Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:13, 17 Gru 2009 Temat postu: Kim jestem? |
|
|
Cytat: | Zastanówmy się przez chwilę nad tym krótkim pytaniem: Kim jestem? Odpowiedź jest bardzo prosta. Wystarczy się przedstawić.
Jestem S… M… – na przykład.
Tylko czy to wystarcza? Gdyż S… M… jest najbardziej zmienną z istot. Jego „ja” nie niesie tego samego znaczenia za każdym razem, kiedy wymawia to słowo.
Rano, gdy żegna się z dzieckiem, które wychodzi do szkoły, ja oznacza ojca; godzinę później, kiedy żegna się z żoną wychodzącą na zakupy, ja oznacza męża; dwie godziny później, kiedy odwiedza go J… M…, ja oznacza brata; trzy godziny później, kiedy dyktuje sekretarce list, ja oznacza biznesmena, i tak dalej.
I znowu, zmieniając punkt widzenia, czujemy siebie i całkowicie identyfikujemy się z ciałem, kiedy spożywamy posiłek, będąc przedtem głodnym przez jakiś czas; godzinę później pewne wydarzenie zmienia nasze nastawienie i tak bardzo jesteśmy pochłonięci złością na kogoś, kto nas mocno obraził, że czujemy się wiązką cholerycznych emocji; dwie godziny później sadowimy się wygodnie w fotelu i oddajemy się lekturze poważnej książki naukowej, koncentrując się tak intensywnie, że na ten czas identyfikujemy się z umysłem.
Lista możliwości postrzegania siebie jest prawie nie skończona.
Które z tych ja możemy sprawiedliwie wybrać i uznać za prawdziwe ja, właściwe ego?
Jak w takim razie możemy uzyskać dokładne znaczenie słowa ego, znaczenie, które będzie słuszne dla wszelkich sytuacji? Najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby wyróżnienie stałego i niezmiennego czynnika dla wszystkich istot ludzkich, który w każdym człowieku nie zmienia się, lecz samodzielnie postrzega wszystkie zmiany osobowości. Byłby to jeden czynnik, nie mnogość form, rdzeń wszystkich naszych faz istnienia.
/.../
Czy jest coś w nas, co pozostaje niezmienne pośród różnorodnych doświadczeń życia? Czy jest jakiś podstawowy fundament wśród tych doświadczeń, który stanowi dla nas największą wartość? Czujemy bowiem w jakiś sposób, że ja, które widzi otoczenie, które mówi i słucha, które myśli i czuje, posiada pewną wewnętrzną, lecz nieuchwytną tożsamość, nie podlegającą zmianom i w pewnym sensie stanowiącą nasz „środek”.
Tę tożsamość faktycznie wyrażamy słowem, które stosujemy na określenie siebie, krótkim słowem „ja”.
|
Paul Brunton "PRZEBUDZENIE BOGA", str.27
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:35, 17 Gru 2009 Temat postu: Czy ja jestem tym ciałem |
|
|
Cytat: | Czy ja jestem tym ciałem?
Tak! /…/ Rodzimy się wszyscy jako nieświadomi materialiści/…/ Prawie wszystkie nasze myśli – choć różnią je sprawy, których one dotyczą – są zazwyczaj nadziewane niczym koraliki na sznur pojedynczej koncepcji: „Ja jestem ciałem!”
Lecz zobiektywizujmy ciało, jakby należało do kogoś obcego i poddajmy je selekcji; zbadajmy po kawałku. Cóż, okazuje się ono jedynie połączeniem kości i ciała, krwi i szpiku, zmysłów i organów wewnętrznych. Żaden z tych elementów nie stanowi oczywiście ego, bowiem nasza świadomość byłaby wtedy ograniczona właśnie do tej części.
Zasada ludzkiej świadomości nie ulega jakiemukolwiek pomniejszeniu /…/ nawet gdy kości się łamią, dłonie są odcinane, nogi amputowane, a paraliż opanuje całe ciało. Nikt nie czuje, aby jego „jestem” było przez to umniejszone.
Nawet jeżeli utożsamimy ego z mózgiem, musimy pamiętać, że uderzenie w głowę pozbawiające pamięci, nie pozbawia nas poczucia „ja”, które trwa w nas tak samo jak przedtem. Nawet osoba zaatakowana przez zapalenie opony miękkiej, która staje się imbecylem, nie zostanie w żadnym stopniu pozbawiona samo-świadomości.
Gdziekolwiek byśmy nie szukali, tego ego najwyraźniej nie zamieszkuje żadnej konkretnej części ciała.
W takim razie, czy w ogóle można je odkryć za pomocą tajemnej alchemii gdzieś w organizmie, pośród najrozmaitszych organów, członków i narządów? Czy można je znaleźć pośród pięciu zmysłów – wzroku, słuchu, dotyku, smaku i powonienia? Weźmy przypadek człowieka, którego mocno pochłania jakiś problem.
Może on stać przed daną osobą lub przedmiotem, a zapytany – Widziałeś to? – odpowie: – Nie, byłem myślami gdzie indziej. – Przykład ten demonstruje fakt, że oczy nie podejmują swej funkcji, gdy ego zajęte jest czym innym. Tak samo można przemawiać do człowieka zaabsorbowanego jakimiś myślami, który nie reaguje. Zapytany – Słyszałeś, co powiedziałem? – szczerze przyzna: – Nie, zamyśliłem się. – To dowodzi, że zmysł słuchu, chociaż fizyczny organ pozostaje doskonały, także przestaje funkcjonować, gdy uwaga ego z nim nie współpracuje. Dotyczy to również pozostałych zmysłów.
Wniosek jest taki, że skoro poszczególne organy i poszczególne zmysły nie są ego, w takim razie ich suma – całe ciało, agregat zmysłów i organów – też nie może być świadomym i prawdziwym ego.
Ciekawą ilustracją i kolejnym dowodem na to może być doświadczenie jednego z nauczycieli autora. Ów nauczyciel jest starszym mężczyzną, który nie rości sobie żadnych pretensji do tajemnych sił i prowadzi całkowicie normalne życie. Posiada jednak wysoko rozwiniętą umysłowość. Nie tak dawno na prawym ramieniu pojawił mu się niemiły czyrak; po konsultacji zaprzyjaźniony lekarz polecił mu operacyjne usunięcie wrzodu. W związku z dużą bolesnością takiego zabiegu oraz podeszłym wiekiem pacjenta, chirurg zamierzał użyć chloroformu jako środka znieczulającego, lecz pacjent nie przystał na to z powodu wątpliwej kondycji swego serca. Spokojnie polecił lekarzowi odczekać pięć minut, a potem rozpocząć wycinanie wrzodu.
W czasie trwania zabiegu wpatrywał się w ramę i powtarzał – To ciało nie jest moje.
Ta myśl tak mocno nim zawładnęła, że chociaż nadal patrzył na wrzód, to nie widział jak chirurg bierze nóż i wycina chorobliwą narośl ani nie czuł najmniejszego bólu! Dopiero kiedy operacja dobiegła końca, uświadomił sobie, co się wydarzyło, po raz pierwszy zauważając spływającą krew i doświadczając bólu. Stało się to, gdy połączył myśl z ciałem.
Przez cały czas trwania tej analizy jesteśmy świadomi, że coś wewnątrz ciała, co nazywamy sobą, prowadzi to badanie. Gdyby ego było jedynie zsumowanym ciałem, nadal trzeba by było wyjaśniać następujący problem:
Kim lub czym jest ego, które samo jest świadome posiadania ciała?
Czy stwierdzenie, że posiada się cielesne ego nie oznacza istnienia drugiego, wyższego ego, które to stwierdza? I czy to drugie ja nie jest czysto mentalne, na wskroś przenikające ciało? Bowiem prawdziwe ego człowieka musi być najwyższym Podmiotem jego doświadczeń, przy czym z materialnego punktu widzenia ciało jest obiektem, którego doświadczamy i który obserwujemy.
Kiedy zastanawiamy się, tak jak teraz, nad naszym fizycznym ciałem, nieświadomie sugerujemy, że istnieje coś, co obserwuje nasze ciało i posiada pełną świadomość. Jesteśmy postrzegającymi, a nie naszymi postrzeżeniami. Intelektualne poznanie samych siebie jest czymś zupełnie innym od fizycznego określenia zmysłami własnego ciała. Wielki hinduski mędrzec Prabhu powiedział: Poznaj siebie, nie tracąc świadomości… Jeżeli ciało byłoby tobą, dlaczego mówisz „Moje ciało” i tak dalej? Wszyscy mówią o tym, co posiadają „moje rzeczy, moje złoto”. Powiedzcie mi, czy ktoś identyfikuje się z powiedzeniem: „Jestem ubraniem lub jestem złotem”?
Traktujecie to, co wam narzucono za fakt. Rozważcie przypadek, kiedy człowiek mówi: „Tracę me życie”. Czy jest jedno życie, czy jest ich więcej, innych niż „moje”? „Tchnienie życia” to pierwotne znaczenie słowa życie, natomiast ego to znaczenie wtórne. Ego to Być Świadomym. „Myślę” albo „moje ciało”, oznacza związek ze zdolnością myślenia lub tylko z ciałem. Ciało jest nam obce.
Dlatego też ego jest prawdziwe z fizycznego punktu widzenia, ale nie może być identyfikowane z częścią lub całym ciałem, w dosłownym tego słowa znaczeniu.
|
Paul Brunton "PRZEBUDZENIE BOGA", str.28 - 31
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:00, 17 Gru 2009 Temat postu: Sny i inne w nich życie |
|
|
Ciąg dalszy wybranych fragmentów z w/w dzieła.
Cytat: | Musimy sięgnąć głębiej w poszukiwaniu ego, w sen i poza sen/…/ Tylko poprzez łączenie informacji z tych trzech stanów – jawy, marzeń sennych i głębokiego snu – możemy poznać całą prawdę o samo-świadomości.
Oto istota, która podczas wszystkich podejmowanych w ciągu dnia działań okazuje wszelkie wartości świadomej inteligencji i żywotności, a jednak jest – według materialistów – zbudowana wyłącznie ze związków chemicznych, które – szczególnie w mózgu – dają początek świadomości.
Oto istota, która po nadejściu nocy znajduje się wbrew własnej woli w całkowicie odmiennym stanie istnienia – w stanie snu, kiedy to zmysły są wyłączone, a ciało spoczywa nieruchomo na łóżku /…/
Co dzieje się z inteligencją człowieka manifestowaną /…/ w ciągu dnia? Ona także dla obserwatora zdaje się raczej nie działać. Można śpiącemu zadawać pytania i nie dostać odpowiedzi. On nie jest świadom /…/
/…/ nocą świadome ego umiera dla naszego świata, podczas gdy fizyczne ciało nadal żyje, bowiem serce i płuca wykonują pracę. Dlatego też to drugie nie może stworzyć stałego realnego ego.
/…/ Połączenie inteligencji, myśli, uczucia i życia w jedno uzewnętrznia się w fizycznym ciele w tym co najczęściej nazywamy osobistym ego, indywidualnością. A jednak, jeśli podczas snu świadomość ciała, jego fizycznej formy, znika, wiemy, że w fazie marzeń sennych to połączenie nadal trwa, podobnie jak poczucie indywidualności.
Suma wrażeń, wspomnień, uczuć, myśli, pragnień, obaw i nadziei, z których składa się osobowość na jawie, także dalej istnieje. Co więcej, funkcjonuje w pełni w swej umysłowej kreacji, jakby posiadało ciało, bowiem wszystkie pięć zmysłów nadal działa; człowiek w snach widzi, słyszy, wącha, dotyka i smakuje. Nowy świat snów zdaje się być jedynym istniejącym światem i człowiek nawet nie podejrzewa, że jest on mniej realny niż jawa.
Człowiek prowadzi myśl, porusza nim pożądanie, tak jak przedtem. Spotyka przyjaciół, wrogów, nieznajomych.
Ucieka przed zmyślonymi niebezpieczeństwami i cieszy się konkretnym spełnieniem podczas tych sennych zajść. W snach człowiek porusza się, podróżuje, a nawet lata; rozmawia, kocha kłóci się. Chociaż fizyczne ja jest pozornie martwe, świadome ego przeszło na inny poziom świadomości własnej egzystencji jako istota „senna”.
Kiedy fizyczna manifestacja tego połączenia znika, ta druga pojawia się w subtelniejszym świecie snów. Jakkolwiek sny często są fantastyczne, to równie często zdarzają się wystarczająco realne, aby uznać, że to świadome, inteligentne ego niewątpliwie nadal istnieje nawet w zmienionej formie sennej osobowości, albowiem kieruje się identycznymi ideami i posiada te same wrażenia i wspomnienia, którymi cechowało się na jawie.
Ustaliliśmy kryterium, które stwierdza, że świat fizyczny jest jednym prawdziwym światem. Ale osoba śniąca sen, spójny i sensowny, miałaby prawo zakwestionować to stwierdzenie. Ponieważ dla niej jej działania w świecie snów nie są mniej realne niż nasza działalność w fizycznym ciele na jawie /…/ Marzenia senne odzwierciedlają realną świadomość, nie mniej realną niż ta odzwierciedlona przez doświadczenia na jawie/…/
Dla człowieka śpiącego ciało przestaje istnieć dlatego, że on, mentalne ego, opuścił je. Wynika z tego, że osobowość trwa nadal i nadal funkcjonuje w fazie snu, poza ciałem fizycznym. /…/
Proste porównanie tych dwóch stanów wystarczy, aby pokazać, że senne ego nie może używać fizycznego ciała dla swych podróży i w tym względzie różni się od fizycznego ego. Musi istnieć stały i niezmienny element w nich obydwu, który umożliwia ego na jawie pamiętanie doświadczeń sennych. Tym elementem jest realne ego porównywalne z ciałem fizycznym, lecz z nie-fizycznej „substancji”. Taka substancja może być wyłącznie natury umysłowej.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:15, 17 Gru 2009 Temat postu: TRANS |
|
|
Ciąg dalszy fragmentów - o transie i hipnozie
Cytat: | Ego nie jest ciałem, ale świadomą istotą, która staje się jednym z ciałem, kiedy w pełni je przeniknie /…/
Istnieje pewien naturalny stan nazywany transem. Współcześni naukowcy, badający hipnotyzm i zjawiska parapsychiczne, zaznajomieni są także z rozmaitymi fazami tego stanu. W literaturze psychologicznej odnotowano sporą liczbę takich przypadków, obserwowanych podczas doświadczeń przeprowadzanych według ściśle określonych zasad. /…/ w głębszej fazie transu następuje prawdziwe i niemal całkowite oddzielenie świadomości od ciała – czasami świadome, lecz częściej samoistne.
Ci, którzy sami tym się nie zajmowali, a chcą z otwartym umysłem odnieść się do literatury na ten temat, będą zaskoczeni ilością dowodów zebranych poprzez ostatnie stulecie przez awangardowych naukowców i lekarzy, odważnych na tyle, by zająć się badaniem tego zagadnienia zaliczanego do „manowców psychologii”.
Naukowcy uniwersyteccy, ludzie bezstronni, tacy jak zmarły F. W. H. Myers, który w Cambridge zdobył większe zaszczyty, niż ktokolwiek inny w jego czasach, przeprowadzili przeogromną liczbę badań i eksperymentów dotyczących owego nieznanego tematu – i to w sposób ściśle i całkowicie naukowy. Ich wyniki zostały opublikowane. Ktokolwiek ma czas i cierpliwość przebrnąć przez te tomy, znajdzie w nich wiele satysfakcjonujących dowodów na to, że świadomość człowieka faktycznie daje się oddzielić od ciała za życia. Jest to zjawisko ulotne i niepewne w stanie snu, a jednak wyraźne i zadowalające w warunkach niecodziennych, na przykład w dużym stresie emocjonalnym.
Inni badacze hipnotycznego transu, szczególnie ci, którzy trwali przy swoim uparcie, pomimo niewiary innych osób, to dr James Braid, chirurg z Manchester; francuski ksiądz Abbe Faria, który część tej sztuki opanował w Indiach; francuski neurolog, Charcot, przeprowadzający eksperymenty w szpitalu Salpetriere w Paryżu; dr Lebault z Nancy i profesor Bernheim, jego uczeń; Niemiec, doktor Moll, autor historycznego ujęcia tegoż tematu, dobrego jak na jego czasy; zmarły Alexander Erskine z Londynu i dr Esdaile zarządzający Szpitalem Rządowym w Kalkucie, gdzie przeprowadził trzy tysiące poważnych operacji chirurgicznych oraz wiele pomniejszych zabiegów bez użycia środków znieczulających, nie wywołując bólu u pacjentów, lecz wyprowadzając ich świadomość poza ciało.
Osoby zahipnotyzowane i wprowadzone w głęboki trans całkowicie zapominają o swych ciałach i biorą udział w wydarzeniach zachodzących w oddalonych miejscach lub są świadkami odległych scen i obserwują ludzi, do których zostali posłani; chociaż ich ciała pozostały daleko, to udało im się utrzymać całkowite poczucie osobistego i ponad-fizycznego istnienia.
W eksperymentach hipnotycznych nie ma naprawdę nic nowego, gdyż były one praktykowane już w starożytnym Egipcie oraz przez wczesnych chaldejskich proroków. /…/
Jeśli tacy badacze udowadniają cokolwiek, to przede wszystkim to, że świadome ego to nie tylko ciało, ponieważ w najgłębszym, i dlatego też najrzadszym, hipnotycznym transie oba elementy mogą zostać oddzielone od siebie i zaprezentowane jako dwie oddzielne jednostki. Dlatego cała część umysłu, która obejmuje samo-świadomość, jest uznawana za autonomiczną.
Prawdziwy trans trzeciego stopnia zdarza się o wiele rzadziej w badaniach hipnotyzmu, niż jakiekolwiek inne zjawisko, i obecnie na Zachodzie nie jest tak często spotykanym jak to było w wieku dziewiętnastym. Na Wschodzie nadal pojawia się w przypadkach autohipnozy uprawianej przez joginów czy fakirów lub u afrykańskich magów.
Zazwyczaj osoba poddawana hipnozie (badacze nazywali to „magnetyzmem” lub „mesmeryzmem”) wchodziła w stan odrętwienia i znieruchomienia, który przypominał śmierć. Stawała się głucha na wszelkie dźwięki i milczała jak grób; źrenice jej oczu odwrócone były ku górze. Po przebudzeniu, badany przyznawał się do braku jakichkolwiek fizycznych wrażeń w trakcie transu.
Z drugiej strony, co zdarzało się częściej, w płytszych stanach transu następował transfer osobowości i badany w pewnym stopniu mógł panować nad aparatem mowy i opisywać odległe sceny lub wydarzenia, których – jak utrzymywał – był świadkiem w czasie seansu. Dlatego stan płytszej hipnozy koresponduje z marzeniami sennymi, natomiast głęboki z głębokim snem.
Erskine opisuje typowy przypadek płytkiej hipnozy. Wprowadził on swego pacjenta w trans hipnotyczny w ramach próby przeprowadzanej przez Sir Artura Conan Dole’a. Umysł pacjenta przeniósł się w przestrzeni do mieszkania Lady Doyle w Westminster w Londynie.
Pacjent stwierdził, że pani siedzi w pokoju, po czym opisał szczegółowo pomieszczenie. Raport ów okazał się całkowicie prawdziwy!
Nie należy tego mylić z telepatią, Erskine opisuje bowiem inny przypadek, gdy zahipnotyzowana osoba zdawała trzygodzinny raport z działań, podróży i rozmowy swego ojca, urzędnika, który wyjechał na delegację do Portugalii. Ojciec później potwierdził całkowitą prawdziwość opisanego raportu. A przecież ani hipnotyzer, ani syn wcześniej nie posiadali jakichkolwiek przesłanek o zamiarach urzędnika!
Przytoczone dowody na rozdzielność umysłu i ciała wystarczają by orzec, że ego nie jest ciałem. Bowiem ego może funkcjonować tak samo dobrze w normalnej egzystencji jak i w transie hipnotycznym, za wyjątkiem braku możliwości manipulowania swym fizycznym instrumentem – ciałem, a to ze względu na odrętwienie narzucone przez hipnozę.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 20:29, 17 Gru 2009 Temat postu: Inne źródło życia |
|
|
Ciąg dalszy:
Cytat: | Gdziekolwiek występuje świadoma inteligencja, musi też być życie, które ją pobudza.
/.../ życie towarzyszy umysłowi w odłączeniu od fizycznego ciała
/.../ życie i umysł manifestują się poprzez ciało |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:24, 17 Gru 2009 Temat postu: Życie po śmierci |
|
|
Ciąg dalszy:
Cytat: | Towarzystwo Badań Parapsychicznych w przeciągu pół wieku zebrało liczne sprawozdania z występowania zjaw, widm osób zmarłych, seansów z medium i tym podobnych. Sir William Crookes, Sir Oliver Lodge, profesor Hans Driesch oraz Sir William Barret – wszyscy ci uznani naukowcy – po intensywnych badaniach, korzystając z usług mediów, byli zmuszeni przyznać, że zmarli po śmierci trwają nadal i w pewnych okolicznościach można się z nimi kontaktować. Jednym z mediów, z którym częstokroć współpracował Sir Oliver Lodge, był nieżyjący już Alfred Vout Peters, który przypadkiem był także przyjacielem autora. Peters urodził się z najrzadszym i bardzo szczególnym darem; nie tylko widział wyraźnie „zmarłych”, lecz potrafił z nimi rozmawiać i otrzymywać wiadomości dla tych, których zostawili na ziemi. Sporą część życia poświęcił na podróże po Europie, dając dowody na życie po śmierci wielu słynnych osób, w tym – jak raz napomknął żartem – „połowy koronowanych głów Europy”!
Wystarczy pojedynczy przykład jego umiejętności, który poświadczy pan Wallis Mansford, Sekretarz Instytucji Londyńskiej. Vout Peters w 1922 roku przekazał panu Mansfordowi następującą wiadomość:
„Z tobą jest duch młodego mężczyzny niezwykłej urody cielesnej, o wyraźnych rysach, gęstych włosach, błyskotliwej inteligencji, i magnetycznej osobowości.
Widzę go w pięknym ogrodzie, ubranego w flanelowy garnitur. Niegdyś posiadał nawyk siadania na krześle z założonymi rękami, twarzą do oparcie. Czy nie posiadasz w domu jego fotografii, na której siedzi w tej pozycji? Duch, który jest z tobą umarł na wojnie za granicą, bardzo młodo. Klimat był tam gorący i w ostatnie godziny cierpiał pragnienie. Zbliża się związana z nim rocznica”.
Pan Mansford odpowiedział, że takiej fotografii nie posiada, ale wróciwszy do domu przeszukał papiery i wtedy odkrył zdjęcie Ruperta Brooke’a, słynnego żołnierza-poety. Siedział w ogrodzie w pozycji opisanej przez medium. Pan Mansford bardzo interesował się Brookem, a zdjęcie przekazała mu matka poety.
Co się tyczy opisowej części przekazu, wszyscy wiedzą, że pasuje ona idealnie, zaś zważywszy ostatnie słowa, należy dodać, iż Brooke zmarł na okręcie-szpitalu na Morzu Śródziemnym, a rocznica jego urodzin miała miejsce na pięć dni przed informacją Petersa.
Istnienie takich osób jak Peters, choć mało ich pośród tych, co zwodzą siebie lub innych pod przykrywką parapsychologii, przypomina o zdolnościach, zapomnianych i zatraconych w nieuniknionej fizycznej intelektualnej ewolucji ludzkości.
Ci, którzy mają otwarte umysły, wiedzą, że cała sfera badań hipnotycznych i parapsychicznych, ostatnio zaskarbiła sobie pewien szacunek, nawet w kręgach ściśle akademickich. Kilka uniwersytetów w różnych krajach utworzyło kursy parapsychologii, a doktor J. B. Rhine w Ameryce na Duke University przeprowadził badania laboratoryjne nad postrzeganiem pozazmysłowym, podczas których realność telepatii i jasnowidzenia została potraktowana na równi z uznanymi naukami doświadczalnymi. Profesor William McDougall, uznany amerykański badacz zjawisk parapsychicznych, nie zawahał się przed stwierdzeniem, że praca doktora Rhine’a zadała biologicznemu materializmowi najcięższy cios.
Istnieją setki innych autentycznych przypadków, które trafiły do akt i chętni mogą zbadać tę literaturę.
Badacze udowadniają istnienie świata niematerialnego, w którym ego czy duch człowieka noże funkcjonować inteligentnie całkiem niezależnie od ciała, nawet gdy ono spoczywa w grobie.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:27, 17 Gru 2009 Temat postu: "Wierzę, że nic nie ma" |
|
|
Ciąg dalszy:
Cytat: | Wiele osób ma zakorzenioną niechęć do rozważania tematów z kręgu parapsychologii czy spirytualizmu. Częściowo usprawiedliwia ich fakt, że temu co prawdziwe i szczere, zawsze towarzyszy rzesza oszustów.
Jeśli ludzie tacy są związani z jakimś kultem, to za tymi eksperymentami kryją się dla nich moce nieczyste; jeśli trzymają stronę nauki, to cała ta sprawa pachnie według nich szarlatanerią. Mówiąc krótko, skoro temat ten jest nie akceptowany, wszelkie dowody z nim związane nie mają zastosowania. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:32, 17 Gru 2009 Temat postu: Zadziwiające historie |
|
|
Ciąg dalszy w którym podane są przypadki "z innego wymiaru" medycyny
Cytat: | Przy rozmaitych okazjach i w rozmaitych miejscach Azji, Afryki, autor napotkał joginów i fakirów, którzy posiadali niezwykłą umiejętność powstrzymania oddechu, akcji serca oraz krążenia krwi, i którzy z podobnych eksperymentów wychodzili cało nawet po kilku godzinach lub dniach spędzonych bez powietrza, w trumnie, pod powierzchnią ziemi.
Autor z całą starannością zbadał ich wyczyny, by wykluczyć wszelkie oszustwa. Jest teraz szczęśliwy i przekonany, że takie siły rzeczywiście istnieją. Jednak nie chce przedstawiać jakichś osobistych świadectw w tym miejscu. Chociaż jednego ze wspomnianych joginów zakopano w kamiennym grobowcu i zacementowano na nie mniej niż czterdzieści dni, obok tego istnieją dużo bardziej wiarygodne dowody – a wszystkie datowane nie później niż na rok 1936.
Pierwszy z dowodów to wycinek z poważnego hinduskiego pisma The Madras Mail, wydawanego przez Anglika o sporym doświadczeniu dziennikarskim.
ZAKOPANY ŻYWCEM NA TRZYDZIEŚCI MINUT
15 000 świadków wyczynu jogina
Masulipatam, 15 grudnia 1936
„Szczególnego popisu jogi dokonał jogin Sankara Narayanaswami z Mysore w niedzielę wieczorem przed Świątynią Ramalingeswaraswami w obecności piętnastotysięcznego tłumu. Został zakopany żywcem na około pół godziny.
Podpułkownik K. V. Ramana Rao, I. M. S., lekarz okręgowy w roli obserwatora, wziął od jogina przed próbą list, w którym stwierdza, że czyni to na własną odpowiedzialność.
Następnie jogin usiadł w skrzyni specjalnie przygotowanej do tego celu i został opuszczony do dołu, po czym zasypany ziemią. Po upływie pół godziny skrzynią wyciągnięto, a jogin siedział w niej nadal w stanie transu.
Jogin odzyskał przytomność po upływie następnych trzydziestu minut i powitały go wiwaty tłumu.”
Drugi przykład pochodzi od majora F. Yeatsa-Browna, który przez dwadzieścia lat służył w Bengalskich Lansjerach, w Regimencie Kawalerii. Opublikował to oświadczenie w londyński, Sunday Exspress.
„Powstanie ze zmarłych jest dość powszechnym ćwiczeniem w hinduskiej magii. Widziałem to dwukrotnie.
Mistrz poddaje się tajnym przygotowaniom przez dwadzieścia cztery godziny, na które składa się oczyszczenie, post i ‘połykanie’ powietrza.
Zanim mistrz wejdzie w stan transu, jest już zatruty tlenem. Wtedy naciskając na arterię szyjną, mdleje.
Jego uczniowie zakopują go.
W jednym z przypadków, których byłem świadkiem, mistrz pozostawał w tym stanie przez godzinę; w drugim przypadku, śmiertelny trans trwał jakieś piętnaście minut.
Lekarze badający ‘trupa’ twierdzili, że nie znajdują żadnego znaku życia.
Nie jest to eksperyment przeznaczony dla szerokiej publiki; zesztywniałe ciało rozluźnia się, zaciśnięte usta rozchylają, a z nich dobywa się jęk, którego nie zapomni nikt, kto choć raz go usłyszał.”
Trzeci dowód pochodzi w Sunday Times z Madrasu, z lutego 1936 roku.
PANOWANIE NAD SERCEM I PULSEM
Niesamowite dokonanie jogina
„W obecności pułkownika Hartyeto, chirurga z Ahmebadu i kilku innych lekarzy, pewien jogin, nazwiskiem Swami Vidyalankar, dokonał niesamowitego wyczynu zapanowania siłą woli nad sercem i pulsem przez dość długi okres. Ukucnąwszy na podłodze z zamkniętymi oczyma, nagle zatrzymał serce i tętno. W tym czasie jego serce osłuchiwano stetoskopem i robiono elektrokardiogram. Testy wykazały, że mężczyzna całkowicie panuje nad tym organem.
Ów jogin dokonał także wielu innych czynów, w tym przebywał w grobie przez całe 25 godzin.”
Wartość dowodowa tego ostatniego przypadku leży w obecności wykształconego Anglika, który przypadkiem był jeszcze wojskowym i wykwalifikowanym chirurgiem. Można być zatem pewnym, że próbę przeprowadzono profesjonalnie.
Jeśli ktoś dysponuje czasem, aby głębiej zbadać zapiski o takich przypadkach, z pewnością zbierze spore żniwo, pomimo faktu, że wielu joginów, choć posiada cudowne umiejętności, unika rozgłosu, stroniąc od wielkich miast.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:39, 17 Gru 2009 Temat postu: Wstępne wnioski |
|
|
Ciąg dalszy
Cytat: | Czyż nie jest tak, że świadomość ja trwa przez całe życie, natomiast świadomość ciała jest tylko składnikiem owej głębszej świadomości? Gdyby to drugie było powiązane z ciałem na stale, to nie mogłoby zostać obserwowane w dowolnej chwili. Na przykład, gorąco jest własnością ognia. Gdy tylko napotkamy na ogień, nierozerwalnie towarzyszy mu gorąco. Nie potrafimy sobie wyobrazić takiego zjawiska jak zimny ogień. Dlatego gdyby ego było jedynie funkcją cielesnego organizmu, nigdy byśmy go nie uwolnili, na przykład w głębokim śnie, transie hipnotycznym lub podczas zakopywania fakirów. Innymi słowy, prawdziwy człowiek, dusza, – jak kto wili – zdecydowanie nie jest swoim ciałem. Ego nie można zobaczyć pod żadnym materialnym mikroskopem.
Nie uświadamiamy sobie, że w momencie, kiedy wycofujemy samo-świadomość z mózgu, staje się on kawałkiem nieożywionej materii, niczym połeć mięsa u rzeźnika.
Bez obecności ego, mózg nie wyprodukowałby żadnej myśli, nie sformułował jakiejkolwiek idei, obojętnie, dotyczącej siebie czy otoczenia, o wartościach abstrakcyjnych czy materialnych.
Materialiści, którzy utrzymują, że inteligencja i życie to produkty fizycznych organów, mają prawo tak twierdzić; skoro jednak nie potrafią stworzyć ani życia, ani inteligencji w laboratoriach, nie ma powodu, by uznawać ich teorie za bardziej prawdopodobne od innych.
Na przykład takich, które utrzymują, że prąd inteligencji i życia zamieszkuje ciała a nie jest przez nie stwarzany. Co więcej, autorzy tej hipotezy – wschodni mędrcy – obwieszczają, że odkryli dowód na swe twierdzenia, w jedyny sposób, w jaki taki dowód może być otrzymany – poprzez faktyczne oddzielenie osobistego ego od ciała fizycznego. Jak oświadczają, czynili to zresztą i czynią od wieków.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:42, 17 Gru 2009 Temat postu: Otwarty umysł czy materialny beton? |
|
|
Ciąg dalszy
Cytat: | Dopóki jakiś naukowiec nie stworzy ludzkiej istoty i w ten sposób nie zademonstruje słuszności materialistycznych teorii, wyjaśnienie prezentowane powyżej ma takie same prawa do poszanowania, jak każda inna rozsądna teoria. Co więcej, wspomniani mędrcy bez wahania twierdzą, że dowód na to jest w zasięgu umysłu i serca każdego człowieka, że poprzez staranne ćwiczenie określonej metody, każdy może przekonać się o tym sam.
Dlaczego więc mamy obawiać się porzucenia powszechnej teorii materialistycznej, która chce ograniczać indywidualność człowieka wyłącznie do znanego świata fizycznego? Dlaczego nie mielibyśmy zaakceptować widzialnych znaków, których dostarczają zarówno Natura, jak i doświadczenie, że ciało jest zaledwie domem, a nie całym człowiekiem? Ktokolwiek zdobędzie się na odwagę i pozwoli myślom podążać tymi ścieżkami zostanie ostatecznie nagrodzony odkryciem wiekuistej prawdy o sobie.
Zadowalać się obecnymi naukowymi i filozoficznymi teoriami, które za kilka dziesięcioleci zostaną zdyskredytowane to trwanie w zastoju i tchórzostwie. Prawda zaś nie jest dla strachliwych ani dla gnuśnych.
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:03, 17 Gru 2009 Temat postu: Odpowiedź: Jestem czymś innym niż ciało |
|
|
Ciąg dalszy
Cytat: | Cała osobowość, wraz ze wszystkimi wspomnieniami radości i smutków, nagromadzeniem intelektualnej wiedzy, oraz egoistyczną świadomością, jest nieobecne w głębokim śnie. Ego zniknęło całkowicie z fizycznego ciała, jak w momencie śmierci: nie ma nawet formy marzeń sennych. Trzeba to sobie teraz koniecznie uzmysłowić. Ani w ciele, ani w umyśle nie pozostaje najmniejszy ślad samo-świadomości. Ego oddziela się od ciała w jakiś tajemniczy sposób. Głęboki sen odkrywa, że ciało nie jest absolutnie konieczne dla istnienia osobistego ego człowieka.
A oto ostatni dowód – obowiązkowo metafizyczny, bowiem przekroczyliśmy już granice fizyki, a nawet krainę duchów i sferą zjaw sennych. Dusza najwyższa esencja ego, najsubtelniejsza z subtelnych, w głębokim śnie oddziela się od ciała i powraca do swego domu w niematerialnym świecie, świecie tak subtelnym, że jest on niedostępny nawet sieci nerwów oplatających nasze ciała.
Odpowiedź na nasze pytanie brzmi więc: „ja” jestem czymś innym niż moje ciało.
Ciało to nie ego.
Czym w takim razie, jest ciało?
Oczywiście staje się ono instrumentem, poprzez który człowiek poznaje obiektywny świat, świat całkowicie odmienny od wewnętrznego świata ego, z którym jesteśmy jednym. Czujemy, że ten zewnętrzny świat jest zupełnie poza nami. Wrażenia odbierane przy pomocy zmysłów i przekazywane do mózgu są naszymi jedynymi więzami z obiektywnym światem; lub też, jak wyznaje Bertrand Russel: „To, co widzi fizjolog, kiedy bada mózg, jest w fizjologu, nie w mózgu, który bada”.
Naukowiec-filozof może zaprzeczyć jaskrawo czerwonemu kolorowi z zewnętrznego świata, ponieważ wie, że jego kolor faktycznie istnieje tylko w umyśle. Podobnie my możemy intelektualnie oddalić zewnętrzne ciało z naszego pojęcia ego /…/
Zaawansowana myśl sprowadza poczucie „ja” do wnętrza i pokazuje, że ego jest realną istotą różną od ciała, i że przez „siebie” rozumiemy coś więcej niż tylko powłokę cielesną. Zarówno nowoczesne odkrycia jak i starożytne dogmaty potwierdzają tę prawdę.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Agemen dnia Czw 22:03, 17 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Agemen
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 131
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 22:14, 17 Gru 2009 Temat postu: Siła ciała |
|
|
Ciąg dalszy
Cytat: | Jak to się dzieje, że większość ludzi myśli inaczej i odmawia uznania tego za prawdę? Jak to się dzieje, że prawie każdy zwyczajowo, choć błędnie, identyfikuje siebie z fizyczną powłoką? /…/ Prawdziwe „ja” pozwala, by część ego wiązała się z ciałem i ożywiała je i dlatego też ten sens „ja” całkiem naturalnie współistnieje z ciałem.
/…/
Z wszystkich tych przyczyn – i tylko z nich – nasze dusze napierają na kraty więzienia w naszym ciele i przyprawiają nas o niewypowiedziane tęsknoty.
|
Koniec cytatów z rozdziału 2 zatytułowanego: Analiza ego.
Rozdział 3 nosi tytuł: Analiza emocjonalnego ego
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 7:49, 22 Kwi 2010 Temat postu: Relacje |
|
|
Sześć rzeczy jest ważnych w życiu człowieka.
1. Świat
2. Inni ludzie
3. On sam
Następnie:
1. Jego relacje ze światem
2. Jego relacje z innymi
3. Relacja ze sobą - poznawanie siebie
Dlaczego nas, czyli człowieka, wymieniłem w punkcie trzecim, a nie pierwszym?
Bo gdy zniknie świat, to i zniknie człowiek.
Zaś świat bez człowieka będzie dalej
Robiono badania w których pozbawiano człowieka odczuć zmysłowych. Umysł wtedy fiksował... jednostka jakby zaczynała znikać...w sensie osobowościowym... nie wiadomo, co byłoby dalej. Potrzebujemy zatem świata w sensie jakiego na ogół nie podejrzewamy. On nas definiuje i określa nasze jakieś podstawowe ramy w których dalej malujemy się sami.
A inni ludzie?
Odpowiem na to tak: np. Jednostka chce być sławna. Co wskazywałoby na jej ego. Zatem pytanie zasadnicze: Jeśli nie będzie innych ludzi, to czy będzie potrzebować jednostka sławy?
Dla kogo zatem ta sława? Dla niej, czy dla ludzi? Skoro bez ludzi sława jest zbędna
Wygląda zatem na to, że nasze ego samo w sobie sławy nie potrzebuje.
Zaś to ego potrzebujące sławy jest jakby nie naszym ego, lecz ego opierającym swój byt na innych ludziach - jakby to inni je tworzyli.
Zatem relacje z innymi tworzą ego, które nas silnie determinuje.
Jednak nie można mniemać, że obecny świat i obecni ludzie nas stworzyli i zrzucić winę za np. nasze grzechy na nich
Bo przecież - jakby nie było - oprócz świata i innych ludzi, my także jesteśmy!
I jesteśmy jacyś - bo każdy z nas ma niepowtarzalną (w sensie ogólnym, bo cechy są powtarzalne - w różnych jednak też stopniach siły i jakościach) własną indywidualność.
I każdy człowiek może poznawać nie tylko świat, innych ludzi, ale też samego siebie.
Powinien nawiązywać relacje nie tylko ze światem i z innymi, ale też sam ze sobą.
Nazywa się to obserwowaniem siebie i pracą nad sobą.
Wiadomo, że o ile świat i inni ludzie są widziani na zewnątrz - to patrzenie na siebie wymaga bardziej zwrócenia się jakby do wewnątrz.
Zaś relacje ze światem i z innymi są wówczas naszym oglądaniem się w lustrze - jako pomoc, aby lepiej zobaczyć siebie.
To lustro ma jednak wiele warstw... Polega to na tym, że w miarę wzrostu świadomości będziemy dostrzegać zupełnie inne przyczyny zjawisk - inne warstwy. I odpowiednio do tego nasze reakcje będą inne.
Nasz charakter to nasze działania, te zaś są naszymi reakcjami - i relacjami ze światem, innymi oraz nami samymi.
Jesteśmy jak ziarno, które bez odpowiedniego środowiska pozostanie jedynie ziarnem.
W środowisku zaś ziarno może przejawić swój potencjał. Stać się istotą żywą.
I będzie bezwzględnie zależne od środowiska.
Gdy jednak przejawiamy swój potencjał ziarna – to jednocześnie tworzymy w sobie nowe ziarno, czyli siebie – to kim stajemy się wg naszej nowej woli, czy nowej świadomości.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 7:20, 02 Lip 2010 Temat postu: Światem jesteś |
|
|
Powyżej wyodrębniłem ludzi jako odrębny czynnik od świata w tym celu, aby podkreślić ważność relacji człowieka z innymi ludźmi. Jest ona bowiem bardzo szczególna względem relacji człowieka ze światem.
Jednak ludzie także przynależą do świata. Dlatego teraz pragnę ukazać człowieka nieco inaczej. Inni ludzie zawierają się tutaj w świecie.
Przy takim uproszczeniu zajmiemy się trzema elementami człowieka. Będą to:
1. Umysł
2. Ciało
3. Świat
Oczywiście świat nie wydaje się być nami.
Widzimy go przecież „poza sobą”.
„Ktoś” wyrządza nam zło, którego nie chcemy i … którego nie kontrolujemy…
Co zatem decyduje o ZAKREŚLANIU granic SIEBIE SAMEGO?
Kontrola i perspektywa.
Czy jednak w pełni kontrolujemy nasze ciało?
Powszechnie jest wiadome, że często choroby pojawiają się wbrew nam i musimy z nimi walczyć. I nie jest łatwo nam je kontrolować. Często też pokonują człowieka.
A jak jest z umysłem?
Czy kontrolujemy swój umysł?
Czy nie pojawiają się w nim myśli, których nie chcemy?
Np. chcesz myśleć o czymś ładnym, a pojawia się coś obrzydliwego…
Robi to Ci twój własny umysł.
Podobnie jak chcesz być zdrowy, a Twoje własne ciało serwuje Ci jakby na złość chorobę.
W świecie jest podobnie. Chcesz być np. bogaty, a świat daje Ci np. utrapienia i niedobory…
Zatem jeśli chodzi o kontrolę, to problemy z nią obserwujemy nie tylko w świecie i w ciele, ale już w umyśle.
Możemy równie dobrze na tej podstawie stwierdzić, że nie jesteśmy ani umysłem, ani ciałem, ani światem, jak też stwierdzić, że jesteśmy każdym z tych zjawisk.
Teraz zajmijmy się perspektywą.
Nasze postrzeganie przebiega na granicy ciała i świata, bo tam są zmysły, poprzez które obserwujemy relacje. To wyznacza naszą perspektywę. Nasz ogląd naszej rzeczywistości.
Co jednak by było, gdybyśmy np. zmysły mieli np. w żołądku?
Czy wówczas świat nie byłby czymś innym?
Wówczas to, co dziś wydaje się być naszym ciałem byłoby światem.
Wielu ludzi przejawia tendencję do kontrolowania świata.
Tendencja ta wypływa z chęci bycia kontrolerem wszystkiego, czyli z chęci bycia Bogiem – bo wiadomo, że Bóg ma taką umiejętność. Jest to cecha nierozerwalnie związana z pojęciem Boga. Wszystko inne nie jest Bogiem.
Dowcipne w tym jest to, że Bóg nie potrzebuje być kontrolerem
I dlatego właśnie nim jest. Hehe
Chęć bycia kontrolerem powoduje utratę zdolności kontrolowania.
Taki jest mechanizm.
Przesłanki nauk naprowadzających na tę prawdę są do znalezienia we wszystkich wielkich nurtach na bazie których powstały religie.
Kontrola to walka – walka przywołuje przeciwnika i trudności.
Kto chce kontrolować świat już ma problemy z własnym umysłem, a wówczas nie jest w stanie go kontrolować.
Kto nie kontroluje umysłu, ten nie zapanuje nad własnym ciałem, a tym bardziej nie zapanuje nad światem.
Jednak kontrola umysłu to także delikatna sprawa.
Musi bowiem by to kontrola bez kontroli.
Logicznie trudno to pojąć. I z normalnego pułapu jest to niemożliwe do osiągnięcia – taki rodzaj „kontroli”.
Dlatego najpierw umysł musi się nauczyć właściwego działania i służenia innym.
Dziwne?
Tak, ale to jedyna droga do kontroli bez kontroli.
Jest to też droga moralności i nie oceniania – co stwarza właśnie ów właściwy pułap z którego można sięgnąć po prawdziwą wolność.
O Bogu napisane jest, że jest Najwyższym Kontrolerem.
Ale cóż to znaczy?
Interpretujesz to wg siebie…
Tymczasem idziesz gdzie chcesz i Bóg nie mówi Ci, gdzie masz iść.
Dał Ci wolność. I nawet nie myśli, że Ci cokolwiek dał
Przypomnę:
1. Umysł
2. Ciało
3. Świat
Zbawienie należy zacząć od umysłu, a nie od świata.
Oczyszczanie samego ciała, też nie sprawi cudu. Wskazywał na to już Jezus.
Także w buddyzmie kładziony jest główny akcent na umysł.
Pomijając fakt, że buddyzm zatrzymał się na umyśle i związał z nim.
Nie stawiając pytania: KTO jest poza ta trójką?
Z tych trzech wybrał jednak to, co najwłaściwsze do zajmowania się
I rozpoznał to dogłębnie.
Pamiętajmy jednak, że na tym nie koniec.
Ale to już zagadnienie nie dla myślenia hehe
Dla myślenia jest umysł ludzki
A nawet i on może sięgać znacznie dalej – gdy uwolni się od myślenia.
Zawsze są rzeczy niższe i rzeczy wyższe.
Z niższych dla myślenia jest głupota, a z wyższych wiedza.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Pią 7:30, 02 Lip 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 8:44, 28 Maj 2012 Temat postu: Dobro i zło w świecie |
|
|
JJW111000798
Cytat: | Raz "białe" zamienia się "czarne" (pozytyw w negatyw), a "czarne" staje się "białym"...
To, co raz jest "dobre", nagle może stać się "złe", gdy pojawia się nowa koncepcja "dobra"... | [link widoczny dla zalogowanych]
O ile pierwsze zdanie bywa prawdziwe, to drugie niekoniecznie.
Koncepcje dobra lub zła niekoniecznie odpowiadają prawdzie o tym, co jest dobrem albo złem. Koncepcja z własnej natury jest tylko przypuszczeniem, subiektywnym założeniem.
Poza tym nie sam czyn człowieka, czy działanie przedmiotu, są tym, co określa dobro albo zło, lecz także otoczenie w którym zachodzą.
Nie da się bowiem oddzielić np. człowieka od świata, od środowiska w którym dokonuje czynu.
Bo co decyduje o tym, czym jest człowiek?
Np. kto z nas myśli, że jest swoim żołądkiem? Jednak wielu myśli, że jest ciałem i dopiero, gdy ktoś bierze pod uwagę, iż żołądek jest w ciele – też jeszcze nie uważa, że jest żołądkiem, lecz już uważa, że żołądek jest jego – bo znajduje się w jego ciele.
Ale w jakiej perspektywie taki człowiek ma rację? Przy których założeniach?
Bo np. czy gdy jego żołądek zachoruje, a on powie mu „masz być zdrowy i pracować” – to czy żołądek zawsze go usłucha?
A oto przyjdzie uzdrawiacz – inna osoba – i każe czyjemuś żołądkowi być zdrowym, a on stanie się zdrowy, to czyj jest ten żołądek?
Albo gdy hipnotyzer hipnotyzuje umysł człowieka i przejmuje nad nim władzę, to czyj jest ten umysł?
I czy wtedy można w ogóle być pewnym, że jaźń tej osoby była jej umysłem?
Co prawda nie zamierzałem tego tematu rozwijać w kierunku tego, co z ludzkiej perspektywy jest wnętrzem człowieka, bo zamiarem moim jest tutaj wskazać na to, co z tej perspektywy bywa widziane jako zewnętrzność – jako świat.
Jednak omówienie względności wnętrza powinno pomóc też w rozumieniu względności tego – czy coś jest zewnętrzne.
Wróćmy zatem do żołądka – naszego wnętrza z perspektywy powierzchni skóry.
Ale też jest on nasz – i jest nami - z tej perspektyw, że nas żywi. W zasadzie naszą krew, a ta z kolei nasze komórki.
Ale krew żywią też płuca.
Jednak jaki pożytek mielibyśmy z samego żołądka i z samych płuc – bez powietrza, oraz bez żywności?
Zatem i świat nas żywi i daje nam powietrze.
A skoro z perspektywy żywienia to, co nas żywi to my, zatem jesteśmy też światem.
W świetle tej perspektywy, że nie tylko jesteśmy ciałem ale i całym światem, także pojecie dobra i zła nabiera większej głębi, w której można bardziej uświadomić, że to, co jest na przykład dobrem jest zdarzeniem w którym uczestniczy nie tylko człowiek, ale i aktualne jego umiejscowienie w świecie.
Zatem gdy coś czynisz, to nie możesz pomijać otoczenia.
Bowiem ten sam czyn w jednym otoczeniu będzie dobrem, a w innym złem.
Dobro bywa bowiem sumą: działania, jednostki, oraz otoczenia.
Nie zaś samym tylko działaniem.
Ludzie jednak często popełniają ten błąd, że jak jakieś działanie było dobrem w licznych otoczeniach i dla licznych jednostek – to myślą, że takie działanie samo w sobie zawsze będzie dobrem, a na dodatek tworzą w oparciu o to prawa, którymi wymuszają aby wszyscy zawsze stosowali taki czyn… nawet, gdy w innych okolicznościach on zamiast być dobrem okazuje się być złem.
Dlatego tak wielu ludzi doznało krzywdy z powodu prawa stosowanego przez bezdusznych urzędników, czy sędziów.
Dlatego bezdusznych, bo oni zamiast kierować się rozumem i właśnie dobrem ludzkim, kierują się bezrozumnym prawem.
A prawo jest bezrozumne dlatego, gdyż przecież wiadomo, że nie ma rozumu – a zatem nie może uwzględniać zmienności, czyli takiej relacji jednostki z otoczeniem, której twórcy prawa nie przewidzieli.
Dlatego każdy urzędnik, czy sędzia, który kieruje się wyłącznie takim prawem – działa bezrozumnie.
I krzywdzi drugiego człowieka mniemając błędnie, że skutki tej krzywdy go ominą.
Ominąć jednak nie mogą, gdyż poprzez liczne powiązania ze światem jeśli nie jego bezpośrednio dotkną, to dotkną jego potomstwo. A zatem i jego.
Bo każda krzywda jaka zachodzi w świecie wytwarza w nim zgubne następstwa, a przecież krzywdzący urzędnik, czy sędzia, czy ktokolwiek inny, nie ucieknie od świata bo bez świata żyć nie zdoła.
Nie krzywdź zatem świata człowieku – bo nim jesteś.
Krzywdząc kogokolwiek uderzasz w świat i uderzasz tym samym sam w siebie – choć nie wiesz i nie rozumiesz jak…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|