy/szczęśliwa.
"Nie miłujcie świata ani tych rzeczy, które są na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca.
Bo wszystko, co jest na świecie, pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca, ale ze świata."
(1 Jan. 2:15-16, BW)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
east
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 10:10, 14 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Witaj Jerzy.
Piszesz "Miłość warunkowa nie jest miłością prawdziwą. Dlatego nie jest to miłość w swojej czystej postaci. To jest miłość niedoskonała – dlatego słusznie wielu uznało ją za na tyle nieprawdziwą, że znając tylko taką jej postać, stwierdzili, że prawdziwej miłości nie ma. "
Czemu nie jest prawdziwa ? Możesz napisać , że klawiatura, jako produkt iluzji umysłu nie jest naturalnym tworem, ale nie to, ze jest nieprawdziwa. Podobnie to, czego doświadcza człowiek - choćby miłości warunkowej - doświadcza jej prawdziwie. Ludzie się zakochują z wzajemnością. To powszechnie znany i naturalny stan .Jest zatem prawdziwy, przynajmniej dla zakochanych. Oczywiście jest to stan ulotny, wymagający ciągłej troski, zasilania, wysiłków - w tym sensie nie jest, być może, tak prawdziwy, jak prawdziwa jest miłość bezwarunkowa- a zatem bezwysiłkowa, naturalna jak oddychanie. To zaś jedynie osąd wynikający z uwarunkowań umysłu na temat prawdziwości. I tyle.
Tym niemniej uwarunkowana miłość jest też prawdziwa. Tak samo emocje jak złość, czy gniew są również prawdziwe w chwili, kiedy się dzieją.
Co jest miarą prawdziwości, Jerzy ?
Za każdym razem, kiedy wyodrębniasz coś - o , to jest prawdziwe - wówczas odrywasz to od esencji życia, które jest. Po prostu jest, nienazywalne, nieogarnialne umysłem. Miłość bezwarunkowa czy oświecenie mogą stać się równie dobrze fałszywymi fetyszami jeśli je wydzielimy z życia i uczynimy CELEM ku któremu należy dążyć. Dążąc , pragnąc, myśląc o nich ,czyniąc rytuały, a choćby i cytaty z Pism przenajmądrzejszych jednocześnie dokonujemy ich wyseparowania , odłożenia na potem, tam gdzieś, DALEJ, dokąd trzeba dojść, zasłużyć, aby je zdobyć, a potem ..... noooo potem to już nirwana hahahaha ..
Tyle, że "potem" nie nadchodzi ...
Przecież wiesz, że tak wcale nie jest. Miłość bezwarunkowa , co wynika choćby z cytatów o nieprzyjaciołach, jest obecna w każdym momencie, w każdym aspekcie życia. Jest motorem i siłą napędową życia. Niedestrukcyjna , harmoniczna podstawa Istnienia czegokolwiek. Ukryta i nierozpoznana ,ale JEST .
Nie dzielmy świata na ten tutaj ziemski padół łez oraz jakąś niesprecyzowaną nirwanę kiedyś tam, jak zasłużymy. Od miłości bezwarunkowej oddzielają człowieka jedynie umysłowe gierki warunkujące, osądzające, wyrokujące co jest prawdziwe, a co nie jest.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 3:01, 26 Sty 2013 Temat postu: Problemy z miłościami |
|
|
JJW111000827
Drogi Przyjacielu,
Widzę, że zależy Ci na tym, aby być przekonanym wewnętrznie, iż miłość warunkowa jest prawdziwą miłością.
I próbujesz to udowodnić twierdząc, co ja mogę napisać o klawiaturze.
Jednak nie mogę, bo nie widzę związku – a zatem Twój "dowód" przestaje być dowodem twojej racji
Piszesz natomiast rzeczowo, gdy stwierdzasz:
"Ludzie się zakochują z wzajemnością", oraz że tego "doświadcza człowiek".
I można rzeczywiście myśleć, że tak jest. Jednak czy zakochanie człowieka w człowieku jest zawsze zjawiskiem wzajemnym/ Albo – gdy takie coś wystąpi - czy często wzajemnie trwa przez ten sam okres?
Wszyscy wiedzą, że nie?
Dlaczego zatem nie?
Wszyscy wiedzą, że dlatego nie, gdyż wiadomo, iż zakochanie się w kimś nie ma w sobie takiego warunku, że zostanie odwzajemnione.
Tylko filozof może czasem tę prawdę pominąć, gdy marzy i marzenia próbuje zamienić w dogmat.
Kiedy zatem owa miłość o jaka bój tu zacząłeś /choć przyznam, że całkiem rozumiem Twoje intencje/ jest wzajemna?
Wówczas, gdy kochający ma fart trafić też na kogoś, kto również poczuł do niego/niej ową atrakcje – która oboje odbierają jako miłość. Ba! Owe nałożenie, czyli – też jestem jemu/jej atrakcyjna/atrakcyjny – sprawia, iż ego się cieszy, iż ÓW OBIEKT adoracji mnie ADORUJE!
A ego lubi być widziane – zauważane.
Pamiętasz pozdrowienie z filmu "Avatar": "Widzę Cię."
O ile lepsze od niego jest: "Adoruję Cię". I choć w tym, co nazwałeś (wiemy, że nie ty jedyny) "zakochują z wzajemnością" nie pozdrawiają się takimi słowami, jednak robią nawet więcej, gdyż wykazują to czynem, a ten liczy się więcej, niż słowa
A gdy tego czynu nie ma…?
Ty mi napisz, co wtedy z taką "miłością"?
I wiesz, co ja o tym już wiem.
Czyżbym w swoim pierwszym poście nie napisał, czym jest prawdziwa miłość?
I czy już w nim nie wyjaśniłem, dlaczego nie jest miłością to, co Ty próbujesz argumentować, ze też jest prawdziwą miłością?
Mimo tego wszystkiego Ty piszesz:
" To powszechnie znany i naturalny stan .Jest zatem prawdziwy"
Użyłeś słowa stan.
Nie Ty pierwszy zresztą.
Jednak słowa "stan", jak i słowa "przeżywanie" – można używać w zupełnie różnych znaczeniach.
Które to znaczenia będą mieścić się jakby w zupełnie innym wewnętrznym wymiarze istoty.
Ja również ich w pierwszym poście użyłem w obu odmiennych znaczeniach.
Np. w zdaniu: "Odbierasz to tak, że człowiek ma nauczyć się, a nawet zmusić, do kochania innych, do bycia w [/b]stanie[/b] miłości. Do przeżywania miłości."
Jednak w kontekście z nim wcześniej były zdania:
"Jakby nie była Twoją naturą …
Jakby nie była częścią Ciebie. "
Ten wymiar miłości nazwałem nieprawdziwą miłością.
Jest to wymiar warunkowy. Warunkowany czymś lub kimś z zewnątrz.
Ta "miłość" zatem to nie miłość danej istoty, lecz coś – co płynie z warunku.
Dziękuję jednak że "rzuciłeś/podjąłeś tę rękawicę" – dzięki temu dodatkowo te zagadnienia poruszyłem.
Inny wymiar miłości – prawdziwa miłość – jest tym o czym napisałem w pierwszym poście:
Gdy zaś odkryjesz, że miłość jest Tobą.
I odkryjesz, że to jest stan.
Wtedy będzie to Twoją zapłatą.
Bo będziesz wreszcie sobą prawdziwym.
I pamiętaj, że nic innego nie uszczęśliwi Cię na długo.
Wszystko inne przeminie.
Owe powszechne przeżywanie nazywane powszechnie miłością to zupełnie coś innego, niż miłość jako bezwarunkowy stan z Twojego wnętrza jako Twoja rdzenna (przykryta/wyparta) natura.
To są zupełnie dwa wymiary przeżywania.
Są czymś zupełnie odmiennym.
Oczywiście, że tu co drugi filozof (piszę to z największym szacunkiem do filozofów) może myśleć, iż to kwestia przyjęcia nazewnictwa. I że np. na ziemi, to powszechne uwarunkowane od bodźców zewnętrznych przeżywanie – bywa nazywane miłością, bo tak ludzie ustalili.
Owszem, ustalili. Jednak skoro tak, to dlaczego tak wielu mówi, że "miłość nie istnieje"?
Mówią tak, bo czują i się przekonują, że owe ustalone, to żadna miłość.
W każdym razie że nie jest tym – czego oczekiwali po niej.
Czego oczekują po prawdziwej miłości.
east napisał: | zakochują z wzajemnością. To powszechnie znany i naturalny stan .Jest zatem prawdziwy, przynajmniej dla zakochanych. |
Handel też wielu uznaje za coś naturalnego.
Ale miło, że bronisz owego zakochiwania się
Mój wnuk w tym roku bronił swojego przekonania, że jest Święty Mikołaj
W końcu co roku dostaje prezenty "od Niego" – no nie?
Ale musiałem go oświecić prawdą, gdy mi argumentował, że może grać w gry dozwolone od tych lat, których on ma połowę. Bo przyniósł mu je Mikołaj, a "On wie lepiej"
east napisał: | To zaś jedynie osąd wynikający z uwarunkowań umysłu na temat prawdziwości. I tyle. |
Nie wiem, jak mam to rozumieć w kontekście w jakim to napisałeś.
Czy, że Twoja opinia o miłości jest takim osądem, czy moja?
Jeśli Twoja – to OK.
Jeśli moja, to też OK. – o ile nałożymy klapki na oczy.
Ale jak je zdejmuję – to nie OK. Co mam nadzieje, że wyjaśniłem dlaczego.
east napisał: | Tym niemniej uwarunkowana miłość jest też prawdziwa. Tak samo emocje jak złość, czy gniew są również prawdziwe w chwili, kiedy się dzieją. |
Sprytnie
I mnóstwo ludzi to kupi
I nawet uwierzą w to ci, którzy na to sami "wpadną".
Tyle, ze złość to złość.
Gniew to gniew.
Miłość zaś jest jedynie bezwarunkowa.
Jak coś jest warunkowe, to jest pożądaniem obiektu.
Dlaczego zatem uwarunkowaną żądzę przyjemności nazywasz miłością?
Ale wiem dlaczego tak ludzie są skłonni nazywać.
Ponieważ realizowanie tej żądzy sprawia przyjemność, szczęście, ekstazę – te zaś ocierają się już o miłość – bo są jej wibracyjnie bliskie.
east napisał: | Co jest miarą prawdziwości, Jerzy ? |
Tylko prawda.
Niestety często ludzie nie widzą całości – stąd nie mają wiele szans by właściwie ocenić.
east napisał: | Za każdym razem, kiedy wyodrębniasz coś - o , to jest prawdziwe - wówczas odrywasz to od esencji życia, które jest. Po prostu jest, nienazywalne, nieogarnialne umysłem. |
Znam te przesadzone "mądrości" typu: "to jest nienazwane, niepoznawalne, nieokreślone".
To nazwij. Poznaj. Określ.
Nieogarnialne umysłem?
Teoria względności też?
Nieogarnialne coś jest do czasu ogarnięcia tego.
A smak jabłka jest ogarniany umysłem?
Zależy co dla kogo jest umysłem.
Mój umysł odczuwa smaki
I jeszcze to:
Nie odrywasz niczego.
Dzięki paru słowom wielu doznało oświecenia.
Obalili zatem pogląd jaki przytoczyłeś.
east napisał: | Miłość bezwarunkowa czy oświecenie mogą stać się równie dobrze fałszywymi fetyszami jeśli je wydzielimy z życia i uczynimy CELEM ku któremu należy dążyć. |
Zależy jeszcze co komu jest życiem.
I co komu celem.
Życie ma być jednością z duszą, a nie z programami interesów grup wyzysku innych.
Cel zaś ma mieć związek z duszą-życiem.
Poza tym używanie pojęć: "miłość bezwarunkowa czy oświecenie" - faktycznie będzie fałszywymi fetyszami. Jednak tymi fetyszami będzie ów rodzaj używania. Nie zaś prawdziwa miłość, czy oświecenie. Bo gdy ktoś jest w nich prawdziwie – ten w nich jest. A to nie fetysz.
east napisał: | Dążąc , pragnąc, myśląc o nich ,czyniąc rytuały, a choćby i cytaty z Pism przenajmądrzejszych jednocześnie dokonujemy ich wyseparowania , odłożenia na potem, tam gdzieś, DALEJ, dokąd trzeba dojść, zasłużyć, aby je zdobyć |
Masz tutaj wiele racji.
Ale z pewnością wiesz, że nie zawsze tak jest.
Jednak taki musi być początek.
Dlatego nawet uznaje bębenki modlitewne
To wspaniałe /początkowe, ale i też rozszerzające ilość czynności religijnych/ oswajanie się z religijnością.
Religijność zaś to taki stan, który uczy, że są inne stany poza walką o byt.
Początki zazwyczaj u ludzi są prymitywne.
To samo dotyczy religijności i rozwoju w kierunku duchowym.
Zaś to, co słusznie nazwałeś "odkładaniem na potem" jest nie tyle odkładaniem, co jeszcze niewystarczającym przygotowaniem, oczyszczeniem.
east napisał: | potem to już nirwana hahahaha ..
Tyle, że "potem" nie nadchodzi ...
Przecież wiesz, że tak wcale nie jest. Miłość bezwarunkowa , co wynika choćby z cytatów o nieprzyjaciołach, jest obecna w każdym momencie, w każdym aspekcie życia. Jest motorem i siłą napędową życia. Niedestrukcyjna , harmoniczna podstawa Istnienia czegokolwiek. Ukryta i nierozpoznana ,ale JEST . |
"Miłujcie nieprzyjaciół waszych"
Raz piszesz, że nie nadchodzi, a za chwilę, że tak nie jest
Ale Ty mi dajesz w kość
Cały czas piszę przecież, że bezwarunkowa miłość to nasza prawdziwa natura.
Inaczej nie da się kochać nieprzyjaciół.
Normalnie to niemożliwe wg ludzkich zapatrywań.
Ja też jako członek społeczeństwa i jako wielbiciel dobra nie jestem w stanie kochać tych, co mi czy niewinnym źle czynią. Bo wtedy myślę o kochaniu kogoś, np. złego człowieka.
Gdy jednak jest się w stanie miłości jako w STANIE – który nie ma związku z innymi ludźmi, a jedynie jest to związek z samą miłością. Wtedy ów stan miłości góruje nad niesmakiem do nieprzyjaciół.
Otwiera wówczas umysł, a ten zaczyna widzieć, że "nie wiedzą co czynią", bo widzi co sprawia te uczynki.
Ale "nie od razu Kraków zbudowano."
east napisał: | Nie dzielmy świata na ten tutaj ziemski padół łez oraz jakąś niesprecyzowaną nirwanę kiedyś tam, jak zasłużymy. Od miłości bezwarunkowej oddzielają człowieka jedynie umysłowe gierki warunkujące, osądzające, wyrokujące co jest prawdziwe, a co nie jest. |
Dzieliłem w którymś miejscu?
Jeśli tak coś odebrałeś, to napisz konkretnie kiedy, a wytłumaczę się.
Nie musimy dzielić, bo już podzieliliśmy
Nawet jak nie my konkretnie, to w takim się tu urodziliśmy – i z pewnością mimo woli nieraz przyłożyliśmy do tego podziału swoje cegły…
Jak to określiłeś:
"umysłowe gierki warunkujące, osądzające, wyrokujące co jest prawdziwe, a co nie jest"
Jednak by z tego wyjść potrzeba zastosować:
"umysłowe gierki warunkujące, osądzające, wyrokujące co jest prawdziwe, a co nie jest"
Inaczej: "Klin klinem".
Osąd osądowi nierówny.
Nóż zabija i nóż daje życie.
Wiele serdeczności
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 20:44, 26 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Jeśli miłość jest ludzką naturą, to ona zawsze jest i koniec.
Bo nie może człowiek oddzielić się od swojej natury. Gdyby się oddzielił, nie byłby już człowiekiem.
Czy jednak występuje potrzeba miłości? A czy może być potrzeba natury? Skoro miłość jest naszą naturą, to ją przejawiamy. Mimo różnych odczuć, różnych nazw. I mimo różnych cytatów ze świętych ksiąg.
Natura, to konieczność przejawiona. Koniec, kropka.
Lepiej Jerzy zadaj pytanie, dlaczego taka a nie inna natura nam się przydarzyła? Zamiast kombinowania czy natura jest zakopana, czy odkryta, czy miłość prawdziwa, czy nie.
Podejrzewam, że filozofowanie też wynika z naszej natury. I wszystko inne, co czynimy…
No to pa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 15:59, 28 Sty 2013 Temat postu: |
|
|
Czy natura ludzka jest z góry ściśle określona? Czy jednak człowiek jest jednostką w ciągłym projektowaniu swojej esencji? Tym samym odpowiedzialnym za siebie i tworzoną wokół siebie rzeczywistość? Czy religie nie są przypadkiem wynikiem owego projektowania?
No i czy jakiekolwiek odpowiedzi na powyższe, można uznać za ostateczne i niepodważalne?
A jeśli nie, to jakie znaczenie mają te wszystkie teorie i historie z Bogiem oraz bóstwami na czele lub w tle? O wspólny cel już nawet nie spytam. Także o dowody, bo wiara, to nie dowód.
Wierząc w jedyną słuszność, gubimy inną słuszność, która może okazać się bardziej słuszna od tej z jakichś tam względów przez nas przyjętej. Nauka również może się mylić i zaprzeczyć swoim wcześniejszym twardym dowodom, które wcale takie twarde nie są, gdy włączyć w to czynnik czasu.
Tak więc, wiedza, czy wiara?
Oczywiście wiedza, jednak bywa ona dość często poprzedzana wiarą, jako wiedzą intuicyjną. I zdarza się tak, że to, co najpierw było czystą imaginacją staje się faktem. Obojętnie, czy to przy pomocy nauki, czy zwykłego „przypadku”.
No i koło się zamyka, a pytania i odpowiedzi nie rozwiązują problemu prawdziwości rzeczywistości.
To pa
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 9:34, 05 Lut 2013 Temat postu: Kombinowanie |
|
|
JJW111000831
Igmano,
To odpowiedź na Twój pierwszy post.
Witaj.
A żebyś wiedziała, że zawsze
Choć co to znaczy "jest"?
Czy jest też wtedy, gdy się ktoś denerwuje?
I czy osoba której na niczym nie zależy będzie się denerwować?
Sytuacja, gdy na czymś zależy, a denerwuje przeszkoda ku obiektowi – powiedzmy miłości.
I czy wszystko na czym zależy jest miłością? Wiemy, że nie.
Najpowszechniej nazywa się na ziemi miłością to, co ma związek z zazdrością.
Dlatego z perspektywy zwyczajowej i najpowszechniej przejawianej natury żywych istot ziemskich każdy tu – w tym świecie – ma prawo taki związany z zazdrością stan nazywać miłością. Użyłem tu słowa stan, choć piszę tu o miłości liniowej.
Wcześniej pisałem o stanie miłości mając na myśli nie zakochanie liniowe, lecz miłość jako pole – niezależne od zewnętrznych obiektów POLE MIŁOŚCI, a gdy to wysłałem wiedziałem, że nie napisałem jeszcze o innym zjawisku, które może być nazywane miłością znacznie bardziej, niż liniowa miłość związana z zazdrością.
Jest ona prawie jej przeciwieństwem.
Bo co mamy w miłości zazdrosnej?
(O ile ktoś chce to nazywać miłością.)
Mamy obiekt tej liniowej miłości, oraz podmiot miłości, którym jest nie obiekt, lecz "zakochana/y", czy raczej pożądający obiektu na wyłączność. Możliwe, że ma to swoje źródło w silnych ukrytych lękach, czy niepewności, jak i osobistym poczuciu niedowartościowania – najczęściej bardzo głęboko skrywanym.
Ale czy mam rację?
Bo i w tej miłości mamy dwa wymiary.
Jeden zmysłowo - fizyczny.
A drugi, który też się zdarza: osobowościowo - energetyczny
I o ile w tym pierwszym łatwo jest mówić, że ta miłość to nie miłość, lecz pożądanie, to w przypadku drugim będą spierać się filozofowie
Bo mamy tu już jakąś więź między dwojgiem ludzi, która jest tak wielo-liniowa, iż także można mówić o POLU miłości.
Czy jednak w takiej właściwie rozwiniętej więzi będzie jednak zazdrość, czy rozumienie? Zdecydowanie obstawiam za zrozumieniem. A nawet więcej.
Bo czym jest prawdziwa miłość wg słów np. Jezusa, gdy mówi: Miłuj bliźniego swego, jak siebie samego?
Jeśli więc nie jestem zazdrosny o samego siebie i sam sobie życzę szczęścia i powodzenia, to czyż nie takie same reakcje powinienem przejawiać wobec bliźniego, a szczególnie wobec osoby – którą deklaruję, wobec samego siebie, że ją kocham?
I tu dochodzimy do tego, co nazywałem przeciwieństwem miłości zazdrosnej.
Jest to miłość, która pragnie szczęścia ukochanej osoby.
Ale co uznamy bardziej za miłość, czy to, że kocham kogoś jak siebie, czy też to, gdy kocham kogoś bardziej – niż samego siebie?
U mnie miłością właściwszą jest – gdy kocham bardziej kogoś, niż siebie.
Możliwe, że pojąć to mogą jedynie ci – którzy mieli szczęście doświadczyć tego rodzaju miłości. Gdy obiekt miłości był dla nich ważniejszy – niż oni sami.
Miłość tę można uznać za liniową, lecz ja rzeczywiście nie potrafię stwierdzić, że to nie jest miłość. Bowiem mamy i tu POLE miłości, które zdominowało osobiste ego. Zepchnęło je w kozi róg.
Ktoś pomyśli, że i w zazdrości czasem też tak bywa. Lecz skoro jest zazdrość, to i ego trwa
I zgrzeszę jeśli pominę piękno i jego geometryczne reguły – które hipnotyzują żywe istoty i władają nimi. Co właśnie doprowadza też do STANU miłości.
Ba! Piękno – jego odbiór – są podstawą każdego rodzaju miłości.
Piękno jest jej rdzeniem.
I oczywiście nie chodzi tu tylko o fizyczne formy, jako bryły.
Tu się zaczyna bogactwo zjawisk, z których większość leży jeszcze poza ludzkim obecnym uświadomieniem, lecz która włada ludzkim życiem.
I z których jedne mieszczą się w percepcji zmysłowej, a inne nie – a mimo to oddziaływają na ludzi!
Ale się rozpisałem na Twoje pierwsze zdanie
Lecz to było w moim planie po poprzednim poście. Czekałem tylko, by East dał mi wycisk
Dalej napisałaś, że człowiek "nie może oddzielić się od swojej natury".
Oto co napisałem wcześniej o naturze człowieka i o miłości:
Twoja prawdziwa miłość nie pochodzi ani ze świata, ani z jego rzeczy, lecz z Ojca i z Ciebie – jako Jego dziecka.
Miłość ta jest Jego naturą i jest tak samo Twoją prawdziwą i jedyną naturą.
A tylko w swojej prawdziwe naturze możesz być szczęśliwy/szczęśliwa.
Co Ty w swoim pierwszym zdaniu uprościłaś do tego, że skoro "miłość jest ludzką naturą, to ona zawsze jest i koniec."
Tylko że między jest, a jest, może być olbrzymia różnica.
Np. kobieta jest naga pod ubraniem, więc nie jest naga.
Proszę o wybaczenie za taki akurat przykład, lecz on chyba najszybciej obrazuje ile znaczeń ma określenie "jest".
Szczególnie dotyczy to zagadnień duchowych.
Co z tego zatem, że prawdziwą naturą żywych istot jest stan szczęścia?
Skoro tyle z nich cierpi i narzeka!
Oddzieleni są zatem od swojej natury, czy nie?
Odpowiedz Igmano.
Cokolwiek tu odpowiesz, będzie prawdą w tej perspektywie – w jakiej będziesz umieszczać swoją odpowiedź.
Odnośnie samej istoty i prawdy tego, kim jest, to nigdy ona nie jest oddzielona od swojej natury.
W tym sensie wszyscy są oświeceni i zbawieni.
Nauczanie, naprawianie świata – w tym sensie jest najwyżej zabawą.
Jednak odnośnie tego, co obserwujemy w tym świecie, to najwyraźniej oddzieliliśmy się od swojego szczęścia i wszyscy dlatego poszukują go na zewnątrz – poszukują czegoś poza sobą, aby je znaleźć poza sobą.
Czy zatem człowiek oddzielił się od swojej natury i czy dlatego przestał być człowiekiem?
To rzecz tego – co rozumie kto przez człowieka?
Tu mi się przypomniał Diogenes:
"Sławne zdanie Diogenesa: „Szukam człowieka”, które wypowiadał chodząc podczas dnia z zapaloną pochodnią, z oczywistą ironią, miało oznaczać poszukiwanie człowieka, który by autentycznie żył ze swoją istotą człowieka, który poza zewnętrznymi przejawami, poza konwenansami i wszystkimi regułami narzuconymi przez społeczeństwo, a także ponad kaprysami losu i fortuny, odkrywa swoją prawdziwa naturę, żyje z nią w zgodzie i jest w ten sposób szczęśliwy." [link widoczny dla zalogowanych]
Widzenie moje i Diogenesa są zatem inne niż Twoje, Droga Igmano?
Myślę, że nie. Tylko patrzymy na zupełnie coś innego, choć wydaje się, że chcemy mówić o tym samym.
Igmana (ptak) napisał: | Czy jednak występuje potrzeba miłości? A czy może być potrzeba natury? |
Podobnie te dwa pytania. Ich nie da się prawidłowo rozpatrzyć na jednej i tej samej płaszczyźnie.
Bo każdy słysząc pierwsze pytanie skojarzy je z aktualna codziennościa ludzką.
Natomiast drugie bardziej będzie kojarzone z filozofią. Zaś jego filozoficzne rozpatrzenie będzie zależeć od tego, co mysliciel przyjmie za naturę.
Jeden przyjmie, że potrzeba sama w sobie jest naturą, i analogicznie taka natura będzie potrzebą.
Inny np. przez naturę uzna coś bardziej złożonego, a nawet zmiennego – co będzie zmieniać swoje potrzeby. I wielu mu przyzna to, że to coś podobnego do człowieka
Tu jednak należałoby ustalić: co kto rozumie przez naturę, albo o jakim wymiarze natury chcemy prowadzić dialog.
Igmana (ptak) napisał: | Skoro miłość jest naszą naturą, to ją przejawiamy. Mimo różnych odczuć, różnych nazw. /…/
Natura, to konieczność przejawiona. Koniec, kropka. |
Oczywiście, że każdemu wolno uważać, że ów przejawiany najpowszechniej rodzaj miłości ziemskiej – jest naturą istot tego świata.
Bo przecież cokolwiek istnieje – istnieje, gdyż jest naturą swojego istnienia.
Inaczej by nie istniało
Przejawiło się, zatem było koniecznością? Wg Twojego stwierdzenia tak.
A jednak wiemy, że możliwość wcale nie oznacza konieczności.
Argument typu: "Koniec, kropka" – czego ma dowodzić?
Dalej sugerujesz pytanie: "Dlaczego taka a nie inna natura nam się przydarzyła?"
Tylko, że każde z nas zagląda w naturę przez inną bramę
Naturalne jest to, że jedyna i najwłaściwszą naturą istnienia jest szczęście, piękno i miłość.
Któż to podważy?
Człowiek, czyli my, wszak istniejemy – zatem istnienie jest nasza naturą.
Zatem posiadamy naturę tegoż istnienia.
A jednak oprócz owej pierwotnej właściwej natury przytrafiła nam się jeszcze nasza osobista natura… Choć najbardziej osobiste jest w zasadzie istnienie i jego natura, my jednak ulęgliśmy zindywidualizowaniu na wskutek… O dziwo! Na wskutek innej natury istnienia!
Którą jest nawiązywanie relacji.
Relacje i ich ciągi, to zmienne, które przenosiły naszą UWAGĘ na relacje.
To zaś – jako niepowtarzalne zbiory - stworzyło naszą indywidualność.
UWAGA jest kolejną naturą istnienia.
Mamy zatem następujące natury istnienia:
- piękno
- uwaga
- relacje
Igmana (ptak) napisał: | Zamiast kombinowania czy natura jest zakopana, czy odkryta, czy miłość prawdziwa, czy nie.
Podejrzewam, że filozofowanie też wynika z naszej natury. I wszystko inne, co czynimy… |
Oczywiście. Mamy tu uwagę, relacje, oraz dążenie do innej naszej natury – do piękna.
Choć wielu przez piękno postrzega np. władzę nad innymi.
Takie zdarzenia wynikają z przechodzenia światła istnienia przez ludzkie zindywidualizowane osobowości.
A kombinowanie?
Nie wiem, czym ono wg Ciebie jest.
Ale pozdrawiam bez kombinowania
P.s.
Wybacz, że dopiero dziś odpowiadam, lecz serwer mojej poczty nie działał przez kilka dni i wszelka poczta z tych dni zaginęła. Zatem nie miałem zawiadomienia z forum o twojej odpowiedzi.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 16:55, 05 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Co Ty w swoim pierwszym zdaniu uprościłaś do tego, że skoro "miłość jest ludzką naturą, to ona zawsze jest i koniec."
Tylko że między jest, a jest, może być olbrzymia różnica.
Np. kobieta jest naga pod ubraniem, więc nie jest naga.
Proszę o wybaczenie za taki akurat przykład, lecz on chyba najszybciej obrazuje ile znaczeń ma określenie "jest".
Szczególnie dotyczy to zagadnień duchowych. |
Jerzy, powiem tak. Kobieta zawsze jest naga pod ubraniem.
Tak samo miłość zawsze jest pod powierzchnią innych uczuć i emocji. Życie wyzwala owe emocje i uczucia, ale są one zabarwione miłością, która jest naszą naturą. Można więc powiedzieć, że we wszystkich stanach, jakich doświadcza człowiek jest miłość. Nawet w zazdrości. I naszą sprawą jest to rozeznać. Tak naprawdę jest tylko czysta miłość. Wszelkie jej wariacje, to nasze doświadczalne sprawdzanie różnych wibracji jednego pola duchowo-uczuciowego. Tak jak wszystkie klawisze fortepianu służą do wydobycia różnych dźwięków, wariantów muzyki, tak nasze uczucia i emocje służą docieraniu do czystej formy miłości. Idealnie harmonicznego uczucia.
Nawet złoszcząc się, mam w sobie miłość. Złość minie, miłość zostanie. Bo jest naszą naturą. Naszą boskością, testowaną przez człowieka. No i tyle w temacie.
Niepotrzebnie Jerzy komplikujesz. Ale widocznie lubisz filozofować, więc filozofuj i nadużywaj słów, jeśli znajdujesz w tym spełnienie i zaspokojenie. Chociaż dla czytelnika (w moim wydaniu) staje się nieco męczące skupianie się na zbyt długich tekstach. Wolę formy bardziej skompilowane, można rzec samą esencję. Ale dla każdego co innego. A Tobie Jerzy z całego serca życzę szczęścia i powodzenia.
To pa
Ps. Diogenes szukał człowieka odartego ze swojego doświadczania, będącego już na końcu drogi. Czyli doskonałego, oczyszczonego z wszelkich iluzji. Czy to jednak możliwe przed metą?
A argument 'koniec, kropka' ma jedynie dowodzić miłości, jako natury istnienia. Wszelkiego istnienia. I tyle.
Jeszcze raz pa, drogi Jerzy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:20, 07 Lut 2013 Temat postu: Nie wszystko jest miłością |
|
|
JJW111000832
Witaj Igmano,
Jeszcze nie odpowiedziałem na Twój drugi post, a odpowiadam na trzeci
Kobieta jest naga pod ubraniem
Ale raczej nie czuje się naga.
I nie jest naga dla obserwatora.
I wiesz, że ubranie jest zdjąć łatwo.
Natomiast nie łatwo jest zdjąć nienawiść, aby obserwator ujrzał miłość.
I zapewne nie uważasz, że nienawiść jest ubraniem miłości.
Naprawdę jesteś przekonana, że miłość jest pod powierzchnią uczuć osoby pokroju np. Hitlera?
Wg Twoich słów to nawet jego działania były zabarwione miłością…
Czy naprawdę "we wszystkich stanach, jakich doświadcza człowiek jest miłość"?
"Naszą sprawą jest to rozeznać", co jest czym. Nie zaś, że wszystko jest tym samym.
Nie na darmo istnieje tak ważne pojęcie jak dar rozróżniania, czy też jeden z 7-iu Darów, jakim jest Dar Umiejętności.
Igmana (ptak) napisał: | Tak naprawdę jest tylko czysta miłość. |
Tu zamilkłem… na długo…
Bowiem wiem o co w tym chodzi.
Jezus mówił: Ja jestem Prawdą – jestem życiem – i pokazał, że jest miłością, w której po-święca się samego siebie. I przy okazji u-święca.
Miłość jest prawdą.
Jednak oprócz niej istnieją Kłamstwa.
Daru trzeba, aby je odróżniać.
Owszem, kłamstwa przeminą, dlatego nazywane są mają, albo traktowane jako coś, co nie ma tak realnego bytu jak prawda. Prawda bowiem jest tylko najprawdziwszym faktem.
Bo przecież prawda ma silniejszy byt, niż kłamstwo.
Igmana (ptak) napisał: | czysta miłość. Wszelkie jej wariacje, to nasze doświadczalne sprawdzanie różnych wibracji jednego pola duchowo-uczuciowego. |
Owszem, miłość ma swoje rasy – smaki.
To jednak nie znaczy, że wszystkie smaki to miłość.
Czy wszystko włożysz do ust?
Igmana (ptak) napisał: | Tak jak wszystkie klawisze fortepianu służą do wydobycia różnych dźwięków, wariantów muzyki, tak nasze uczucia i emocje służą docieraniu do czystej formy miłości. Idealnie harmonicznego uczucia. |
Miłość ma tylko czyste formy.
Prawdziwa miłość.
Użyłaś porównania do klawiszy fortepianu ludzkich uczuć i emocji.
W porządku.
To jednak żaden dowód, że każde uczucie i każda emocja jest miłością.
Stroiciel fortepianu nie jest struną.
Poza tym człowiek jest taką istotą, że porównanie go do stroiciela, czy struny, czy klawiszy fortepianu, nie odda tego, czym jest istota ludzka.
Igmana (ptak) napisał: | Nawet złoszcząc się, mam w sobie miłość. Złość minie, miłość zostanie. Bo jest naszą naturą. Naszą boskością, testowaną przez człowieka. No i tyle w temacie. |
Jednak w temacie jest znacznie więcej. Dlaczego tak ograniczasz swoją wyobraźnię?
Przede wszystkim jeśli się złościsz to nie masz w sobie boskości.
Opuszczasz ją wtedy… albo nie byłaś w niej.
Tak…tak… zaraz napiszesz, że człowiek zawsze ma boskość…
Masz wolną wolę, czy ją mieć, czy jej nie mieć.
Dlatego nie jesteśmy z natury bogami
Do boskości mogą nas jedynie zaprowadzić właściwe wybory.
Należy wybierać doskonałe zachowanie.
Niestety ludzie na ogół mniemają, że do boskości prowadzi siła, władza itp.
Testowanie?
Odrąbał sobie koleś nogę i powiedział: Testowałem.
Owszem, wielu ludzi ma w sobie jakieś przyjemne uczucie wobec kogoś czy czegoś i gdy coś chwilowo nie jest z tym po ich myśli, to się złoszczą. Gdy to minie, znów mają to przyjemne uczucie. Nie minęło im. No i mniemają, że to miłość.
Wtedy mówią: " Nawet złoszcząc się, mam w sobie miłość."
Dla Ciebie widzenie tych szczegółów to oczywiście kombinowanie, filozofowanie, nadużywanie słów, spełnienie, zaspokojenie…
A że męczące dla umysłów ludzkich – zgoda.
Dlatego umysły ludzkie są tak dalekie od poznawania prawdy.
Prawda przekracza ludzkie możliwości.
Wiem, że teksty są zbyt długie jak na ludzkie możliwości.
Na ludzki czas.
Jednak jak inaczej można w ludzkiej mowie wyjaśniać?
A trudne zagadnienia wymagają wielu zdań, które przecież zależą od poprzedzających je wypowiedzi rozmówcy.
Nie ja zatem jestem tym, który komplikuje, lecz to co wydaje się skomplikowane wynika z bałaganu ludzkich umysłów i ludzkich widzeń świata i jego zjawisk.
Jerzy
P.s.
Nie wiedziałem, że kropka i koniec to są jakieś argumenty
Natychmiast przystępuję do przeczytania Twojego drugiego postu i udzielania nań odpowiedzi. Skoro nie chcesz być męczona, to Cię pomęczę z miłością
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 0:54, 07 Lut 2013 Temat postu: Twoje wybory |
|
|
JJW111000833
Witaj Igmano.
Nie odpowiadam wg kolejności postów, ale okazuje się, że w odpowiedzi na Twój 3-ci post dałem też odpowiedzi na trzy pierwsze pytania z Twojego postu drugiego.
Natomiast jeśli chodzi o czwarte: "Czy religie nie są przypadkiem wynikiem owego projektowania?"
Nie są, bo gdyby były, to jak historia pokazuje nie byłby to projektant, ale nieudacznik.
Ale one w tym są nieudacznikiem, bo ich zadanie to jedynie podpowiadanie.
W tym nie są nieudacznikiem.
Stawiasz filozoficzne pytanie odnośnie 3-ch pierwszych pytań: "Czy jakiekolwiek odpowiedzi na powyższe, można uznać za ostateczne i niepodważalne?"
Okazuje się, że nieraz już na nie odpowiedziałem.
Oczywiście filozof może stawiać takie pytanie.
Ale odpowiedź jest przecież w żywym człowieku!
Ten człowiek jest niepodważalną odpowiedzią
Igmana (ptak) napisał: | O wspólny cel już nawet nie spytam. Także o dowody, bo wiara, to nie dowód. |
A jakiż dowód potrzebny na stwierdzenie, że cel jedyny i słuszny, to doskonałość?
I dobrze jest wiedzieć jaki rodzaj wiary w tym może być przydatny.
Igmana (ptak) napisał: | Wierząc w jedyną słuszność, gubimy inną słuszność |
Co zgubisz wierząc, że słuszna jest doskonałość?
Igmana (ptak) napisał: | Tak więc, wiedza, czy wiara? |
Pytasz o wierze naiwnych, czy o wierze mędrców?
Wiedza oczywiście.
I wiara w wiedzę
Czyż nie wiesz, że wiara ma wiele odmiennych znaczeń?
Jest o tym już na forum.
Igmana (ptak) napisał: | Oczywiście wiedza, jednak bywa ona dość często poprzedzana wiarą, jako wiedzą intuicyjną. |
Wiedza intuicyjna jest zupełnie czymś innym, niż jakikolwiek rodzaj wiary.
Tu się po prostu wie i odczuwa – jakby się widziało. W sposób pozazmysłowy.
Doznanie jest tak silne, że doznający ma pewność.
Nie ma najmniejszych wątpliwości.
Dopiero ten, komu opowie on o tym, nie ma innej możliwości jak wierzyć lub nie wierzyć, czy ewentualnie podjąć próby badań w danym zagadnieniu.
Igmana (ptak) napisał: | I zdarza się tak, że to, co najpierw było czystą imaginacją staje się faktem. |
A to jeszcze inne zjawisko.
Imaginacja może płynąc też z intuicji nawet, ale też i z racjonalnego myślenia połączonego z wyobraźnia i zdolnością do paradoksalnych skojarzeń.
Imaginacja nieraz napędza do działania, prób, badań, prac twórczych, aż staje się zrealizowaniem imaginacji w realu.
Igmana (ptak) napisał: | No i koło się zamyka, a pytania i odpowiedzi nie rozwiązują problemu prawdziwości rzeczywistości. |
Przyznam, że nie wiem jakie koło.
Pytania prowadzą do odpowiedzi, te zaś albo do rozjaśnienia problemu, albo do jego zniknięcia.
A problem prawdziwości rzeczywistości?
Ty jesteś Twoją aktualną rzeczywistością.
To, że rośniesz i się zmieniasz – też jest nią.
To, że możesz być kimś innym, niż dziś jesteś – też jest nią.
I to, że masz w sobie wolność wyboru czym być – to też rzeczywistość.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 13:33, 07 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Jerzy, patrzysz z pozycji tu i teraz, czyli punktowo. Ja staram się postrzegać z szerszej perspektywy. Tak więc czyny Hitlera w wąskim przedziale czasu, na planecie Ziemia, są postrzegane przez ludzi jako coś okropnego, co nigdy nie powinno się zdarzyć. A jednak zdarzyło się i zdarza. Wciąż mamy Hitlerów różnych formatów. Nawet w nas czasami przejawiają się dyktatorzy, no oczywiście na mniejszą skalę.
Dlaczego?
A dlaczego świat jest taki , jaki jest? Dlaczego jest dualizm? Dobro i zło?
Jeśli wierzysz w wyższy porządek rzeczy, musisz przyjąć, że nic nie dzieje się przypadkiem, że wszystko ma swoje uzasadnienie. Nawet nasza czasowa (inkarnacyjna) ślepota. I nasze nierozumienie istoty rzeczy. Jeśli wierzysz w Boga (czymkolwiek on jest), to dlaczego odmawiasz mu rozsądku i inteligencji przejawionej w swoim dziele stwórczym? Jeśli wierzysz w miłość, to dlaczego "ograniczasz" jej działanie i wpływ na dziejący się porządek rzeczy?
Hitler czynił zło, bo pewnie miał tak czynić. By innym otworzyły się oczy, właśnie na miłość. By ludzie dostrzegli w sobie to, co w Hitlerze i coś z tym zrobili. Najłatwiej jest potępić, gorzej uznać własne „grzechy”. A jeszcze trudniej je wyplenić. Ale to zadanie dla miłości. Jej podskórne działanie ogarnia wszystko, to tylko kwestia czasu. Mam nadzieję.
To pa
Ps1. A kwestia nagości kobiety, to kwestia ostrości wzroku obserwatora. Jest różne widzenie.
I co to nagość? Czyż nie owa natura, o której dyskutujemy? Czyż nie owa miłość przenikająca wszystko? Ubranie, nawet to uszyte z nienawiści łatwo jest zdjąć. Ziemskie życie w skali kosmicznej, to mgnienie. Wiele żyć, wiele mgnień. A podczas każdego życia spadają ubrania, by w końcu zajaśniała czysta miłość. I wtedy Jerzy, będziemy wiedzieć, zamiast wierzyć. I przestaniemy filozofować.
Ps2. Niczego Jerzy nie wyjaśnisz w ludzkiej mowie, dopóki ludzie sami nie poczują, nie zrozumieją, nie zechcą stać się innymi. Gadać można, owszem, ale dziad do obrazu też gadał. I co?
Może kiedyś obraz odpowie, „zamknij się dziadu”.
I nie piszę tego przeciw Tobie, zresztą, wiesz o tym.
Igmana
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 15:27, 07 Lut 2013 Temat postu: Dziad do obrazu |
|
|
JJW111000834
Igmano.
Widzę, że jesteś zwolenniczką koncepcji, że wszystko co istnieje ma swój cel i że ostateczny cel nawet zła jest dobry.
Zresztą wiem od paru lat, że wyznajesz taką filozofię. Trzyma Cię ona silnie.
To jednak nie jest żadnym dowodem na to, że jeśli ktoś ma inne widzenie prawdy, to patrzy "z pozycji tu i teraz, czyli punktowo."
Skąd się wzięła wyznawana przez niektórych koncepcja której jesteś zwolenniczką? Wychodzi ona z potrzeby usprawiedliwienia istnienia zła, chęci znalezienia jego sensu w świetle dobra.
Jest to zatem z góry przyjęte założenie i wszystko jest do niego w tej filozofii naciągane. Ty oczywiście postrzegasz to jako szerszą perspektywę.
Wydaje Ci się, że zwroty typu: "jednak zdarzyło się i zdarza", "wszystko ma swoje uzasadnienie", są wystarczającym uzasadnieniem. A nie są żadnym. Bo owszem zdarza się, ale dlaczego mniemasz, że to Ty wiesz dlaczego? Owszem, uzasadnić można wszystko, ale dlaczego sądzisz, ż to Ty wiesz jak?
Oczywiście masz prawo wiedzieć, jednak przekaz wiedzy wymaga potwierdzenia dowodami.
Tymczasem wyraziłaś jedynie pomysł i mnie, który go nie przyjmuję prawie nazywasz tępakiem
A do tego jakich manipulacji mentalno-sloganowych próbujesz używać…
Igmana (ptak) napisał: | Jeśli wierzysz w Boga (czymkolwiek on jest), to dlaczego odmawiasz mu rozsądku i inteligencji przejawionej w swoim dziele stwórczym? |
W swoim pytaniu nieuprzejmie chcesz wmówić czytającej osobie, że w jakiś sposób odmawiam rozsądku i inteligencji np. chłopcu urywającemu dla własnej zabawy żabie łapki. Ok. , może i Ty chłopcu tu nie przyznasz rozsądku, ale w swojej filozofii podłączasz pod działanie chłopca Boga i skoro wg Ciebie Bóg w tym też działa – to ów bóg jest już rozsądny i inteligentny, nawet jeśli poprzez chłopca urywa dla własnej zabawy żabie jej łapki.
Czy na tej podstawie mam przyjąć kto jest Twoim Bogiem Igmano?
W religiach tego boga nazywa się diabłem, szatanem, demonem. I reprezentuje on niewiedzę, nierozsądek, nieinteligencję, oraz zło.
Igmana (ptak) napisał: | Jeśli wierzysz w miłość, to dlaczego "ograniczasz" jej działanie i wpływ na dziejący się porządek rzeczy? |
No nie…Tu już przesadziłaś okropnie, gdy wszystko, co jest zaprzeczeniem miłości, próbujesz przedstawić jako miłość.
Sam szatan by aż nie próbował przedstawiać tego w tak absurdalny sposób.
Chociaż kto wie, bo może ma mniej inteligencji, niż mu przypisuję?
Igmana (ptak) napisał: | Hitler czynił zło, bo pewnie miał tak czynić. |
Zapominasz o wolnej woli.
Też o tym, że dobro nie potrzebuje zła.
Igmana (ptak) napisał: | Nawet w nas czasami przejawiają się dyktatorzy, no oczywiście na mniejszą skalę |
Możesz mówić tylko za siebie, w każdym razie nie za wszystkich.
Igmana (ptak) napisał: | By innym otworzyły się oczy, właśnie na miłość. |
Nie jest zło ku temu potrzebne.
Igmana (ptak) napisał: | By ludzie dostrzegli w sobie to, co w Hitlerze i coś z tym zrobili. |
Czy sama jesteś pewna, że bez Hitlera, byłabyś gorszą osobą?
Osobiście nie potrzebuję istnienia demonicznych typów.
Tylko miłość rodzi miłość.
Igmana (ptak) napisał: | Najłatwiej jest potępić, gorzej uznać własne „grzechy”. |
Nie ma znaczenia, czy odrzucamy zło w sobie, czy poza sobą – należy to robić tu i tu.
Igmana (ptak) napisał: | własne „grzechy”. A jeszcze trudniej je wyplenić. |
Okaże się to niemożliwe, jeśli uzna się, że w "szerszej perspektywie" należy to do "wyższego porządku rzeczy", oraz "ma swoje uzasadnienie"…
Igmana (ptak) napisał: | je wyplenić. Ale to zadanie dla miłości. Jej podskórne działanie ogarnia wszystko, to tylko kwestia czasu. Mam nadzieję. |
Zatem to wg Ciebie zadanie miłości, czy Hitlera?
Igmana (ptak) napisał: | co to nagość? … Czyż nie owa miłość przenikająca wszystko? … A podczas każdego życia spadają ubrania, by w końcu zajaśniała czysta miłość. I wtedy Jerzy, będziemy wiedzieć, zamiast wierzyć. I przestaniemy filozofować. |
Wiesz przecież, że jest też grupa ludzi, którzy w ciągu życia stają się coraz gorsi. I tak samo jest grupa, która z życia na życie staje się coraz gorsza.
Dlaczego im ubrania nie spadają?
Dlatego, że powyższe porównanie nie jest odpowiednie.
Dlaczego? Już o tym napisałem w poprzednim poście.
Nie wykazałaś błędów w moich argumentach, a mimo to dalej trzymasz się swego.
Z osobą o takiej postawie dialog jest niemożliwy.
Igmana (ptak) napisał: | dziad do obrazu też gadał. I co? |
I nic.
Rozmowa wymaga żywego człowieka.
Igmana (ptak) napisał: | Niczego Jerzy nie wyjaśnisz w ludzkiej mowie, dopóki ludzie sami nie poczują, nie zrozumieją, nie zechcą stać się innymi. |
Są żywi ludzie. Bycie żywym to otwartość. To komunikacja. Wymiana. Zdolność przyjmowania.
Nie wszyscy ludzie są jednakowo żywi.
Zresztą, czyż Jezus o większości nie powiedział, że są umarli?
Igmana (ptak) napisał: | Może kiedyś obraz odpowie, „zamknij się dziadu”.. |
W dziejach ludzkości mamy to cały czas. W Biblii ludzi typu "obraz" nazwano ludźmi twardego karku, też twardego serca.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 13:25, 08 Lut 2013 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Widzę, że jesteś zwolenniczką koncepcji, że wszystko co istnieje ma swój cel i że ostateczny cel nawet zła jest dobry. |
To nie tak Jerzy, nie jestem żadną zwolenniczką, jestem obserwatorem. Także przepływających myśli, idei. Niczego nie trzymam się sztywno, niczego nie jestem pewna, bo byłoby to zarozumialstwem. Świat, Wszechświat jest zbyt złożony i zbyt dynamiczny, a my posiadamy zbyt marne instrumenty poznawcze, by być pewnym.
Ale mamy jakiś tam rozum, wyobraźnię i wolną wolę. To daje niezły mix intelektualno-konceptualny. No i tworzymy bez ograniczeń przeróżne koncepcje, idee, wiary. Czasami „kamieniejemy” w jakichś wytworach umysłu, bo akurat przypadły nam do gustu. Do czasu, aż inne „dogmaty” staną się bardziej atrakcyjne. Bywamy więc stanach rozpoznania, zaciemnienia i wszelkich innych. Nawet nazwy tego samego bywają różne.
A miłość?
Jak pokochasz Jerzy „złoczyńcę” na równi z człowiekiem „dobrym”, to zrozumiesz istotę miłości bezwarunkowej. Na razie wydaje się, że zapominasz o jedności wszystkiego i wynikających stąd implikacji. No i cóż to za miłość, gdy kocha się wybiórczo?
Istnieje teoria, że Wszechświat może istnieć dzięki tarciu przeciwieństw. To tarcie jest także warunkiem przepływu energii, która musi płynąć. Tarcie służy również wydobywaniu z niebytu przeróżnych wariantów istnienia. A miłość, to spoiwo, bez którego nic nie mogłoby utrzymać się w swojej formie. Oczywiście, to także teoria. Ale wiem, że muszę kochać siebie taką, jaką jestem. Bez oceniania na lepsze, gorsze. Chociaż wolę to lepsze.
Po ostatnim moim poście, poczułam od Ciebie nagły chłód. Widocznie przedstawione koncepcje zaciążyły na wizerunku Igmany, widocznie Jerzy wyznaje inne idee. Albo za mało posiada tolerancji na inność? I ma do tego prawo. Tylko, że koncepcje, to nie ja.
Trzymaj się Jerzy i pa. Do następnego wcielenia.
Ps. I nie nazwałam Cię prawie tępakiem. Skąd taki pomysł?
Także, daj spokój nadmiernemu filozofowaniu. Lepiej otwórz się bardziej na czucie. Z pewnością, więcej poznasz i zrozumiesz.
Zaś żabie odrastają oderwane nogi. Co nie znaczy, że popieram ów „morderczy” proceder, tak często nieświadomie stosowany przez młodych chłopców. Ciekawe, że dziewczynki tego raczej nie robią.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 1:10, 09 Lut 2013 Temat postu: Deklaracje |
|
|
JJW111000835
Igmano.
Mało który człowiek, a szczególnie pośród ludzi kobieta, może być pewien, że jest tym, co o sobie myśli?
Zazwyczaj sporo osób mocno samo oszukuje się we własnych mniemaniach na swój temat.
Niektórzy mogą np. silnie przekonywać siebie, że są jedynie obserwatorami, gdyż bardzo podoba im się ta idea.
Jednak w rzeczywistości jest ona póki co ich celem do którego chcą dążyć. I już samo to sprawia, że takimi siebie widzą – gdyż mają ideowo obrany taki kierunek.
Jednak oprócz tego, co im się w tym podoba ideologicznie, mają swój dotychczasowy charakter – który znacznie góruje nad ich mentalnie lubianym celem. Bo jest to cel jedynie istniejący w ich ideologicznym zbiorze będącym na razie ich mentalną zabawką.
Zazwyczaj tacy ludzie często są zaprzeczeniem samych siebie.
Ich mowa jest chaotyczna, niespójna. Mało rzeczowa, a przy tym chcą uchodzić za rzeczowych i przekonujących mentorów.
Nielogiczność ich wypowiedzi jest uderzająca, lecz oni przy tym gdy coś mówią lub piszą uważają siebie prawie za wyrocznię.
Napisałaś "niczego nie jestem pewna" – i na tej podstawie można postawić wniosek, że powyższe Ciebie nie dotyczy.
Zatem dlaczego wcześniej z taką pewnością stwierdzasz: "jestem obserwatorem"?
Igmano. Przecież wszyscy są obserwatorami! Każdy w różnym stopniu. Obserwacje każdego zależą od jego percepcji, też umysłowej!
Umysł zaś to także charakter! Wcześniejsze i aktualne poglądy. Także to, co kiedyś nie wzbudziło zaufania. To wszystko tworzy Twoje obserwowanie.
Cóż Ci zatem po tym, że nawet wykrzyczysz: Jestem obserwatorką!
I nie tylko obciąża Twoje obserwacje Twój umysł.
One są obciążone Twoimi aktualnymi punktami widzenia – Twoimi możliwościami jako obserwatorki. Przykładem tego jest choćby próba obserwacji w zwykłej perspektywie ludzkiej, czy ziemia się kręci.
Oczywiście wiem, że Ty to wszystko już wiesz.
Jak i każdy Czytelnik.
Po prostu było to warte przypomnienia.
Wspomniałaś w świetle Twojej wiedzy: "posiadamy zbyt marne instrumenty poznawcze."
A jednocześnie jako przeszkodę w poznaniu podałaś:
"Wszechświat jest zbyt złożony i zbyt dynamiczny"
Otóż pragnę podzielić się z Tobą i z Czytelnikami zupełnie odmiennym widzeniem tego. Mianowicie dzięki złożoności wszechświata i jego dynamice mam możliwość czynienia moich percepcji także złożonymi oraz dynamicznymi, włącznie z moim umysłem i ze mną samym.
Dlatego prawdopodobnie meczę Cię tak samo jak męczące jest obserwowanie złożoności i dynamiczności świata
Narzekasz na mnie i kontekstowo na świat.
Wspominasz o tym, że ludzie tworzą "bez ograniczeń przeróżne koncepcje, idee, wiary.
Tworzą, tylko że w określonych warunkach jedne z nich są słuszne i dobre, a inne nie. I wiele z tych najbardziej dobrych wcale nie jest dobrymi w innych warunkach. O czym ludzie zazwyczaj nie myślą.
Jakby skamienieli. Jakby poprzednie warunki zamieniły ich w kamień. Uczyniły martwymi. Nie dynamicznymi. Stali się aż nadto prości, że aż sztywni. A bierze się to z przesilnej chęci posiadania "ja" – "ja wiem", "ja powiem", "ja napiszę", "ja mam rację".
Tymczasem jako człowiek nigdy nie mogę mieć racji!
To sytuacja ma rację!
Sytuacja się zmienia, to i racja się zmienia. Nie w sensie interesowności jakiejś osoby! Lecz w sensie słuszności.
Igmana (ptak) napisał: | Bywamy więc stanach rozpoznania, zaciemnienia i wszelkich innych. |
Z powodu niepokory. Z powodu nadmiernej koncentracji na swoim ego. Na tym, aby "mieć rację". Zamiast służyć sytuacji i słuszności z niej wynikającej.
Ale zamiast tego człowiek widzi siebie, swoje przekonania, poglądy, potrzeby.
Nie wiem w oparciu o co np. Ty, Igmano, stawiasz sugestię, że nie zrozumiałem w życiu miłości bezwarunkowej.
I nie wiem na jakiej podstawie ludzkość ma przyjąć za pewnik, że do takiej miłości niezbędny jest złoczyńca.
Nie wiem też na jakiej podstawie ludzkość ma przyjąć jako prawdę, że miłość bezwarunkowa nie ma w sobie różnorodności, że jest pozbawiona nieskończonej ilości smaków.
Nawet jeśli dwóch ludzi dobrych kocham, to każdego inaczej – gdyż każdy z nich jest inny. Miłość jest czymś żywym, dynamicznym – także bezwarunkowa.
Nie wiem, dlaczego złoczyńcę miałbym kochać takim samym rodzajem miłości bezwarunkowej, co człowieka dobrego. Każdy z nich jest inny. Nawet każde jabłko z tego samego gatunku smakuje inaczej.
Oczywiście mogą to być miłości rodzaju liniowego. Mamy tu bowiem układ:
osoba – miłość – osoba.
Jednak istnieją dwa wymiary tego.
Jeden to ten o którym już pisałem, że to nie jest miłość, lecz egoistyczne pragnienie. I do czego można chyba użyć Twojego retorycznego pytania: "No i cóż to za miłość, gdy kocha się wybiórczo?"
Drugi zaś leżący poza własną wiedzą o sobie samym, w którym choć jesteśmy osobą to nasza miłość przekracza nas samych! Mimo, ze mamy tu zjawisko: osoba – miłość – osoba, to jednak nie jest ono liniowe! Bowiem coś poza dostępną kochającej osobie percepcją – jakby sam świat – uczynił te miłość POLEM w którym liczy się miłość, a nie kochająca osoba. Zaś w miłości liczy się głównie obiekt miłości.
W zasadzie te miłość już opisałem w poprzednim poście!
Owszem, można w tej miłości mówić o wybiórczości!
I tu również można postawić Twoje pytanie:
"No i cóż to za miłość, gdy kocha się wybiórczo?"
A jednak jest to naprawdę miłość.
A nawet bardzo szczególny rodzaj miłości w Naturze Pola Bezwarunkowej Miłości.
Jak myślisz Droga Igmano, czy ktokolwiek mógłby to opisywać, gdyby tego nie miał szczęścia doświadczyć? Albo czy wiedziałby o istnieniu tego?
Bo tego nie da się wiedzieć z opowiadań. Można co najwyżej przebąkiwać, snuć coś o tym, zastanawiając się, czy coś takiego jest.
Dlaczego jest to szczególny rodzaj miłości?
Bo jest on zupełnie innym odczuciem w bezwarunkowej miłości będącej POLEM – ta bowiem pochodzi jakby z wnętrza (jednocześnie jest darem świata – co jednak wcale nie znaczy, że nic w tym kierunku osoba nie zrobiła), gdy piszę tu o wnętrzu mam na myśli wyłącznie układ:
osoba – miłość – świat
W tym sensie, że nie jest tu konieczna druga osoba.
Jest to też układ:
osoba – miłość – Bóg
Oba tworzą to same Pole Miłości Bezwarunkowej.
Miłość ta nie zważa na osoby w sensie zajmowania się zaspokajaniem ich niedoskonałości
Ona zważa na to, co jest właściwe dla osoby, która znajdzie się w jej Polu, z uwzględnieniem dobra świata.
Tu mi się przypomina coś, co pomoże to zrozumieć.
Są to nauki Kahunów o Wyższych JA ludzi. W tych naukach mówi się co Wyższe JA mogą zrobić i kiedy tego nie zrobią. Poczytanie o tym pomoże zrozumieć jak działa bezwarunkowe Pole Miłości Bezwarunkowej. Bo to nie jest tak, że Ta miłość jest głupia i spełnia wszystko.
Przedstawiłem tę miłość na dwa sposoby:
1. osoba – miłość – świat
2. osoba – miłość – Bóg
Pierwszy jest wskazówką pomagającą ogarnąć zakres jej działania, lecz nie jest celem. Nie jest celem w sensie takim, że w tej miłości może znaleźć dla siebie miejsce nawet zło, które jest w świecie. Niestety wielu tak to odczytuje.
Dlatego już tysiące lat temu prezentowany był drugi opis jako podstawowy.
Bowiem w układzie: osoba – miłość – Bóg, nie ma miejsca dla niedoskonałości. Celem tej miłości – jak i celem doskonałości – jest likwidacja niedoskonałości.
(Ale i to niektórzy źle mogą odczytać i zacząć myśleć, że doskonałość potrzebuje tego celu, a zatem musi być niedoskonałość w świecie. Dlatego słowo cel, nie jest tu zbyt odpowiednie.)
Doskonałość jednak jest doskonała bez niedoskonałości – inaczej nie byłaby doskonała.
Światło także istnieje bez ciemności i niepotrzebna mu ciemność.
Jednak rozproszy ją.
Wspominasz o tym, "że Wszechświat może istnieć dzięki tarciu przeciwieństw."
Ale tu większość popełnia ogromny błąd, bo myślą, że wszelkie przeciwieństwa są niezbędne.
W ich umysłach jest koncepcja: "Jak coś jest przeciwne – to jest zawsze złe."
A przecież wcale tak nie jest.
To zaś, że pewne wektory działają przeciwnie, nie oznacza, że jest to konieczne zawsze.
Dzięki przeciwnej pracy różnych mięśni i impulsów możemy precyzyjnie wykonywać prace ręką, czy dobrze kopać piłkę.
A jednak dobro wcale nie potrzebuje zła.
Ani miłość nienawiści.
Igmana (ptak) napisał: | Ale wiem, że muszę kochać siebie taką, jaką jestem. |
Skoro potrzebujesz tak myśleć.
Pij to mleko. Na pewno jest zdrowe.
Osobiście kocham miłość, spokój i pokój, złożoność i dynamizm, doskonałość, właściwe działanie, szczęśliwość, rozkosz energii, i Boga z którego to płynie przez niektóre zjawiska tego świata włącznie z tym, czym i ja jestem chwilowo, a czym być wcale nie muszę –bo przede wszystkim, wiem, że jestem tym - co kocham. Jakże zatem mógłbym przestać istnieć?
Napisałaś, że poczułaś ode mnie nagły chłód.
Nie warto tu powtarzać banałów, że to Twoja przecież percepcja, a jak to z nią bywa, jest Twoja. Zatem może być subiektywnym dziełem wynikłym z zawartości umysłu.
Napiszę inaczej.
Celem dla którego założyłem to forum było dotarcie do racjonalnej strony ludzkiego umysłu.
Dlatego w takim duchu piszę. Mam prośbę byś to zrozumiała racjonalnie i sercem. I nie zarzucała mi więcej z tego powodu chłodu. Zresztą na tym ludzkim świecie i tak jest za dużo emocji oraz uczuć z rodzaju szkodliwych.
A czy przedstawione przez Ciebie koncepcje zaciążyły na Twoim wizerunku?
Bo może "Jerzy wyznaje inne idee? Albo za mało posiada tolerancji na inność? "
I deklarujesz, że koncepcje jakie przedstawiasz to nie Ty.
Jeśli tak jest, dlaczego uparcie powtarzasz je po tylu latach mimo, że tyle razy wykazałem ich błędność?
Fakt jest tak, że jeśli osoba jest głucha na argumenty, to na siłę trzyma się koncepcji które powtarza uparcie.
Nie wystarczy, że będziesz o sobie coś mówić. Twoje uczynki mówią więcej o Tobie.
Czy Jerzy Karma tu na forum "wyznaje inne idee?"
Cokolwiek napisałem objaśniałem najlepiej jak potrafiłem.
Staram się zawsze nie rzucać pustych frazesów, nawet gdyby pięknie brzmiały.
Jeśli zaś widzę błędy w ideach jakie przeczytam, to dlaczego wg Ciebie jest to brak tolerancji?
Dlaczego też konstruktywn argumenty nazywasz filozofowaniem?
Z jednej strony zaczynasz swój post pisząc o złożoności świata, a kończysz go zarzutem "nadmiernego filozofowania".
Ale rozumiem Cię, mimo że mówi się, że "myślenie nie boli".
Umysł ma jednak wiele z mięśnia. Mało wyćwiczone mięsnie przy nadmiernym wysiłku bolą. Szczególnie gdy myślenie działa bez czucia.
Choć można wnosić, że Twój umysł działa z czuciem – skoro radzisz mi: "Lepiej otwórz się bardziej na czucie."
Jednak same deklaracje to nie wszystko.
Igmana (ptak) napisał: | Z pewnością, więcej poznasz i zrozumiesz. |
Och! Tak. Z pewnością jeszcze więcej poznam i zrozumiem.
I z pewnością zwiększę swoją zdolność odczuwania
Jestem bardzo dynamiczny – tym bardziej dziękuję za rade z celem na dynamiczność.
Lubię jak ktoś mnie dopinguje. Jestem w tym podobny do piłkarzy
Jak się zdecydujesz też w to zagrać, to i ja mogę Ci z radością kibicować.
Igmana (ptak) napisał: | żabie …oderwane nogi … przez młodych chłopców. Ciekawe, że dziewczynki tego raczej nie robią. |
Taki fakt.
Na pewno jest w tym wiele ciekawego
Ciekawe jest też to, że i ja nie robiłem.
Łączę dużo POKOJU
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|