Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:22, 20 Lip 2008 Temat postu: Samotność |
|
|
"Piekło istnieje na ziemi … a nazwą jego samotność …"
Taki dramatyczny opis zobaczyłam ostatnio na gg jednego z użytkowników.
I któż z nas nie zna tego stanu, chociażby chwilowego? Ale, czy to piekło?
Wg mnie, samotność, to przejściowy stan wewnętrzny, wytwarzany tylko i wyłącznie przez doznającego go człowieka. Wynika to z jego potrzeby na dany czas …
Samotność, to penetracja własnej głębi i odnajdywanie stanów wznoszących ponad zatracenie się w codzienności. To próba uchwycenia prawdy o sobie.
Cierpienie bierze się z niezrozumienia sensu tej penetracji, z nie rozumienia siebie.
Wiązanie się z przeżywanym stanem, wynikającym z wędrówki poprzez zakamarki psyche, jest zamykaniem drzwi do zrozumienia. Wskazana jest baczna obserwacja i odpowiedź na pytanie, dlaczego tego doświadczam. Co ma mi to dać?
Czy jesteś tym, kim się jawisz? Czy lustro, w którym się przeglądasz jest czyste od kurzu wyobrażeń i poglądów, własnych oraz cudzych?
Odbierasz siebie poprzez to, czego doświadczasz. Ale doświadczenie jest tylko doświadczeniem, nie jest Tobą, choć ma na Ciebie wpływać. Gdy pojawia się ból, jest to wskazówka o potrzebie zmiany czegoś w sobie. Przede wszystkim o potrzebie zmiany percepcji zewnętrzności. Boli to, na co jest niezgoda.
Niezgoda zaś wynika albo z niewłaściwego rozróżnienia rzeczywistości, albo z niewłaściwie ustawionych priorytetów własnych, niezgodnych z najgłębszą istotą człowieka.
Samotność jest czasem na gruntowny remanent własnych struktur, czasem, na głębokie wejrzenie w siebie. Ból, depresja, to wskazówki dla świadomości.
Najgłębsza istota człowieka jest doskonała, tylko zewnętrzne jej formy są do zmiany lub odrzucenia. Nie zrobisz tego w zgiełku dnia codziennego.
Dlatego nie przeklinaj samotności, ona jest Twoim wybawieniem od niej samej.
Gdy zrozumiesz i odrzucisz to, co Ci nie służy, wróci harmonia i połączenie ze światem zewnętrznym, ale już na wyższym, nie zakłócającym poziomie.
Otrzyj, więc łzy i wędruj dalej … poprzez samotność do jedności z Wszechświatem, do Boga … Bo tak naprawdę nigdy nie jesteś sam …
Tylko Ty możesz ustanawiać bariery i je znosić. Tylko Ty sam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:34, 20 Lip 2008 Temat postu: Ukochana samotność |
|
|
Witaj Ptaku,
Zatytułowałaś temat: Samotność. Wypowiedź swoją odniosłaś do wypowiedzi, której przesłaniem jest koncepcja, iż samotność jest piekłem.
Wiadome jest, iż ta koncepcja jest na wskroś subiektywna.
Równie dobrze bowiem ktoś /np. Jerzy Karma / może stwierdzić:
"Niebo istnieje na ziemi - a nazwą jego jest samotność."
__________________________________________
Z powyższego wynika, że samotność może być wielorakim zjawiskiem i przeżyciem.
W przeważającej mierze, wręcz powszechnie, samotność będzie bliższa stwierdzenia jakie Ty przytoczyłaś /za kimś/.
Świadczy już choćby o tym definicja samotności z Wikipedii:
"Samotność – zjawisko subiektywnie odczuwane, stan emocjonalny człowieka wynikający najczęściej z braku pozytywnych relacji z innymi osobami. Ma wydźwięk negatywny."
Nie będę tu cytował wszystkiego z Wikipedii Każdy może zajrzeć sam i zobaczyć, że opisuje się ją jako negatywny biegun.
Pominięto tam pozytywny biegun samotności. Poszukiwany przez wszystkich mędrców i mistyków - tych jednak jest
mniej, niż tych, którym samotność jest bliższa piekłu.
__________________________________________
Napisałaś:
Kod: | " samotność, to przejściowy stan wewnętrzny" |
Ciekawe, że jest tak wyłącznie w przypadku osób kręcących się w pobliżu owego negatywnego bieguna samotności.
U nich ten stan rzeczywiście może być przejściowy... choć czasem męcząco dłuższy, albo na ich szczęście - krótszy.
Ci zaś, którzy zdołają doświadczyć pozytywnego bieguna samotności, czyli jakby nieba, nie stwierdzają, ani nie opisują go, jako stanu przejściowego, lecz jako stan trwały - jako określony byt. Jest to jednak byt diametralnie różny od owego bieguna negatywnego samotności - byt leżący w innym wymiarze. Dlatego podlegający odmiennym prawom. Prawom nie z tego świata.
Dlatego jakże słusznie dalej napisałaś:
Kod: | "Samotność, to penetracja własnej głębi i odnajdywanie stanów wznoszących ponad zatracenie się w codzienności.
To próba uchwycenia prawdy o sobie." |
Wiedzieli o tym wszyscy, którzy osiągnęli etap "strudzeni i umęczeni" - i do których zwracał się Jezus.
__________________________________________
Tu warto ukazać inne ubiegunowienie dla wyżej przedstawionych biegunów.
Interesujące jest to, że powstanie wtedy na określony sposób triada, którą będzie nie samotność.
Jednakże zupełnie inna dla każdego z nich.
I w inny sposób nie jest to triada, gdyż owa nie samotność - jak się okaże - leży jakby w innych bytach.
__________________________________________
Ubiegunowieniem samotności negatywnej mogą być ludzie, czy zwierzęta. Oczywiście w przypadku ludzi jest to inne ubiegunowienie, niż w przypadku zwierząt. By to poznać i zrozumieć, należy żyć przez jakiś czas wyłącznie wśród zwierząt.
Okaże się, iż zwierzęta nie wystarczą takim jednostkom, jakich jest znaczna większość. Każdy z nich będzie potrzebował drugiego człowieka do towarzystwa.
Widział to także Bóg z 1 Moj. 2:18-22.
Cytat: | 18. Potem rzekł Pan Bóg: Niedobrze jest człowiekowi, gdy jest sam. Uczynię mu pomoc odpowiednią dla niego.
19. Utworzył więc Pan Bóg z ziemi wszelkie dzikie zwierzęta i wszelkie ptactwo niebios i przyprowadził do człowieka, aby zobaczyć, jak je nazwie, a każda istota żywa miała mieć taką nazwę, jaką nada jej człowiek.
20. Nadał tedy człowiek nazwy wszelkiemu bydłu i ptactwu niebios, i wszelkim dzikim zwierzętom. Lecz dla człowieka nie znalazła się pomoc dla niego odpowiednia.
21. Wtedy zesłał Pan Bóg głęboki sen na człowieka, tak że zasnął. Potem wyjął jedno z jego żeber i wypełnił ciałem to miejsce.
22. A z żebra, które wyjął z człowieka, ukształtował Pan Bóg kobietę i przyprowadził ją do człowieka.
(BW) |
Zatem samotność negatywna powstaje z powodu jej ubiegunowienia jakim jest KTOŚ - sama samotność zawiera zatem w sobie potencjał KOGOŚ, który to potencjał dopomina się realizacji.
Niemozność tej realizacji jest czasem wyżej wspomnianym piekłem.
Tak to już jest, że ludzie mają skłonność cierpieć z powodu nie zaspokojenia swoich pragnień za pomocą przejawienia których doświadczają określonych realizacji swojego osobistego bytu. Byt zaś - jak to byt - domaga się swego czasem aż do bólu.
Aż nastanie strudzenie i umęczenie z powodu natury tego bytu.
____________________________________________
I dochodzimy do ubiegunowienia samotności pozytywnej.
Co, a raczej KTO - nią jest?
Jest nią sam Bóg.
A że to zupełnie odmienny wymiar od ziemskiego - wymiar nie z tego świata - to tu sprawy mają się inaczej, czyli tutaj samotność jest jednocześnie nie samotnością. Nie samotność zaś jest jakby samotnością - ale to raczej z punktu widzenia zmysłów ludzkich powszechnych.
Z pewnością dlatego liczni mędrcy i mistycy oddawali się samotności, oczywiście wyzbywając się jej negatywnego bieguna i przekształcając go na pozytywny, gdyż osiągnąwszy go spotykali się w nim z Bogiem.
I dostępowali zniknięcia samotności w samotności.
P.s.
Samotność w przejawieniu negatywnym jest rzeczą powszechnych zmysłów.
Póki one głównie dominują nad człowiekiem - tak się dzieje, że samotność sprawia cierpienie.
_______________
Napisałem nie dla Ciebie Ptaku
Bowiem Ty tego nie potrzebowałaś
Choć odpisałem Tobie
I w innym sensie napisałem dla Ciebie
Gdyż bez Twego postu bym nie napisał
W każdym razie Ciebie serdecznie pozdrawiam z pewnością
Czyta to jeszcze ktoś?
Jeśli tak - to i on godzien jest pozdrowienia
Posyłam Wam moją samotność = niesamotność
W niej CISZĘ - POKÓJ, a po niej idącą MIŁOŚĆ.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 21:34, 21 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Nie zupełnie zgadzam się z tym, co napisałeś.
Samotność w pozytywnym sensie?
Chyba raczej miałeś na myśli odosobnienie od ludzi, aby mieć czas dla siebie, na wędrówkę w głąb siebie. Ale to nie jest samotność.
Samotność, jak sama nazwa wskazuje pochodzi od słowa „sam”. A bycie samemu, to izolacja od świata. Nie tylko w sensie fizycznym, ale także, a może przede wszystkim w sferze innych wymiarów. Człowiek zapada się w sobie i zdany jest tylko na siebie. I albo uruchomi pozytywny proces, pozwalający na wyjście z tego stanu, albo trwa w nim nadal i cierpi. Cierpi, bo nie ma przepływu energii, nie ma wymiany, nie ma oparcia. To nie chodzi tylko o zmysły.
Ty piszesz o „samotności”, jako o stanie ścisłej więzi z Bogiem i światem duchowym. Czyż jest to jednak samotność? Jest to raczej zespolenie, a więc nie samotność. W takim zespoleniu rzeczywiście odczuwa się stany szczęśliwości i miłości. Jest też cisza i s/pokój. I można wtedy mówić o niebie na ziemi.
Jerzy, stawiasz ciszę i pokój przed miłością. U mnie natomiast miłość ma pierwszeństwo. Trwanie tylko w ciszy, bez miłości, to martwe trwanie. To trwanie w odcięciu od pasma miłości. Sama cisza jest bezruchem uczuciowym. A czy Wszechświat opiera się na bezruchu?
Przecież ruch jest motorem zmian. Przepływ energii determinuje rozwój. A miłość, jako najwyższa wibracja spaja wszystko w całość. Dlatego, zamknięcie się na miłość, powoduje blokadę i poczucie samotności. I trzeba znaleźć przyczynę w sobie, aby móc wyjść z tego stanu.
Oczywiście, piszę to w wielkim uproszczeniu. Szczególnie upraszczam pojęcie ciszy. Ale Ty uzupełnisz, jak mniemam moje niedookreślenia.
Z miłością i pokojem
Ptak.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 9:01, 02 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedy człowiek pisze: "Nie zgadzam się?"
I czy powoduje to jego psychika? Czy to, że druga strona popełniła błąd?
A może sposób przetwarzania informacji o tym decyduje?
Mówi się o przetwarzaniu systemowym i heurystycznym.
W przetwarzaniu heurystycznym dokonują ludzie mentalnych skrótów, jest to myślenie rutynowe, oparte na jakimś zawężonym spektrum. Mogą to być osobiste światopoglądy, oczekiwania, uczucia, pragnienia, czy wrażenia zmysłowe - któryś z tych czynników "zakrzywia" światło prowadzące ku prawdzie. Traci się wtedy obiektywne prześwietlenie szerokiego pola rzeczywistości.
Doznaje się jedynie subiektywnego wglądu zawężonego heurystyką.
Przetwarzanie takie opiera się także na myśleniu, logice, zachodzić nawet może proces wykrywania nowych faktów, dostrzeganie związków.
Mózg statystycznego człowieka pracuje w ten sposób przez 95 % czasu. I myśli on, iż działa racjonalnie i logicznie.
Oczywiście heurystyka jest przydatna w jakiś sposób, jednak jest to metoda drugorzędna.
W socjologii mówi się jeszcze o innym, wyższym rodzaju, przetwarzania informacji, zwanym systemowym. W tego rodzaju przetwarzaniu można mówić o hipermyśleniu. Wykorzystuje się tu np. pełnych algorytmów, starannego i racjonalnego analizowania jak największej liczby informacji przed podjęciem decyzji.
Znane stwierdzenie: "Pośpiech jest złym doradcą" zawiera prawdę o tych dwóch rodzajach przetwarzania informacji.
W pośpiechu następuje przetwarzanie heurystyczne.
____________________________________
Co miałem na myśli odnośnie terminu samotność napisałem wyżej.
Ufam, żeś zrozumiała wszystko, co napisałem.
Ale dlaczego wobec tego musiałaś się nie zgadzać?
Najwyżej napisałabyś, jak Ty postrzegasz samotność.
Może dlatego użyłaś zwrotu: "Nie zupełnie zgadzam się", bo w jakiejś większej części zrozumiałaś, o czym wyżej napisałem.
Zwrot "nie zupełnie", może jednak również oznaczać: z pewnymi rzeczami zgadzam się, z innymi nie.
Rozumiem Twój punkt widzenia.
Ty przedstawiłaś samotność bardziej filozoficznie i mając na myśli ideowe określenie pojęcia: samotność.
Mi chodziło o słowo samotność w znaczeniu jakiego się używa wobec niego we wszelkich kręgach i kulturach. A jest to pojęcie znacznie szersze, niż ujęcie ideowe, czy filozoficzne.
___________________________________
To, co napisałaś, że: "bycie samemu, to izolacja od świata. Nie tylko w sensie fizycznym, ale także, a może przede wszystkim w sferze innych wymiarów.
Człowiek zapada się w sobie i zdany jest tylko na siebie." - jest z określonego punktu widzenia słuszne.
Dlatego nie napiszę: "nie zgadzam się", ani nie napiszę: "nie zupełnie zgadzam się" - bo to także byłoby bez sensu.
Mogę jedynie przedstawić zagadnienie inaczej:
Bycie samemu, to izolacja od określonych znanych przejawień świata.
Bycie z innymi powoduje rezonowanie z innymi, gdy zaś inni tkwią w owych znanych przejawieniach świata, a ty będąc z nimi i rezonując z nimi, także skazany człowieku jesteś na tkwienie w owych przejawieniach.
Wchodząc w samotność od innych, z czasem przestaniesz rezonować z nimi i dopiero wtedy uwolnisz się od określonych znanych przejawień świata.
I to jest PRAKTYCZNE działanie. Nie zaś filozofia.
Filozoficznie można oczywiście napisać, że samotność jest samotnością od wszystkiego: od wymiarów, od Boga...
Jednak inna filozofia stwierdzi, że to bzdura, bo już sama samotność jest jakimś wymiarem. Jeśli zaś ta filozofia przyjmie istnienie Boga, to idąc za stwierdzeniem, że Bóg jest wszędzie, pouczy nas, iz jest także w samotności ludzkiej.
Jeszcze inna filozofia stwierdzi, że w prawdziwej samotności nie ma już nawet samotności
I z punktu widzenia określonych prawd, jak choćby takiej, że NIE MA EGO, będzie mieć rację. Analogicznie to ujmując: Prawdziwa samotność jest wolna od samotności.
Można zadać jeszcze pytanie w stylu buddyjskim: KTO JEST SAMOTNY?
_____________________________________
To, co napisałaś, rozumiem jeszcze w inny sposób.
Rozumiem też, dlaczego się nie zgodziłaś ze mną /choć delikatnie określiłaś to jako "Nie zupełnie"/
Ja przedstawiłem samotność jako coś białego.
Ty praktycznie /jednak!/ przedstawiłaś samotność jako coś czarnego.
/Nie ma znaczenia w tym rozważaniu, czy z praktyki własnej, czy z praktyki innych./
ptak napisał: | Człowiek zapada się w sobie i zdany jest tylko na siebie. I albo uruchomi pozytywny proces, pozwalający na wyjście z tego stanu, albo trwa w nim nadal i cierpi. Cierpi, bo nie ma przepływu energii, nie ma wymiany, nie ma oparcia. To nie chodzi tylko o zmysły. |
I masz rację, że wielu tego procesu doświadczyło.
Ale czego oni w rzeczywistości doświadczali?
Własnego EGO!
Nie byli zatem samotni - byli z własnym ego.
W JAŹNI nie ma cierpienia.
W JAŹNI nie ma samotności.
W rzeczywistości to każdy człowiek póki jest na tym świecie - to jest samotny.
Gdy zaś muśnie nadziei poprzez określone enrgo-wymiary, wtedy udaje mu się zbliżyć do niesamotności - i ma wrażenie, że to już jest niesamotność.
Ludzka niesamotność jest tego rodzaju jak ludzka osobowość i jak ludzka mądrość.
Kto z ludzi wie, czym te rzeczy są u Boga?
Kto szuka, ten znajdzie.
Jak teraz Ptaku rozumiesz swoje własne myśli?
Cytuję je:
ptak napisał: | Ty piszesz o „samotności”, jako o stanie ścisłej więzi z Bogiem i światem duchowym. Czyż jest to jednak samotność? Jest to raczej zespolenie, a więc nie samotność. |
____________________________________________
ptak napisał: | Jerzy, stawiasz ciszę i pokój przed miłością. U mnie natomiast miłość ma pierwszeństwo. Trwanie tylko w ciszy, bez miłości, to martwe trwanie. To trwanie w odcięciu od pasma miłości. Sama cisza jest bezruchem uczuciowym. A czy Wszechświat opiera się na bezruchu?
Przecież ruch jest motorem zmian. Przepływ energii determinuje rozwój. A miłość, jako najwyższa wibracja spaja wszystko w całość. Dlatego, zamknięcie się na miłość, powoduje blokadę i poczucie samotności. I trzeba znaleźć przyczynę w sobie, aby móc wyjść z tego stanu. |
Bezruch jest podstawą ruchu.
Ojciec i Syn.
Ruch jest łatwo poznać.
Kto poznał bezruch? I to, czym on jest?
I moc, która w nim tkwi?
A czym jest moc? Czy ona potrzebuje ruchu jako konieczności?
I jest moc, oraz moc.
Jedna z nich potrzebuje ruchu.
Ale ta, która nie potrzebuje, przejawia go na świecie jako pierwsza.
Bez własnej potrzeby.
Bez przyczyny.
Miłość jest piękna. Gdy jest mądra, to jest dobra we wszystkich czasach - nie tylko doraźnie.
Kto nazwał ją najwyższą wibracją?
A jeśli najwyższą - to w jakim świecie?
Czy znasz ciszę Boga?
Albo Jego pokój?
Czy masz jakieś podstawy, albo dowody, by twierdzić, że nie ma w nim miłości?
_____________
W Biblii słowo miłość występuje 79 razy. W Nowym Testamencie 46. W Ewangeliach 4 razy.
Słowo pokój w Biblii występuje 154 razy. W Nowym Testamencie 58 razy. W Ewangeliach 15 razy.
Oto kilka wybranych cytatów:
"Mówiąc: Błogosławiony, który przychodzi Jako król w imieniu Pańskim; Na niebie pokój I chwała na wysokościach." (Łuk. 19:38, BW)
"A gdy to mówili, On sam stanął wśród nich i rzekł im: Pokój wam!" (Łuk. 24:36, BW)
"Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka." (Jan. 14:27, BW)
"To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat." (Jan. 16:33, BW)
"A gdy do jakiegoś domu wejdziecie, najpierw mówcie: Pokój domowi temu" (Łuk. 10:5, BW)
____________________________________
No cóż, zadałaś mi tę pracę do odrobienia
Odrobiłem jak umiałem.
Rację miałaś tam - gdzie miałaś.
Poza Twoimi racjami były inne racje.
Z pokojem - ciszą, i miłością
Jerzy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Igmana (ptak)
Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 22:33, 04 Sie 2008 Temat postu: |
|
|
Pięknie Jerzy rozwinąłeś i dookreśliłeś pojęcie samotności.
Teraz zgadzam się z Tobą całkowicie.
Mówiliśmy o dwu różnych aspektach tego samego.
Dobrze, że powstał ogląd całości.
I jakże bliskie mi jest stwierdzenie, że tak naprawdę, to każdy człowiek, póki jest na tym świecie - jest samotny.
Wracając do miłości, pokoju i ciszy, to czyż liczba słów użytych w Biblii świadczyć ma o wyższości jednego stanu nad drugim?
Swoim rozumem odczytujesz słowa z pism świętych i tajemnice w nich zawarte.
Czy jest to jednoznaczne z poznaniem, czym to jest dla Boga?
I chociaż mogą słowa zawierać prawdy boskie, to na ile są czytelne dla człowieka? Czy mamy, zatem prawo głosić je jako PRAWDY?
Są to nasze prawdy, wynikające z naszego rozumienia. Nie ośmielę się twierdzić, że głoszę prawdy Boga. Głosić mogę jedynie moje rozumienie prawd.
A jedną z prawd moich jest to, iż miłość jest ponad wszystkim. Bez względu na to, ile razy słowo to zostało użyte w Biblii. Dla mnie miłość jest najważniejsza i to moja prawda. Ty, Jerzy masz swoje prawdy. Czy stawiasz je przed moimi? Jeśli tak, dlaczego?
PRAWDA JEST.
Jest w nas i poza nami. Jesteśmy w niej zatopieni, co nie znaczy, że ją znamy.
Sami jesteśmy też PRAWDĄ. Diamentem, który trzeba oczyścić, by zajaśniał.
I to miłość jest tym, co powoduje, że odpada wszelka nieczystość. To ona, pozwala na przebaczenie krzywd, ona ukazuje nam wszystko w najpiękniejszych barwach. Ona nie pozwala na czyn niegodny. Ona daje życie.
Serce, które nie doznaje jej promieniowania, kamienieje. Dusza degeneruje się razem z człowiekiem. Zatem, chodzi o przejawianie miłości. O jej wypromieniowywanie z siebie na świat. Wówczas potrafimy ją także odbierać ze świata. Pozostajemy w harmonii.
Co tak naprawdę umożliwia nam wytwarzanie wibracji miłości? Czy mamy tę możliwość zakodowaną w DNA? A może kochając wpływamy na nasze DNA, zmieniając je w kierunku coraz większych możliwości? Przemieniając tym samym ciało fizyczne na coraz bardziej subtelne? Niektórzy mówią o ciele subatomowym, złotym, świetlistym.
Jak je osiągnąć?
Liczne doświadczenia wykazały, jak miłość wpływa na fraktalność cząsteczek (chociażby wody). Dotyczy to także naszych atomów.
Mamy też wewnętrzne doświadczenia związane z miłością lub jej brakiem. Wiemy, jak wtedy czujemy się, jak wpływa to na nas. A jednak, tak niewielu obdarzamy tym uczuciem.
Są godni i niegodni naszej miłości? Co w nas wartościuje? Czyż to nie ego dokonuje oceny? Czyż to nie ono jeszcze panuje nad nami? Czyż nie ono odwołuje miłość, gdy ta już się przejawiła? Dlaczego ziemska miłość jest tak często krótkotrwała? Zapłonie na chwilę i gaśnie. Bo człowiek ma oczekiwania względem drugiego? Bo kocha nie człowieka, lecz jego przejawianie pewnych cech, zachowań?
Czyli jest to miłość uwarunkowana, związana z ego.
A bezwarunkowa? Potrafimy już tak kochać?
Czy nie po to inkarnujemy, aby się tego nauczyć?
Miłość zawiera w sobie ciszę i pokój.
Z miłością
Ptak
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|