Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Opętania

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Człowiek a upadli aniołowie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:27, 19 Lut 2013    Temat postu: Opętania

JJW111000837

Zamieszczam poniżej dwa artykuły.
Pierwszy napisałem dziś jako odpowiedź do Michała Murgrabi, który przysłał do mnie [link widoczny dla zalogowanych]
Drugi artykuł napisałem 17 września 2012 roku jako odpowiedź do Aldona Bledowski Sullivan, która napisała na facebooku 12 września 2012:
"Ciekawe, ze wśród ateistów nie ma ludzi opętanych."

Te artykuły są więcej niż długie, gdyż poruszana tematyka wymaga głębokiego studiowania, a nie jedynie przeczytania. Dlatego do jej pełniejszego zrozumienia niezbędne będą poszerzone studia w oparciu o podane w treści linki. Na dobre studiowanie czegokolwiek zazwyczaj godzina, czy jeden dzień, to za mało.

Dlatego jest to wątek tylko dla badaczy, których taka tematyka głęboko zajmuje i fascynuje.

Z poważaniem

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:39, 19 Lut 2013    Temat postu: Opętania, wieloświaty, portale w nas

JJW111000838

Można spotkać na gruncie katolickiego Kościoła wypowiedzi osób, które zainteresowane naukami Dalekiego Wschodu zaczęły medytować. Po jakimś czasie doznały wrażenia, że medytacja doprowadziła ich do wyraźnych doznań, że mają do czynienia ze złym duchem.
Czy zatem pojawienie się złego ducha musi świadczyć o tym, że to, czym się zajmujemy jest złe?
Dlaczego zatem świątobliwe życie w Kościele Katolickim sprawiało, że świętym pojawiał się demon, który ich męczył?
Czy mieli to też przyjąć za znak, że Kościół Katolicki jest narzędziem Szatana?
Czy raczej, że jest narzędziem Boga?
Jeśli narzędzie Boga denerwuje Szatana na tyle, że się zjawia, to owe kryterium dotyczy nie tylko Kościoła Katolickiego, ale i medytacji Dalekiego Wschodu.

Z psychologicznego punktu widzenia nie należy pomijać też faktu, że medytacja Dalekiego Wschodu jest czasowym odcięciem, wyciszeniem, rodzajem umysłowej izolacji.
Wielu świętych Kościoła Katolickiego również się izolowało. Już samo pójście nawet do zakonu kojarzone bywa z izolacją. W ich przypadku to poczucie izolacji i stany do jakich mogło prowadzić niektóre osobowości płynęło z działania izolacji z zewnątrz. Mamy tu działania organizacyjno życiowe sprawiające poczucie izolacji – odcięcia od bodźców codzienności. W przypadku medytacji jest to wychodzenie poza te bodźce w sposób mentalno-wrażeniowy.
W obu wypadkach są to rodzaje izolacji.
Wystarczy wpisać w google:
- komora stany umysłu na skutek izolacji
Tam wejść choćby na link: [link widoczny dla zalogowanych]

W szerszym rozumieniu związanych z tym procesów może pomóc to, co napisałem w temacie: Falowa natura i prawa karmy

Osobowość aby zachować równowagę musi posiadać jakiś punkt oparcia, rodzaj kręgosłupa. Najczęściej ów kręgosłup jest tworem doznań zmysłowych. Nie tylko zmysłów których człowiek jest świadomy.
Doznania zaś płyną głównie ze świata zewnętrznego.
Zatem najpowszechniej ów kręgosłup osobowości to dzieło świata. Otoczenia.
Wyjście ze świata jest sporym wyjściem poza jego bodźce. Kręgosłup staje się słaby. Osobowość może utrącić równowagę. Utrącić punkt oparcia.
Co będzie zależało od tego na ile zdążyła zbudować kręgosłup wewnętrzny i na ile stał się on niezależny od czynników światowych.

Oprócz tego są różne rzeczywistości. Silniejsze i słabsze.
I każda z nich ma swój kręgosłup. Gdy wchodzisz w którąś z nich np. poprzez narodziny, to automatycznie podlegasz jej prawom. Zaś siła tych praw obdarza Cię kręgosłupem tej rzeczywistości. W ten sposób stajesz się jej częścią, a jednocześnie daje Ci to stan poczucia normalności – bo odbijasz tę rzeczywistość. I nie chodzi tu o to, że masz być taki sam jak Twoje otoczenie, lecz o to, że ono Cię zajmuje. Tworzy Cię!

Mówi się ostatnio o tym, że na ziemi są może miejsca, które są portalami do innych wymiarów.
Ale i w samym człowieku są takie miejsca. Ale tu mieć nie oznacza korzystać. Oznacza możliwość natrafienia. I nie ma to związku z świadomym procesami. Choć świadome procesy wpływają na to pośrednio. Chodzi tu o szczególne pola powstające w umyśle, w mózgu, a nawet w ciele.
Dlatego niektórym przydarza się zetkniecie z inną rzeczywistością. Np. z Jezusem, czy z ufo-ludkiem, czy z demonem.
Poziom tego zetknięcia bywa różny. Może być rodzaju jedynie umysłowego, jednak też aż do fizycznego.

W temacie: "3 Odbiór Sny", jest cytat z pracy Ralpha Notesa:
    CZYM SĄ WIĘC "SIŁY NADPRZYRODZONE"?
    Co jakiś czas ludzie spotykają dziwne istoty - i to nie tylko w śnie. Niekiedy są one życzliwe (Matka Boska, podobne do ludzi jasnowłose istoty opisywane przez pierwszych łączników, "święci" służący radą Joannie d'Arc), a niekiedy sprawiają wrażenie "złych" ("Stara Wiedźma", istoty dokonujące wzięć, cuchnący czerwonoocy "ludzie-zwierzęta"). Zawsze zachowują się dziwacznie jak na ludzkie standardy (a jakich innych mielibyśmy używać?). Rzadko pojawiają się na dłużej i tylko niekiedy osiągają pewien stopień materialności.
Więcej na Wzięcia - groza, która nadchodzi

Dlatego demony na określonym poziomie są jedynie rodzaju mentalnego, a jeszcze w lżejszym wydaniu są elementami psychiki człowieka.
Zupełnie z innej perspektywy (jako coś bardziej poza) opisałem to w Demony i demony; post JJW111000830 Jednak obie te perspektywy tworzą całość.

Jak daleko można przejść od wymiaru mentalnego do wymiaru fizycznego? I czy jest to możliwe? Np.: Czy możesz fizycznie znaleźć się we własnym śnie?
W takim sensie, że Twoje ciało fizyczne zniknie na Twoim łóżku.
Wg naszych codziennych doświadczeń jest oczywistością dla nas, że nie jest to możliwe. Jednak wg tych samych doświadczeń nie jest możliwe robienie cudów, czyli wprowadzanie do naszej rzeczywistości w sposób magiczny tego – co pomyślimy.
Jednak niektóre osoby miały fart być świadkami cudów.
Castaneda miał fart być świadkiem przeniesienia ciała do sfery śnienia.
Oczywiście wg naszych doświadczeń jest to niemożliwe.
Jednak odkrycia naukowe dziwnych zjawisk zachodzących w świecie mikro i makro są przesłankami w oparciu o które jest to możliwe.
Piąty wymiar jest mniejszy [link widoczny dla zalogowanych]. Większość współczesnych fizyków zgadza się co do jego istnienia. Cały znany Wszechświat wraz z nami jest jednak w nim zawarty. /Alan Guth; Sidney Coleman/ Jesteśmy w niego zawinięci. Jest on z określonej perspektywy nieograniczonym dobrem i Duchem.

Na początku przez piąty wymiar można rozumieć wszystko to, co jest poza znanymi czterema wymiarami. A co jeśli poza postrzeganymi wymiarami nie jest jeden wymiar, lecz więcej? Wówczas będzie to piąty, szósty …

Ciekawie o tych kolejnych wymiarach napisał Tomasz Płowucha:
    Piąty wymiar najprościej traktować jako rozgałęzienie wielu czwartych wymiarów, które spotykają się w jednym miejscu - /…/ tam gdzie my chcemy, by się spotkały. Piąty wymiar zawiera nieskończenie wiele możliwości jakie możemy dokonać np. czy być kucharzem, pilotem, artystą. Ale to my dzięki oddziaływaniu w naszym świecie trójwymiaru dokonujemy wyboru jednej ścieżki w czterowymiarze dzięki czemu w określonym przypadku wszystkie pozostałe możliwości w piątym zanikają. Oczywiście piąty wymiar dotyczy każdego aspektu naszego życia np. czy pić rano herbatę, kawę, kakao, piwo czy może nic nie pić, albo czy iść do hipermarketu czy sklepiku za rogiem. W piątym wymiarze wszystko jest rozmyte i ma wiele możliwości, ale to my dzięki naszym poczynaniom w niższych wymiarach determinujemy piąty wymiar do przybrania konkretnego ?kształtu?.
    Dochodzimy do momentu w którym pojawia się szósty wymiar. Jest on po prostu zagięciem piątego wymiaru tak by pozwolił nam przeskoczyć do innej rzeczywistości. Załóżmy, że jesteśmy biedni. W domu rodzinnym panowała bieda i tak zostało aż do dziś. W ?opcjach? jakie były dostępne w naszym dzieciństwie w piątym wymiarze nie było opcji ?bogactwa?. Szósty wymiar pozwala nam przeskoczyć z aktualnej pięciowymiarowej rzeczywistości do innej, gdzie takie pięciowymiarowe ścieżki mają już miejsce. Dzięki temu szósty wymiar możemy traktować jako zaginanie piątego do różnych rzeczywistości jakie mogą mieć miejsce.
    Siódmy wymiar zaskakuje. Jest to zbiór wszystkich wcześniejszych wymiarów w punkcie takim jaki był przed pierwszym wymiarem. Ale wyjaśnijmy to prościej. Linia czwartego wymiaru zaczęła się w momencie Wielkiego Wybuchu- czyli w tedy kiedy zaczął płynąc czas. Linia ta podąża cały czas do przodu ponieważ jak widzimy Wszechświat istnieje, a linia ta skończy się dopiero w momencie skończenia Wszystkiego. Jednym słowem linia w czwartym wymiarze łączy Wielki wybuch w nieskończoną ilością możliwości jego końca. W naszym rozumowaniu linii końca Wszechświata jest nieskończenie wiele, dlatego siódmy wymiar traktujemy jako punkt w którym zawarte są wszystkie linie czasu zawierające w sobie opcje końca Świata. Mamy już nieskończoność jako punkt w siódmy wymiarze, który zawiera w sobie wszystkie możliwe scenariusze wszystkiego co zachodzi w naszym Wszechświecie. Wracamy niejako do początku podróży przez wymiary bo znowu znaleźliśmy się w punkcie, którego nie mamy z czym połączyć- bo jak mogą istniej inne punktowe nieskończoności jak nasza, do których moglibyśmy pociągnąć linie w ósmym wymiarze by połączyć ze sobą dwa nieskończone punkty w siódmym wymiarze? Otóż mogą istnieć i istnieją. Tymi innymi nieskończonościami są inne rzeczywistości które zaczęły się możliwie, że całkowicie różnie od tego jak nasza. Dookoła naszego Wszechświata istnieją inne Wszechświaty w których wszystko włącznie z prawami fizyki może być inne niż u nas. Tworzą one odrębne nieskończoności. To linie łączące te wszystkie Wszechświaty są liniami w ósmym wymiarze.
    Pamiętacie jeszcze naszą mrówkę na dwuwymiarowej gazecie, która po zgięciu gazety trafia w trzeci wymiar? Na tej samej zasadzie działa to też przy zaginaniu ósmego wymiaru do dziewiątego. Jeśli stalibyśmy na jednej linii ósmego wymiaru łączącego siedmiowymiarowe nieskończoności musielibyśmy zagiąć te linie do dziewiątego wymiaru by skoczyć z jednej linii na drugą. Dziewiąty wymiar jest więc zaginaniem linii ósmego wymiaru.
    Wkraczamy teraz do ostatniego (jak się zaraz okaże) dziesiątego wymiaru. Jest on? punktem! Punktem na który składają się wszystkie linie ósmego wymiaru łączące wszystkie nieskończoności jakie tylko istnieją. Mimo tego, że dziesiąty wymiar sprowadza się do punktu nie ma już innych punktów bo to w nim zawarte jest wszystko- wszystkie możliwe Wszechświaty, wszystkie inne punkty, prawdopodobieństwa i zdarzenia oraz niższe wymiary. W nim- w dziesiątym wymiarze- zawarte jest wszystko i nie da się dalej iść. Wszystko co nawet próbujemy umieścić obok dziesiątego wymiaru (chodzi o rzeczy w wyobraźni) spada do niższych wymiarów. Nie da się przekroczyć granicy dziesiątego wymiaru.
    Dzięki temu, że dziesiąty wymiar jest ostatnim najwyższym wymiarem jaki może istnieć fizycy kwantowi twierdzą, że w teorii strun, super struny drgają właśnie w dziesiątym wymiarze. Struny drgają w dziesięciu wymiarach i mają przed sobą wiele różnych możliwości, ale to dzięki temu co dzieje się w naszych trzech wymiarach determinuje się wyższe wymiary w obrębie naszego Wszechświata do przyjęcia konkretnych ?kształtów?.
Całość [link widoczny dla zalogowanych]

Świat i wszystko jest dziwniejsze, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.
Dlatego też opętania mogą przebiegać na wielu wymiarach. Można doznać opętania jako obsesyjnej myśli, jak i opętania jako demona. Opętania mentalne, uczuciowe, emocjonalne umieszczamy w psychologii i psychiatrii. Demoniczne poza nimi, gdyż dotykają już fizycznych form w sposób bardziej wyraźny. Bywa, że wręcz nawet przekraczający powszechne fizyczne prawidłowości.

Nie uważam, że daję tu gotowe odpowiedzi. Moim zamiarem jest ukazanie przesłanek, które przybliżają do wielo-perspektywicznego odczucia świata.
Odczucia, a nie zrozumienia.


Niektórzy ludzie mają problemy z własnymi wierzeniami, z własną religią i z innymi religiami. Niektórzy poszukują i doznają opętania w innych. Ale są i tacy, którzy nie poszukują i trwają w swojej religii i w niej doznają opętania.
Zatem żadna z tych okoliczności zewnętrznych nie jest najistotniejszą przyczyną opętań.
Jest nią to – co się dzieje w nieświadomej strefie umysłu. A nawet nie tylko umysłu. Bo też duszy.
Należy zatem zwrócić uwagę na swój własny umysł. Na to z czym się stykaliśmy w swoim życiu.
Bo to tam były problemy. Jakby niezauważalne, a jednak na tyle się wykluczające, że mogły zachwiać kręgosłupem psychiki. Zachwiać wtedy i u osoby, u której były silniejsze od jej kręgosłupa umysłu.

Problemy pochodzą z osobowości, z przekonań i z intencji.
Nie z tych przekonań, których człowiek jest świadomy, lecz z całego zbioru przekonań, tez tych już zapomnianych, a nawet tych świadomie nie zaakceptowanych, a nawet odrzucanych świadomie.
Siła działania przekonań nie bierze się bowiem tylko z Twojej świadomości, lecz z zewnętrznej sugestii - z jej siły. Hipnoza mimowolna. To wszystko tworzy osobowość człowieka.
Podatność na hipnozę bywa różna. Jest zależna od rozwoju siły postrzegalnych intencji w osobowości. Jedną z najważniejszych takich intencji jest to, co od wieków bywa nazywane CZYSTYM SERCEM. Kumulacja takiej postawy sprawia wzrost siły tej intencji. Zaś każda postawa przeciwna jej osłabia tę siłę.
W przypadku kumulacji osłabień sił nabierają inne intencje najczęściej działające w podświadomości. W niektórych przypadkach stają się one sobie tak przeciwstawne, że prowadzą nawet do wyraźnie zauważalnych chorób psychicznych,
Osoba mająca najsilniejszą intencję którą jest CZYSTE SERCE zachowa równowagę i dobro nie tylko w każdej religii, lecz nawet będąc magiem.

O medytacji oraz świętych chrześcijaństwa polecam: Dusza i starożytne drogi

Niech Twój umysł doznaje SPOKOJU

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:12, 19 Lut 2013    Temat postu: Wielowymiarowość opętań

JJW111000839

Spotkałem się na facebooku, oraz na kilku forach z opinią że "wśród ateistów nie ma ludzi opętanych."
Czy to znaczy, że nie występują, bo: rozmówca o nich nie słyszał?
Możliwe, że należałoby raczej postawić taką refleksję:
"Ciekawe, że wśród ateistów opętania prawie nie występują."
Prawie nie oznacza jednak: w ogóle.

Niektórzy niewidomi od urodzenia twierdzą, że nigdy nie mieli w swoich snach obrazów.
Jednak są niewidomi od urodzenia, którzy twierdzą, że mają obrazy w swoich snach.
Tych drugich chyba jest mniej.
A jeszcze mniej jest ludzi, którzy pamiętają swoje poprzednie wcielenia.
Jest ich tak mało, że wielu nie wierzy w to, że to jest prawda.
Pomijając to, że są też ludzie, którzy takie rzeczy też zmyślają. Niektórzy aż tak, że sami przyjmują własne fantazje za prawdę.

Właśnie - fantazje...
Może należałoby mówić o poziomach fantazji - w sensie poziomów wizualizacji.
Gdzie jeden z nich przejawia się jako świat fizyczny!
Wiadomo też, że na naszą fantazję może też mieć wpływ ktoś z zewnątrz na równi z każdym elementem fantazji - na który bardziej skierujemy swoją uwagę.
Pisarze powieści wiedzą, że wymyślona postać nieraz pisze samą siebie. Oczywiście w głowie swojego twórcy. Często w sposób nieoczekiwany przez twórcę.
Zresztą podobnych procesów ludzie doświadczają w snach.

Wróćmy do ateistów, wierzących, oraz opętań.
Postawię tutaj typową ateistyczną tezę:
"Ateizm i wiara religijna opierają się na pamięci danej jednostki - bez pamięci nie ma ani wiary w istnienie Boga, ani ateizmu."
W świetle takiej ateistycznej tezy należałoby się zatem zająć pamięcią.
Czym ona jest?
Zazwyczaj każdy tkwi w przekonaniu, że jego pamięć to on jako byt niezależny w tej pamięci od aktualnego otoczenia.
Moje jedno osobiste doświadczenie ukazało mi jednak, że nie ma naszej pamięci bez świata zewnętrznego - że pozostaje ona z nim w zależności nie tylko jako przeszłość, ale jest zależna w TERAZ.
Jednak wrócę do omówienia tej kwestii pamięci pod koniec tego artykułu.

Tu wystarczy jako podstawę rozważań o opętaniach przyjąć, że nasza pamięć tworzy nasze przeżycia, a na pewno wywiera na nie wpływ, którego stopień może być skrajnie różny i nawet niespodziewany dla danej jednostki. W tym sensie nie znamy samych siebie!
Obecnie nauka wie już o istnieniu świadomości i podświadomości.
Jednak człowiek operuje na większej liczbie poziomów, niż dwa, albo trzy.
I nie u każdego odbywa się to tak samo.
Także pamięć człowieka nie jest jednopoziomowa. Co zaobserwowano choćby w hipnozie.
Umysł ludzki to nie jest jednorodny i zwykły garnek z mózgiem jako zupą.
To jest naprawdę niezwykła struktura. Wielopoziomowa i wielowymiarowa. Choć nasza codzienna świadomość ma jedynie powiązanie z tym, co aktualnie obserwujemy.
Nie jest łatwo jej poznać to, co jest poza nią – a czym jest człowiek.

Na filmie "Kwantowa Apokalipsa i Holograficzne Wszechświat" pada zdanie:
"To nie tak, że obraz istnieje na zewnątrz - to nasze dane, które zamieniamy w obraz, zgodnie z naszymi systemami wierzeń, świadomymi i podświadomymi." Tutaj

Nie chcę w żaden sposób sugerować nikomu, że cytowany film nie zawiera błędów we wszystkim, co na nim jest ukazane.
Bo już np. inne stwierdzenie z tego filmu zawiera logiczny błąd:
"Jakimkolwiek nieskończonym strumieniem energii rzeczywistość by nie była, ty tworzysz jedynie swój własny jej kanał. Większość ludzi nie jest tego świadoma." Tutaj

Jakich ludzi? - wypada tu zapytać - Skoro są oni tylko elementami własnego kanału jednostki. Nie ma innych ludzi oprócz niej.

Zaś dalej w 55 minucie słyszymy:
"To tak, jakby wszystko stanowiło jedną świadomość, doświadczającą samej siebie w subiektywny sposób."
Tu powinno pojawić się naturalne pytanie:
- Do kogo ten facet wobec tego mówi? Kogo naucza? Sam siebie?
A może to, że naucza innych świadczy o tym, że praktycznie zakłada istnienie innych. Zatem praktycznie nie zakłada istnienia tego - co sam głosi.
Wobec tego wierzy w swoją ideę jedynie mentalnie. Zaś sam działa nie wg niej.
(Ktoś mógłby powiedzieć, że mówi do swoich demonów. Gdzie widziany świat jest objawem opętania – jako choroby umysłu. Co spodobałoby się niejednemu buddyście.)

Czy jednak aby na pewno sam nie działa wg niej?
Wnioski zalezą od perspektywy wnioskowania.
Przyjmijmy tutaj inną perspektywę.
Zazwyczaj w codziennej perspektywie mamy coś takiego:
- MOJE MYŚLI to ja, ale INNI LUDZIE, to nie ja - więc tylko komunikacja moich myśli jest mną, a komunikacja ludzi nie jest mną...

A co jeśli na zbiory myśli spojrzymy tak samo jak na ludzi?
Zaś na ludzi tak, jak na własne myśli - które jednak przejawiają się na płaszczyźnie świata.
Wówczas dwóch spierających ludzi możemy postrzegać jako dwie spierające się myśli.
W buddyzmie mówi się, że świat to produkt umysłu – a zatem w takim sensie można spojrzeć na świat jako na umysł i innych ludzi jako na inne myśli – myśli jednego umysłu.


Widzimy na tym przykładzie, jak nasze osądy są zależne od tego, co posiadamy w umyśle i w pamięci. Od tego, co znaleźliśmy w świecie. A kto z ludzi powie, że znalazł już wszystko?

Oczywiście musimy wiele ocen przyjmować jako prawdziwe – jeśli nam to w jakiś sposób jest przydatne..
Prawda = przydatność

Gdy coś przestanie być przydatne – przestało być prawdą.
Słyszane kłamstwa nie są przydatne.. Zazwyczaj wprost przeciwnie – mogą szkodzić.

Zatem nasze osądy zależą też od tego, co uważamy za przydatne. Nie tylko od tego, co rzeczywiście jest przydatne.
Dlatego bywa tak, że osąd człowieka sprawił mu nieraz zawód.
Mimo tego większość wierzy własnym osądom.
Łącznie z ateistami, którzy niby w nic nie wierzą. Wink

Czy świat to produkt jednostki, która go widzi?
Czy opętanie, to produkt opętanego? Oczywiście jeśli tak, to takim produktem będzie też egzorcysta.

Na w/w filmie pada wypowiedź:
"Atom istnieje we wszystkich pozycjach jednocześnie, dopóki świadomy obserwator nie zdecyduje się na niego spojrzeć."
Tutaj

I na tej podstawie mówca tak to ocenia:
"A więc sam akt pomiaru, czy obserwacji, tworzy cały Wszechświat."

Inny mówca wyraża dalej zbieżny pogląd:
"Jedynie świadome istoty mogą być obserwatorami tak gruntownie determinującymi samo istnienie rzeczywistości. Bez nas istniałyby tylko rozprzestrzeniające się superpozycje możliwości. Bez definitywnie konkretnych wydarzeń." /1:05/

Kolejny mówca głosi:
"Tworzymy ten wyimaginowany trójwymiarowy solidny świat, którego wcale nie ma, zgodnie z teorią względności i mechaniką kwantową." /1:31/

Na podstawie takich poglądów łatwo jest dojść już do poglądu w którym się stwierdza:
Jestem Bogiem.
Wg tych poglądów tak samo opętanie jest dziełem opętanego.
I zapewne trochę w tym racji jest.
Dlatego najczęściej osoby religijne padają ofiarą opętania.
Dlatego też osoby mające cele i plany, silne pragnienia, w przypadku zachorowania szybciej wracają do zdrowia, niż osoby załamane, czy zamartwiające się i biernie czekające na powrót do zdrowia.

Czy jednak człowiek faktycznie jest istotą na tyle świadomą, że kontroluje całą swoją rzeczywistość?

Każdy człowiek wie, że nie. Każdy doświadcza cierpienia nie tylko z powodu zjawisk w świecie, ale i z powodu zjawisk w ciele. Kto z ludzi na tyle kontroluje swoje ciało, aby nie chorowało i nie umarło?

A może bliższe prawdy byłoby stwierdzenie:
Tyle kontroli ile świadomości.

Jednak oprócz świadomości jest jeszcze inna moc.
Podobnie jak oprócz świadomości mamy ciało.
Te elementy człowieka są ze sobą w wzajemnym związku.
Inna jest moc świadomości serca, czy komórek ciała, a inna świadomości mózgu.

Oczywiście, że w określonym stopniu wpływamy na świat i na swoje ciało, lecz jak uczy nas doświadczenie – nie tylko my sami.
Sieć wpływów jest przeogromna.
Wyrazem czego są najróżniejsze problemy, choroby, też psychiczne, a nawet najróżniejsze opętania.
Jesteśmy my i jest świat.
Działa świat i działamy my.
Wypadkowa tych działań bywa różna.

W tym miejscu zwrócę uwagę na pewne istotne zdanie z filmu:
"Elektron, tak jak każda inna cząsteczka elementarna, istnieje jedynie w powiązaniu z innymi rzeczami, np. z innymi cząsteczkami lub, w większej skali, z resztą wszechświata."
Tutaj

To samo dotyczy nie tylko cząsteczek, lecz też fal, myśli, oraz ludzkiej pamięci.
I tutaj nie chodzi o budowanie pamięci w skali liniowej – czyli tak, jak to pamięć postrzega.
Tu chodzi o natychmiastowy rzut całej przestrzeni "pamięci w liniowym wydaniu", czyli będzie jej się wydawać, że doświadczyła przeszłości – że ma historię.
Skąd się bierze taki zrzut pamięci w człowieka?
Ze świata w którym się znalazł.
I jest to właśnie "istnienie w powiązaniu".
Czy Twoja pamięć jest zatem rzeczywiście Twoja?
Czy Twoje poglądy i Twoje osądy są Twoje?
Jednak kto w czym płynie – tego doświadcza, włącznie z konsekwencjami tego płynięcia.

Jeszcze raz zwracam uwagę na owe powiązanie.
Bo skoro człowiek je ma, to nie jest zupełnie wolny.
Zaś gdyby był na tyle wolny, że nie miałby żadnego powiązania – to w jaki sposób by istniał, oraz w czym?

Kiedy zatem możesz być przekonany, że coś wiesz?
Odpowiem słowami jednego z mówców z filmu:
"Na odpowiednio głębokim poziomie /…/ okazuje się, że wszystko, co do tej pory wiemy o codziennym świecie, przestaje istnieć." /2:10/

I w tym miejscu warto to skojarzyć z pozytywnym aspektem pokory.
Z nauką Jezusa, aby być otwartym na wiedzę jak dziecko.
Czy ze słowami Sokratesa: "Wiem, że nic nie wiem".
Także szaman Castanedy powiedział do niego:
"My, ludzie, wiemy o świecie bardzo mało." / "Odrębna rzeczywistość"/

Co zatem z opętaniem umysłu ateisty?

Ktoś na jednym forum napisał, że także buddyści nie bywają opętani.
Jednak inna osoba pospieszyła z informacją, że są takie przypadki.

I czy w rzeczywistości chodzi tu o opętanie ateisty przez demona, czy raczej o działanie demona na ateistę?
Znam przypadek ateisty z czasów Stalina. Chodził i zdejmował krzyże. To był zatem wojujący ateista. On walczył z religią. Jakby mu przeszkadzała żyć. A w rzeczywistości to jego światopogląd walczył z odmiennym światopoglądem. To ma taką samą naturę psychologiczną jak wojny religijne.
Pewnego razu poczuł, że ktoś niewidzialny wpycha go do basenu z nieczystościami (była to oczyszczalnia ścieków). W żaden sposób nie był w stanie przeciwstawić się. Wiedział, że zostanie wepchnięty i utopi się… gdy był nad samym brzegiem przeżegnał się. I wtedy go ta siła puściła.
Od tego zdarzenia, ten człowiek do końca swego życia, co niedzielę był w kościele.
Mój ojciec znał go. Widział jakim był zaciekłym ateistą przed tym wydarzeniem, a jakim gorliwym katolikiem został po tym zdarzeniu.
Czy można tu mówić o opętaniu?
Niektóre opętane osoby bywają rzucane np. o ścianę.
Zatem działanie demona z zewnątrz też jest rodzajem opętania – jako widzialnego działania demona. Choć takie działanie demona z zewnątrz nazywane jest nawiedzeniem.

Znam też przykład osoby, gdzie matka i syn byli ateistami.
I pewnego razu temu mężczyźnie, gdy mieszkał poza domem, ukazał się demon w postaci ludzkiej. Miał nieludzki śmiech, nie zachowywał się jak człowiek, i tak go wystraszył, że ten uciekł boso zostawiając swoje rzeczy… ale gdy wbiegł do domu… to jego obuwie już było w domu wraz z zostawionym rzeczami.
To była niesamowita historia, a jej niewierzącego bohatera znam osobiście.

Oczywiście w obu przypadkach z jakimi się zetknąłem, nie było opętania polegającego na zawładnięciu umysłem.
Jednak jak niewierzące osoby mogły mieć owe "przywidzenia" demonów?
Skoro w demony nie wierzyły.
Jak mogło dojść do nawiedzenia u ateistów?
A jednak doszło.
Gdyby to było opętanie, to osoby nie dopuszczające do możliwości opętań w swoim światopoglądzie, stwierdzić by mogły, że ateista zachorował psychicznie.
Tymczasem umysłów tych osób nie dotknęły żadne zmiany w momencie nawiedzeń. Najwyżej nastąpiły po nich w postaci przekonania o istnieniu niewidzialnych mocy. Przekonania połączonego z ogromnym przerażeniem.

Rozumiem, że każdy, kto nie zetknął się osobiście z takimi nadprzyrodzonymi zjawiskami, nie tylko nie może w to uwierzyć, ale też nie potrafi tego przyjąć za prawdziwe wydarzenia, gdyż jego racjonalizm to jego doświadczenia w świecie, a on takich paranormalnych nie miał.
Bardzo szanuję niewiarę tzw. racjonalnych umysłów, lecz nie wtedy, gdy odrzuca ona informacje bez powodu, lecz z jakiejś ślepej zasady.

Pytanie: Czy wśród ateistów zdarzają się opętania – kojarzy mi się z innym pytaniem, które jest biegunem przeciwnym:
Dlaczego święte osoby były szczególnie męczone przez demony?
Spotykały je nie tyle opętania, co właśnie nawiedzenia.
Przykładem jest choćby ojciec Pio, czy św. Franciszek.
    "Biograf o. Alberto d'Apolito tak wspomina, jakie walki toczył o. Pio już w klasztorze: „My, braciszkowie, bywaliśmy często budzeni ze snu w środku nocy przerażającym odgłosem rzucanych mocno łańcuchów, zgrzytem żelaza, krzykami i jękami dochodzącymi z celi numer 5, w której przebywał o. Pio. Chłopcy naciągali kołdry na głowy, drżąc ze strachu. O. Pio, pragnąc ich uspokoić, zapewniał, że demon nie będzie ich dręczył ani nie zrobi im nic złego, że całą złość i nienawiść kieruje ku niemu. Raz jeden z chłopców rzekł, chcąc uchodzić za śmiałka: „Gdyby mi się ukazał, przegoniłbym go precz". Na to odrzekł o. Pio: „Nie wiesz, co mówisz. Gdybyś ujrzał demona, umarłbyś z przerażenia."
    [link widoczny dla zalogowanych]
    "dowiadujemy się od Tomasza z Celano, towarzysza św. Franciszka. Pisze on, że święty przebywał w Rzymie na prośbę kardynała Leona od Świętego Krzyża. Św. Franciszek, jako odosobnione miejsce na modlitwę wybrał wieżę, która była podzielona dziewięcioma łukowatymi sklepieniami, co sprawiało, że pomieszczenia wyglądały jak cele dla pustelników. Podczas pierwszej nocy, kiedy chciał odpocząć: „przybyły diabły i czyniły przygotowania do wrogich działań… Biły go bardzo mocno przez długi czas i w końcu zostawiły na pół żywego. Gdy odeszły i święty odzyskał oddech, zawołał śpiącego w innym pomieszczeniu towarzysza, i powiedział do niego: «Bracie, chciałbym, abyś został przy mnie, gdyż boję się pozostać sam, bo diabły przed chwilą mnie biły»”. Tomasz z Celano kontynuuje: „Święty drżał i trząsł się jak osoba cierpiąca od wysokiej gorączki”. [link widoczny dla zalogowanych]

Pod ostatnim linkiem jest podanych mnóstwo przykładów takich świętych.
Przyznam, że sam czasami mam wrażenie, iż nie wszystkie historie wydarzyły się naprawdę. Tak to już jest, że w ludzkim świecie, nie wszystko jest prawdą.
Wiem jednak, że zdarzają się sytuacje, gdy ludzie doświadczają odczuwalnego działania niewidzialnych istot. Zarówno pozytywnego, jak i negatywnego.

O ile więc demony bardziej mają skłonność dawać się we znaki świętym, niż zwyczajnym wierzącym, to w świetle tego nie jest dziwne, że ateiści ich najmniej interesują. Choć czasem i zdarza się zainteresowanie ateistą. Najwyraźniej jakiś demon musiał mieć wówczas jakiś kaprys, albo zły humor, gdyż nie widzę innego powodu takiego nierozsądnego względem ich celów działania.


Jeśli zaś chodzi o opętania jako o zjawisko, to większość tzw. opętań postrzegam jako sfiksowanie umysłu "opętanej" osoby. Czasem jest to nawet rozdwojenie jaźni ze zdolnościami parapsychicznymi. Będą wtedy nawet latające przez ścianę przedmioty. Tak jak to czasem ma miejsce w domach dojrzewających dziewczynek.
Dlatego większość przypadków postrzegam jako sprawkę umysłu "opętanej" osoby.
Wiem jednak, że istnieją też prawdziwe opętania.
Nie rozumiem też ludzi, którzy z góry "wiedzą", że to niemożliwe – bo oni tego nie widzieli.
Chyba ich opętało Wink


Modne są zalecenia typu:
"Obserwuj siebie", "pokonaj samego siebie", "uwolnij się od swojego ego".

A za nimi idą też modne pytania:
"Kto obserwuje obserwowanego?"
"Kto się uwalnia sam od siebie?"
"Kto jest uwalniany i od kogo?"

Wszystkie te pytania powstają z powodu ciała i utożsamienia się z pojęciem osobowości człowieka, przypisanej ciału – jako czegoś jedynego.
Przypomnę tu zdanie:
"Atom istnieje we wszystkich pozycjach jednocześnie".

A co jeśli opiszemy to tak:
Atom nie jest jednością, lecz wielością potencjału mogącego przejawić się zależnie od tego przez co się przejawia. A do tego nie jest bezwzględnie zdeterminowany, ani zewnętrznym, ani wewnętrznym.

Dlaczego siebie oceniamy na podstawie ciała?
Owszem – ciało jest jedno. Tutaj.
Jednak moje ja nie istnieje jako jakieś JA w sensie czegoś jednego.
Ono jest w tylu miejscach jednocześnie.
Dlatego może obserwować samo siebie!
Myśleć o sobie.
A nawet pokonywać siebie.


Zatem ja w zasadzie oznacza my – albowiem jest nas wielu.
Inaczej: ja przebywa w wielu pozycjach, czyli jest mnogością.

Jest takie powiedzenie: "Każdy ma swego demona".
Znaczy ono, że w każdym tkwi jakiś chochlik psotnik. Jakąś taka część umysłu lub raczej taka pozycja ja.
Ateista raczej nie ma problemu z poznaniem jej u siebie, bo choćby nie boi się ani księdza, ani piekła.
Wierzący będzie tłumił taką chochlikową pozycję ja. Wypierał ją. A im bardziej wierzy, im bardziej uświęca się, tym bardziej tłumi.
Możliwe też, że wraz z rozwojem pozycji ja w stanie uświęcenia rozwija się równolegle przeciwna jej pozycja ja demoniczna.
A o ile ja oznacza my, to dla wielu pozycji uświęconych może powstają tak samo rozwinięte, ale w przeciwnym kierunku, pozycje demoniczne.
Może dlatego święci byli atakowani przez demony.
Oczywiście jest taka psychologiczna możliwość.
Jednak nawet istnienie tego mechanizmu nie świadczy, że nie ma prawdziwych opętań.
Poza tym, przy zbyt dużym zróżnicowaniu osobowości w przypadku schizofrenii można postawić nawet pytanie:
Co za różnica skąd pochodzi obca osobowość, czy z wewnątrz, czy z zewnątrz? Skoro jest obca i inna.
Dla opętanej osoby, czy chorej, nie ma to znaczenia.

Nigdy nie miałem tendencji wierzyć w to, że każdy stan wyglądający jak opętanie, jest opętaniem.
W listopadzie 2009 roku napisałem na forum swietageometria:
    By to łatwiej zrozumieć dobrze jest spojrzeć na wszystko jako na zbiory.
    I oto mamy człowieka z jego cechami - zatem mamy określony zbiór. Każda cecha jest swoistym ośrodkiem energetycznym jako element tego zbioru. W zbiorze tym mogą istnieć liczne mniejsze zbiory. I istnieją. Niektóre z nich wyodrębniają się w sposób nie tak znowu znaczny dla psychiki i sprawiają, że wydaje się ona ludziom być całością. Jednak inne mogą się wyodrębnić znacznie, a nawet zupełnie oddzielić - i będzie to odbywać się w poza świadomej sferze umysłu. Czasem w taki sposób powstaje demon zrodzony w samym człowieku. Są chwile, że zdobywa panowanie nad ciałem i wyraża się przez nie. Staje się w ogromnym stopniu niezależny psychicznie od tego, co wcześniej przejawiało się w człowieku. To podobny proces jak dominujące działanie jakiegoś ośrodka w mózgu. Jeśli zostanie silnie pobudzony dominuje nad innymi w danym czasie. Czasem ludzie nazywają nawet to opętaniem. Jednak ośrodek mózgu jest w głowie i nie wyjdzie Smile Zaś to, co jest zbiorem energii psychicznej, może wyjść. Jako zupełnie niezależne od głównego zbioru - w którym powstało.
    Tu pewnie niektórym nasunie sie pytanie, czy to coś ma w sobie ów boski pierwiastek jaki jest w człowieku z którego wyszło. Jako jego dziecko. Z tym jest różnie. Mamy tu zatem narodziny demona, który może przyciągnąć podobny sobie zbiór z duchem, albo i nie i egzystować jako typowy energetyczny demon. Niczym złożony program komputerowy. Najodpowiedniejsze porównanie dla niego to Linux Wink gdyż rozwija się pod wpływem tego z czym się zetknie.
    Nie chcę tu pisać żadnej pracy na ten temat - celem moim było tylko wskazanie na złożoność wielu zjawisk.
    /…/ Podobne efekty można osiągnąć w czasie hipnozy, gdy rozdzieli się osobowość i stworzy drugą. Każdej z nich można przydzielić inną stronę ciała. Jednej lewą, drugiej prawą. Odpowiednio do tego każda strona twarzy będzie zupełnie inaczej wyrażać się.
    W buddyzmie mówi się o wielu składnikach umysłu. Nasze decyzje wypływają z tych składników. Świadomość jest pod ich wpływem, a jednocześnie może aktywnie wywierać stopniowo wpływ na transformację owych składników.
    Gurdźijew mawiał, że w człowieku żyje wiele różnych ja.
    /…/
    Co prawda w Apokalipsie czytamy, że liczba bestii to ta sama, co liczba człowieka. Co wskazuje na to, że oprócz Królestwa Bożego w nas, posiadamy także w sobie bestię - która póki co statystycznie najbardziej się przejawia. Dlatego to Szatan - bestia owa - rządzi tym światem. I nie tylko owa bestia jest w ludziach. Także poza nimi. O czym też mamy w Nowym Testamencie. I widzicie, że te nauki sprawiają wrażenie sprzecznych, a wcale nie są. Wskazują jedynie liczne aspekty tego samego zjawiska, jakim jest Zbiór Bestii.
    Pisma Wedyjskie z kolei opisują inny aspekt tego zagadnienia. Mówią o dwóch grupach ludzi. Jedną określając jako posiadającą naturę boską. Drugą naturę demoniczną.
    Były to duże uproszczenia. Zawsze jednak wskazywały na jakieś aspekty.
    Chrystus w jednej swojej wypowiedzi jeszcze szerzej przedstawił kwestie ludzi. Jako tych, którzy już z urodzenia są ukierunkowani na boską naturę. Tych, którzy dadzą się ukierunkować przez innych ludzi. I tych, którzy tacy się nie urodzili i których nikt z ludzi nie zdoła ukierunkować, chyba że sami zechcą się zmienić.
    /…/
    świadomość wcale nie jest taka wolna od demona, gdy on już jest. Zresztą po tym, co napisałem wyżej, powinieneś juz to wiedzieć. Świadomość będąca w takiej sytuacji dopiero musi pracować, by go związać w bazie swojego umysłu. Pisma Święte z całego świata pełnią tu ogromnie pomocną rolę, lecz nie dla każdego. Tylko dla tych, dla których stanowią jakąś rzeczywistą wartość duchową. Niestety dla większości kapłanów od wieków były głównie środkiem do życia tutaj. Kto jednak chciał szczerze korzystać, to mu nie przeszkodziło zbytnio.
    Był bowiem albo na odpowiednio czystym poziomie, albo już na odpowiednio wypracowanym poziomie, i dobre nauki harmonizowały z nim - dlatego umiał wydobywać właściwe skarby.
    /…/
    Świadomość nasza jest jednak w pełni zależna od "podświadomości". Mówi się "pod", a tymczasem owe "pod" rządzi jak żona mężem Wink Kręci jak chce, czyli rządzi w taki sposób, że rządzony myśli, iż sam rządzi Smile
    Tu bardzo pomocne mogą być inne, zewnętrzne, świadomości (inne osoby)- które pomogą w tworzeniu nowych sił w "podświadomości" - sił przyjaznych odrodzeniu. Choć Jezus nazywał to także narodzeniem z Ducha.


Podobne zachowanie człowieka może mieć różne przyczyny.
Moim zdaniem są też różne opętania. Przez byty osobowe i nieosobowe.
W przypadku nieosobowych osobą jest człowiek - dlatego nie zaliczam ich na ogół do opętań przez demony. Bo demon to osoba.
Zaś w sposób nieosobowy to jest opętany prawie każdy człowiek. Jeden bardziej, inny mniej.

A opętani? Najpierw należy szukać przyczyny w umyśle ludzkim...
666 - czyja to liczba?
Człowieka.
Opętanie ma wiele wymiarów.


Kto może pomagać opętanemu lub "opętanemu"?
Czy apostołowie byli księżmi?
Nie to, że ktoś ma święcenie na księdza, oczyszcza człowieka z problemami.
Dobra wola i moc sugestii przyjaciela, matki, ojca, czy egzorcysty, wywiera wpływ na umysł osoby z problemami (z nierównowagą umysłu) A umysł ludzki potrafi naprawdę wiele.
Zły duch to złe myśli, lęki, sprzeczne nie unormowane poglądy, niepewność i obawy światopoglądowe
Zastraszanie kościoła napędza szeregi opętanych
Jezus mówił: "Myślcie o tym, co dobre, co miłe i szlachetne"

Ewangelia to głoszenie Dobrej Nowiny. Nie zastraszanie
Gdyby sam Bóg przemieniał opętanych, to On jest w stanie to zrobić w jednej chwili
I mógłby to robić przez każdego wyświęconego księdza
Czyżby święcenia nie miały tak istotnej tu wartości?
W egzorcyzmach słyszymy o długim procesie oddziaływania na psychikę opętanych.

Warto też wiedzieć, że egzorcyści stosują najpierw egzorcyzm próbny, czyli w myślach rozkazują demonowi: "Odstąp od niej. Powiedz, kim jesteś." Nie pokazując przy tym żadnych oznak, że coś myślą o demonie.
Chory człowiek na takie myśli egzorcysty nie zareaguje. Opętany tak.

Czym jest opętanie?
Czy opętanie ma związek z daną kulturą i z podprogowymi programami społecznymi, które wrażliwi ludzie przyjmują mimo woli?
Nawet jeśli poglądowo ktoś będzie np. spirytualistą, to jego inny podprogowy społeczny program zacznie z nim walczyć.
Dlatego mało zaawansowanym spirytystom przyprawiają się opętania

Ludziom silnie ugruntowanym w swoich przekonaniach, także ludziom otwartym na coraz głębsze poznanie - którzy będąc pokornymi nie chwytają się niczego na trwałe oprócz Boga, opętania się nie przytrafiają.

Niektórych przerażają krzyki opętanych. Ale i krzyk rozwydrzonego dziecka bywa nie do wytrzymania.

Nie tylko w psychice, ale i w ciele pojawić się mogą problemy - gdy robimy coś wbrew jakiejś części swoich własnych nastawień, czy planów. I często człowiek sam sobie nie może zapanować nad tym. Zły stan zaś nasila się - tak jak to bywa też z chorobami ciała.
Opętanie ekspiacyjne jest tego potwierdzeniem.
Jezus nie spotykał takich opętań, bo żył w innym programie religijnym. I nie było ich wtedy.
Po Jezusie podświadomość skrajnie fanatycznych umysłów chciała dokonać tego co Jezus, zbawić świat od grzechów…
I jest możliwe dla podświadomości wykreować nawet samoumęczenie, bo celem jest męczeństwo…

Czytamy opętaniach: "Opętanie ekspiacyjne poprzedzają wizje, w których Bóg wyjaśnia dlaczego dopuści do opętania danej osoby."
A przecież Jezus sam zbawia świat.
Czy Ci wszyscy tzw. pomocnicy Jezusa w odkupieniu grzeszników nie usiłują przez swoją próżność pozbawiać Jezusa chwały?
I czy w tych wizjach jest na pewno Bóg?
Stawiam na to, że sam diabeł.
Dlaczego? I skąd to wiem?
Ze słów Jezusa, gdy mu zarzucali, że leczy ludzi.
Powiedział wówczas bardzo prostą prawdę, że diabeł nie czyni dobrych rzeczy.
O Bogu zaś mówił, że jest dobry.
Kto zatem zsyła opętania ekspiacyjne oraz męczące demony na osoby nadzwyczaj religijne?
Szatan, czy Bóg?
Jeśli nie szatan, to z całą pewnością nie Bóg.
Wówczas pozostaje samoopętanie.

Interesujące jest to, że spotkałem w necie informacje świadczące o tym, że niektóre osoby prowadzące nadzwyczaj hulaszczy, egoistyczny tryb życia, a przy tym biorący narkotyki – po iluś latach takiego staczania się stawali się ofiarami opętania.
Zapewne są to wyjątki w gronie albo rozpustników, albo w gronie działających na mózg narkotykami.
Możliwe, że u niektórych osób narkotyki działają na percepcję jak psychodeliki. I później – po dłuższym braniu - takie osoby widzą więcej? Np. piekło itp.
Spotkałem wypowiedzi takich nieszczęśników.

Podaję przykładowo link do filmu z opętaniem:
http://www.youtube.com/watch?v=mVIL6AX30RI&feature=fvwrel


Proszę zwrócić uwagę, że choć odgłosy pochodzą z różnych egzorcyzmów, to jednak mają specyficzną dla siebie naturę. Bardzo charakterystyczną. Niespotykaną wśród ludzkich zachowań.

Słuchając ich odgłosów można wyczuć co za nimi stoi. Są oczywiście zagniewani i wściekli. Jest jednak wyczuwalne też ogromne cierpienie, oraz to, że przeszli wielką udrękę i nadal w niej tkwią.
Są to zatem zawzięte dusze, które mimo własnego strasznego cierpienia nie opuszczają w żaden sposób swojej natury bycia złymi wobec innych.
Mają wręcz wrogi stosunek do dobra.

Co się rzuca w oczy u demonów:
1. Mają znacznie większą złość, gniew, czy nienawiść, niż ludzie
2. Strasznie cierpią
3. Wściekle wyrażają swoje przeżycia
4. Przejawiają moce paranormalne także znacznie większe, niż uzdolnieni w tym kierunku ludzie
5. Są mniej inteligentne od ludzi

W zasadzie wszystkie te cechy wynikają z jednej kwestii, którą jest to, że mają znacznie bardziej rozwinięte ciało astralne od człowieka. Stąd bierze się tak silne u nich wyrażanie emocji.
Mają też znacznie mniej rozwinięte ciało mentalne. Człowiek ma bardziej rozwinięte.

Świadomość demona jest zdominowana owym potężnym ciałem astralnym. Zaś jego mniejsze ciało mentalne nie jest w stanie zapanować i rozwinąć harmonijnie jego ciało astralne.
U człowieka ta proporcja została znacznie zmniejszona. Nie ma tak potężnego ciała astralnego, ale za to otrzymał większe ciało mentalne. Dzięki któremu ma szansę zapanować nad uczuciami i emocjami. Demon z powodu pochłonięcia nimi nie jest w stanie nawet ich mentalnie uświadomić sobie w sposób refleksyjny.

Powszechnie wiadomo, że demony są zainteresowane ludzkimi "duszami". Wiadomo też, że nie każda "dusza" dla nich się nadaje.
W pewnych kręgach przez duszę rozumiano ciało astralne.

Naturalnym pytaniem jest: Po co demonom specyficzny rodzaj "dusz"?

Czy demony żywią się odpowiednimi dla nich ciałami astralnymi ludzi?
Natomiast ludzie, którzy opanują mentalnie swoje ciała astralne, przechodzą na poziom niedostępny demonom. Jakby w wymiar poza ich zasięgiem.
Jest to poziom dobrych aniołów.


Nie jest jednak tak, że diabeł nie ma w ogóle ciała mentalnego.
Tradycja chrześcijańska mówi, że każdy człowiek ma swojego anioła stróża, który szepcze dobre rady do jednego ucha, oraz diabła szepczącego złe rzeczy do drugiego ucha.
Ta przesłanka sugeruje nam, że może każdy ma towarzyszącego mu diabła.

Nauki Kościoła mówią, że diabeł chce aby ludzie myśleli, że go nie ma.
Dlatego chociaż ktoś jeśli ma diabła, to nawet sobie tego nie uświadamia.

Postawmy założenie, że nawet osoby które doszły do stanu świętości miały też swoich diabłów. Jednak działały one w ukryciu – choć bez skutku, gdyż święta osoba nie reagowała już na ich podszepty.
W końcu taki demon nie mógł tego wytrzymać i zaczynał wyrażać swoją wściekłość. Nawet bijąc świętego człowieka.
Nie musimy przyjmować tego założenia za fakt – jednak należy taki model mieć na uwadze w badaniach zjawisk demonizmu.
Demon widząc w przypadku świętych osób, że ukrywanie się nie da już żadnych rezultatów wobec danej osoby, wścieka się i zaczyna działać jawnie. Możliwe, że z nerwów nie potrafi już działać w ukryciu.
Można tak to widzieć i niekoniecznie jest to niewłaściwe widzenie. Bo jest właściwe w określonej perspektywie.
W innej perspektywie można na o spojrzeć jako na rodzaj wyładowania elektrycznego określonego rodzaju energii i ukierunkowanego przez jakiś rodzaj energetycznego pola.

Bądź wolna/wolny od Twoich demonów i Twoich aniołów.
Patrz na Boga i POKÓJ – którym JEST.

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 20:38, 19 Lut 2013    Temat postu: Wola i czynniki decydujące

JJW111000840

Co zatem z wolną wolą?
Twoja wolna wola to każde Twoje działanie, też emocją, myślą - także w Twojej przeszłości. Zatem nie tylko w Twoim teraz.
Zatem jest Twoja wolna wola, lecz jest także wolna wola innych - która też działa!
Jeśli rzucałaś/eś w świat i w swoje życie działaniami swojej wolnej woli w przeszłości i były to różne decyzje, to one spotkawszy się kiedyś (czy teraz) działać mogą przeciw sobie i przeciw dzisiejszemu Tobie - chociaż w pewien sposób są przecież TOBĄ.

Poznaj zatem to, czym jest TWOJA WOLNA WOLA, że nie jest jedynie Twoją chwilą.
Poznaj SIEBIE.

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 14:38, 22 Lut 2013    Temat postu:

Jerzy, poniższa odpowiedź dotyczy Twojego pierwszego, długiego postu. Drugiego jeszcze nie czytałam, zostawiam na czas późniejszy. Very Happy

Piszesz o kręgosłupie, jako punkcie oparcia dla osobowości. I o jego zależności od bodźców zewnętrznych. Także o czasowej potrzebie izolacji, by kręgosłup uniezależnić od świata zewnętrznego. By oprzeć go na własnych przemyśleniach.
I tu nasuwają się pytania. Very Happy
Czy własne przemyślenia są naprawdę własne? Biorąc pod uwagę przenikanie świadomości, wszelkich fal.
Co dźwiga silny kręgosłup?
I co, jeśli dźwiga nieprawdę? Zaś jego „siła” nie pozwala na jej zrzucenie?
Czy weryfikacja prawdy jest możliwa w materialnym, ułudnym świecie? A tym bardziej w duchowym, gdzie fikcja wydaje się być jeszcze większa?
Jakie kryteria weryfikacji przyjąć, by mieć pewność drogi?
I czym jest pewność? Cząstkowym oglądem rzeczywistości? Niemożnością spojrzenia dalej?
Czy może właśnie ową możnością ogarnięcia wszystkiego? Ale wówczas patrzylibyśmy z pozycji Wszechwiedzącego, Boga.
No i……
czy siła kręgosłupa wynika z jego elastyczności, czy sztywności/twardości?
Tu nasuwa się skojarzenie źdźbła trawy oraz drzewa (może być stary dąb) podczas wichury. Wink


Dalej piszesz o różnych rzeczywistościach. Silniejszych i słabszych. I o tym, że one niejako trzymają, kształtują człowieka. Również wspominasz o portalach/polach, jako możliwości konfrontacji z inną rzeczywistością, wymiarami.
To ja spytam, czy zbudowany w czwartym wymiarze silny kręgosłup pozwala na swobodną eksplorację, tudzież wybór innego wariantu rzeczywistości w świecie fizycznym?
Jest on, tzn. ów silny kręgosłup nam pomocny, czy raczej przeszkodą?
Bo jeśli uznać za kręgosłup nasze przekonania, dogmaty, to chyba musi zostać on złamany, by przyjąć inną rzeczywistość za realną? Z kolei ta inna rzeczywistość budując nowy kręgosłup powiela schemat jego zmiany w przypadku penetracji nowej rzeczywistości. I tak w nieskończoność. Wink
Wciąż nowe, sztywne kręgosłupy…… wciąż ich łamanie……
Czy nie lepiej mieć elastyczne „kości”?
Wówczas i wędrówka między wymiarowa sprawniejsza i szok mniejszy. I łamać niczego nie trzeba. Miejsce dogmatyzacji zajmuje poznawanie, doświadczanie, bez obrastania w pancerze. Very Happy
No tak, tylko, że ciało w jednym świecie, a umysł w drugim.
Tu prawa fizyczne, tam duchowe.
A skutki? Czy tak samo jednakowe?
Czy jedna sfera ściąga konsekwencje innej?
Bacznie obserwując świat, można powiedzieć, że tak. Gdy umysł nabroi, płaci za to również ciało. I odwrotnie, chociaż to już mniej oczywiste. Wink

Jerzy, napisałeś, cyt. „Świat i wszystko jest dziwniejsze, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić.”
I tego bym się trzymała, by nie zesztywnieć w dogmatach. By nie utknąć…… bo czyż nie będziemy wówczas jak opętani jedną rzeczywistością?
A ratunek?
Świetnie to rozpoznałeś i wyjaśniłeś: CZYSTE SERCE.
Zgadzam się w pełni, chociaż to także przekonanie, ale przynajmniej sprawdza się jako „owoc”.

To pa Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:36, 23 Lut 2013    Temat postu: Istnienie od czegoś musi zaistnieć

JJW111000841

Droga Igmano!

Napisałaś:
Igmana (ptak) napisał:
Jerzy /.../
Piszesz o kręgosłupie, jako punkcie oparcia dla osobowości.


Aż tak prosto to tego nie przedstawiłem Very Happy
W tak ogólnym podsumowaniu jak Twoje, oparcie wygląda na coś stałego.
W opisie jaki przedstawiłem owa stałość miewa różne wymiary.
Takie proste (choć wiem, że tak wdaje się milej, czy nawet mądrzej) i krótkie definiowanie jak Twoje wprowadzi prędzej czy później wiele nieporozumień, a nawet filozoficznych kłótni. Wink

Igmana (ptak) napisał:
Piszesz o kręgosłupie /…/ I o jego zależności od bodźców zewnętrznych.


To jeden wymiar tego kręgosłupa, a Ty Igmano przedstawiasz moją wypowiedź ograniczając ją.
A przecież napisałem też:
    najpowszechniej ów kręgosłup osobowości to dzieło świata. Otoczenia.
    /…/ Osobowość może utrącić równowagę. Utrącić punkt oparcia.
    Co będzie zależało od tego na ile zdążyła zbudować kręgosłup wewnętrzny i na ile stał się on niezależny od czynników światowych.



Igmana (ptak) napisał:
Piszesz /…/ Także o czasowej potrzebie izolacji,


W żadnej z moich powyższych wypowiedzi nie został użyty zwrot: potrzeba.
Jeśli zaś chodzi o izolację to wspomniałem o niektórych jej rodzajach Very Happy
Także o tym, co mogą powodować.

Igmana (ptak) napisał:
Piszesz /…/ by kręgosłup uniezależnić od świata zewnętrznego. By oprzeć go na własnych przemyśleniach.
I tu nasuwają się pytania Very Happy


I tu mogą być problemy z rozmową, gdy ktoś ta prosto wykłada przedmiot rozmowy Very Happy
Bowiem "świat zewnętrzny" jest pojęciem umownym Twojego świata Wink
A np. mojego niekoniecznie.

I naprawdę napisałem: oprzeć go na własnych przemyśleniach?
Wiem, że napisałem:
    ludzie mają problemy z własnymi wierzeniami.
    /…/ sami przyjmują własne fantazje za prawdę.
    /…/ osąd człowieka sprawił mu nieraz zawód.
    Mimo tego większość wierzy własnym osądom.

Napisałem też, by "zwrócić uwagę na swój własny umysł. /…/ Bo to tam były problemy."

Gdzie zatem napisałem, by kręgosłup umysłu oprzeć na własnych przemyśleniach? Czy gdzieś użyłem zwrotu z rdzeniem słowa: przemyślenia?

Cytowanie jest jednak dobrym zwyczajem. Szkoda więc, że zamiast zacytować moje wypowiedzi, przedstawiasz jakieś myśli podając, że pochodzą z moich artykułów.
Możliwe, że coś w nich spowodowało, że taki przekaz odebrałaś, jaki mi przypisałaś? Ale bez podania odpowiednich cytatów nie rozjaśnię chyba Ci tego Moja Droga.

Przejdę jednak do pytań, jakie Ci się nasuwają Very Happy

Igmana (ptak) napisał:
Czy własne przemyślenia są naprawdę własne? Biorąc pod uwagę przenikanie świadomości, wszelkich fal.


Kocham Igmano tego rodzaju stan Twojego umysłu Very Happy
Bo sięgasz w nim dalej, głębiej i szerzej. A przy tym z otwartością i z wolnością – chwytając za wszystko co dostępne, pozostając nie uczepioną niczego Wink Very Happy

Jeśli chodzi o przemyślenia, to proponuję widzieć je nie jako myśli, lecz jako procesy prowadzące do myśli.
Fale, przenikania, to też procesy wyzwalające myśli.
Zatem własne przemyślenia są własne w sensie miejsca ich powstania, czyli np. Twoje mentalno twórcze algorytmy działają w Tobie. Z tej perspektywy patrząc Twoje przemyślenia są Twoje własne. Powstały w Tobie niczym w fabryce myśli Very Happy
Jednak mogłaś maszyny do fabryki kupić lub zbudować sama!
Twoje algorytmy intelektualne to Twoje mentalno twórcze maszyny – fabryki jaką jest umysł.
Czasami część maszyn robi się samemu, a część się nabywa od innych Very Happy
Tu mamy zatem kolejny poziom do oceny, co i kiedy jest własne Smile
Ocena tego jak widać zależy od posiadanej perspektywy obserwatora.
Smile
Co jednak nie znaczy, że w każdym przypadku musi być subiektywna.
Obiektywizm to uwzględnianie perspektywy.
"Widzę tak – bo wiem, że widzę stąd."
To jednak nie zawsze oznacza, że nie popełnia się błędu.
Niższe perspektywy przeważnie prowadzą do błędów… i do niewiedzy o tym.

Igmana (ptak) napisał:
Co dźwiga silny kręgosłup?


Co jego dźwiga, czy co on dźwiga? Wink Very Happy

Otóż silny kręgosłup nie ma już nic do dźwigania Smile
To słabe ciągle się męczą…

Igmana (ptak) napisał:
Czy weryfikacja prawdy jest możliwa w materialnym, ułudnym świecie?


Zależy kiedy – czyli zależy na co ma osoba skierowaną swoją uwagę, oraz czy uwzględnia w niej wielowymiarowość.
Choćby w tak prostym wydaniu jak to, że trzeba ciału oddać co jemu się należy, bo to jego wymiar, nawet jeśli umysł rozumie tożsamość wszystkiego.
Niektórzy niestety gubią wymiary w których istnieją, choć tkwią w nich po same uszy! I np. głoszą, że nie ma zła, a za chwilę narzekają…

Igmana (ptak) napisał:
Czy…jest możliwa …? A tym bardziej w duchowym, gdzie fikcja wydaje się być jeszcze większa?


Jeśli astralny, czy mentalny, rozumiesz tu jako duchowe. To oczywiście, że fikcja nie tylko wydaje się być większa, ale i jest!
Dlatego materia jest dla wielu istot błogosławieństwem, gdyż bardziej ogranicza ich fikcję. Very Happy

Materię w pewnym sensie można nazwać statystyką Wink Very Happy

Igmana (ptak) napisał:
Jakie kryteria weryfikacji przyjąć, by mieć pewność drogi?


Należy porzucić potrzebę posiadania pewności.
Jedyne kryterium to nieustanne badanie i nieustanne poznawanie. Wieczna i nieskończona otwartość.
Postawa typu: Nie chcę stałości – gdyż jestem żywym życiem, cieszącym się poznawaniem nieskończonego parku rozrywki, czyli świata. Każda pewność jest jedynie maską, pod którą przykryte zostaje życie.
Życie patrzy, ogląda, i zerka zawsze poza widziane.
Wie, że za ścianą musi coś być – choćby ono samo.
Jesteś żywa – jakiej jeszcze innej chcesz pewności? Very Happy
Życie jest DROGĄ.

Igmana (ptak) napisał:
I czym jest pewność? Cząstkowym oglądem rzeczywistości? Niemożnością spojrzenia dalej?


Możesz być pewna, że chcesz jeść. I to jest mądrość. Nawet nie potrzebująca myśli. Very Happy
Jednak często zdarza się, że pewność jest po prostu najgłupszą postawą.
Widzisz, Ty tu na przykład oczekujesz konkretnej i pewnej odpowiedzi. Very Happy
A przecież na te pytanie nie ma ogólnej odpowiedzi.
Bo są "pewności" przydatne i nieprzydatne, oraz szkodliwe.
Są pewności, dzięki którym można patrzeć dalej i są odbierające taką możliwość.

Igmana (ptak) napisał:
pewność? /…/ Czy może właśnie ową możnością ogarnięcia wszystkiego? Ale wówczas patrzylibyśmy z pozycji Wszechwiedzącego, Boga.


Zwykłe jedzenie też jest pewnością – dla ciała i nam, póki jesteśmy w nim.
Bóg zaś nie wzbrania istotom ogarnięcia wszystkiego.
Jednak samo wszystko ma taką naturę, że wzbrania tego tym istotom, które nie postępują właściwie.
Nawet po zwykłej drabinie należy iść właściwie, aby wejść. Very Happy
Bo drabina ma taką naturę.

Igmana (ptak) napisał:
czy siła kręgosłupa wynika z jego elastyczności, czy sztywności/twardości?
Tu nasuwa się skojarzenie źdźbła trawy oraz drzewa (może być stary dąb) podczas wichury.


Wcześniej już napisałem, że prawdziwie silny nie ma już nic do dźwigania.
Ale w ziemskim świecie będzie to zawsze niepojęte.
Tu przypomniały mi się słowa Chrystusa: "Brzemię moje jest lekkie."

Igmana (ptak) napisał:
To ja spytam, czy zbudowany w czwartym wymiarze silny kręgosłup pozwala na swobodną eksplorację, tudzież wybór innego wariantu rzeczywistości w świecie fizycznym?


Zupy nie ugotujesz z tego, czego nie masz.
Używaj tego – co masz.
(Bez względu na to, co rozumiesz przez czwarty wymiar.)

Tobie jednak chodzi zapewne o kręgosłup umysłu zbudowany nie tyle w "czwartym" wymiarze, co dodatkowo przy jego użyciu, oraz innych.
Bo wcześniej napisałeś:
Igmana (ptak) napisał:
piszesz o różnych rzeczywistościach. Silniejszych i słabszych. I o tym, że one niejako trzymają, kształtują człowieka. Również wspominasz o portalach/polach, jako możliwości konfrontacji z inną rzeczywistością, wymiarami.


Nadzwyczaj świetnie skojarzyłaś to, co napisałem o "rzeczywistości obdarzającej człowieka swoim kręgosłupem" z tym, co napisałem o portalach w człowieku do innych wymiarów.
Słusznie nawet może ktoś odebrać, że te sprawy się wzajemnie wykluczają.

Dla jaśniejszej kontynuacji jeszcze raz przytoczę, to, co napisałem w pierwszym artykule:
    są różne rzeczywistości. Silniejsze i słabsze.
    I każda z nich ma swój kręgosłup. Gdy wchodzisz w którąś z nich np. poprzez narodziny, to automatycznie podlegasz jej prawom. Zaś siła tych praw obdarza Cię kręgosłupem tej rzeczywistości. W ten sposób stajesz się jej częścią, a jednocześnie daje Ci to stan poczucia normalności – bo odbijasz tę rzeczywistość. I nie chodzi tu o to, że masz być taki sam jak Twoje otoczenie, lecz o to, że ono Cię zajmuje. Tworzy Cię!


Tak jak nasze otoczenie to nasza prawda tu i teraz.
Tak samo w/w kręgosłup jakim nas otoczenie obdarza jest naszym tu i teraz.
Wiesz Ty i Każdy kto czyta, że to ma dla nas swoją ważność.
Bo teraz w tym jesteśmy.

Jednak też Ty wiesz i wielu to wie, że nie tylko w tym tkwimy.

Gdzie np. tkwią ludzie odbierający sobie życie?
Choć jakakolwiek odpowiedź słusznie będzie (i jest) dyskusyjna, to z pewnością niektórzy nie są w depresji, a są po prostu intuicyjnie bardziej w innej rzeczywistości, niż ziemska!
Bo w idąc bardziej w głąb ludzkiej natury to i sam kręgosłup umysłu jest w swej naturze poza wymiarowy, choć może przejawiać naturę jakiegoś wymiaru – z "wyboru". (Użyłem cudzysłowu, gdyż nie chodzi tu o wybór w prostym znaczeniu tego słowa. Istnieją bowiem też wybory pośrednie i mające zupełnie inne ukierunkowanie, niż daje to efekt końcowy – jest tak z powodu niewiedzy wybierających.)
Domyślam się, że jeszcze mnie Igmano poganiasz w tym temacie Very Happy
Wówczas będę wobec Ciebie pełen podziwu.

Teraz odniosę się jeszcze do Twojego pytania o " swobodną eksplorację, tudzież wybór innego wariantu rzeczywistości w świecie fizycznym".

Jak widzisz już przykład niektórych samobójców pokazuje coś, co może być ocenione dwojako – zależnie od perspektywy patrzenia:
1. Swobodnie odeszli Wink Very Happy
2. Niezbyt dobrze się to im skończyło. Sad

Szkoda Igmano, że swojego pytania nie sprecyzowałaś? Smile
Odpowiem tak:
Każdy wymiar ma nieskończoną ilość wariantów – oglądów – perspektyw.
Nazwijmy je podwariantami – tak na potrzeby tej rozmowy.
Otóż tworzenie kręgosłupa umysłu przy korzystaniu z wielu rzeczywistości (wymiarów) znakomicie przydaje się praktycznie w tej rzeczywistości (wymiarze) w jakiej jest się w aktualnym "tu i teraz".
I dopiero to jest właściwym "egzaminem" tego, czy to działa utworzony kręgosłup, czy "urojenia umysłu".
I dopiero owe "egzaminowanie" dla człowieka niezwykle długo trwające może go obdarzyć bardziej swobodną eksploracją, ale wtedy on już tego nie potrzebuje – tej swobody zewnętrznej. Jego rozumienie czyni go swobodnym.
Któż z ludzi może pojąć taki stan?
Któż zatem może go rozpoznać?
On zaś będzie zamiatał podłogę z radością Smile
Tak na przykład.

Igmana (ptak) napisał:
Jest on, tzn. ów silny kręgosłup nam pomocny, czy raczej przeszkodą?


Jego siła nie ma za wiele wspólnego z tą siłą jaką masz na myśli.
Zwracam uwagę, że to Ty pierwsza użyłaś zwrotu "siła" w odniesieniu do niego Very Happy
Ja bym to z perspektywy Twojej siły nazwał słabością. To co jest pomocne i co jest prawdziwą siłą.

Może troszeczkę rzucą tu światła takie słowa:
"Lecz powiedział do mnie: Dosyć masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości. Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusowa.
Dlatego mam upodobanie w słabościach, w zniewagach, w potrzebach, w prześladowaniach, w uciskach dla Chrystusa; albowiem kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny." (2 Kor. 12:9-10, BW)

Lecz ilu z tego świata to pojmuje?
Ten świat narzucił swoje programy i prawie wszyscy podleganie im biorą za swoją siłę. Chlubią się tym i radują – a są w niewoli…
Przyjęli to za swoje DROGI.
Dlatego stali się prawie już niezdolni do swoich własnych przemyśleń!
Dla większości zło stało się ich starszym bratem i mistrzem!
Ojcem i matką.
Bo gdy tylko mogą, czynią źle.
Większość w środku gnije już od chwili narodzin.
A rodzą się aby stać się jeszcze gorszymi, albo aby wreszcie odrzucić zło i wybrać dobro.
Tylko na zewnątrz maskują się pozorami dobra. Dla społecznej poprawności – a raczej jej pozoru.
Kto ma oczy rozumu – ten widzi jak jest.
I nie da się zwodzić oszustwu.
Poprawna jest kultura, nauki religijne, moralność, etyka.
I szczęściem ludzi jest ich oficjalność.
Jednak właściwy czas będzie wtedy, gdy te rzeczy wejdą do serca każdego człowieka. A nie tylko będą poprawne społecznie.

Igmana (ptak) napisał:
jeśli uznać za kręgosłup nasze przekonania, dogmaty, to chyba musi zostać on złamany, by przyjąć inną rzeczywistość za realną? Z kolei ta inna rzeczywistość budując nowy kręgosłup powiela schemat jego zmiany w przypadku penetracji nowej rzeczywistości. I tak w nieskończoność. Wink


Może być tak w nieskończoność, że żywa istota przyjmuje na swój kręgosłup umysłu odbicie kręgosłupa rzeczywistości w której się zjawia.
Zawsze jednak ma ze sobą swój pierwotny kręgosłup, oraz esencję tego, co pobrała z rzeczywistości w jakich już była.
Co jest owym "swoim pierwotnym"?
To dziedzictwo nasze po Bogu – o czym mówił Jezus.
Mówiąc w języku zbliżonym do naszego: mamy "geny" Boga.
Tylko, że to geny ducha.
Dlatego możemy być doskonali jak Ojciec.
W tym sensie naszą naturą jest natura Boga.
W tym sensie na najgłębszym poziomie kręgosłupem naszego umysłu jest kręgosłup bożej natury. .

Wracając do Twojego pytania, to rzeczywistości są różnych kategorii. Ujmując to w największym uproszczeniu!
Bo choć kategoria moralna będzie zbliżona, to w jej rzeczywistościach może nie być niczego podobnego.
Zazwyczaj jednak aż takie przeskoki nie następują.
"Podobne przyciąga podobne." Zatem trafia się zwykle do rzeczywistości mającej wiele wspólnego z poprzednią.
Poza paroma nowościami, które jednak na dobrą sprawę nie odstają całkowicie. Np. jak lewitujesz, to się cieszysz – a cieszysz się, bo skądś wiesz, że można nie lewitować. Zatem nadal łączy te rzeczywistości wiedza o grawitacji.
Zupełnie inna rzeczywistość dla ziemskiej to np. lewitacja jakby bez zauważania tego. Podobnie jak nie zwracamy uwagi na oddychanie.

Zatem niekoniecznie musisz złamać przekonania, czy dogmaty, by być w innej rzeczywistości.
Jednak im bardziej zmienisz własną wewnętrzną rzeczywistość – tym większa może być różnica miedzy Twoją obecną, a następną rzeczywistością.
Ouuu… coś podobnego mówił Bashar Very Happy
Tyle, że mu chodziło o to, że stale zmieniasz swoją rzeczywistość – tylko, że przeważnie na taka samą. Wink
Mi zaś chodzi o takie zmienianie, które jest wyraźnym przeskokiem, jakby z orbity na inna orbitę. Coś jak zaśnięcie, czy przebudzenie, albo jak śmierć ciała.
Czy mi się to śni? Czy to jest rzeczywistość?
Wink Very Happy Very Happy
Wszystko zależy od naszego nastawienia.
Ale nie od postanowienia, czy mrzonki, bo potem żeby nie było płaczu. Wink
Czy narzekania.

Igmana (ptak) napisał:
Wciąż nowe, sztywne kręgosłupy…… wciąż ich łamanie……
Czy nie lepiej mieć elastyczne „kości”?


A pewnie, że lepiej.
A kto Ci broni? Very Happy
Tylko wapniaki mają sztywne kręgosłupy. Sztywność jest przecież oznaką kalectwa.

Igmana (ptak) napisał:
No tak, tylko, że ciało w jednym świecie, a umysł w drugim.
Tu prawa fizyczne, tam duchowe.
A skutki? Czy tak samo jednakowe?


Niech miłość będzie z Tobą Smile
W jednym świecie i w drugim Very Happy

Mój umysł jest w jednym i w drugim i nie ma problemu w tym.
Problem to mam z partiami politycznymi Very Happy Very Happy
Organizacje takie zawsze prędzej czy później służyły do wyzysku innych.
Dlatego póki są partie polityczne nigdy nie ma demokracji.
Tak odbiegając… niby, bo my przecież i o tym świecie Wink

Podlegamy prawom wg naszej karmy, woli, oraz woli innych. Dzięki czemu nie jesteśmy samotni i bywamy w ubocznym efekcie zniewoleni. Wink
Zatem skutki są tak samo jednakowe, choć może nie o takie skutki Ci chodziło.
Jednak są rzeczywistości i są RZECZYWISTOŚCI.
Rzeczywistości tworzą RZECZYWISTOŚĆ.
Rzeczywistości są ze sobą połączone.
Coś o tych sprawach nadmieniał szaman Juan Matus.
W Mahabharacie też jest zdanie, że są istoty, których człowiek nigdy nie zobaczy. I nie chodzi tu o Szaraków, czy o Apsary, ani o Nagów. Tych człowiek może zobaczyć. Mimo, że nadzwyczajnie rzadko. Te są z naszej RZECZYWISTOŚCI.

Ale tego dużo – mój umysł też nie umie się w tym wszystkim poruszać. Very Happy
Gdy myślę za pomocą inteligencji. Wink
Tylko wizje jako widzenie jest ratunkiem i rozumieniem.

Igmana (ptak) napisał:
Czy jedna sfera ściąga konsekwencje innej?


Skoro jesteśmy z tej samej RZECZYWISTOŚCI.
O…uuu… Czyż nie o tym mówią w swoich przekazach kosmici?
I czy my sami byśmy taką "fantazję" wymyślili?

Igmana (ptak) napisał:
tego bym się trzymała, by nie zesztywnieć w dogmatach. By nie utknąć…… bo czyż nie będziemy wówczas jak opętani jedną rzeczywistością?


Jestem przekonany, że każdy, kto przestudiuje wszystkie wpisy na tym forum stwierdzi:
"Wiem, że nic nie wiem." Very Happy
Oraz:
"Z głowy zrobił ni się balon… i lecę…ale pusto…" Very Happy Very Happy Very Happy

Igmana (ptak) napisał:
Świetnie to rozpoznałeś i wyjaśniłeś: CZYSTE SERCE.


W dzieciństwie dowiedziałem się o tym z takiej bajki na slajdach. Smile

Na koniec wybrałem z pierwszego artykułu zdania mówiące o owym kręgosłupie umysłu. Tym razem z pogrubieniem niektórych słów.

    Osobowość aby zachować równowagę musi posiadać jakiś punkt oparcia, rodzaj kręgosłupa. Najczęściej ów kręgosłup jest tworem doznań zmysłowych. Nie tylko zmysłów których człowiek jest świadomy.
    Doznania zaś płyną głównie ze świata zewnętrznego.
    /…/
    Oprócz tego są różne rzeczywistości. Silniejsze i słabsze.
    I każda z nich ma swój kręgosłup. Gdy wchodzisz w którąś z nich np. poprzez narodziny, to automatycznie podlegasz jej prawom. Zaś siła tych praw obdarza Cię kręgosłupem tej rzeczywistości. W ten sposób stajesz się jej częścią, a jednocześnie daje Ci to stan poczucia normalności – bo odbijasz tę rzeczywistość. I nie chodzi tu o to, że masz być taki sam jak Twoje otoczenie, lecz o to, że ono Cię zajmuje. Tworzy Cię!
    /…/
    Zatem żadna z tych okoliczności zewnętrznych nie jest najistotniejszą przyczyną opętań.
    Jest nią to – co się dzieje w nieświadomej strefie umysłu. A nawet nie tylko umysłu. Bo też duszy.
    Należy zatem zwrócić uwagę na swój własny umysł. Na to z czym się stykaliśmy w swoim życiu.
    Bo to tam były problemy. Jakby niezauważalne, a jednak na tyle się wykluczające, że mogły zachwiać kręgosłupem psychiki. Zachwiać wtedy i u osoby, u której były silniejsze od jej kręgosłupa umysłu.

    Problemy pochodzą z osobowości, z przekonań i z intencji.
    Nie z tych przekonań, których człowiek jest świadomy, lecz z całego zbioru przekonań, też tych już zapomnianych, a nawet tych świadomie nie zaakceptowanych.


Widzę teraz, że zawsze za drugim razem napisałbym w wersji poszerzonej. Smile
Jednak wtedy posty byłyby jeszcze dłuższe.Sad

Zdaję sobie sprawę Droga Igmano, że wiele jest niepełności w moich wypowiedziach. Dlatego zawsze postaram się coś dopowiedzieć o ile wyrazisz takie życzenie.
Lubię spełniać miłe życzenia Smile

Z życzliwością

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:44, 24 Lut 2013    Temat postu:

Cytat:
Aż tak prosto to tego nie przedstawiłem
W tak ogólnym podsumowaniu jak Twoje, oparcie wygląda na coś stałego.
W opisie jaki przedstawiłem owa stałość miewa różne wymiary.
Takie proste (choć wiem, że tak wdaje się milej, czy nawet mądrzej) i krótkie definiowanie jak Twoje wprowadzi prędzej czy później wiele nieporozumień, a nawet filozoficznych kłótni.


No i widzisz Jerzy, jaką wieżę Babel budujemy podczas każdej rozmowy. A rozmowa, to przetrawienie cudzej myśli poprzez własne „możliwości” i ustosunkowanie się do tego, co przetrawimy. Tak więc, zrozumiałym jest, że część tego, co oryginalne musi ulec zatraceniu/przekształceniu. Bo nigdy język (żaden) nie odda tego, co pomyśli głowa. W dodatku cudza głowa. Very Happy

Jaki więc sens ma nasza dyskusja?

Na pewno nie przekonywanie drugiego do swoich racji. Przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru ni potrzeby. W związku z tym odpada również cel naprawiania świata, gdyż byłoby to naprawianie według własnego pomysłu i wartości. Obojętnie czy to nabytych, czy samodzielnie wypracowanych. Wink

Zatem, kręgosłup kręgosłupem (każdy jakiś ma) a jednostkowe życie, to wzbogacanie ŻYCIA o własne doświadczenia, uczucia, przemyślenia. To dzielenie się sobą z drugim człowiekiem. Tak jak kwiaty na łące dzielą się swoim aromatem, kolorem, kształtem tworząc letnią mozaikę. To dzięki nam wzbogaca się powszechna świadomość, świat, wszechświat, nawet Bóg, jakkolwiek go rozumieć. A jeszcze lepiej czuć, bo chyba bardziej ów "konstrukt" odbieramy sercem, niż umysłem, chociaż wydaje się, że to produkt tego drugiego, czyli intelektualizującego, spekulującego umysłu. Efektem końcowym owej spekulacji na temat Boga są religie. Pominę już ich rolę i znaczenie, bo to temat rzeka i nie na krótki post.

Zresztą, całe to forum jest pieśnią religijną. Wink
I zapewne efektem oraz afektem jakiegoś tam kręgosłupa. Very Happy

A Igmana (ptak), jak to ptak…… na różnych drzewach lubi przysiąść… różnych pieśni posłuchać……
Bez wpadania w jeden ton, bo opętanie wówczas gotowe. Wink

Wiesz Jerzy, co to znaczy doskonały? Ktoś napisał, że to <do – skonały>. Czyli zatrzymane przeobrażenia na określonej formie/treści. To koniec rozwoju, śmierć.
Można zostać opętanym chęcią posiadania takiej, iluzorycznej formy. Very Happy
Można powiedzieć, że nie ma doskonałości, stąd upadłe anioły, diabły, demony, jako inna twarz Boga i człowieka, stąd spekulujący umysł tworzący różne rzeczywistości…… stąd śmiertelne serca…
A może jednak doskonałość jest? Przynajmniej jako idea?

.................

I tak sobie umysł filozofuje, człowiek rodzi się, by stać się jeszcze gorszym lub lepszym (jak zauważa Jerzy) a dusza często ściska krtań i wyciska łzy na mojej cielesności, czy to z podziwu, dziękczynienia, czy z odczucia jedności z czymś większym ode mnie, czego zmysły nie są w stanie odebrać, a umysł pojąć.

Życie jest piękne, mimo wielu niedoskonałości. Cóż… Very Happy
I fajnie, że są wirujące umysły jak Twój, Jerzy. Wiele wyjaśniasz, jeśli człowiek dostroi się.
Jesteś swoistym ewenementem, cokolwiek to znaczy. Wink

To pa Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Igmana (ptak) dnia Nie 14:49, 24 Lut 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:52, 26 Lut 2013    Temat postu: Ile wiemy o sobie

JJW111000842

Igmano.

A czego symbolem jest Tobie wieża Babel?
Twojego trawienia moich myśli? Smile
I tylko z jednej perspektywy jest zrozumiałe to, że ktoś o 180 stopni przekształca myśli innych nie zmieniając autorstwa.. Bo o ile przekształcanie jest dopuszczalne z wielu perspektyw (np. przekształcanie rozwojowe), to jednak wymaga to zmiany autorstwa.

I bujdą jest, że żaden język nie odda tego – co pomyśli głowa.
Język jednak musi ćwiczyć. Podobnie jak głowa. I to raczej ona. Smile
A szczególnej uwagi wymaga wypowiadanie się o czyichś słowach.
Bo tylko wtedy komunikacja (nie dyskusja!) ma sens.
W komunikacji nie ma przekonywania o "swoich racjach".
Jest natomiast wymiana informacji, którymi są także algorytmy mentalne.
Oczywiście nie zawsze i nie od razu wszystkie informacje muszą być przyswajalne!
Żołądek też nie zawsze i nie na wszystko ma ochotę. Miewa też niestrawności; czy najróżniejsze zaburzenia włącznie z całym układem trawiennym.
Nieraz nawet dzisiaj medycyna jest wobec wielu owych zaburzeń bezradna.
A budowa tych fizycznych narządów jest niczym w porównaniu do budowy ludzkiego umysłu!
Chorzy jednak muszą trzymać się diety –niestety. (Dotyczy tu umysłu.)
Inaczej zaburzenia będą się nasilać.
Prowadząc do czegoś gorszego.

Jeśli zaś chodzi o naprawianie świata to owszem, nie jest to dobrym celem o ile ktoś robi to wg jakichś ludzkich pomysłów, czy swoich ograniczonych pomysłów.
Jeśli jednak nabywa te pomysły z doskonałości, z czystego serca, z troski o drugich, z chęci niesienia im pomocy, bycia przydatnym dla nich, nie mając w tym w ogóle na uwadze ani siebie, ani nawet swoich myśli – gdyż wyzbywa się ich, wrastając bardziej w to, co jest właściwe – to cóż możesz Droga Igmano temu zarzucić?

I jak sama przecież mądrze i pięknie dalej napisałaś, że życie to "dzielenie się sobą z drugim człowiekiem."
Błąd człowieka polega jednak na tym, że za siebie bierze swoje myśli, poglądy, przekonania!
A przecież nie jestem nimi.
Jestem uwagą – którą mogę poświecić innym.
I dzięki nim też moja uwaga może być aktywna. Very Happy

Igmana (ptak) napisał:
To dzięki nam wzbogaca się powszechna świadomość, świat, wszechświat, nawet Bóg, jakkolwiek go rozumieć.


Rzutujesz na Boga swój własny stan.
Rozumiesz Go wg siebie.
Przekrocz to.

Także stan tego świata rzutujesz na Królestwo Boga.
A to olbrzymi błąd.

Robić te rzeczy to prawie to samo co głosić, że nie ma innej RZECZYWISTOŚCI i to samo co głosić, że nie ma BOGA.
I z istoty o poziomie ludzkim, czyli takim, który jest na etapie nauki, robić jedyny rodzaj boga.
Wiem, że o powyższej kwestii pisałem już do Ciebie parę razy. Mam nadzieję, że tym razem moja informacja stanie się dla Ciebie najbardziej czytelna.
I przyswajalna.
(Toltek Juan Matus mówił wielokrotnie o bycie, który nazywał Orłem i który korzysta z ludzkich świadomości. Jeśli ktoś jednak postrzega owego Orła jako Boga, to niech zważy to, iż Juan Matus mówił o możliwości wyzwolenia z pod wpływu tego Orła. Zatem ów Orzeł automatycznie nie jest Bogiem Najwyższym, a jedynie bytem mającym władzę nad ludźmi i wieloma innymi istotami.)

Igmana (ptak) napisał:
Bóg, jakkolwiek go rozumieć. A jeszcze lepiej czuć, bo chyba bardziej ów "konstrukt" odbieramy sercem, niż umysłem, chociaż wydaje się, że to produkt tego drugiego, czyli intelektualizującego, spekulującego umysłu.


Nie wiem, co ma w Twojej wypowiedzi znaczyć słowo konstrukt.
Konstrukt to logiczna struktura powstała w czyimś umyśle.
Jest zatem logiczna, logika zaś na czymś zawsze znajduje oparcie. Inaczej nie jest logiką. Jeśli zatem umysł wyprodukował w jakiś logiczny sposób mentalny wniosek o istnieniu Boga, to czy ów Bóg jest w swojej naturze produktem umysłu, czy postrzeżeniem przez umysł zjawisk wskazujących na istnienie Boga? A w takim razie sam Bóg nie jest produktem umysłu.

Czy Boga odbieramy bardziej sercem, niż umysłem?
Rozumiem, że miałaś tu na myśli umysł jako coś wyłącznie mentalnego.
Wiem, że wiesz, że umysł w poszerzonej koncepcji zawiera w sobie też serce.
A zatem: Czy Boga odbieramy bardziej sercem, niż mentalnie?

Mentalnie w ogóle nie da się ani Boga odebrać, ani pomyśleć o Nim.
O ile przyjmiemy, że mentalność jest jak operacje komputera. (Jednak nie jest.)
Taki umysł mentalny jest niczym bez innych bodźców, np. zmysłowych, czy bodźców pamięci.
Jest jak pusty żołądek Very Happy
Zatem myśląc o umyśle mentalnym musimy widzieć w nim świat z jego bodźcami.
I o to w oparciu o bodźce tego świata umysł posiadł myśl o istnieniu Boga!
W specjalnej medytacji umysł mentalny (nie komputera) przenosi uwagę na bodźce natury mentalnej – mentalne fale spoza niego, choć jednocześnie w uczestnictwie pola falowego nie ma poza, ani moje. Jest łączność i jedność, a jednocześnie swoiste umiejscowienie na scenie bytu.

Zadajmy inne pytanie: Kiedy umysł odbiera Boga po raz pierwszy mentalnie, a kiedy po raz pierwszy sercem?
I jak w świetle tego pytania widziane jest wcześniej postawione pytanie: Czy Boga odbieramy bardziej sercem, niż mentalnie?

Porównywanie tych rodzajów odbioru nie ma obiektywnej ważności.
Jedynie w ograniczonym zbiorze ludzkich sytuacji, raz jedna odpowiedź będzie przydatniejsza i właściwsza, a innym razem inna.

Igmana (ptak) napisał:
A Igmana (ptak), jak to ptak…… na różnych drzewach lubi przysiąść… różnych pieśni posłuchać……
Bez wpadania w jeden ton, bo opętanie wówczas gotowe.


Zapewne taką chcesz siebie widzieć, bo z takim przekonaniem zapewne dobrze się czujesz. Inaczej byś się go pozbyła. Wink
Ale przecież to jest jeden ton.
Poza tym jak to się dzieje wobec tego, co napisałaś o sobie, że zawsze obstajesz przy tych samych koncepcjach, które powtarzasz? Smile
Jakbyś była nimi opętana. Wink
Jesteś pewna, że nie masz mentalnych i poglądowych przywiązań?

Igmana (ptak) napisał:
Wiesz Jerzy, co to znaczy doskonały? Ktoś napisał, że to <do>. Czyli zatrzymane przeobrażenia na określonej formie/treści. To koniec rozwoju, śmierć.
Można zostać opętanym chęcią posiadania takiej, iluzorycznej formy.


Ależ przecież pisałem nie raz już, że Bóg – który nie musi się już rozwijać – jest Bogiem żywych, czyli doskonałych.
Pisałem też, że śmiercią to jest niedoskonałość.
Trzymasz się tego tonu, że doskonałość to iluzoryczna forma?
Czy nie wpadasz w żaden jeden ton? Wink

Doskonałość to właściwe działanie, myślenie, odczuwanie itp.
Czy to, co właściwe jest iluzoryczne?
Nie.

I istotne jest to, że to nie o to chodzi, aby człowiek czuł się doskonały.
Chodzi o to, aby człowiek dążył do najwłaściwszych zachowań.
Kto ma się za doskonałego, już popełnia niewłaściwą postawę.
Można oczywiście mieć świadomość swoich wszystkich właściwych zachowań, lecz póki się jest żywą istotą to ma się przed sobą całe istnienie!
Ono jest niedokonane jeszcze, gdyż jest żywością i wolnością żywej istoty.
A skoro nie jest dokonane – to nie można dokonać o sobie oceny, że jest się doskonałym, bo nie wiesz swoich niedokonanych zachowań.
Chyba, że ktoś chce zakończyć swoje istnienie – dokonać go. Wtedy jeśli jego ogromny ciąg zachowań był doskonały – może orzec o sobie: Byłem doskonały. I dokonać końca swojego istnienia.
I wtedy taki doskonały jest rzeczywiście "do – skonały."

Ważna jest informacja, że doskonałość to nie jest jakiś jeden model i jego klony.
Można to zaobserwować w doskonałym pięknie kobiecości.
Wiadomo, że są kobiety przejawiające jej doskonałe elementy: jedne bardziej całościowe elementy, inne częściowo, a pozostałe niektórych elementów wcale.
Jednak jeśli obserwujemy jakiś element z doskonałej kobiecości, czy to jako element z formy geometrii statycznej, czy dynamicznej, czy energetycznej, to okazuj się, że ten sam doskonały element, mający jedną i tę samą naturę, rodzaj i gatunek – przejawia się w nieskończonej ilości sposobów, gdzie każdy z nich jest doskonały. Zaznaczam, że piszę tu tylko o tych doskonałych przejawach. Każdy bowiem z nich człowiek może przejawić też w sposób niedoskonały lub w ogóle.
Zatem doskonałość ma nieskończone możliwości przejawów – i każdy może przy tym być doskonały!
Doskonałość zatem nie jest nudna. Very Happy
Ona poraża – a raczej poraża istotę zachwyt nad jej możliwościami.
Takie "porażenie" jest jednak nadzwyczajnie miłe.
Przykładem takiego doskonałego piękna jest choćby spiralny lot Ziemi, planet i Słońca wokół jądra galaktyki. Coś nadzwyczajnego. To przecudowny taniec. Gracja. Wdzięk. Niepowtarzalność pozycji.
Oto linki do fragmentów z tańcem z filmu:
Film 3m31s
Film 5m17s

Igmana (ptak) napisał:
Można powiedzieć, że nie ma doskonałości, stąd upadłe anioły, diabły, demony, jako inna twarz Boga i człowieka, stąd spekulujący umysł tworzący różne rzeczywistości…… stąd śmiertelne serca…
A może jednak doskonałość jest? Przynajmniej jako idea?


Jest doskonałość i jest niedoskonałość.
Co wcale nie oznacza, że świat potrzebuje niedoskonałości, aby istniała doskonałość. Świat to nie magnes. Poza tym magnes choć ma przeciwne bieguny, to żaden z nich nie jest niedoskonały. Oba bieguny magnesu są doskonałe.

Bieguny świata to Wola Boga, oraz wolna wola każdej żywej istoty.
Zaś wolna wola może być doskonała.
Gdy wolna wola wybiera niewłaściwe zachowania, przeskakuje do wymiaru niedoskonałości. Naturą niedoskonałości jest zepsucie. A co się dzieje, gdy się rzeczy psują? Przestają działać. Natura niedoskonałości to śmierć.
Pisałem o tym zagadnieniu w "Przypomnieniu".
Ty masz jednak Igmano swój ton, a on zamyka Cię na inne informacje. Tak, że nawet sama o tym nie wiesz.
Taki jest tego mechanizm w ludzkiej psychice.
I nawet to nie tyle zamknięcie, co częstotliwość oddziaływań wytycza ludzkie przekonania.
Oddziaływania zaś są nie tylko zewnętrzne. Nasze własne powtarzane myśli oddziałują także na nas.
Dlatego mówi się (też z tego powodu), że podróże kształcą. Szczególnie podróże po odmiennych religiach, poglądach, ideach, przekonaniach. Zwiedzanie polega jednak na akceptacji. Bez akceptacji zawierającej szacunek i zrozumienie innej kultury, nie ma podróżnika.

Podróże wyzwalają nas od nas samych, to jest ze skorupy w której się lubimy zamykać, a którą przecież tak naprawdę nie jesteśmy. Wyzwalają, czyli otwierają na świat. Na inne istoty. I to, czym są. Co mają.

Dziękuje Ci Igmano. Na koniec sprawiłaś, że zamilkłem. Smile
Okazało się, że nawet to, gdy się nie wie, co odpisać – jest miłe.
Very Happy
A jednocześnie sprawia jakby dyskomfort, a im on większy, tym bardziej jest miło, a im bardziej miło – tym dyskomfort większy, i znowu jeszcze bardziej miło… To jak zaglądanie w lustro z odbitym lustrem – nie ma końca… Chyba, że to zostawisz i odejdziesz. Wink Z gabinetu luster. Smile

Tak jest ze wszystkim, co przykuwa naszą uwagę. A do tego mechanizmy zwiększające uwagę. Tymi mechanizmami są "napięcia cięciwy".
Dlatego Amor ma nie tylko strzałę, ale przede wszystkim łuk z cięciwą.
Cięciwa napina się dzięki listwie. Razem tworzą całość i współpracują. Tak wytwarzają napięcie dzięki któremu Amor może użyć siły do wypuszczenia strzały. Jest to siła tego łuku. Nie Amora!
Życie społeczne ma swoje takie łuki, z których strzela Amor.
I nie tylko on.
Ludzie zaś chodzą trafieni… różnymi strzałami.
Wiele z nich zawiera substancje halucynogenne…
Dlatego ludzkie istoty potrzebują przebudzenia.
Jednak z niektórych stanów psychicznych nie da się przebudzić. Póki się nie wypalą chemicznie…

Miłość i Jej wibracja niech będą z Tobą, Igmano.
I z Każdym, Kto doczytał, aż dotąd. Very Happy Very Happy

Jerzy Karma


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Człowiek a upadli aniołowie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island