Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Abba...
Dołączył: 24 Gru 2015
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kkkkkkkkkkkkkk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pon 1:10, 19 Wrz 2016 Temat postu: Akt poddania woli. |
|
|
Samodzielne rozumienie świata, poszukiwanie Boga, jest podszyte naiwnością.
W kontekście Boga, samodzielne jego poszukiwanie, jest w istocie, zaprzeczeniem jego osobowej natury, i doskonałości, zdolnej rozpoznać intencje poszukiwacza, oraz uznanie, że jest coś pozostającego poza mocą Jego woli, co czyni nas od niego oddzielonymi, i realnie, w takim stanie rozumienia, Bóg którego poszukujemy, nie jest Bogiem, z uwagi na to właśnie, że go poszukujemy.
Idea samodzielnego rozumienia świata, czy poszukiwania Boga, ma swoją podstawę, jedynie, w kontekście ludzkiej niewiedzy, jaką przejawiają bliźni.
A więc oddzielenie od istoty Boga, wymuszające poszukiwanie sensu i wiedzy, ma miejsce jedynie w sytuacji, gdy samodzielnie stawiamy ludzką niewiedzę, / z którą chcemy się mierzyć/ jako bardziej realnie istotną, niż oddziaływanie osobowego ideału /Boga/, bez wątpienia istniejącego w każdym.
Rozumiejąc, że istota Boga, to osobowy ideał, można odnieść się do ateizmu, tylko w jeden sposób: dla kogoś kto uznaje ideał za nie istniejący, nie ma wyznaczonego kierunku rozwoju jego istnienia, oraz sensu takowego /co innego, gdy ateizm jest podszyty wyłącznie postawą opozycyjną w relacji do kościoła/. Dla kogoś kto wyznaje istotę Boga, jedynym sensownym działaniem, jest akt poddania swej woli wyznawanemu ideałowi. Bez takiego aktu, wola wyznawcy, poszukuje dla siebie realizacji, nie w zespoleniu, wspartym na łaskawości woli doskonalej, ale w poszukiwaniu tej woli gdzie indziej, np. w pismach świętych, zapisanych przez ludzi, także szukających tych pól realizacji dla siebie oraz- w ich przypadku także innych / bardziej uniwersalnych/. Nawet przyjmując że pisma te, nie zawierają jednego błędnego znaku graficznego w odniesieniu do woli doskonalej, to po pierwsze, odczytujemy je za pomocą własnej woli, nacechowanej ułomnymi intencjami /wszyscy, nie wyłączając kapłanów/, a po drugie, w ten sposób utwierdzamy się w mniemaniu, o grzesznym odłączeniu od tej woli, bo nie wpływa ona na naszą istotę bezpośrednio, ale odwołuje się do naszej inteligencji, za pośrednictwem ręki kogoś, kto ją rozumie, ale nie jest nią samą goszczącą w nas samych. Toteż akt oddania woli własnej, dla zespolenia jej z doskonałością, jest jedynym właściwym źródłem nadziei /łaski uświęcającej/ , dla istnienia wszelkiego, pozwalającym na świadomość pełni zgodności z sobą samym, sensem egzystencji, oraz światem zewnętrznym, dającym możliwość, by spokojnie rzec: " Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Wniosek: Akt poddania woli, jest ostatecznym zawierzeniem /wyznaniem wiary/, wstąpieniem na ścieżkę / nie Faryzeuszowskiego znawstwa pisma/ Tego, który kiedyś wypowiedział: "...nie moja wola lecz Twoja", i wyzwoleniem z błędnych dążeń poznawczych, zagłębiających nas w konsekwencji w kolejne, coraz to bardziej twarde lub wysublimowane błędy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:52, 06 Paź 2016 Temat postu: Re: Akt poddania woli |
|
|
JJW111001030
Można samodzielnie stworzyć wszelkie koncepcje filozoficzne, jakie powstały w dziejach ludzkości, a także teologiczne. Dlatego, że są one możliwościami, jakie mogą istnieć.
W najprostszym przykładzie można tu podać koncepcję istnienia Boga, oraz koncepcję ateistyczną, że Boga nie ma.
Obie najczęściej opierają się na krótkowzroczności umysłów tych, którzy je pielęgnują.
Np.:
1. Przedmioty, które widzę powstają, zatem i świat musiał powstać. Ludzie stwarzają przedmioty, zatem i ktoś musiał stworzyć świat.
2. Bóg musi być absolutem oraz doskonały. Jeśli zaś na świecie istnieje zło – to Boga nie ma,
Oczywiście, jeśli ktoś na podstawie pobieżnego rozumowania wyciąga takie czy podobne wnioski, to może być też tak, iż przypadkiem któryś z nich może być akurat prawdą. Najczęściej jest jednak błędem.
Z pewnością nie każdy może stworzyć wszelkie filozoficzne i teologiczne, jakie powstały w dziejach ludzkości. Ponieważ już na wstępie musiałby spełniać przynajmniej dwa warunki:
1. Mieć silny pęd i zamiłowanie do rozważania istoty świata, życia i człowieka oraz ewentualnego źródła ich.
2, Mieć dużo czasu, aby to czynić.
Wiadomo też, że ogólnie ludzie posiadają zróżnicowane talenty umysłowe, oraz predyspozycje. Jedni mają lepszy słuch muzyczny, inni lepsze zdolności do matematyki, jeszcze inni do przedmiotów humanistycznych. Tak samo jest z talentem do rozważań filozoficznych, oraz teologicznych.
Wydaje mi się, że swoją ideę typu: "Samodzielne rozumienie świata, poszukiwanie Boga, jest podszyte naiwnością" – stworzyłeś jednak samodzielnie.
Nie jest jednak ta idea nowa na świecie.
Zapytałbym raczej: Czy ją stworzyłeś, czy znalazłeś?
Znalazłeś nie w jakichś dziełach, lecz jako jedną z możliwości intelektualnych.
Ludzkie umysły mają to do siebie, że wynajdują jakąś możliwość intelektualną i najczęściej, dlatego że im wpadła akurat do głowy, to przyjmują ją za jedyną prawdę.
Czego przykładem może być zacytowane zdanie.
Bo rozważmy je z punktu widzenia nauki.
Zaczynając od pytania: Na jakiej podstawie można uznać je za prawdziwe?
Czy na tej, że ten, kto je pomyślał nie zdołał dokonać tego samodzielnie?
Czy na tej, że ci, których znał tego nie dokonali?
Jeśli tak, to są to podstawy takie same, jakie ma żaba w stawie, gdy snuje swoje rozważania o całym świecie.
Na świecie było mnóstwo wybitnych umysłów wcale nie naiwnych, którzy samodzielnie dążyli do rozumienia świata, a także poszukiwali właściwego poznania Boga.
Oczywiście wśród nich byli i tacy, którzy doszli w tym nie naiwnym poznawaniu do przekonania, że próba poznawania Boga w przypadku człowieka nie ma sensu. Wśród nich nawet ów brak tego sensu wyłonił dwie grupy:
1. W pierwszej uznawano, że szkoda czasu na teologię i wszelką transcendencję.
2. W drugiej, że zrozumienie Boga leży poza ludzkim zasięgiem.
Wśród tych grup były też jeszcze inne grupy …
Zawsze są to archetypowe modele możliwości, z których każdy umysł wybiera coś dla siebie. Czy też przykleja się do tego na co akurat trafi.
Wspomniałeś o "ludzkiej niewiedzy", jej "kontekście", oraz o kontekście Boga.
Twierdząc przy tym, że poszukiwanie Boga wynika z ludzkiej niewiedzy.
Otóż niekoniecznie.
Należy też zdefiniować tutaj, co to jest wiedza.
Np.: Czy osoba topiąca się próbując złapać powietrze robi to pod wpływem wiedzy, czy niewiedzy?
Można powiedzieć, że wiedziała, co robić, by się ratować. Choć nie towarzyszyło temu myślenie. Z którego to powodu inni powiedzą, że to nie była wiedza, lecz instynkt.
Jeśli jednak wiedza jest czymś, co ma prowadzić do właściwych rezultatów to człowiek ratując się przejawia pewien rodzaj wiedzy.
Rozważając tę kwestię jeszcze inaczej można stwierdzić, że aby czegoś lub kogoś szukać należy coś o tym wiedzieć.
Wiedza ta oczywiście jest dwojakiego rodzaju:
1. Znałem osobiście, dlatego szukam.
2. Słyszałem, dlatego szukam.
W pierwszym przypadku jest to rodzaj wiedzy podobnej do wyżej podanej, którą niektórzy postrzegają jako instynkt.
I właśnie w tym przypadku nie można tu już mówić o "ludzkiej niewiedzy".
Bowiem szukam, gdyż wiem, lecz szukam Boga przejawów w tym wymiarze. Tu próbując odkryć Jego metody działania. Poznać Jego wymiar, przejaw, w tym wymiarze, oraz zrozumieć ów rodzaj przejawu.
I czy jest to moja ludzka niewiedza?
Nie.
Jest to moja niewiedza o przejawieniu Boga w ludzkim wymiarze.
Po to tu jestem – jako człowiek – aby poznawać ów wymiar Boga. Jeden z wielu wymiarów.
Czy z punktu widzenia Boga ma to sens?
Oczywiście.
Podobnie można zapytać: Czy z Twojego punktu widzenia, gdy osoba, którą kochasz, z zaciekawieniem przypatruje się Twojej twarzy, czy to dla Ciebie ma sens?
Jeśli jakiś filozof stworzy ideę, iż to nie ma sensu, to: Dlaczego miliony innych osób w podobnej sytuacji odczuwa przyjemność, a nawet szczęście?
Dlatego właśnie samodzielne poszukiwanie Boga nawet w "kontekście Boga" (może napiszesz dokładniej, co przez to rozumiesz) nie "jest podszyte naiwnością", ani nie jest "zaprzeczeniem jego osobowej natury, i doskonałości."
Dlaczego wg Ciebie poszukiwanie przez nas Boga oznacza "coś pozostającego poza mocą Jego woli"?
Dlatego, że wg Ciebie to "czyni nas od niego oddzielonymi"?
Widzisz, to zależy od tego, co rozumiesz przez pojęcie oddzielenia.
Bo nawet nie jesteś oddzielony w sposób absolutny od pokarmów, które spożywasz.
Gdybyś się od nich oddzielił absolutnie, to umarłbyś z głodu.
Innym przykładem może być powietrze, z którym stale musisz być połączony.
Jednak w jakiś sposób jesteś też czymś innym niż powietrze i pewne Twoje działania są jakby niezależne od niego, choć bez niego nie byłoby żadnego z tych Twoich działań.
Owszem, nie wpływa ono na Twój rodzaj wyboru. Jednak sprawia, że możesz ich dokonywać.
Jesteś zatem oddzielony od powietrza, czy też nie?
I tak, i nie.
To zależy, w jakim zakresie.
W określonym sensie wszystko ze sobą na świecie jest połączone.
Także z Bogiem.
"Bóg którego poszukujemy, nie jest Bogiem, z uwagi na to właśnie, że go poszukujemy."
Nieprawda.
Gdy wnuczek szuka dziadka, gdy się bawią w chowanego, to dziadek nie jest już dziadkiem?
Jest nawet kolegą w zabawie, ale cały czas pozostaje dziadkiem, który uczy wnuka sprytu.
Cytat: | A więc oddzielenie od istoty Boga, wymuszające poszukiwanie sensu i wiedzy, ma miejsce jedynie w sytuacji, gdy samodzielnie stawiamy ludzką niewiedzę, / z którą chcemy się mierzyć/ jako bardziej realnie istotną, niż oddziaływanie osobowego ideału /Boga/, bez wątpienia istniejącego w każdym. |
Czy wnuczek jest bardziej istotny od dziadka z tego powodu, że go szuka?
I na ile jest oddzielony od niego?
Bez względu na pozycję rozłączenia zawsze pozostają dziadkiem i wnuczkiem względem siebie.
POZYCJA DZIADKA I WNUCZKA JEST STAŁA.
Wnuczek nie może się oddzielić tak, by przestał być wnuczkiem.
Myśl Twoja jest bardzo głęboka, lecz czy przez to pełna?
Niekoniecznie w każdym jest osobowy ideał Boga. Może na początku w każdym. Później jest to ideał wykraczający poza znane pojęcie osobowości. Niektórzy nazywają to bezosobowym ideałem Boga. Jednak i oni mogą pójść jeszcze dalej. Inni zamiast bezosobowego ideału Boga przyjmują nieistnienie Boga – skoro nie ma u nich już ideału osobowego.
By uprościć moją odpowiedź przyjmę tu Twoje "oddziaływanie osobowego ideału Boga", a jeszcze prościej: oddziaływanie Boga.
Które wg Ciebie powinno być z natury najistotniejsze. (Mam nadzieję, że dobrze odebrałem Twoją intencję.)
Nie zaś ludzka niewiedza, "z którą chcemy się mierzyć".
Po pierwsze:
Mierzenie się z tą niewiedzą jest właśnie dążeniem do wiedzy.
Po drugie:
Otóż owe "oddziaływanie osobowego ideału Boga istniejące w każdym" – wg Twoich słów – jest wg mnie (jako oddziaływanie) rodzajem wiedzy. Choć jest to wiedza innego rodzaju. Szczególnego rodzaju.
Jakby poza mentalna. Poza ziemskim umysłem. Ów ziemski umysł zaś, któremu przypisałeś "ludzką niewiedzę" szuka przełożenia odpowiednio do swojego systemu poznawczego właśnie tej wiedzy będącej poza nim. Owej wiedzy szczególnej. By ją zrozumieć musi wyprodukować w sobie odpowiednie narzędzia poznawcze typowe dla swojej struktury. Owe narzędzia to koncepcje i myśli, których modele już istnieją w kosmosie.
Zatem to nie tyle oddzielenie od istoty Boga powoduje mentalne poszukiwania, lecz potrzeba działania na polu umysłu ziemskiego. Niektórzy odrzucają tę potrzebę idąc w mistycyzm, czyli w przestrzeń tego, co nazwałem szczególną wiedzą. Inni wybierają działanie za pomocą myśli ludzkiej. Myślą i wytwarzają wszelkie możliwe myśli. Wszelkie warianty, z których każdy znajduje swoich wyznawców. Najczęściej całkiem z przypadku. Łącznie z ateizmem.
Cytat: | Rozumiejąc, że istota Boga, to osobowy ideał, można odnieść się do ateizmu, tylko w jeden sposób: dla kogoś kto uznaje ideał za nie istniejący, nie ma wyznaczonego kierunku rozwoju jego istnienia, oraz sensu takowego |
Pozwól, że uproszczę tę myśl:
Gdy przez Boga rozumiemy ideał osoby, to ateista nie uznaje możliwości istnienia ideału osoby, a tym samym nie może założyć własnego dążenia do ideału. Nie widzi nawet sensu istnienia idealnej osoby.
Czy prawidłowo to odebrałem?
Jeśli tak, to odpowiadam.
Logika ta jest wspaniała.
Jednak ateista nie odrzuca możliwości zaistnienia ideału osoby. Dowodem, czego w dziejach ludzkości byli liczni wielcy ateiści, oraz agnostycy, którzy kładli nacisk właśnie na dobro, etykę, moralność, oraz miłość wobec innych, bez łączenia tego z ideą istniejącego Boga.
Ty w swoim rozumowaniu pomijasz czas w sensie przeszłości i przyszłości – czyniąc je jednym.
Jeśli zaś ateiści zakładają możliwość istnienia doskonałej osoby w przyszłości, to wykraczając poza czas taka osoba już istnieje.
Można zatem rzec, że ateiści nie potrafią pokonać bariery czasu
Mimo to mogą mieć wyznaczony doskonały kierunek swojego istnienia.
Cytat: | Dla kogoś kto wyznaje istotę Boga, jedynym sensownym działaniem, jest akt poddania swej woli wyznawanemu ideałowi |
Tak powinno być u tych, którzy wyznają istotę Boga…
Czy tak jest?
Wiadomo, że nie.
Natomiast można ustami i myślą nie wyznawać istoty Boga, ani też wiarą.
Zaś wyznawać tę istotę swoim życiem.
Co wg Ciebie Bóg uzna za istotne?
Ateista może być ateistą, lecz przy tym postępować zawsze właściwie.
Wiadomo też, że wiara w Boga wcale nie sprawia, że wierzący żyją właściwie.
Nie wyznawanie ideału jest ważne, lecz życie zgodne z ideałem.
Co do Pism i mniemania o odłączeniu od woli Boga … która jak napisałeś jest "w nas samych".
Po pierwsze:
Skoro jest w nas samych, to mniemanie nie powinno tu mieć znaczenia. Podobnie możesz sobie mniemać, że nie masz płuc.
Zatem tu chodzi o coś zupełnie innego.
Chodzi o to, czym wybierasz działać. Jakim "narzędziem siebie."
Po drugie:
Możesz mieć w domu wiele pokoi, lecz wybierasz, w którym być.
Póki nie wyburzysz ścian.
Po trzecie:
Niejeden miał mniemanie, że prawda była w nim samym (jego na wierzchu), tylko to nie było mniemanie z właściwego pokoju …
Dlatego pisma święte, choć mają niedoskonałości, są jakimś wyznacznikiem ku prawdzie. Ponad nimi stoją jednak nakazy moralne, etyczne. Nauki o miłości. Wszystko to jest w religiach ortodoksyjnych i nieortodoksyjnych. Nawet wielu ateistów za najważniejsze uważa zasady moralne. Wielu z nich zostało ateistami właśnie ze względów moralnych.
Postawy ludzkie są bardzo różnorodne, gdyż w ludziach wyraża się każda ideowa możliwość.
Cytat: | Toteż akt oddania woli własnej, dla zespolenia jej z doskonałością, jest jedynym właściwym źródłem nadziei /łaski uświęcającej/ , dla istnienia wszelkiego, pozwalającym na świadomość pełni zgodności z sobą samym, sensem egzystencji, oraz światem zewnętrznym, dającym możliwość, by spokojnie rzec: " Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba" |
To jest nauka dla duchów młodych i słabych.
Chrystus jak sam mówił, przyszedł do nich właśnie.
"Zdrowi nie potrzebują lekarza."
Dlatego swoją postawą "nie moja wola, lecz Twoja" pokazywał im metodę dla nich najskuteczniejszą i najprostszą.
I Ty ją tu właśnie wyraziłeś.
Co wcale nie znaczy, że to jedyna metoda.
Bowiem nie musisz iść metodą rezygnowania z własnej woli, gdyż możesz dążąc do doskonałości i mądrości dojść do takiej samej woli, jaką ma Bóg – wówczas Twoja wola także będzie zgodna z Jego wolą.
Z tym, że będzie to wypływało z Twojego rozwoju i z wiedzy, jaką posiądziesz.
Oczywiście to dłuższa i trudniejsza droga.
Prostszą jest bezpośrednie przyjęcie woli Boga.
Nie zaś pośrednie poprzez wiedzę.
Chociaż tzw. przyjęcie przez wiarę, też jest swego rodzaju wiedzą. Tylko poza mentalną.
Cytat: | Wniosek: Akt poddania woli, jest ostatecznym zawierzeniem /wyznaniem wiary/, wstąpieniem na ścieżkę |
Wstąpienie na ścieżkę to właściwe życie. Nie zaś gadanie, czy obrządki religijne.
Poddanie woli może być z wiary lub z mądrości.
Cytat: | wyzwoleniem z błędnych dążeń poznawczych, zagłębiających nas w konsekwencji w kolejne, coraz to bardziej twarde lub wysublimowane błędy |
W które obfitują pisma święte, dzieła filozofów i teologów, nauki religijne i nauki nowożytne.
Jednak rozum kolejnych pokoleń powoli biegnie, aż przychodzą ci, którzy znajdują te błędy, a wymrą ci, co się trzymali owych błędów.
Jednak wierzyć można nie tylko w ideał, w doskonałość, moralność, ale i w ich fałszywe modele – wówczas i wierzący kroczą drogami błędów.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Abba...
Dołączył: 24 Gru 2015
Posty: 49
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: kkkkkkkkkkkkkk Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 17:06, 07 Paź 2016 Temat postu: Re: Akt poddania woli. |
|
|
Autorsko skonfigurowałem ten teks, i zawarłem w nim pewne treści, mając tę świadomość, że "wszystko już było".
Jest czas analizy i jest czas syntezy.
Gdybyś podjął wyłącznie wysiłek, co do odnalezienia walorów w nim zawartych, z których można by coś zsyntetyzować, byłaby płaszczyzna do porównania tego co zapisujący miał na myśli i tego co czytający w odniesieniu do niego na niej ma.
Wyciągniecie diamentu z błota, i oczyszczenie go, po to by analizować naturę owego błota, brylantu z niego nie uczyni.
Upewniam Cię, że moje rozumienie treści: "kto szuka ten znajdzie" nie jest wiarą ale pewnością wspartą doświadczeniem.
Posiadam w tym względzie umiejętności, pozwalające na to, by w odniesieniu do dowolnej długości /tego samego/ tekstu a nawet jego braku, napisać niekończący się elaborat analizujący, wykładający jego bezsens lub nie ogarnioną głębię albo ich mariaż, z której nie byłbym zadowolony, zważywszy na obie, podstawowe, dostępne intelektowi przyczyny.
Odniosę się tylko do jednego, by wskazać na główny sens tego co zapisałem:
Gdyby natura "przykładowego dziadka" przejawiała się w tym, że jest on zawsze ze swym wnukiem, to podjecie jego poszukiwań, gwarantuje jego nieodnalezienie, zważywszy na wyobrażenie o nim, które zainicjowało poszukiwania. Nie przestanie on oczywiście być dziadkiem, ale sam proces poszukiwawczy jest oddzieleniem od niego wyrażającym niewiedzę, a sukces poszukiwań zawsze będzie rodzajem adopcji, jeśli nie będzie rozpoznaniem ich bezpodstawności.
Każdy, wyrażający jakiekolwiek zdanie, na jakikolwiek temat, wyraża w nim także, swe zadowolenie z posiadanego intelektu.
Jednak jeśli , jest ono postrzegane jako rechotanie żaby w stawie, to może zaprzestać wyrażania tego zadowolenia, by w ten sposób je zachować....jeśli wiesz co chcę powiedzieć.
Bez aluzyjna melodyjka:
https://www.youtube.com/watch?v=kukXGeWNq6E
Pozostań w pokoju.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jerzy Karma
Referent
Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1091
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 20:47, 07 Paź 2016 Temat postu: Żaby w stawie |
|
|
JJW111001031
Wysiłek polegający na odnalezieniu walorów w jakiejś wypowiedzi nie jest szczególnym wysiłkiem.
Jest wręcz czymś pospolitym.
Dlatego, że zgodnie z tym, co napisałeś każdy autor takiej wypowiedzi, jest tak zadowolony ze swojej wypowiedzi, a zatem – dodam do tego – sam uwidacznia w niej owe walory na tyle jaskrawie, że nawet ich nie ma konieczności poszukiwania.
Wysiłek, zatem jest raczej potrzebny nie do szukania tego, co autor wręcz usiłuje wcisnąć, lecz do znalezienia słabych stron w jego wypowiedzi.
Mam inną perspektywę wobec tego wątku niż Ty.
Nie interesuje mnie zadowolenie z mojego intelektu.
Bo to tak, jakbym się cieszył np. młotkiem, gdy go mam, którego przez większość czasu przecież nie używam, ani nie mam pod ręką.
Mnie interesuje nie mój intelekt, ani np. Twój, lecz poznawanie świata.
Do czego intelekt jest jedynie jednym z narzędzi.
Także nie jest moim celem ocenianie kogokolwiek, szczególnie Ciebie, że jego wiedza o świecie jest ograniczona podobnie do wiedzy żaby w stawie.
Z wyjątkiem takiego widzenia siebie – bo tu mogę mieć 100% pewność – gdyż czuję się podobnie do takiej żaby.
Co do innych nie mam pewności, gdyż może oni tylko udają żaby?
Przy tym jednego jestem pewien, że każdy, kto jest zadowolony ze swego intelektu, niewiele odbiega od rechoczącej w stawie żaby.
Dlatego, że właśnie owe zadowolenie jest jego stawem.
Zadowolenie z własnej wiedzy i intelektu jest tym, co więzi w niewiedzy.
Zatem dobrze zrobi każdy, kto zaprzestanie wyrażać swoje zadowolenie z posiadanego intelektu, lecz nie po to by je zachować. Powinien całkiem go się wyzbyć i zamiast tkwić w zadowoleniu niech zacznie dalej poznawać świat.
Czym innym jest przyjemność z badania i poznawania świata, a czym innym samozadowolenie z iluzji, że się go zna.
Poza tym Twoja odpowiedź nawet nie jest odpowiedzią, gdyż nie odparłeś w sposób rzeczowy (nawet nie było próby jakiejkolwiek odpowiedzi) na ujęcia, jakie przedstawiłem wobec tego, co napisałeś.
Nawet nie traktowałem moich wypowiedzi jako rozmowy z Tobą, czy jakimkolwiek człowiekiem.
Nie ma też mnie w tej rozmowie.
Tu są idee, które próbują rosnąć niczym rośliny.
Wygrywają silniejsze.
My się nie liczymy.
My odejdziemy, a idee zawsze będą.
Zapomnij, zatem o ego. Jest tu zbędne.
Jeśli jakąś sytuację, w której utkwiła jedna z idei porównałem do sytuacji żaby w stawie to, dlaczego wziąłeś to do siebie?
Dlatego, że Ty ją wyraziłeś w tekście?
Ona była w świecie na długo przed Tobą.
I będzie po Tobie.
Bo choć są drzewa, to trawa im towarzyszy.
Tak samo jak jest przestrzeń, to towarzyszą jej kawałki, które w niej są.
I oczywiście oba te porównania oddają samo sedno w sposób ułomny, bo jedynie zbliżony.
I dosłownie nie można tego odnosić.
Myśli, które przedstawiam, w niedoskonałym świecie, także mogą być niedoskonałe, Ty jednak nie wykazałeś ich niedoskonałości.
Zamiast tego ogólnie zachłystujesz się póki, co urojoną myślą, że myśli, jakie ja przedstawiłem zajmują się naturą błota, a nie diamentu.
I nawet jeśli; to mędrzec widzi, że nie ma różnicy między nimi.
Poza tym wszystkim piszesz o sobie i o swoim zapewnieniu.
Moje myśli i idee wcale nie są zainteresowane Tobą, ani Twoim zapewnieniem.
Dla nich to niebyty.
Dla nich niebytem jest Twoje zapewnienie, Ty, oraz ja.
A Twoje doświadczenie?
Nie było go, jeśli nie było w nim idei.
Jeśli zaś była, to ona jest ponad tym doświadczeniem.
I jeśli była, to wyraź ją.
Nie wystarczy napisać, że coś możesz wyrazić, że posiadasz umiejętności.
Fakt, że dokonałeś jednej próby odparcia idei o dziadku i wnuku bawiących się w chowanego.
Otóż by Ci tę ideę bardziej uprzystępnić zamienię wnuka na wnuczkę, która jest bardzo bojaźliwa.
Tak bojaźliwa, że nie zostanie nie tylko sama w domu, ale nawet w pokoju.
Lubi się jednak bardzo bawić w chowanego.
Lubi szukać.
Zaś, gdy dziadek się chowa ona wie, że on jest w domu razem z nią, może nawet w tym pokoju do którego ona wchodzi.
Nie widzi go, nie wie gdzie jest, a jednak wie o jego obecności w jej pobliżu.
Nie czuje się samotnie. Nie boi się, zatem.
W czasie tej zabawy zawsze jest z dziadkiem, i zawsze go znajduje.
Proces poszukiwania dziadka nie był żadnym oddzieleniem od niego.
Wręcz przeciwnie, emocjonalna więź nawet uległa wzmocnieniu – spowodowana chęcią znalezienia.
Koncentracją uwagi na dziadku.
Zaś brak kontaktu wzrokowego był tylko pozornym oddzieleniem.
Iluzją umysłu. Mimo której osoba poszukiwana jeszcze silniej tkwiła w umyśle poszukującej.
Zaś szukająca osoba w umyśle schowanej.
Pokój Twemu umysłowi i duszy.
Jerzy Karma
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|