Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 1:38, 17 Paź 2008 Temat postu: Pragnienia i swędzenia |
|
|
Pragnę tu jedynie zacząć temat do analizy.
Zdrowych organów nie odczuwamy. Także narządów nie będących w napięciu.
Zdrowie jest zatem spokojem. Jakby wolnością od odczuć i doznań.
Jednocześnie gotowością fizyczną na wszelkie doznanie.
A psychiczne zdrowie?
Czy jest tym, czego nauczał Budda?
Czy jest właśnie bezpragnieniowością?
Gdy napisałem na innym forum, że dążę do normalności, to pewna osoba napisała mi na priv coś w tym stylu, że jestem nienormalny.
Tylko istota tkwi w tym, co komu jest normalnością.
Buddzie posiadanie pragnień było stanem nienormalnym.
Wiem, wiem, że to temat jest dziwny z tym pragnieniami - z tym, czy mieć je, czy nie mieć? "Być albo nie być."
Dla wielu ludzi - nawet można napisać, że wszystkich - pragnienia to właśnie być.
I ja to rozumiem. Bo w określony sposób tak jest u człowieka - w tym, czym przejawia się człowiekowi istnienie.
Prabhupadda - przedstawiciel zupełnie odmiennego nurtu niż Budda - głosił podobną naukę w powyższym względzie jak Budda. Powiedział, że seks jest jak swędzenie, a drapanie sprawia wtedy przyjemność
I tak to jest... swędzi... to drapiemy... - co za ulga!!!
Jednak swędzenie musi najpierw się pojawić.
Seks - jako potrzeba potrafi równie mocno niepokoić człowieka jak swędzenie - i wymaga także pocierania
Żartuję, ale w tym tkwi także rozładowywanie napięć.
A jak rozładowuje się napięcie? Także przez dotyk.
Pocieranie zaś jest podstawowym warunkiem wytworzenia przepływu prądu elektrycznego.
Czujemy zatem jako istoty ludzkie swędzenia, potrzeby seksualne, i... bóle, gdy organy i narządy chorują. Także pragnienia dają się nieraz we znaki.
Chcemy wszyscy być wolni od chorób, swędzeń... niektórzy też chcą być wolni od seksu i pragnień.
Jezus też mówił, że aniołowie nie żenią sie, ani za mąż nie wydają - tak dla przypomnienia, że przedstawiał podobny pogląd jak Budda i Prabhupada. Chodzi o wolność od pragnień i zależności.
Chory człowiek jest uzależniony od swoich chorób. Nie w taki sposób, że ich potrzebuje, ale w taki, że one go warunkują.
Seks także warunkuje człowieka.
Jednak piszę to jedynie dla przekazania określonej świadomości. Punktu spojrzenia.
Nie należy się dać zwariować tej świadomości.
Bo jeśli swędzi, to często najlepiej jednak podrapać - skoro już doszło do swędzenia.
Głód tez jest odczuciem - należy zatem jeść.
Tak samo jest z seksem. Jest - to naucz się cieszyć z niego.
Tak jak warto doznawać smaków pożywienia - gdy smakuje.
Warto jednak pamiętać, że to są sprawy przejściowe ducha.
I to, że mają swoją rolę do spełnienia.
Swędzenie coś nam komunikuje.
Ból informuje o co mamy zadbać.
Seks wskazuje nam, czego mamy się uczyć jeszcze.
Każde z nich wskazuje na nasze niedostatki.
Ale owe niedostatki nie są brakiem. Są raczej wzrostem. Także cierpienia i choroby...
Wiem - kolejny kontrowersyjny temat...
I rozumiem to.
Oczywiście, że można bez cierpień i bez chorób.
Ale niektórzy jakoś nie mogą...
Jak rozwijają się dzieci? Przez co przechodzą? Zanim staną się dorosłe.
Podobnie jest z duszą ludzką.
Dlatego tak jak dzieciom pozwala się na zabawy, bo i one rozwijają.
Tak też i ludziom nie należy zakazywać potrzebnych człowiekowi rzeczy.
Lecz jak i dzieciom ukazuje się już pewne normy i zasady - tak i mądry człowiek powinien umieć rozpoznać pożyteczne nauki. Także te w postaci norm, zasad, czy nawet zakazów.
A co będzie gdy znikną pragnienia?
To samo co jest, gdy znikają choroby.
A gdzie jest mój sen?
Poszedł spać
Spać jednak należy. Nic nie wolno robić na siłę.
Lepiej na silę spać, niż na silę nie spać.
Lepiej na siłę uprawiać seks, niż na siłę nie uprawiać.
/Nie kojarzyć z gwałtem!/
Dlatego idę spać.
O ciele należy pamiętać. Nie stawiać je jako podmiotu, lecz jako aktualnie istotne narzędzie i przejaw. Mające też swoją misję do spełnienia u każdego.
Niech Wasze ciała będą z Wami - nigdy przeciw Wam.
I Wy nie bądźcie przeciw nim.
Ciało jest czystsze od umysłu.
Zresztą już Jezus to wyraził.
"Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, rozpusta, kradzieże, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa.
To właśnie kala człowieka; ale jedzenie nie umytymi rękoma nie kala człowieka." (Mat. 15:19-20. BW)
Niech nasze umysły staną się czystsze od ciała.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 6:34, 17 Paź 2008 Temat postu: Pasje, sny i melatonina. Spokój i rozwaga. |
|
|
Czym jest np. sen dla człowieka?
Nad zjawiskiem snu przeprowadzono wiele badań.
Do końca jednak nie wiadomo o nim wszystkiego.
Poznano jego fazy. Jak i to, że powstający za dnia pod wpływem światła hormon nazwany serotoniną jest przekształcany w czasie snu w nocy na melatoninę - też hormon. Do tego który jest niezwykle istotny dla powstawania innych hormonów. Zaobserwowano nawet, że melatonina przedłuża młodość.
Jest rozpuszczalna w wodzie i w tłuszczach, będąc przy tym doskonałym antyoksydantem, jak i zegarem biologicznym grającym pieśń młodości.
Naturalnie sporo zawiera jej np. owies. Można zatem moczyć łyżkę stołową ziaren owsa cały dzień i wodę wypijać wieczorem
Przy okazji obniża wysokie ciśnienie - działanie melatoniny.
Z wiekiem jej udział zmniejsza się. I towarzyszy temu proces starzenia, jak i coraz krótszy sen u osób starszych.
Daje się zatem melatoninę jako środek nasenny ludziom. Często bardzo skuteczny. A przy okazji nie siwieją im włosy
Ale oto zdarzają sie "zadziwiające przypadki". Czasem jedna osoba na ileś wypija melatoninę i zamiast zasnąć nie chce spać...
/Ptaszki śpiewają - czasem uda mi sie wstać przed nimi.
Nie mogą być zawsze pierwsze./
Nie może być zawsze tak, że melatonina obdarzy snem.
Może się zdarzyć, że ta sama osoba wypije melatoninę i noc zamieni się w dzień - nie będzie miała potrzeby snu tej nocy.
Dziwne? Nie, bo przecież sen wytwarza melatoninę. Przyjęcie melatoniny organizm może zatem potraktować jako zakończenie snu, który ją wytworzył...
Innym razem - w większości przypadków - organizm reaguje skojarzeniowo na pojawianie się jej, czyli: pojawianie się melatoniny = proces snu = sen.
Wtedy działa jak tabletka nasenna.
Zaś wyjątkowo jako pobudka.
I choć to zjawiska sprzeczne - każde jest racjonalne i wytłumaczalne.
Podobnych "sprzeczności" występuje bez liku w dziedzinie nazywanej duchowością
_______________________________________________
Czym jest sen? Porównywany do śmierci przez Jezusa... a raczej śmierć do snu Co na jedno wychodzi - spojrzawszy na to w określony sposób.
Obia te zjawiska są bowiem także wytchnieniem - odpoczynkiem.
Od pasji, pragnień itp.
Śmierć i ponowne narodziny /swoiste przebudzenie osobowości/uwalnia od pamięci, a zatem od "zaprzątniętej głowy."
Dusza zjawia się bardziej otwarta na nowe rzeczy.
Śmierć jest zatem swoistym oczyszczeniem. Otwiera na nowe.
Tak samo jest ze snem - choć w mniejszym zakresie:
Człowiek pochłoniety jakąś pasją, sprawą, czy zadaniem. Jak też problemem do rozwiązania. Naukowiec ślęczący nocami nad zagadnieniem naukowycm... itp. Wszyscy oni silnie sie koncentrują na zadaniu!
To początkowo pomaga w osiąganiu efektów. Z czasem jednak zaczyna zawężać /przez nadmierną koncentrację/ pole umysłu i nie potrafi on rozglądać sie szerzej wokół siebie, by "na zewnątrz" obszaru działań szukać nowych inspiracji, czy pomysłów.
Wtedy potrzebne jest zapomnienie!
Np. sen. Albo odprężająca kąpiel w wannie.
Po takim "zapomnieniu". Relaksie. Najczęściej w jednym ułamku umysł podaje rozwiązanie, którego wcześniej skoncentrowany w pasji umysł szukał godzinami lub nawet dniami i nocami
Na tym przykładzie można zobaczyć czym są pragnienia. To, do jakich prowadzą ograniczeń. Początkowo pobudzając - z czasem zamykają człowieka w kręgu bezsilności póki im się poddaje.
Dlatego człowiek po tych wszystkich stanach i zjawiskach powinien poruszać się spokojnie i z mądrością. Rozwaga jest ważna. Pragnienia jednak jej też pozbawiają...
Obyśmy byli rozważni. Bez myślenia o rozwadze. Dążenie do rozwagi także bowiem może stać sie pragnieniem. Nie można do niej dążyć.
Rozwagę należy wypracować spokojnym podejściem. Rozważnie
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 8:53, 17 Paź 2008 Temat postu: Obiekty |
|
|
Czyż człowiek nie pragnie być obiektem pragnień?
Mężczyzna marzy o tym, by pragnęła go kobieta, której on sam pragnie.
Kobieta podobnie chce być obiektem pożądania mężczyzny, który ją interesuje.
Zatem mamy zjawisko pragnienia, by inni pragnęli.
Sprzedawcy też robią wszystko, by klienci pragnęli kupować ich produkty.
Wynika to z interesowności.
W przypadku pragnienia bycia pożądanym dochodzi jeszcze ego - chęć bycia atrakcyjnym wybranym osobom.
Zatem potrzeba pragnień u innych wcale nie musi oznaczać tego, że pragnienia są dobre.
Oczywiście nie oznacza też, że są złe.
___________________________________________
Człowiek dąży i marzy o wolności.
Z drugiej strony postępuje często tak, jakby chciał być przedmiotem.
I tu zbliżamy sie do pytania:
Czym jest ego - owe ego nazywane w pismach wedyjskich "fałszywym ego"?
Ono jest w zasadzie przedmiotem. Podobnie jak mózg człowieka i jego fizyczna pamięć. Te rzeczy nie stanowią właściwej istoty człowieka!
W nich człowiek jedynie sie zagubił, poddał ich działaniu - sam jednocześnie oddziałując na nie. Przez co jeszcze bardziej pozostaje od nich zależny!
________________________________________________
Trafiając na podobającą się nam płciowo osobę, która nas pragnie i okazuje to - doznajemy szczęścia.
Samo doświadczanie szczęścia z pewnością jest dobre - w momencie jego doświadczania.
Następstwa z tego wynikające mogą być jednak różne.
Nie da się zatem powiedzieć takiej prawdy, że każde szczęście jest absolutnie dobre.
Także im mamy większe ego, i większy kompleks niedowartościowania, tym owe poczucie szczęścia będzie większe.
I znowu mamy pozorną sprzeczność, gdyż niedowartościowanie w określony sposób jest zaniżonym ego... jednak nie ma niedowartościowania bez ego.
Siła ego wyraża się na dwa sposoby:
1. Przewartościowanie
2. Niedowartościowanie
Dlatego cenię normalność
Czego Wam i sobie życzę - normalności.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 0:59, 19 Paź 2008 Temat postu: Pustka. Oczarowania. |
|
|
Buddyjska PUSTKA narobiła wiele pomieszania.
Niektórzy myślą, że owa pustka to jakieś nieistnienie.
I można tak przyjąć - skoro tak odbiarało to już miliony osób.
I tak o tym napisano w wielu książkach.
Jednak taka pustka dla istoty jest z okreslonej strony niemożliwa.
Kto bowiem może wejśc w pustkę zachowując siebie?
Jeśli ktoś jest w pustce, to ona ma jego, nie jest zatem pusta
Co innego, gdy ten - kto osiąga "takie oświecenie" - wchodząc w pustkę sam przestaje istnieć, czyli staje się pustką.
W takiej sytuacji buddowie i bodhisadwowie nie mogliby przecież istnieć
Bo skoro byliby pustką - to ich nie byłoby.
Przez pustkę wolę rozumieć coś w rodzaju PORTALU.
BRAMY.
Czym zatem jest ów portal?
Jest wyjściem "stąd".
By wejść do innego pomieszczenia musisz najpierw opuścić to, w którym jesteś teraz.
Ale jest problem...
Jesteśmy przywiązani do tego pomieszczenia.
Np. pragnieniami.
Nawet czasem możemy myśleć, że jak mozna żyć bez pragnień.
Jak istnieć?
A jednak można.
Można nawet w tm pomieszczeniu /w "tym świecie"/
Bo nawet "tutaj" nasze możliwości nie kończą się na pragnieniach.
Budda zwrócił uwagę na pragnienia, bo są powszechnie i przez wszystkich znane.
Ale co tam pragnienia...
Są większe stany i silniej działajace na człowieka, niż pragnienia.
Pragnienia można w miarę kontrolować, można odwrócić od nich uwagę, choćby na jakiś czas itp.
Mężczyzna widząc kobietę może jej pragnąć.
Ale czy tylko?
Moze być zupełnie inaczej.
Może widząc ją nie pragnąć jej, ale być pod takim jej wrażeniem, że widok jej wprowadzi go w specyficzny i niecodzienny stan niezwykle przyjemnego doznania - dozna wtedy mężczyzna określonego oczarowania.
Podobne stany przydarzają się kobietom.
Doświadczenie oczarowań bywają różne. Zawsze są to stany niezwykłe.
Można jednak przeżyć życie i nigdy nie doświadczyć żadnego z nich.
Zależy to bowiem od wielu czynników.
Wenetrznych i zewnętrznych.
Oczarowania są czymś innym niz pragnienia.
Zupełnie inaczej działają.
Np. pragnienie dąży do realizacji.
Oczarowanie juz w sobie jest realizacją.
Pragnienie wyzwala interesowne działania.
Oczarowanie wyzwala działania bezinteresowne.
Takie działanie jest podobne w motywacji do miłości.
Zatem nawet tu i teraz działania i życie nie muszą kończyć się na pragnieniach.
Pustka od pragnień wcale nie skazuje na jakiś niebyt.
Otwiera za to nowe horyzonty.
Pustka od spraw tego świata otwiera nawet bardziej na sprawy tego świata. Człowiek bowiem musi uwolnić siebie od świata, by uzyskać większą przytomność, czyli otwartość.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 1:10, 19 Paź 2008 Temat postu: Działanie i pragnienia. Medytacja. |
|
|
Każda istota ma energię.
Energia ma w naturze przejawienie sie.
Przejawienie energii to działanie.
Człowiek w naturze ma potrzebę działania.
Działanie zaś powoduje powstawanie przywiązań i pragnień.
Gdy spojrzymy na to wszystko, co nam wydaje sie tak ważne, jako na elementy naszego działania...
Gdy zrozumiemy, że to nie one są ważne, lecz działanie stoi ponad nimi...
Gdy uswiadomimy, iż działanie nie jest ograniczone do żadnych elementów, gdyż moze przejawiać się na nieskończoną ilość sposobów...
Osiagniemy spory stopień wyzwolenia umysłu od tego, co nas wiązało.
I będziemy działać jako bardziej wolni.
Stan świadomości należy jednak utrzymywać.
Przychodzą bowiem pragnienia i przywiązania... z młotkami nasennymi
Nie zawsze muszą uderzać.
Nie uderzają tych, którzy patrzą.
Obyśmy mieli oczy szeroko otwarte - także kiedyś bez wysiłku.
I mogli nazwać to medytacją.
Kontemplujmy stan działania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:04, 20 Paź 2008 Temat postu: Działanie w miłość. Bóg. Energie. Seks. Obwody. |
|
|
Czytajcie sercem.
Dobrze jest działać.
Jeszcze lepiej zaś, gdy energia działania wejdzie w miłość i przez miłość będzie się dokonywać.
I w miłość ku Bogu.
Dlaczego napisałem "ku Bogu", a nie "do ludzi"?
Przejawiajcie i do ludzi.
Ludzi jednak trudno jest miłować z powodu widzenia ich niedoskonałości, a nawet u niektórych zła.
Bóg jest doskonałością i dlatego jest godzien miłości. W takim stanie miłość może przebiegać naturalnie. Co zaś jest naturalne, jest harmonijne i łatwe. Także przyjemne.
Kto zaś miłuje Boga, ten sam staje sie miłością.
Kto jest miłością, ten miłuje wszystkich ludzi.
Nie ich wszystkie uczynki, ale ich.
/Kto nie ma miłości do ludzi, a myśli, że kocha Boga - ten udaje przed sobą, że miłuje Boga./
Wiele o miłości napisano już. Warto tu wspomnieć jednak o niej jako o energii.
Co z pewnością nie jest specjalnie odkrywcze naukowo
Jednak istotne jest to, co sie z tym wiąże.
Energia bowiem się zużywa, oraz może być przekazana.
I to są dwa istotne elementy.
Oczywiście ktoś może powiedzieć, że miłość sama w sobie jest taką niezwykłą energią, która jest niewyczerpalnym źródłem.
Zgoda - jeśli on by był takim źródłem.
Jednak nawet Chrystus nie podawał sam siebie za źródło, lecz podawał Boga za źródło.
Jesteśmy niczym żarówki. Bez dostawy prądu gaśniemy.
Do tego sami się odłączamy od prądu, albo jego przepływ puszczamy nie tam, gdzie należy.
Często też nie wytrzymujemy jego natężenia.
Nasze obwody bowiem podlegają rozwojowi ku mocy.
Np. energia seksualna może być przetwarzana. Takie przetwarzanie nie odbywa się jednak stale i w końcu energia ta się skumuluje na tyle, że musi zostać rozładowana - gdyż obwody człowieka nie wytrzymują już jej mocy i nie umieją nic innego z nią zrobić.
Do tego samo doprowadzanie do rozładowania jest procesem wzmacniania tych obwodów. Czasem proces ten jednak w osłabionych już ciałach kończy się zniszczeniem obwodu. I zgonem. No cóż... energia wiosny też zabija najwięcej ludzi. Osłabione organizmy jej nie wytrzymują i umierają.
Doświadczanie miłości najbardziej wzmacnia obwody człowieka i czyni to w sposób najbardziej łagodny.
Gdy całą energię pędu do działania będziemy puszczać w miłość ku Bogu, wtedy najwłaściwiej wykorzystamy ów napływ energii twórczej. Ona zaś przechodząc przez miłość ku doskonałości, jaką jest Bóg, będzie mogła wyrażać się w sposób najbardziej doskonały.
Obecnie jednak ludzie unikają tego stanu. Mają bowiem zbyt słabe obwody by doświadczać przepływu miłości połączonej z Bogiem.
Dlatego człowiek powinien uczyć się właściwego działania. W przeciwnym wypadku sam siebie osłabia i sam ponosi zatem winę za swój późniejszy stan.
Co osłabia człowieka?
Dysharmonijne działania, uczynki i myśli.
Maja one bowiem nieregularne struktury energetyczne i dlatego osłabiają one obwody /słowo "obwody" proszę tu rozumieć intuicyjnie, gdyż dotyczy tego, co jeszcze jest niepoznane, a czego podstawą są struktury kryształów/.
Wielu ludzi wybiera złą drogę, bo szukają czegoś łatwego.
Dobro bowiem jest tym, co wzmacnia - oni zaś boją się wzmacniania.
Zło jest jak niechęć do trzymania sie na nogach. By stać trzeba bowiem dokonywać wysiłku mięśni.
Dlatego leniwi upadają.
Następnie upadek ten ich pochłania. Brną w coraz gorsze struktury, które stają sie coraz bardziej dysharmonijne. Im zaś wydaje się, że owa dysharmonia jest siłą. I dziwią się, gdy nagle pęknie.
W rzeczywistości są oni bardzo słabi, choć większość postrzega ich jako silnych.
Jednak prawdziwie silnymi są ci, którzy wydają się być słabymi.
Ich spokój ducha nie jest jednak słabością.
Ich pokora, miłość, służenie innym - jest siłą.
Dlatego czytamy:
"W tej sprawie trzy razy prosiłem Pana, by on odstąpił ode mnie.
Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa.
Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny." (2 Kor. 12:8-10, BW)
Owa słabość Pawła jest jak buddyjska pustka.
Paweł pomija samego siebie. Jego ego staje się jak nirwana - niebytem.
On zaś pragnie stawać się działaniem w miłości ku Bogu.
"Z takiego chlubić się będę, ale z siebie samego chlubić się nie będę, chyba tylko ze słabości moich." (2 Kor. 12:5, BW)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 7:26, 20 Paź 2008 Temat postu: Pustka i Paweł |
|
|
Pojęcie pustki w innym rozumieniu może być przedstawione jako przeciwieństwo Boga.
Pustka rozumiana jako totalny niebyt - nieistnienie, jest przeciwieństwem Boga, który jest samym życiem i samym istnieniem.
Dlatego istotne jest właściwe rozumienie buddyjskiej pustki.
Także Paweł jest postacią kontrowersyjną.
Odbierany powierzchownie taki się nie wydaje. Jednak bywa, że niektórzy z tych, co głębiej wnikają w jego nauki i w zagadnienia dobra, duchowości, Boga i świata z jego zjawiskami - zaczynają mieć wątpliwości co do bożej misji Pawła.
Nie zgadzają się bowiem z niektórymi jego naukami.
W tym miejscu warto jednak pamiętać, że każdy człowiek albo popełnia błędy, albo to, co mówi jest rozumiane nie wg tego, co on chciał przekazać.
Występuje zatem albo błąd w przekazie, albo w odbiorze. Który zaś zachodzi należy badać wnikliwie.
Jednak wiemy, że uczniowie Jezusa, jak i apostołowie, także błądzili, gdyż byli ludźmi. Jako ludzie mogli mieć słabości. Czemu i nie przeczył sam Paweł.
I na co wskazywał Jezus.
"A On, obróciwszy się, rzekł Piotrowi: Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie.” (Mat. 16:23, BW)
Zostawili nam jednak wiele cennych nauk.
My zaś dysponując sercem i rozumem badajmy opierając sie na miłości, a poznamy prawdę.
I nawet jeśli nie w tej chwili - z powodu naszych słabości - to cierpliwie badając wiele razy, w końcu poznamy, gdy wzniesiemy się ponad słabości duszy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Pon 7:27, 20 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:23, 15 Gru 2009 Temat postu: Korespondencja o sercu i o rozumie |
|
|
Dzisiaj napisał do mnie nowy znajomy, iż ma rozdarcie pomiędzy potrzebą serca, a głosem rozumu.
Jeśli zgodzi się, to zacytuję tu jego list do mnie.
Poniżej zamieszczam moją odpowiedź do niego.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 23:53, 15 Gru 2009 Temat postu: Król słucha obu doradców |
|
|
Król słucha obu doradców
Jestem zwolennikiem rady pochodzącej z jednej z mojej wypowiedzi:
Nie czyń nic przeciw swemu sercu;
Ani przeciw rozumowi.
Ktoś jednak ocenił taki pogląd następująco:
"Łatwo powiedzieć, najczęściej jedno sprzeciwia się drugiemu. Dlatego ludzie są jacy są. Inni nie będą. Postulat nieco idealistyczny."
Jednak to tylko pozory logiki, gdyż:
Jeśli król /świadomość/ słucha obu doradców /rozumu i serca/ dobrze mu się wiedzie. Wystarczy, że jeden coś odradza, a król go słucha, to nie wpadnie w pułapki. Obaj ministrowie muszą wyrazić zgodę na zmianę. Muszą być oba podpisy. Inaczej będą tarapaty.
Król /świadomość/ musi być roztropny. Dlatego roztropny król wykonuje tylko pewne decyzje, a takie wymagają zgody obu ministrów. Nie ma tu znaczenia, gdy ministrowie mają przeciwne zdania. Król poprzestaje na tym, co było. Nic nie zmienia do czasu, aż obaj ministrowie będą jednomyślni.
____________________________________________
Rozum zazwyczaj jest głosem rozsądku. Choć gdy zaczyna być tylko sługą pragnień staje się złym doradcą. Pragnienia takie zaś nie pochodzą z czystego serca.
Serce często mylone jest z aspiracjami umysłu, które tworzą pragnienia. Gdy życie ich nie spełnia, a nie musi, a one rosną chorobliwie, człowiek przestaje akceptować stan zastany. Nie potrafiąc go zmienić, nie tylko może chcieć umrzeć, lecz może nawet jego organizm wytworzyć śmiertelną chorobę.
Co zatem robić?
Gdy pragnienia stają się takie, że zagrażają życiu, to rozum powinien to uwzględnić, bo inaczej też zginie. W takiej sytuacji dotychczasowe środowisko nie jest ważne - można je opuścić, bo gdy człowiek umiera - środowisko i tak go utraci.
Temat jest delikatny, gdyż dodatkowo może zachodzić potrzeba uwzględnienia indywidualnej relacji pomiędzy osobistymi potrzebami danej jednostki, a jej obowiązkami wobec innych.
Warto także uświadomić sobie, że nasze ziemskie życie w danym otoczeniu, czy nasze trwanie w jakiejś pracy, nie stanowi o nas w sposób bezwzględny - bowiem zawsze życie postawi nas w nowych warunkach, gdy porzucimy stare, i w tych nowych także będziemy żyć. Gorzej lub lepiej. Jeśli lepiej, będziemy się radować. Gdy gorzej... poznamy nową perspektywę, by inaczej ocenić stare życie.
_____________________________________
Prawdziwą ścieżkę życiową człowieka nie są warunki zewnętrzne, lecz jest nią jego postępowanie wobec innych ludzi. Jeśli ta ścieżka wymaga skorygowania, a rozum się temu przeciwstawia, to nie jest to mądry rozum – w ogóle to nie jest rozum, a jedynie egoistyczne pragnienia. Bowiem rozumny człowiek w swoim postępowaniu uwzględnia dobro innych.
_____________________________________
Gdy ktoś w swoim życiu doświadcza psychicznego wrażenia umierania, to nie powinien się tego lękać. Trzeba, bowiem umrzeć, by narodzić się ponownie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|